Jehan na swój sposób też kochał Marię. Była przecież mądra i piękna Ale przede wszystkim pożądał jej, i myśl o sprzątnięciu jej sprzed nosa innemu podniecała go bardzo. Do tego potrzebne były jednak pieniądze I wtedy stało się najgorsze! Maria zabrała ojcu połowę jego oszczędności, me mówiąc mu o tym, a Jehan splądrował dom pewnego sędziego który wyjechał w tym czasie w interesach. Jeszcze tej samej nocy kochankowie uciekli z domów, żeby więcej do nich nie wrócić. Maria, która myślała, ze łapie szczęście za nogi, wkrótce przeżyła wielkie rozczarowanie.
Otóż Jehan nauczył ją sztuki miłości i ona, zasmakowawszy w niej oddawała mu się bez skrępowania, co spowodowało, że straciła szacunek w oczach kochanka. W końcu, kochając go za bardzo, znudziła mu się a zaczęły go pociągać ciemne oczy kobiet z południa. Wkrótce chłopiec miał już tylko jedno na myśli: jak pozbyć się Marii, która bez ustanku wspominała o ślubie. W tym celu posłużył się najbardziej podłym ze sposobów: kupcząc świeżą urodą swej narzeczonej, sprzedał ją greckiemu przemytnikowi z Marsylii, który porwał ją pod osłoną nocy i wsadził na swój handlowy statek, po czym na targu w Aleksandrii odsprzedał dostawcy kalifa Grenady...
– Oto w jaki sposób znalazłam się tutaj – zakończyła swą opowieść Mana.
– Ileż razy żałowałam mojego burgundzkiego ślubu i domu moich rodziców. Ten Colas mógł być przyzwoitym człowiekiem i mogłam z nim być szczęśliwa!
– A Jehan? – spytała Katarzyna, przejęta tą opowieścią. W oczach Marii pojawiła się żądza mordu.
– Jeśli go kiedyś spotkam, zabiję jak psa! – odparła tak zdecydowanie i pewnie, że Katarzyna nie mogła w to wątpić. Po czym, zachęcona okazanym jej przez Marię zaufaniem, opowiedziała historię swego życia nowej przyjaciółce.
Trwało to bardzo długo, lecz Maria słuchała, nie przerywając ani razu.
Dopiero po jej zakończeniu westchnęła: – Co za historia! Jak w powieści. A więc tajemniczy Francuz jest twoim mężem? A ja myślałam, że jesteś... że jesteś, pani, taką samą biedną dziewczyną jak ja! Już wiem, gdzie cię wcześniej widziałam: to było w Dijon, dokąd ojciec zabrał mnie na targ. Byłam jeszcze mała, lecz w pamięci utkwił mi obraz pięknej damy, jaśniejącej urodą.
– Czy uważasz, że się zmieniłam? – spytała Katarzyna z odrobiną goryczy.
– I nie ma powodu, żebyś mówiła do mnie pani. Teraz, kiedy poznałyśmy się lepiej, nie ma między nami żadnej różnicy!
– Czy się zmieniłaś? – powtórzyła mała Maria z powagą. – Chyba tak, lecz wtedy, w Dijon, pani stroje nie pozwalały dokładnie ocenić pani urody. Teraz widać ją dokładnie. Jesteś, pani, inna, ot i wszystko.
– Błagam cię, nie traktuj mnie jak wielką damę – powiedziała Katarzyna grzecznie. – Traktuj mnie jak przyjaciółkę, tak bardzo mi tego potrzeba!
Na takie dictum Maria z radością zgodziła się porzucić zbyteczne formułki i lody między dwiema kobietami zostały ostatecznie przełamane. Teraz były wspólniczkami, złączonymi tajemnicą, jak więzami krwi, na dobre i złe.
– Obiecaj mi, że jeśli uda ci się uciec, to zabierzesz mnie ze sobą, a uczynię wszystko, by ci pomóc! Musisz strasznie cierpieć z powodu Zobeidy.
– Jeśli opuszczę ten zamek i to miasto, obiecuję ci, że wezmę cię ze sobą, przysięgam!
Wtedy młoda dziewczyna przekazała swej nowej przyjaciółce kilka bardzo interesujących informacji.
– Jesteś w niebezpieczeństwie – powiedziała. – Jeśli kalif nie powróci, twoje godziny będą policzone.
– Dlaczego miałby nie wrócić?
