Выбрать главу

— Co to jest gratacja?

— No… wdzięk. A do tego godność, powaga, mądrość i tak dalej — powiedziała Akwila.

— Aha. — Babcia odprężyła się nieco. Patrzyła na łagodnie falujący materiał i pociągnęła nosem. Lekki Zefir to naprawdę coś cudownego. Magowie osiągnęli przynajmniej jedno, tworząc ten płaszcz. Potrafił wypełnić dziurę w życiu, o której nawet nie wiesz, dopóki go nie zobaczysz.

— No cóż, przypuszczam, że są tacy, którzy mogą nosić coś podobnego, i tacy, którzy nie mogą — doszła do wniosku. Pozwoliła, by materiał owinął sięjej wokół szyi, gdzie spięła go broszkąw kształcie krzyża. — To trochę nazbyt wspaniałe dla kogoś takiegojakja. I zbyt wymyślne. Wyglądałabym w tym jak trzpiotka. — Zostało to powiedziane jak stwierdzenie, a jednak na końcu pojawiło się coś na kształt znaku zapytania.

— Nieprawda — powiedziała Akwila pogodnie. — Świetnie do pani pasuje. Jeśli się nie wie, kiedy trzeba być człowiekiem, nie wie się także, kiedy być wiedźmą.

Ptaki zamilkły. Wysoko na drzewach umknęły wiewiórki. Nawet niebo przez chwilę wydało się jakby ciemniejsze.

— No… tak słyszałam — udało się powiedzieć Akwili. Po chwili dodała: — Od kogoś, kto zna się na rzeczy.

Błękitne oczy wwiercały się w nią. Przed babcią Weatherwax nie można było mieć tajemnic. Cokolwiek się powiedziało, rozumiała prawdziwe znaczenie.

— Może wpadniesz do mnie jeszcze kiedyś — zaproponowała w pół obrotu, przyglądając się, jak wiatr rozwiewa poły płaszcza. — Tu zawszejest bardzo spokojnie.

— Bardzo bym chciała — odparła dziewczynka. — Czy mam wcześniej zawiadomić pszczoły, byś mogła mieć, babciu, gotową herbatę?

Przez chwilę babcia piorunowałają spojrzeniem, ale nagle na jej twarzy pojawił się kwaśny uśmiech.

— Jesteś sprytna — stwierdziła.

Co się w tobie kryje? — zastanawiała się Akwila. Jąkaj esteś naprawdę? Czy rzeczywiście chciałaś, żebym nosiła twój kapelusz? Udajesz wielką złą czarownicę, a to wcale nie jesteś ty. Sprawdzasz ludzi przez cały czas, wystawiasz ich na próby, ale chcesz przecież, żeby okazali się na tyle sprytni, by z tobą wygrali. Trudno być najlepszą. Nie wolno ci się zatrzymać. Jesteś nazbyt dumna, by przegrać. Duma! Zamieniłaśjąw ogromną siłę, ale ona zjada także ciebie. Czy boisz się roześmiać, by nie usłyszeć rechotu żaby?

Pewnego dnia spotkamy się znowu. Obie o tym wiemy. Spotkamy się na Próbach.

— Jestem na tyle sprytna, by wiedzieć, jak ci się udaje nie myśleć o różowych nosorożcach, kiedy ktoś o nich mówi — powiedziała.

— To jest bardzo potężna magia, prawda? — zapytała babcia Weatherwax.

— Nie. Wcale. Po prostu nie wiesz, jak wyglądają różowe nosorożce, to wszystko.

Słońce wyjrzało zza chmur, kiedy stara czarownica wybuchnęła jasnym perlistym śmiechem.

— Masz rację!

Rozdział piętnasty

Kapelusz pełen nieba

Był to jeden z tych dziwnych dni pod koniec lutego, kiedyjest nieco cieplej, niż powinno być i choć wieje wiatr, to raczej gdzieś rozwiewa chmury, a tam, gdzie stoisz, panuje spokój.

Akwila wdrapała się na wzgórze, gdzie w zaciszu stwarzanym przez wyższe szczytyjagnięta odkrywały, że mają nogi, i grupkami brykały, wyglądając niczym wełniste konie wyścigowe.

Coś takiego było w tym dniu, że nawet stare owce baraszkowały wraz zjagni etami, na wpół szczęśliwe, na wpół zakłopotane. Ich długie po zimie futro falowało niczym spodnie u klauna.

To była bardzo interesująca zima. Akwila nauczyła się mnóstwa rzeczy. Jedną z nich było to, że można zostać druhną na ślubie ludzi, których suma lat przekracza 170. Tym razem pan Gniewniak, z zsuwającą się z głowy peruką i w rzucających błyski okularach, uparł się, by podarować jedną ze złotych monet „naszej małej pomocnicy”, co stanowiło więcej niż wszystkie zapłaty, o które się wżyciu nie upomniała czy na które pozwoliłaby sobie panna Libella. Spożytkowała je na kupno naprawdę porządnego brązowego płaszcza. Nie nadymał się ani nie unosił za nią w powietrzu, ale był ciepły i gruby, i chronił przed deszczem.

