Выбрать главу

Przez moment wyglądał na przerażonego, potem odchrząknął. — Jak pachnę? Nie najgorzej? — zapytał wreszcie.

— E… to tylko kulki na mole.

— Kulki na mole? W porządku. No to ruszamy, nie ma co tracić czasu!

Opierając się tylko najednej lasce, drugą ręką, w której trzymał kwiaty, wymachując dla równowagi, pan Gniewniak ruszył z zaskakującą szybkością.

— No proszę — odezwała się panna Weatherwax, kiedy z rozwianymi połami marynarki zniknął za rogiem. — To było całkiem miłe.

Akwila rozejrzała się szybko. Panny Weatherwax nie było nigdzie widać, ale musiała gdzieś być. Akwila zajrzała za coś, co z całą pewnością było starą studnią porośniętą powojem, ale dopiero gdy stara wiedźma się poruszyła, zdołałająwypatrzyć. Nie zrobiła nic ze swym ubraniem, przynajmniej Akwili nie wydawało się, by było to coś magicznego, ale wjakiś sposób jej suknia… wyblakła.

— Owszem. — Akwila wyciągnęła chusteczkę i wydmuchała nos.

— Ale ciebie to martwi — dodała wiedźma. — Uważasz, że nie tak się powinno to wszystko zakończyć, prawda?

— Nie tak! — zawołała Akwila z pasją.

— Uważasz, że byłoby lepiej, gdyby go pochowali w jakiejś taniej trumnie sprawionej przez wioskę, co?

— Nie! — Akwila wyłamywała sobie palce. Panna Weatherwax była ostrzejsza niż pole szpilek. — Ale… no tak, to nie wydaje się… w porządku. Chodzi mi o to, że wolałabym, by Figle tego nie zrobiły. Jestem pewna, że wjakiś sposób… poradziłabym sobie z tym, zaoszczędziła…

— Cały świat nie jest w porządku, dziecko. I ciesz się, że masz przyjaciół.

Akwila spojrzała w stronę linii drzew.

— Masz rację — powiedziała pannaWeatherwax. — Nie tam.

— Odchodzę — oświadczyła Akwila. — Zastanawiałam się nad tym i znikam stąd.

— Na miotle? — zapytała panna Weatherwax. — Miotły nie latają wystarczająco szybko…

— Nie! Gdzie niby miałabym polecieć? Do domu? Nie chciałabym go tam zabrać. Poza tym nie mogę lecieć z tym buczeniem koło siebie! Kiedy się… kiedy ja go spotkam, nie chcę być w pobliżu ludzi, rozumie mnie pani, prawda? Wiem już, co potrafię… co mi się może wydarzyć w gniewie! Na wpół zabiłam pannę Libellę!

— Ajeśli on podąży za tobą?

— To dobrze. Wyprowadzę go tam! — Ręką machnęła w stronę gór.

— Całkiem sama?

— A mamjakieś wyjście?

Panna Weatherwax spojrzała na nią przeciągle, nawet trochę zbyt długo.

— Nie — powiedziała wreszcie. — Nie masz. I ja nie mam również. Dlatego pójdę z tobą. I nie dyskutuj, panienko. Jak niby chcesz mnie zatrzymać? A to mi przypomina… te tajemnicze siniaki pani Miejskiej biorą się stąd, że pan Miejski ją bije. A ojcem dziecka panny Prędkiej jest młody Fred Mura. Mogłabyś o tym wspomnieć pannie Libelli.

Kiedy to mówiła, pszczoła przeleciałaj ej koło ucha.

Przynęta, myślała Akwila kilka godzin później, kiedy oddaliły się już od domku panny Libelli, kierując się w stronę górskich wrzosowisk. Czy to jajestem przynętą, takjak w dawnych czasach, kiedy myśliwi prowadzili na postronku owce lub jagnię, żeby przywabić wilka?

Bo wiem na pewno, że ona planuje zabić współżycza. Coś wymyśli. Kiedy przyjdzie po mnie, ona wtedy tylko machnie ręką.

Musi mieć mnie za głupią gęś.

Oczywiście, znowu się pokłóciły. Ale panna Weatherwax robiła nieprzyjemne osobiste przycinki. Jak to było? Masz jedenaście łat. Coś w tym stylu. Maszjedenaście lat i co panna Tyk powie twoim rodzicom? Przykro mi z powodu Akwili, ale pozwoliłyśmy jej pójść samej, by walczyła ze starożytnym potworem, którego nie można zabić, i to, co z niej zostało, przynoszę tu w słoju.

A panna Libella tylko dolewała oliwy do ognia, prawie we łzach.

Gdyby Akwila nie była wiedźmą, sama by się popłakała, bo wszyscy zachowywali się tak nie w porządku!

