Martin ponuro skinął głową. Właśnie. W miesiącach zimowych panuje większy spokój. Dla wielu gwałcicieli jest wtedy za zimno na ściąganie gaci. Latem nie mają z tym problemu.
Patrik szedł do swojego pokoju, nucąc pod nosem. Wreszcie otwarcie. Niezbyt spektakularne, ale za to konkretny trop.
Ernst właśnie zafundował sobie kiełbaskę z piure ziemniaczanym. Przysiadł na ławce na rynku, z widokiem na morze, i podejrzliwie zerkał na krążące wokół mewy. Nie odrywał od nich wzroku, wiedząc, że przy pierwszej okazji porwą mu kiełbaskę. Wstrętne ptaszyska. W dzieciństwie zabawiał się w ten sposób, że obwiązywał rybę sznurkiem, a drugi koniec trzymał w ręku. Gdy niepodejrzewająca niczego mewa zjadała rybę, miał żywy latawiec, rozpaczliwie machający skrzydłami. Lubił też inną zabawę: karmił mewy okruchami chleba umoczonymi w bimbrze, który podkradał ojcu. Widok ptaków zataczających się w powietrzu bawił go tak, że ze śmiechu trzymał się za brzuch i tarzał po ziemi. Od dawna nie robił takich psot, ale miał wielką ochotę. Sępy paskudne!
Kątem oka dostrzegł znajomą twarz. Gabriel Hult zatrzymał swoje bmw przed kioskiem. Ernst poprawił się na ławce. Był zły, że wyłączyli go ze śledztwa, ale starał się orientować w nim na bieżąco i czytał zeznanie Gabriela przeciw bratu. Może dałoby się jeszcze coś z tego bufona wycisnąć, pomyślał. Na samą myśl o gospodarstwie i majątku Gabriela Hulta zżerała go zazdrość. Przycisnąłby go z prawdziwą przyjemnością. Gdyby jeszcze udało mu się dorzucić do śledztwa coś nowego, pokazałby temu pieprzonemu Hedströmowi. Już samo to byłoby dla niego nagrodą.
Resztkę kiełbasy z musem wrzucił do najbliższego kosza i niedbałym krokiem podszedł do samochodu Gabriela. Srebrne bmw lśniło w słońcu. Nie mógł się powstrzymać, żeby nie przesunąć ręką po dachu. Cofnął ją, gdy Gabriel wyszedł z kiosku z gazetą w ręku i spojrzał na niego podejrzliwie. Opierał się leniwie o drzwi po stronie pasażera.
– Przepraszam, opiera się pan o mój samochód.
– Rzeczywiście – odpowiedział bezczelnie Ernst. Uważał, że może sobie na to pozwolić. Trzeba sobie zapewnić szacunek. – Ernst Lundgren, komisariat policji w Tanumshede.
Gabriel westchnął:
– O co chodzi? Johan i Robert znów coś zmalowali?
Ernst zaśmiał się:
– Jak znam tych łobuzów, to na pewno, ale w tej chwili nic o tym nie wiem. Mam kilka pytań w związku z tymi kobietami, których szczątki znaleziono w Wąwozie Królewskim. – Skinął głową w stronę drewnianych schodów pnących się po skale.
Gabriel wsunął gazetę pod pachę i skrzyżował ramiona.
– A skąd ja mam coś wiedzieć na ten temat? Chyba nie chodzi o tę dawną historię z moim bratem? Już odpowiadałem na pytania pańskich kolegów. Poza tym to było wiele lat temu. W dodatku wydarzenia ostatnich dni dowodzą, że Johannes nie miał z tym nic wspólnego! Proszę spojrzeć!
Rozwinął gazetę i pokazał Ernstowi. Na samym środku pierwszej strony widniało zdjęcie Jenny Möller, obok zdjęcie paszportowe Tanji Schmidt. Nad nimi krzykliwy tytuł, dokładnie taki, jakiego można by się spodziewać.
– Chce pan powiedzieć, że mój brat wstał z grobu, żeby to zrobić? – Głos mu drżał ze wzburzenia. – Ile czasu chcecie jeszcze stracić na grzebanie się w moich rodzinnych sprawach, podczas gdy morderca jest na wolności? Jedyne, co macie przeciwko nam, to zeznanie, które złożyłem przeszło dwadzieścia lat temu. Rzeczywiście, byłem wtedy pewny swego, ale była noc, a wcześniej czuwałem przy łóżku śmiertelnie chorego syna. Mogłem się pomylić!
Szybkim krokiem obszedł samochód i otworzył pilotem centralny zamek. Już miał wsiąść, ale powiedział jeszcze:
– Jeśli mi nie dacie spokoju, zwrócę się do moich adwokatów. Mam tego dość. Odkąd znaleźliście te szczątki, ludzie gapią się na mnie. Nie pozwolę rozpuszczać plotek o mojej rodzinie tylko dlatego, że nie macie nic lepszego do roboty.
