Выбрать главу

– Ale czy Johannes mógł tak po prostu zostawić rodzinę? Dwoje małych dzieci?

– Nie zapominaj, co o nim mówiono. Hazardzista, człowiek zawsze idący po linii najmniejszego oporu, lekceważący zasady i zobowiązania. Jeśli szukać przykładu kogoś, kto kosztem najbliższych gotów jest ratować własną skórę, Johannes pasuje idealnie.

Martin nadal miał wątpliwości.

– Gdzie w takim razie był przez te wszystkie lata?

Patrik uważnie spojrzał w lewo i w prawo, potem skręcił w lewo, w kierunku Tanumshede, i dopiero wtedy odpowiedział:

– Może za granicą. Z kieszeniami wypchanymi pieniędzmi tatusia. – Spojrzał na Martina. – Jakoś cię nie przekonuje moja błyskotliwa teoria.

Martin zaśmiał się.

– W rzeczy samej. Mam wrażenie, że błądzisz we mgle. Z drugiej strony w tej sprawie nic nie jest normalne, więc czemu nie?

Patrik spoważniał.

– Ciągle mam przed oczami Jenny Möller. Ktoś ją więzi i nieludzko dręczy. Próbuję rozumować inaczej niż zwykle, bo nie możemy sobie pozwolić na konwencjonalne myślenie. Nie ma czasu. Musimy wziąć pod uwagę nawet to, co na pierwszy rzut oka wydaje się oderwane od rzeczywistości. Możliwe, a nawet wielce prawdopodobne, że mój pomysł jest szalony, ale jak dotąd nie ma żadnego dowodu, że nie jest. Więc sprawdzę to, choćbym miał zostać uznany za wariata. Uważam, że jestem to winien Jenny Möller.

Martin pojął, na czym opiera się rozumowanie Patrika. Może ma rację.

– Ale jak chcesz doprowadzić do ekshumacji, mając tak wątłe podstawy? W dodatku szybko?

Patrik odparł ponuro:

– Najważniejsza jest determinacja.

Zadzwoniła jego komórka. Odebrał, mówił monosylabami. Martin w napięciu próbował domyślić się reszty. Patrik skończył i odłożył telefon.

– Kto to był?

– Annika. Dzwonili z laboratorium w sprawie próbki DNA Martena Friska.

– No i? – Martin wstrzymał dech. Miał nadzieję, że się mylą i że morderca Tanji już siedzi w areszcie.

– Próbki się nie zgadzają. Ślady spermy na ciele Tanji nie pochodzą od Martena Friska.

– Kurczę… ale spodziewaliśmy się tego, prawda?

– Prawda, ale człowiek zawsze ma nadzieję.

Milczeli chwilę. Potem Patrik zaczerpnął tchu, jakby zamierzał ruszyć na Mount Everest.

– Zostaje mi tylko postarać się o zezwolenie na ekshumację w rekordowo krótkim czasie.

Patrik sięgnął po komórkę i przystąpił do dzieła. Potrzebował siły przekonywania jak nigdy dotąd. A przecież wcale nie był pewny swego.

Nastrój Eriki sięgał dna. Nie miała co robić i snuła się po domu, to coś przestawiając, to poprawiając. Kłótnia z Anną męczyła ją jak kac, pogarszając i tak kiepski humor. Roztkliwiała się nad sobą. Do pewnego stopnia była jednak zadowolona, że Patrik wrócił do pracy, chociaż nie przypuszczała, że aż tak go to pochłonie. Zdawała sobie sprawę, że praca jest dla niego bardzo ważna, ale czasem miała ochotę domagać się więcej uwagi. Wiedziała jednak, że stale o niej myśli.

Zadzwoniła do Dana, żeby go zaprosić na kawę. Odebrała najstarsza córka. Powiedziała, że tata jest na łodzi, z Marią. Oczywiście, wszyscy mają swoje sprawy, tylko ona siedzi sama, z brzuchem, i może najwyżej kręcić młynka palcami.

Zadzwonił telefon. Erika rzuciła się, żeby odebrać, i omal nie strąciła go na podłogę.

– Słucham, Erika Falck.

– Dzień dobry, chciałbym rozmawiać z Patrikiem Hedströmem.

– Jest w pracy. Mogę w czymś pomóc czy podać numer jego komórki?

Mężczyzna po drugiej stronie słuchawki wahał się.

– Numer państwa dała mi mama Patrika. Nasze rodziny znają się od dawna i kiedy ostatnio rozmawiałem z Kristiną, wspomniała, żebym koniecznie zadzwonił do Patrika, jeśli będę w tych stronach. Właśnie przyjechaliśmy z żoną do Fjällbacki, więc.

