Выбрать главу

W jej ruchach było coś nienaturalnego, coś, co uderzyło Katarzynę.

- Co ci jest? Wyglądasz tak dziwnie.

Sara odwróciła się w jej stronę i rzekła bezbarwnym głosem: - Przybył kurier z Chateauvillain. Dziecko jest chore... Ermengarda wzywa cię...

Sara nie powiedziała nic więcej. Nieruchomo wpatrzona w Katarzynę czekała, co odpowie. Katarzyna zbladła. Ermengarda w każdym liście donosiła o znakomitym zdrowiu chłopca, o jego inteligencji i urodzie.

Katarzyna znała swoją przyjaciółkę i wiedziała, że jeżeli ją wzywa, to znaczy, że dziecko jest... ciężko chore. Poczuła ściśnięcie koło serca. Zdała sobie nagle sprawę z odległości i z tego wszystkiego, co oddzielało ją od dziecka, równocześnie poczuła palące wyrzuty sumienia. Nie robiła sobie wyrzutów, że opuściła syna. Z Ermengardą, która go uwielbiała, nie był opuszczony. Zarzucała sobie jednak, że nie dosyć go kochała. Był jej synem, a ona mogła całymi miesiącami go nie oglądać. Jej wzrok napotkał spojrzenie Sary.

- Ruszymy skoro świt, zaraz po otwarciu bram! Tiercelin zajmie się domem. Każ przygotować kufry...

- Perryna już zaczęła...

- To dobrze. Potrzebujemy najlepszych koni i trzech zbrojnych ludzi.

To wystarczy. W drodze nie będziemy się często zatrzymywać. I jak najmniej bagaży. Jeżeli będę czegoś potrzebować, wyślę po to posłańca.

Głos Katarzyny był beznamiętny, spokojny, a jej rozkazy zwięzłe. Sara na próżno dopatrywała się śladu uczucia na jej nieruchomej twarzy. Życie na dworze nauczyło Katarzynę sztuki panowania nad uczuciami i ukrywania przeżyć.

- A co do dzisiejszego wieczoru? - spytała Sara.

- Powiadomię księcia o wyjeździe. Tymczasem nakryj do stołu i pomóż mi się przebrać.

* * *

W komnacie Katarzyny, podobnej do szkatuły wyścielonej jasnoróżowym aksamitem, krzątała się Perryna wraz z dwiema pomocnicami. Na wielkim łożu czekała suknia z białej satyny, wyszywana drobnymi perłami. Filip lubił, gdy Katarzyna ubierała się na biało, i zabraniał jej wkładać na ich intymne spotkania ciężkie toalety, jakie obowiązywały na dworze. Katarzyna przyjmowała go więc ubrana w proste sukienki i miała zawsze rozpuszczone na ramiona włosy.

Pozostawiwszy kobiety ich zajęciu, poszła, by wziąć przygotowaną dla niej kąpiel, i z ulgą zanurzyła się w ciepłej wodzie, do której Sara dosypała garść listków werbeny, zgadując, że nerwy jej pani potrzebują odprężenia.

Katarzyna poddała się zbawiennemu działaniu ciepłej wody, starając się nie myśleć o chorym dziecku. Czuła zmęczenie, lecz widziała rzeczy wyraziście.

Czyż nie było to zadziwiające, że musiała oddalić się od Filipa w tym samym dniu, kiedy dowiedziała się, że chwila rozstania jest blisko. Jakby los dawał jej znak i dokonywał wyboru za nią. Nadeszła pora odjazdu. Zostanie jakiś czas w Chateauvillain, żeby poczekać, co się zdarzy, i zastanowić się, co zrobić ze swym życiem...

Kiedy wyszła z wody, Sara owinęła ją obszernym kawałkiem cienkiego płótna z Fryzji, który uprzednio ogrzała przy ogniu, i wytarła ją energicznie. Sięgnęła po kuferek z rzadkimi perfumami, których jej pani zazwyczaj używała, lecz Katarzyna powstrzymała ją ruchem dłoni.

