Выбрать главу

Pokazała mu środkowy palec, ale nie widział tego, bo właśnie wychodził z domu.

Linda opuściła palec i jak typowa zmienna nastolatka już zaczęła żałować tego, co powiedziała. Bo jednak strasznie się wściekła.

Faks z Niemiec przyszedł, gdy Martin odłożył słuchawkę po rozmowie z Patrikiem. Informacja, że Jenny prawdopodobnie zabrała się z kimś stopem, bynajmniej niczego nie wyjaśniła. Mógł to być każdy. Cała nadzieja we wszechwidzących oczach społeczeństwa. Gazety bez przerwy wydzwaniały do Mellberga. Martin liczył, że po odpowiednim nagłośnieniu tej sprawy odezwie się ktoś, kto widział Jenny wsiadającą do samochodu. Może uda się wyłowić tę informację spośród sygnałów od dowcipnisiów różnej maści, chorych psychicznie i osób korzystających z okazji, by zatruć życie swoim wrogom.

Annika przyniosła faks z kilkoma krótkimi zdaniami. Martin spróbował go odczytać i domyślił się, że osobą najbliższą Tanji jest jej były mąż. Zdziwił się, że choć taka młoda, już była rozwiedziona. Po chwili wahania i szybkiej konsultacji telefonicznej z Patrikiem wybrał numer biura turystycznego we Fjällbace i uśmiechnął się, gdy usłyszał głos Pii.

– Cześć, mówi Martin Molin. – Milczenie, niestety przydługie. – Policja w Tanumshede. – Rozgniewało go, że musi przypomnieć, kim jest. Gdyby było trzeba, byłby w stanie podać nawet numer jej butów.

– Cześć, przepraszam. Jestem beznadziejna, jeśli chodzi o nazwiska, ale dobrze zapamiętuję twarze. Na szczęście, zwłaszcza w takiej pracy. – Roześmiała się. – W czym mogę ci pomóc tym razem?

Od czego by tu zacząć, zastanawiał się Martin. W końcu przypomniał sobie, w jakiej sprawie dzwoni.

– Muszę zatelefonować do Niemiec. To ważna rozmowa i boję się, że moja kiepska znajomość niemieckiego nie wystarczy. Czy zgodziłabyś się tłumaczyć?

– Oczywiście – odpowiedziała. – Tylko poproszę kolegę, żeby popilnował biura.

Słyszał, że z kimś rozmawia. Po chwili powiedziała do słuchawki:

– Załatwione. Jak to zrobimy? Zadzwonisz do mnie czy jak?

– Tak, czekaj przy telefonie, za parę minut zadzwonię.

Po czterech minutach miał na linii jednocześnie byłego męża Tanji, Petera Schmidta, i Pię. Zaczął od kondolencji i ubolewania, że dzwoni w tak przykrych okolicznościach. Niemiecka policja zdążyła poinformować Petera o śmierci byłej żony, ale Martinowi i tak było nieprzyjemnie, że dzwoni krótko po tym. To był jeden z najbardziej przykrych obowiązków w jego pracy. Na szczęście nie zdarzało się to zbyt często.

– Czy wiedział pan, że Tanja pojechała do Szwecji?

Pia płynnie przetłumaczyła pytanie na niemiecki, a potem odpowiedź Petera na szwedzki.

– Nie wiedziałem. Niestety nie rozstaliśmy się w przyjaźni i po rozwodzie prawie ze sobą nie rozmawialiśmy, ale kiedy byliśmy małżeństwem, nigdy nie wspominała, że chciałaby pojechać do Szwecji. Lubiła spędzać wakacje na słonecznym południu, w Hiszpanii czy Grecji. Myślę, że dla niej w Szwecji byłoby zbyt chłodno.

Zbyt chłodno, pomyślał z ironią Martin i spojrzał przez okno na parujący asfalt. Brakuje tylko niedźwiedzi polarnych spacerujących po ulicach. Pytał dalej:

– Nigdy nie mówiła, że ma coś do załatwienia w Szwecji? Albo o jakichś związkach ze Szwecją? Nie mówiła przypadkiem o miejscowości Fjällbacka?

Peter znów zaprzeczył, a Martinowi nie przychodziły do głowy inne pytania. Nadal nie wiedział, co Tanja mogła mieć na myśli, opowiadając koleżance o celu swojej podróży. Już miał podziękować i odłożyć słuchawkę, kiedy przyszło mu do głowy jeszcze jedno pytanie:

– Czy jest jeszcze ktoś, kogo mógłbym spytać o Tanję? Niemiecka policja podała pana nazwisko jako jedynej bliskiej osoby, ale może miała jakąś przyjaciółkę?