Uczciwie mówiąc, zachowywali się bardzo w porządku. Wiedziała, że są w porządku. Nie tylko myśleli o niej, ale także o innych, a Akwila nienawidziła sama siebie, bo ona nie pomyślała. Ale to było takie przebiegłe, że wybrały ten właśnie moment, żeby być w porządku. To było takie nie w porządku…

Niktjej nie mówił, że ma zaledwie dziewięć lat, kiedy szła do Krainy Baśni uzbrojonajedynie w patelnię. Choć trzeba też przyznać, że nikt nie wiedział, gdzie się wybierała, poza Fik Mik Figlami, a od nich była o wiele większa.

Czy poszłabym, gdybym wiedziała, co mnie tam czeka?

Tak, poszłabym.

I czy chcę stawić czoło współżyczowi, chociaż nie wiem, jak go pokonać?

Tak. Ta część mnie pozostała we mnie. Może uda mi się coś zrobić…

Ale czy czasem niejestem tak odrobinę zadowolona, że panny Weatherwax i Libella postawiły na swoim i idę teraz, wykazując się ogromną odwagą, ale towarzyszy mi, całkowicie wbrew mojej woli, najpotężniejsza z żyjących wiedźm?

Akwila westchnęła. To okropne, kiedy nawet twoje myśli próbują zapędzić cię w kozi róg.

Figle nie miały nic przeciwko jej wyprawie nawspółżycza. Natomiast bardzo im się nie podobało, że nie mająjej towarzyszyć. Wiedziała, że ich obraziły. Ale, jak stwierdziła panna Weatherwax, tu chodziło o prawdziwe czarowanie i na żadne Figle nie było miejsca. Jeśli współżycz się tam zjawi, nie we śnie, tylko naprawdę, nie będzie niczego, w co mogłyby kopnąć lub uderzyć głową.

Akwila próbowała dziękować im za pomoc, lecz Rozbój tylko założył przed sobą ręce i odwrócił głowę. Wszystko poszło nie tak. Ale stara wiedźma miała rację. Podczas tej wyprawy mogłaje spotkać krzywda. Cóż, kiedy tłumaczyło się Figlom, że coś jest niebezpieczne, wpadali w coraz większy zachwyt.

Zostawiła ich kłócących się pomiędzy sobą. Niedobrze wyszło.

Ale to już przeszłość. Teraz drzewa wzdłuż drogi były mniej liściaste, a bardziej iglaste. Gdyby Akwila lepiej się znała na drzewach, powiedziałaby, że bór sosnowy wypierał dąbrowę.

Cały czas czuła współżycza. Podążał za nimi, lecz trzymał się na dystans.

Gdyby ktoś wyobrażał sobie najważniejszą wiedźmę, nigdy nie wymyśliłby panny Weatherwax. Może panią Skorek, która przemykała po podłodze jak na kółkach i nosiła sukienkę tak czarnąjak ciemność w najgłębszej piwnicy, ale panna Weatherwax była tylko staruszką o pobrużdżonej twarzy i szorstkich dłoniach, i miała suknię czarnąjak noc, która nigdy niejest tak ciemna, jak to sobie ludzie wyobrażają. Suknia poza tym była zakurzona i nieco poprzecie — rana na szwach.

Ale, odezwała się druga myśl, pamiętasz chyba, jak dałaś kiedyś babci pasterkę z porcelany? Całą w bielach i błękitach, aż lśniącą.

Pierwsza myśl zripostowała natychmiast: Wtedy byłam dużo młodsza.

Na to druga spokojnie odrzekła: Nie w tym rzecz. Pomyśl, która była prawdziwa? Lśniąca dama w pięknej czystej sukience i bucikach zapinanych na sprzączki czy stara kobieta, która przedzierała się przez śnieg w butach utkanych słomą, okryta workiem?

W tym właśnie momencie panna Weatherwax się potknęła. Ale bardzo szybko odzyskała równowagę.

— Niebezpieczne są te kamienie na ścieżce — powiedziała. — Uważaj na nie.

Akwila spuściła wzrok. Wcale nie było dużo kamieni, w dodatku żaden nie wyglądał na niebezpieczny lub szczególnie niezwiąza — ny z podłożem.

Ile lat ma panna Weatherwax? To kolejne pytanie, którego niestety nigdy nie zadała. Chuda i żylasta, podobnie jak babcia Dokuczliwa, takie osoby są bezwiekowe… ale pewnego dnia babcia położyła się do łóżka ijuż nigdy więcej nie wstała. Ot, po prostu tak… Słońce zachodziło. Akwila czuła współżycza w ten sam sposób, wjaki się czuje, że ktoś na ciebie patrzy. Wciążjeszcze krył się w lasach, które otaczały góry niczym wstęga.