Выбрать главу

Głupi Jaś potrząsnął głową. Wiele lat żonglowania spowodowało, że panna Libella miała stalowy uchwyt. Niziutko, w głębokiej trawie reszta Figli słuchała tak mocno, że aż bolało.

Panna Libella zbliżyła go do swoich warg.

— Puszczę cię teraz, nie dawszy popróbować dwudziestoletniej MacAbre, którą mam w kredensie — wyszeptała.

Z trawy wyprysnął Rozbój.

— Na litość, panienko, jak można zrobić coś takiego! Czy nie masz w sobie ani odrobiny litości?! — krzyczał. — Jesteś prawdziwie okrutną wiedźmą… — zamilkł. Panna Libella uśmiechała się. Rozbój rozejrzał się, rzucił miecz na ziemię i powiedział tylko: — Na litość!

* * *

Fik Mik Figle szanowały czarownice, chociaż często nazywałyje wiedźmami. A ta przyniosła duży bochen chleba i całą butelkę whisky, i na dodatek zaprosiła ich do rozmowy. Kogoś takiego należy szanować.

— Oczywiście słyszałam o was, panna Tyk wspominała coś niecoś — mówiła, przyglądając się, jak zajadają, co mało kto potrafił znieść mężnie. — Jednak zawsze wydawało mi się, żejesteście postaciami z bajki.

— Wolelibyśmy, by tak pozostało, jeśli pani pozwoli — powiedział Rozbój i beknął. „Jużjest i tak wystarczająco niedobrze, kiedy faceci od arcne-logiki próbują kopać w naszych kopcach, a panie od folk-logiki opowiadać o nas.

— I pan pilnuje farmy rodziny Dokuczliwych, panie Rozboju?

— Robimy to i nie oczekujemy w zamian żadnej nagrody — odpowiedział spiżowym głosem.

— Oczywiście, tylko niekiedy bierzemy sobie ciutjajeczko czy ciutowocek ijakieś stare ubrania… — zaczął Głupi Jaś.

Rozbój rzucił mu ostre spojrzenie.

— E… czy to jeden z tych razy, kiedy nie powinienem otwierać mojej niewyparzonej gęby? — zapytał Jaś.

— Właśnie — odparł Rozbój. Odwrócił się tyłem do obu postaci panny Libelli. — Niekiedy zdarza nam się zabrać coś, co leży niepotrzebne…

— na przykład schowane głęboko i zamknięte w kredensie — dodał pogodnie Jaś.

— …ale nikt tego nie szuka, no i mamy pod opieką owce — wymruczał niewyraźnie Rozbój, patrząc z wściekłością na brata.

— Tam u nich rosnąjakieś owoce? — Panna Libella osiągnęła stan zdziwienia typowy dla osób wdających się w rozmowę z Figlami.

— Rozbojowi chodziło o owce — wyjaśnił Strasznie Ciut Wojtek Wielkagęba. Bardowie są przyzwyczajeni, że trzeba wiele wyjaśniać.

— No przecież powiedziałem, że owce — odparł Rozbój. — Tak czy siak… pilnujemy farmy. Onajest wiedźmą naszych wzgórz, tak jak jej babcia. — I dodał z dumą: — To dzięki niej wzgórza wiedzą, że żyją.

— A współżycz jest… Rozbój się zawahał.

— Nie znam odpowiednio wiedźmowatych słów, żeby o tym mówić. Strasznie Ciut Wojtku Wielkagębo, ty znasz te wszystkie długasne wyrażenia.

Wojtek Wielkagęba przełknął ślinę.

— Opowiadają o nich stare ballady. Sąjak umysły bez ciała, ale nie myślą. Niektórzy twierdzą, że to sam strach, który nigdy nie umiera. A one robią… — twarz małego Figla zmarszczyła się w namyśle — sąjak to, co mają na sobie owce — stwierdził wreszcie.

Wszystkie Figle, które akurat w tym momencie nie jadły i nie piły, pospieszyły mu z pomocą:

— Rogi?

— Wełna?

— Ogon?

— Nogi?

— Krzesła? — To był Głupi Jaś.

— Kleszcze — odparł wreszcie Wojtek Wielkagęba.

— Chodzi ci o pasożyty? — zaproponowała panna Libella. _Tak, to chyba odpowiednie słowo — zgodził się. — Zakrada się.

Szuka ludzi, którzy mają moc i władzę. No, królów, magów, przywódców. Niektórzy powiadają, że w dawnych czasach, zanim nastali ludzie, mieszkały w zwierzętach. W najsilniejszych stworzeniach, takich, które miały ogromne, ogromne zęby. Kiedy cię taki współ — życz znajduje, czeka na okazję, by zakraść się do twego umysłu i stać się tobą.