– Zadzwońcie do jej ojca. Mieszka w Austrii. Pewnie dlatego nie znaleźli go w żadnym spisie. Proszę poczekać, poszukam jego numeru.

Martin słyszał, jak Peter oddala się od telefonu i coś przesuwa. Po chwili wrócił. Pia tłumaczyła. Szczególnie wyraźnie powtórzyła numer telefonu.

– Nie sądzę, żeby wiele powiedział. Dwa lata temu, zaraz po naszym rozwodzie, bardzo pokłócili się z Tanją. Nie wiem, o co poszło, ale chyba dawno ze sobą nie rozmawiali. Z drugiej strony nigdy nic nie wiadomo. Proszę go ode mnie pozdrowić.

Rozmowa nie wniosła wiele. Martin podziękował za pomoc i powiedział, że jeszcze się odezwie, jeśli będzie miał więcej pytań. Uprzedzając go, Pia zapytała, czy nie chciałby od razu zadzwonić do ojca Tanji. Mogłaby pomóc.

W słuchawce rozległo się kilka sygnałów. Nikogo nie zastali. Martina bardzo zaciekawiło to, co były mąż Tanji powiedział o jej kłótni z ojcem. O co ojciec i córka mogli się pokłócić tak bardzo, żeby aż zerwać ze sobą kontakt? Czy miało to związek z wyprawą Tanji do Fjällbacki i jej zainteresowaniem zaginięciem dwóch dziewczyn?

Tak się zamyślił, że zapomniał o Pii. Wciąż siedziała ze słuchawką przy uchu. Pospiesznie podziękował jej za pomoc. Umówili się, że jutro znów spróbują zadzwonić do ojca Tanji.

Martin w zamyśleniu patrzył na zrobione w kostnicy zdjęcie Tanji. Czego szukała we Fjällbace i co znalazła?

Kolebiąc się na boki, Erika sunęła po pontonowym pomoście. O tej porze roku wolne miejsca w marinie były dość niezwykłym zjawiskiem. Łodzie cumowały zwykle w podwójnych, a nawet potrójnych rzędach. Wiadomość o morderstwie sprawiła, że zrobiło się luźniej. Część żeglarzy wolała poszukać innego portu. Erika miała nadzieję, że Patrikowi i jego kolegom uda się wkrótce rozwikłać tę sprawę. W przeciwnym razie nastaną ciężkie czasy dla tych, którzy cały rok żyją z tego, co zarobili w sezonie.

Anna i Gustav postanowili jednak zostać jeszcze kilka dni we Fjällbace. Widząc ich łódź, Erika zrozumiała, dlaczego nie udało jej się ich przekonać, by zamieszkali u niej. Jacht królujący na końcu pomostu był naprawdę wspaniały. Olśniewająco biały, z drewnianym pokładem, i tak duży, że pomieściłby jeszcze co najmniej dwie rodziny.

Anna radośnie pomachała siostrze, a potem pomogła jej wejść na pokład. Erika zdążyła się zasapać. Usiadła. Anna podała jej szklankę zimnej coli.

– Prawda, że pod koniec ma się naprawdę dość?

Erika przewróciła oczami.

– Jeszcze jak. W ten sposób natura sprawia, że nie mogę się już doczekać porodu. Żeby nie ten cholerny upał. – Wytarła czoło chusteczką, ale zaraz pojawiły się nowe kropelki. Spływały po skroniach.

– Biedactwo – Anna uśmiechnęła się ze współczuciem.

Gustav wyszedł z kajuty i przywitał się uprzejmie. Był tak samo nieskazitelnie ubrany jak poprzednio. Białe zęby kontrastowały z opalenizną. Zwracając się do Anny, powiedział z niezadowoleniem:

– Jeszcze nie posprzątałaś ze stołu po śniadaniu. Mówiłem już, żebyś utrzymywała porządek na łodzi. Inaczej się nie da.

– Ojej, przepraszam. Zaraz sprzątnę.

Uśmiech znikł z jej twarzy. Spuściła wzrok i zeszła pod pokład. Gustav usiadł obok Eriki ze szklanką zimnego piwa.

– Nie da się mieszkać na łodzi, jeśli się nie dba o porządek. Zwłaszcza gdy są dzieci. Robi się okropny bałagan.

Erika pomyślała, że jeśli to takie ważne, sam mógłby sprzątnąć. Też ma dwie zdrowe ręce.

Atmosfera zrobiła się gęsta. Erika zdała sobie sprawę, że dzieli ich przepaść wynikająca z różnicy pochodzenia i wychowania. Postanowiła przerwać milczenie.

– Bardzo piękna łódź.

– Tak, prawdziwa piękność. – Kipiał z dumy. – Pożyczyłem od przyjaciela, sam mam ochotę taką kupić.