- Nie dzisiaj... strasznie boli mnie głowa...

Sara nie nalegała, tylko jej wzrok spoczął na chwilę na Katarzynie, kiedy spadło z niej płótno.

- Ubierz mnie - rzuciła krótko.

Kiedy Sara poszła po sukienkę z białej satyny, Katarzyna stała przed lustrem, nie patrząc w nie jednak. Od pewnego czasu świadomość piękna własnego ciała nie sprawiała jej przyjemności jak dawniej. Wzrastające pożądanie Filipa mówiło jej lepiej niż lustro, że była jeszcze piękniejsza.

Macierzyństwo przyczyniło się do jej rozkwitu, ujmując ciału resztki oznak dziecinności. Jej talia, tak wąska, że Filip mógł ją objąć rękami, była nadal talią młodej dziewczyny, lecz jej biodra zaokrągliły się, podobnie jak piersi.

Skóra Katarzyny, jędrna i aksamitna, podniecała niezwykle największego księcia Zachodu. W jej ramionach Filip był ciągle tym zakochanym mężczyzną z okresu ich pierwszych uniesień... lecz to wszystko pozostawiało teraz Katarzynę zupełnie obojętną.

Sara bez słowa przełożyła sukienkę przez jej głowę i obciągnęła ją wzdłuż ciała, spowijając je miękkimi, błyszczącymi fałdami. Pod dotykiem zimnej satyny nagie ciało Katarzyny zadrżało. Zbladła tak nagle, że wystraszona Sara spytała: - Czy mam wysłać posłańca do pałacu, żeby doniósł, że jesteś cierpiąca?Katarzyna zaprzeczyła ruchem głowy.

- Nie, nie trzeba. Muszę się z nim zobaczyć dzisiejszego wieczoru.

Zresztą już i tak za późno. Nadchodzi!

W istocie, dał się słyszeć odgłos szybkich kroków oraz męski głos pozdrawiający wesoło służące, które zostały w komnacie. Drzwi pomieszczenia kąpielowego otworzyły się pchnięte niecierpliwą dłonią Filipa, który wołał już od progu: - Znikaj, Saro, żebym mógł ją pocałować należycie! Trzy dni bez ciebie, moja miłości, trzy dni spędzone na wysłuchiwaniu skarg ławników Brukseli! To całe wieki nudów!

Podczas gdy Sara, dygnąwszy pośpiesznie, zniknęła za drzwiami, tak jak została o to uprzejmie poproszona, książę brał już Katarzynę w ramiona, pokrywając jej ciało pocałunkami.

- Moje serce... moje życie... moja królowo... moja wróżko o złocistych włosach... moja miłości - szeptał czule, obsypując oczy i piersi Katarzyny płomiennymi pocałunkami. - Za każdym razem wydajesz mi się piękniejsza... tak piękna, że mi się serce ściska!

Na wpół uduszona Katarzyna broniła się słabo przed Filipem, którego niecierpliwe ręce pieściły jej ciało. Wydawał się bardziej radosny i zakochany niż zawsze. Lecz próbując zdjąć z niej sukienkę, napotkał opór.

- Nie, Filipie... nie teraz - Och, dlaczego? Tak mi było spieszno do ciebie, że musisz wybaczyć, kochanie, moją niecierpliwość. Wiesz dobrze, jaki płomień we mnie rozpalasz. Katarzyno... moja słodka Katarzyno, po raz pierwszy mnie odpychasz... Czy jesteś cierpiąca? Zdaje się, że zbladłaś...

Odsunął się od niej na chwilę, aby lepiej się jej przyjrzeć, po czym, zaniepokojony, przytulił ją do piersi, ujmując jej twarz w swoje dłonie i zmuszając ją, aby popatrzyła na niego. Nagle z jej oczu spłynęły dwie łzy i Katarzyna zamknęła powieki.

- Ależ ty płaczesz! - wykrzyknął przerażony Filip. - Co się stało? Moje najdroższe kochanie, nigdy nie widziałem łez w twoich oczach.