Figle w milczeniu wpatrywały się w pannę Libellę.

— Stać się tobą? — powtórzyła.

— Tak, twoją pamięcią i wszystkim. Tyle że jego obecność cię zmienia. Daje ci dużo siły, ale zabiera twoją, zabierają sobie. I wreszcie to ostatnie ciut ciebie, którejeszcze tamjest… może nawet walczyć i walczyć, ale będzie maleć i kurczyć się, aż zniknie ijesteś tylko wspomnieniem.

Figle nie spuszczały wzroku z obu panien Libella. Nigdy się nie wie, co wiedźma może zrobić w takiej sytuacji.

— Magowie wywoływali niegdyś demony — powiedziała. — Może zresztą robią to nadal, choć mam wrażenie, że skończyli piętnaście wieków temu. Ale to wymaga wielkiej magii. Wydaje mi się, że można rozmawiać z demonami. Sąjakieś zasady.

„Nigdy nie słyszałem, żebywspółżycz coś mówił — powiedział Wojtek. — Lub by dostosowywał się do zasad.

~Ale czego chciał od Akwili? — zapytała panna Libella. — Ona nie dysponuje mocą.

— Ona ma w sobie moc swojej ziemi — odparł surowo Rozbój. — Taka moc przychodzi w chwili potrzeby, a nie dla ciutsztuczek. Myśmy to widzieli.

— Ależ Akwila nie czaruje! — Panna Libella była całkiem bezradna. — Jest bardzo inteligentna, lecz nie potrafi stworzyć najprostszego chaosu. Z pewnością się mylicie.

— Czy któryś z was, chłopcy, widział, jak ciutczarownica czaruje ostatnimi czasy? — dopytywał się Rozbój. Odpowiedziało mu mnóstwo przeczących potrząśnień głową, co spowodowało gradobicie paciorków, żuczków, piórek i całej rozmaitości przystrójeń głowy.

— To wyście szpieg owali… chciałam powiedzieć, pilnowali ją przez cały czas? — zapytała panna Libella nieco przestraszona.

— Oczywiście — oświadczył Rozbój z dumą. — Chociaż nie w wygódce. W sypialni było dość ciężko, bo zjakiegoś powodu pozatykała wszystkie szpary.

— Mogę to chyba zrozumieć — powiedziała ostrożnie panna Libella.

— Więc musieliśmy wchodzić przez mysią dziurę i chowaliśmy się w domku dla lalek do czasu, aż zasnęła — tłumaczył Rozbój. — Niech pani na mnie tak nie patrzy, wszystkie chłopaki są dobrze wychowane i zamykały oczy, kiedy przebierała się w nocną koszulę.

— A przed czym jej pilnowaliście?

— Przed wszystkim.

Pannie Libelli mignął obrazek z cichą, oświetloną księżycem sypialnią. Ujrzała tam, tuż przy oknie, jedną małą postać na straży, a drugą kryjącą się w cieniu, przy drzwiach. Przed czymjej strzegli? Przed wszystkim…

A teraz coś, co byłojednym ze wszystkich, opanowałoją, a ona gdzieś tam jest w środku zamknięta. Ale nigdy nie używała żadnej magii. Potrafiłabym to zrozumieć, gdyby chodziło o jedną z tych dziewcząt, które wszędzie wściubiają swoje nosy, lecz… Akwila?

Jeden z Figli powoli podniósł rękę.

— Tak? — zapytała.

— Toja, proszę pani, DużyJan. Nie wiem, czy to było porządne czarowanie — przełknął nerwowo — ale razem z Prawie Dużym Angusem widzieliśmy, jak robiła coś bardzo dziwnego, co nie, Prawie Duży Angusie? — Stojący obok Figiel przytaknął i Jan kontynuował:

— To było wtedy, jak dostała nową sukienkę i nowy kapelusz…

— I barrrrdzo przyjemnie w tym wyglądała — zauważył Prawie Duży Angus.

— Rzeczywiście. Włożyłaje na siebie, potem stanęła na środku pokoju i powiedziała… co takiego powiedziała, Prawie DużyAngusie?

— „Zobacz mnie” — podrzucił mu Prawie Duży Angus.

Twarz panny Libelli była nieprzenikniona. Jan wyglądał na speszonego, że w ogóle wspomniał o takim drobiazgu, ale czuł w obowiązku skończyć.