Trzasnął drzwiami i ruszył z piskiem opon. Na Galärbacken wjechał z taką prędkością, że piesi odskakiwali na boki.
Ernst zachichotał. Gabriel Hult ma pieniądze, ale Ernst jako policjant ma władzę, która pozwala mu zamieszać w tym niewielkim, uprzywilejowanym światku. Życie miewa także dobre strony.
– Stoimy wobec kryzysu, który odbije się na całej gminie. – Stig Thulin, przewodniczący samorządu gminy, wlepił wzrok w Mellberga. Ale na Mellbergu nie zrobiło to większego wrażenia.
– Mówiłem już i tobie, i wszystkim innym, którzy do mnie wydzwaniają, że prowadzimy śledztwo na pełnych obrotach.
– Codziennie dzwoni do mnie co najmniej dziesięciu przedstawicieli tutejszego biznesu, i ja ich rozumiem. Widziałeś, jak wyglądają nasze kempingi i porty? Ta sytuacja odbija się nie tylko na Fjällbace, co już i tak jest poważnym problemem. Po ostatnim zaginięciu turyści wyjechali również z sąsiednich miejscowości. Z Grebbestad, Hamburgsund, Kämpersvik, nawet z okolic Strömstad. Chcę wiedzieć, co konkretnie zrobiliście, żeby temu zaradzić!
Na szlachetnym czole Stiga Thulina pojawiła się zmarszczka świadcząca o prawdziwym wzburzeniu. Zazwyczaj uśmiechnięty, jakby reklamował pastę do zębów, od dziesięciu lat był przewodniczącym samorządu. Miał również opinię największego uwodziciela w całym powiecie. Jego powodzenie u kobiet nie dziwiło Mellberga, chociaż, co zaraz podkreślił w myśli, sam nie miał takich skłonności. Musiał jednak przyznać, że jak na pięćdziesięciolatka Stig Thulin miał znakomitą sylwetkę. Siwe skronie i chłopięce niebieskie oczy jeszcze dodawały mu uroku.
Mellberg uśmiechnął się uspokajająco.
– Stig, wiesz równie dobrze jak ja, że nie wolno mi ujawniać szczegółów śledztwa, ale uwierz na słowo, że robimy absolutnie wszystko, żeby znaleźć Jenny Möller i sprawcę tych koszmarnych morderstw.
– Ale czy macie odpowiednie środki, żeby prowadzić tak skomplikowane śledztwo? Może powinniście wezwać posiłki, czy ja wiem, na przykład z Göteborga?
Był zdenerwowany, na jego skroniach pokazały się kropelki potu. Poparcie, jakim cieszył się w gminie, w bardzo dużej mierze zależało od miejscowego biznesu, a nerwowe nastroje ostatnich dni nie wróżyły powodzenia w najbliższych wyborach. Stig czuł się znakomicie na salonach władzy. Zdawał sobie również sprawę, że pozycja ułatwia mu łóżkowe podboje.
Czoło Mellberga, nie tak szlachetne jak Stiga, przecięła zmarszczka. Był zirytowany.
– Zapewniam cię, że żadna pomoc nie jest nam potrzebna. I powiem ci, że przykro mi, że kwestionujesz nasze kompetencje. Twoje pytanie o tym świadczy. Do tej pory nie było żadnych skarg na naszą pracę i na obecnym etapie nie widzę powodu do takiej krytyki, zwłaszcza nieuzasadnionej.
Stig Thulin znał się na ludziach, co przydawało się w polityce. Wiedział też, kiedy pora się wycofać. Odetchnął głęboko i pomyślał, że konflikt z policją na pewno nie jest w jego interesie.
– Może się zagalopowałem. Oczywiście, że mam do was pełne zaufanie. Chciałbym jednak podkreślić, że szybkie zakończenie tej sprawy ma zasadnicze znaczenie.
Mellberg tylko kiwnął głową. Na pożegnanie wymienili uprzejmości, po czym przewodniczący samorządu opuścił komisariat.
Melanie krytycznie spojrzała na swoje odbicie w wielkim lustrze. Zawiesili je w przyczepie na jej stanowcze żądanie. Niczego sobie, chociaż nie zaszkodziłoby zrzucić parę kilo. Chwyciła w dwa palce skórę na brzuchu, a potem go wciągnęła. Tak lepiej. Postanowiła, że nawet gram tłuszczu tu nie zostanie. W najbliższych tygodniach na obiad będzie tylko jedno jabłko. Niech stara mówi, co chce. Za nic na świecie nie będzie taka gruba i obrzydliwa jak ona.