– Wiesz, co mnie martwi, Laine? – Solveig mówiła z ustami pełnymi paluszków. Okruchy spadały na stół. – Nasyłasz policję na moich chłopców. Myślałam, że obowiązuje umowa. Nagle przyjeżdża policja i bez sensu mówi, że oskarżyłaś moich chłopaków, że wybili wam jakieś okna. No i zaczynam się zastanawiać.
Laine tylko kiwnęła głową.
– Uważam, że należą mi się przeprosiny. Powiedziałam to zresztą policji. Chłopcy byli w domu przez cały wieczór i nie mogli rzucać kamieniami w wasze okna. – Solveig wypiła łyk kawy i ręką z filiżanką wskazała na Laine. – No i? Czekam.
– Przepraszam – wymamrotała upokorzona Laine.
– Nie dosłyszałam? – Solveig demonstracyjnie przyłożyła dłoń do ucha.
– Przepraszam. Musiałam się pomylić.
Solveig uznała, że to wystarczy, chociaż wzrok Laine wyrażał gniew.
– Mamy to za sobą. Nie było trudno, co? Załatwmy jeszcze tę drugą sprawę.
Nachyliła się nad stołem i oblizała wargi. Laine niechętnie sięgnęła do torebki i wyjęła kopertę. Solveig chciwie sięgnęła po nią zatłuszczonymi palcami i uważnie przeliczyła zawartość.
– Zgadza się co do grosza. Jak zawsze. Ciągle to mówię, bardzo porządny z ciebie człowiek, Laine. Oboje z Gabrielem jesteście naprawdę porządni.
Laine wstała i ruszyła do drzwi. Miała poczucie, że tkwi w pułapce. Wyszła na świeże powietrze i głęboko odetchnęła. Zanim drzwi się zatrzasnęły, Solveig zawołała:
– Miło było się spotkać, jak zwykle. Trzeba to powtórzyć za miesiąc!
Laine przymknęła oczy i jeszcze raz głęboko odetchnęła. Chwilami zastanawiała się, czy warto.
Potem przypomniała sobie smród bijący od ojca. Musi za wszelką cenę bronić swego bezpiecznego życia. Więc warto.
Wszedł do domu i od razu wiedział, że coś się stało. Erika siedziała na werandzie, tyłem do drzwi. Cała jej postawa mówiła, że coś jest nie tak. Przestraszył się, ale natychmiast pomyślał, że gdyby coś było nie w porządku z dzieckiem, zadzwoniłaby do niego na komórkę.
– Erika?
Odwróciła się do niego. Zobaczył, że jest zapłakana. Jeden sus i już siadał koło niej na wiklinowej kanapce.
– Co się stało, kochanie?
– Pokłóciłam się z Anną.
– O co tym razem?
Patrik miał w pamięci kolejne korowody we wzajemnych stosunkach sióstr i znał powody ich ciągłych starć. Ale od czasu, gdy Annie udało się wyrwać Lucasowi, panował między nimi pokój. Co stało się tym razem?
– Anna nie złożyła doniesienia na Lucasa po tym, co zrobił Emmie.
– Co ty mówisz!
– Myślałam, że to jej atut w sytuacji, gdy Lucas procesuje się z nią o opiekę nad dziećmi. Okazuje się jednak, że ona nic na niego nie ma, a on jest w stanie powiedzieć wszystko i udowadniać, że Anna jest złą matką.
– Przecież on nie ma żadnych dowodów, że tak jest.
– My to wiemy. Ale pomyśl, co będzie, jeśli zacznie ją obrzucać błotem, licząc, że coś się przyklei. Wiesz, jaki jest przebiegły. Wcale się nie zdziwię, jeśli uda mu się przekonać sąd i przeciągnąć go na swoją stronę. – Spojrzała na Patrika, opierając podbródek na jego ramieniu. – Jeśli jej zabiorą dzieci, będzie po niej.
Patrik objął ją uspokajająco i przytulił.
– Nie popuszczajmy wodzy fantazji. To prawda, Anna głupio zrobiła, nie składając doniesienia, ale nawet ją rozumiem. Lucasa nie wolno lekceważyć. Nieraz to udowodnił i nic dziwnego, że się go boi.
– Pewnie masz rację. Ale najbardziej zabolało mnie to, że mnie okłamywała. Czuję się oszukana. Za każdym razem, kiedy ją pytałam, czy coś się dzieje w związku z tym doniesieniem, tłumaczyła mi, że sztokholmska policja ma taki nawał roboty i dlatego to trwa tak długo. Zresztą sam wiesz, co mówiła. Teraz okazuje się, że po prostu kłamała. A na końcu zawsze okazuje się, że to wszystko przeze mnie. – Erika zaniosła się łkaniem.