Erice przyszedł do głowy pewien pomysł. Oto koniec nudy.

– Może wpadniecie do nas? Patrik wróci do domu koło piątej, zrobimy mu niespodziankę. Do tej pory zdążymy się poznać! Mówiłeś, że jesteście kolegami z dzieciństwa?

– Bardzo miła propozycja. Tak, bawiliśmy się razem jako dzieci. Potem nie widywaliśmy się zbyt często, tak bywa. Czas leci – zarechotał.

– W takim razie pora temu zaradzić. O której będziecie?

Słyszała, że z kimś się naradza.

– Nie mamy konkretnych planów, więc jeśli można, moglibyśmy zaraz przyjechać.

– Doskonale!

Ucieszyła się. Wreszcie coś się będzie działo. Wyjaśniła krótko, jak do nich trafić, a potem pospieszyła do kuchni nastawić kawę. Kiedy zadzwonili do drzwi, uzmysłowiła sobie, że zapomniała zapytać, jak się nazywają. No cóż, zaczną od przedstawienia się sobie.

Trzy godziny później Erice zbierało się na płacz. Mrugając oczami, resztkami sił starała się udawać zainteresowanie.

– Jednym z najbardziej interesujących aspektów mojej pracy jest analiza przepływu CDR-ów. Jak już mówiłem, CDR to skrót od Call Data Record. To dane o tym, jak długo rozmawialiśmy przez telefon, dokąd dzwoniliśmy i tak dalej. Jeśli zebrać te CDR-y do kupy, otrzymujemy fantastyczne źródło informacji mogących służyć do opracowywania wzorców zachowań naszych klientów.

I tak przez cały czas, bez przerwy. Czy ten facet nigdy nie przestanie mówić?

Jörgen Bengtsson był przeraźliwie nudny. Erice oczy zaszły łzami, bo jego żona też była niezła. Nie wygłaszała długich i nudnych tyrad. Po prostu od chwili, kiedy weszła do domu, nie powiedziała ani jednego słowa – poza swoim imieniem i nazwiskiem.

Słysząc kroki Patrika na schodkach przed domem, Erika z ulgą zerwała się z kanapy i wyszła mu naprzeciw.

– Mamy gości – syknęła.

– Kogo? – zapytał szeptem.

– Twój kolega z dzieciństwa, Jörgen Bengtsson. Z małżonką.

– Nie wierzę. Powiedz, że żartowałaś – jęknął Patrik.

– Niestety nie.

– Skąd się tu wzięli?

Erika ze wstydem spuściła oczy.

– Zaprosiłam ich. Chciałam ci zrobić niespodziankę.

– Co chciałaś? – powiedział nieco za głośno i wrócił do szeptu: – Dlaczego?

Erika rozłożyła ręce.

– Strasznie mi się nudziło, a on powiedział, że bawiliście się razem w dzieciństwie, więc myślałam, że się ucieszysz!

– Gdybyś wiedziała, ile razy mnie zmuszali, żebym się z nim bawił! Wcale nie był wtedy fajniejszy niż teraz.

Uzmysłowili sobie, że podejrzanie długo stoją w przedpokoju. Oboje odetchnęli głębiej, by nabrać sił.

– No cześć! Co za niespodzianka!

Aktorski talent Patrika zaimponował Erice. Ją samą stać było tylko na niewyraźny uśmiech, gdy ponownie siadała obok Jörgena i Madeleine.

Minęła kolejna godzina. Erika była już gotowa popełnić harakiri. Patrik, który miał nad nią kilkugodzinną przewagę, nadal udawał zainteresowanie.

– Jesteście przejazdem?

– Tak. Postanowiliśmy przejechać się wzdłuż wybrzeża. W Smögen odwiedziliśmy koleżankę z klasy Madeleine, a w Lysekil mojego kolegę z kursu. Łączymy dwie przyjemne rzeczy w jedną, czyli urlop z odświeżaniem dawnych znajomości.

Strzepnął ze spodni niewidzialny pyłek, spojrzał na żonę i zwrócił się do Patrika i Eriki. Nie musiał nawet otwierać ust, i tak wiedzieli, co powie.

– Bardzo ładnie mieszkacie, ile tu miejsca – rozejrzał się z uznaniem po dużym pokoju – więc chcielibyśmy spytać, czy moglibyśmy zatrzymać się u was na jedną, dwie noce. Nigdzie nie mają wolnych pokoi.