Nauczyła się też wielu innych rzeczy. Kiedy przechodziła koło owiec ijagniątek, dotykała leciutko ich umysłów, tak delikatnie, że tego nie zauważały…

Czas Strzeżenia Wiedźm, moment oficjalnego przejściajedne — go roku w drugi, Akwila spędziła w górach. Pracy było dużo, a tego święta na Kredzie nie obchodzono zbyt hucznie. Za to panna Libel — la z radością dałajej wolne na Święto Owiec, które starzy ludzie nazywali Konkursami Piękności. Wtedy dla pasterzy zaczynał się nowy rok. Wiedźma wzgórz nie mogła być nieobecna. W tym czasie na ciepłych posłaniach ze słomy, ochranianych przed wiatrem przez płoty i snopki ozimego zboża, stawała się przyszłość. A Akwila pomagała jej, pracując wraz z pasterzami przy szczególnie trudnych porodach. Pracowała w spiczastym kapeluszu nagłowię i czuła, jak siej ej przyglądają, kiedy nożem, igłą, nicią, dłońmi i łagodnymi słowami ratuje owce przed ciemnymi drzwiami, a mlodejagniątka wyprowadza na światło. Trzeba zorganizować przedstawienie. Trzeba dać opowieść. A kiedy wracała nad ranem do domu z rękami po łokcie we krwi, czuła dumę, bo to była krew życia.

Potem wybrała się do kopca Figli, zsunęła się w dół. Wszystko dobrze wcześniej przemyślała i wybrała się przygotowana — miała ze sobą uprane porwane chusteczki i szampon przygotowany według receptury podanej jej przez pannę Libellę. Czuła, że Joannie może się to przydać. Panna Libella zawsze odwiedzała młode matki. To jest coś, co powinno się robić.

Joanna ucieszyła się na jej widok. Akwila położyła się na brzuchu tak, by częścią ciała znaleźć się w pokoju wodzy, która pozwoliłajej potrzymać wszystkie osiem Rozbójniczkówjak nazywała je w myślach. Narodziły się w tym samym czasie co owce. Siedmioro wrzeszczało i bez przerwy walczyło między sobą. Ósme leżało spokojnie, czekając cierpliwie na swój czas. Nadchodziła przyszłość.

Teraz nie tylkoJoanna myślała o niej inaczej. Wieści rozchodziły się szybko. Ludzie na Kredzie nie przepadali za czarownicami. Bo one zawsze przybywały z zewnątrz. Zjawiały sięjako obce. A teraz mieli swoją Akwilę, przyjmującą na świat owce tak samo, jak to robi — łajej babcia. Mówili, że w górach się nauczyła, jak być wiedźmą. No tak, ale to przecież nadal nasza Akwila. Co prawda nosi spiczasty kapelusz z gwiazdami, ale też robi dobry ser, zna się na owcach ijest wnuczką babci Dokuczliwej, no nie? I kiwali głowami znacząco. Wnuczka babci Dokuczliwej. Pamiętacie, co ona potrafiła zrobić? Więcjeśli ma być wiedźma, niech to będzie nasza wiedźma. Która zna się na owcach, a ta się zna. A wiecie co, słyszałem, że miały tam w górach wielki konkurs dla czarownic i nasza Akwila pokazała im, co potrafi dziewczynka z Kredy. To sąjuż nowe czasy! Mamy teraz własną wiedźmę, i to najlepszą ze wszystkich! I nikt nie będzie wrzucał wnuczki babci Dokuczliwej do stawu!

Następnego dnia miała znów wracać w góry. Trzy tygodnie mi — nęłyjak z bicza trzasnął, i nie tylko z powodujagniąt. Roland zapro — siłjądo zamku na herbatę. Było im nieco niezręcznie, ale aż dziw było patrzeć, jak przez te parę lat zmienił się z ociężałego prostaka w speszonego młodzieńca, który zapominał, o czym mówił, za każdym razem, kiedy się do niego uśmiechnęła. No i w zamku mieli książki!

Nieśmiało podarował jej „Słownik zadziwiająco niezwykłych słów”, a ona była na tyle przewidująca, że przyniosła mu nóż myśliwski, dzieło Zygzaka, który w ostrzach był równie wielkim mistrzem, jak kiepski w magii. Temat kapelusza omijali bardzo starannie. Kiedy wróciła do domu, znalazła w słowniku w sekcji D słowo podkreślone lekko ołówkiem: „Dyg — rodzaj tradycyjnego krótkiego ukłonu, ze zgięciem nogi. Dziś praktycznie w zaniku”. Choć była sama w sypialni, spłonęła rumieńcem. To zawsze zaskakujące, gdy uświadamiamy sobie, że podczas gdy my przyglądamy się innym i myślimy o nich, mając się za mądrzejszych i rozumniejszych, oni też przyglądają się nam i myślą o nas.