– Kochanie, uspokój się, bo dzidzia pomyśli, że nie warto przychodzić na ten padół płaczu.
Erika roześmiała się przez łzy i otarła oczy rękawem.
– A teraz posłuchaj mnie. Czasami stosunki między wami przypominają raczej relacje matki z córką niż dwóch sióstr. To jest praprzyczyna nieporozumień między wami. Zastąpiłaś Annie matkę i ona z jednej strony potrzebuje twojej opieki, a z drugiej chce się od niej uwolnić. Zgadzasz się?
Erika skinęła głową.
– Tak, ale to niesprawiedliwe, że spotyka mnie za to kara. – Znów zaszlochała.
– Niepotrzebnie się tak roztkliwiasz nad sobą, wiesz… – Patrik odgarnął jej kosmyk z czoła. – Jak zawsze prędzej czy później wyjaśnicie to sobie z Anną, a tym razem mogłabyś pierwsza wyciągnąć rękę. Annie na pewno nie jest łatwo. Jest przerażona, co zrozumiałe, bo Lucas to groźny przeciwnik. Pomyśl o tym, zanim znowu zaczniesz się nad sobą użalać.
Erika uwolniła się z jego objęć i spojrzała z wyrzutem.
– Czy ty przypadkiem nie powinieneś stać po mojej stronie?
– Właśnie stoję po twojej stronie, kochanie. – Pogłaskał ją po głowie i w tym momencie się opamiętał.
– Przepraszam, że cię zamęczam swoimi zmartwieniami. Jak wam idzie?
– Lepiej nie mówić. Dzisiaj był naprawdę okropny dzień.
– Ale nie możesz wchodzić w szczegóły – dopowiedziała Erika.
– Niestety. Straszny dzień – podkreślił to westchnieniem, a potem zebrał się w sobie. – Może zrobimy sobie miły wieczór? Obojgu nam się należy trochę radości. Skoczę do rybnego, kupię trochę smakołyków, a ty przez ten czas nakryj do stołu. Jak ci się podoba ten pomysł?
Erika kiwnęła głową i nadstawiła się do całusa. Ojciec jej dziecka ma niezaprzeczalne zalety.
– Kup chipsy i jakiś dip, dobrze? Powinnam korzystać z okazji, dopóki i tak jestem gruba!
Roześmiał się.
– Tak jest, szefie.
Martin gniewnie stukał w biurko ołówkiem. Był zły na siebie, bo w natłoku wczorajszych wydarzeń zupełnie zapomniał zadzwonić do ojca Tanji Schmidt. Najchętniej dałby sobie kopniaka w tyłek. Na swoje usprawiedliwienie miał tylko to, że po zatrzymaniu Martena Friska pomyślał, że to już nieważne. Prawdopodobnie dopiero wieczorem zastanie go w domu, ale można przynajmniej spróbować. Spojrzał na zegarek. Dziewiąta. Postanowił najpierw sprawdzić, czy pan Schmidt jest w domu, a dopiero potem zadzwonić do Pii z prośbą o tłumaczenie.
Jeden sygnał, drugi, trzeci, po czwartym już chciał odłożyć słuchawkę, ale po piątym odezwał się zaspany głos. Martin zmieszał się, słysząc, że go obudził. Łamaną niemczyzną wyjaśnił, kim jest, i powiedział, że zaraz zadzwoni ponownie. Miał szczęście, bo w informacji turystycznej telefon odebrała Pia. Obiecała pomóc i po kilku minutach Martin miał oboje na linii.
– Przede wszystkim proszę przyjąć wyrazy szczerego współczucia.
Mężczyzna podziękował cicho. Jego przygnębienie zbiło Martina z tropu. Nie bardzo wiedział, jak prowadzić rozmowę. Pia tłumaczyła. Przez chwilę, gdy zastanawiał się, co dalej, słychać było jedynie oddechy wszystkich trojga.
– Czy już wiadomo, kto to zrobił mojej córce?
Głos mu drżał. Martin zrozumiał bez tłumaczenia.
– Jeszcze nie, ale złapiemy go.
Podobnie jak Patrik po rozmowie z Albertem Thernbladem Martin obawiał się, że może to być obietnica na wyrost, ale tylko tak mógł pocieszyć ojca Tanji.
– Rozmawialiśmy z dziewczyną, która podróżowała z pańską córką. Według niej Tanja przyjechała do Fjällbacki, bo miała tu coś do załatwienia. Pytaliśmy o to jej byłego męża, ale nic nie przyszło mu do głowy. Może pan coś o tym wie?