– Ponieważ Aben-Ahmed Banu Saradj, wielki wezyr, nienawidzi go z całego serca, podobnie jak pożąda Zobeidy, która była jego kochanką, zanim pojawił się francuski rycerz. Chciałby także zdobyć tron, aby wprowadzić nań siebie i Zobeidę... a ta ekspedycja Yusufa, ojca Muhammada, przeciw własnemu synowi, to historia wyssana z palca. Ojciec i syn nie kochają się po prawdzie, lecz stary Yusuf ma dosyć panowania. Sam był ongiś kalifem i trudno uwierzyć, by na stare lata chciał synowi odebrać tron, który ongiś porzucił z własnej woli. To zwykłe insynuacje wezyra... obawiam się więc, czy nie zastawiono na niego pułapki!
– A wtedy będę zgubiona?
– Nie, nie tak szybko! Muhammad jest człowiekiem łatwowiernym, a zarazem jednym z najwaleczniejszych rycerzy. To wojak i z pewnością sobie poradzi. Właśnie dlatego Zobeida kazała cię pilnować: jeśli bowiem brat wróci z ekspedycji, dowie się, że siostra kazała pilnie strzec jego ukochanej faworyty. Gdyby zginął, natychmiast każe cię uśmiercić!
– Dlaczego? Co ja takiego jej zrobiłam?
– Ty nic, lecz Zora zajęła się tobą. Księżniczka toleruje ją, gdyż tamta zawsze była dla niej niezwykle usłużna. A ponieważ Zora pragnie nade wszystko twojej śmierci, użyła swej wyobraźni... a raczej geniuszu, gdyż przypadkiem odkryła prawdę!...
– Co masz na myśli?
– Zora wiedząc, że tylko Zobeida może sprzeciwiać się kalifowi, postanowiła uczynić z niej twego bezlitosnego wroga. W tym celu wykorzystała jej zazdrość o francuskiego kapitana. Zora wmówiła księżniczce, że jesteś zakochana w jej więźniu i że pragniesz się do niego zbliżyć.
– O mój Boże! Jestem zgubiona! A dlaczego nie zostałam wydana katu?
– Na to właśnie liczyła Zora, znając temperament księżniczki. Ale Zobeida nie jest głupia: zabić w czasie nieobecności kalifa faworytę, w której zakochał się od pierwszego wejrzenia, to by oznaczało przyznanie się do udziału w spisku wezyra. Jeśli kalif wróci, zastanie cię żywą, lecz bądź pewna, że długo nie pożyjesz. Co prawda nie zginiesz z ręki kata, ale Zobeida obmyśli taki wypadek, żeby sama została poza kręgiem podejrzanych. Zobeida zna swego brata i wie, że ten z pozoru łagodny poeta ma dziką duszę godną swej siostry. Rzadko wpada w gniew, lecz kiedy to się stanie, potrafi być straszny. I tak bardzo ciebie pożąda! Jeśli wierzyć temu wszystkiemu!
Tu Maria wskazała ręką na zwój papieru opakowany w aksamit pokryty szafirami. Były to wiersze, które kalif przysłał ukochanej. Zakochany władca codziennie przysyłał oblubienicy coś innego, raz perły, innym razem złotą klatkę z niebieskimi papugami. Wśród prezentów było też wspaniałe dzieło sztuki: złoty paw z rozpostartym ogonem, wykonanym z drogocennych kamieni.
– Zresztą to znak, że kalif żyje – stwierdziła Maria. – Niech go Allach zachowa!
Niewolnice, które nadeszły z posiłkiem, przerwały kobietom ich zwierzenia. Podczas gdy Maria ochoczo zabrała się do jedzenia, Katarzyna zamyśliła się nad swoją sytuacją, która w świetle rewelacji odkrytych przez przyjaciółkę była gorsza, niż ośmielała się przypuszczać. W każdej chwili mogła dotrzeć do pałacu wiadomość o śmierci kalifa. A wtedy!... Bóg wie, ile minut życia jeszcze jej zostało. Nawet nie będzie mogła uprzedzić Arnolda i umrze dwa kroki od ukochanego, który o niczym się nie dowie. Jak wezwać na pomoc przyjaciół? Josse przebywał w Alcazabie. Czy można byłoby wysłać do niego posłańca? Czy mogła wezwać Fatimę i powierzyć jej list do Abu-al-Khayra? Czy ten list do niego dotrze? I ciągle to samo pytanie: czy zdąży?
Tymczasem Maria dokończyła sorbet i sięgnęła po lśniącego daktyla, kiedy Katarzyna przerwała swą medytację i utkwiwszy wzrok w Marii rzekła: – Nie mam ani chwili do stracenia! Muszę zacząć działać natychmiast!
– Co zamierzasz?