Выбрать главу

– Proszę – z domu dobiegł skrzeczący głos starej kobiety. Dokładnie wytarli nogi o leżącą przed drzwiami wycieraczkę. Sufit był nisko i Ernst musiał się schylić, natomiast Gösta, który nie mógł się poszczycić szczególnie wysokim wzrostem, mógł chodzić, nie obawiając się o głowę.

– Dzień dobry, jesteśmy z policji. Szukamy pana Rolfa Perssona.

Kobieta przerwała przygotowywanie śniadania i wytarła ręce w ścierkę.

– Już po niego idę. Odpoczywa. Tak to jest, jak się człowiek starzeje. – Zaśmiała się i poszła w głąb domu.

Po chwili wahania Gösta i Ernst usiedli przy stole. Gösta pomyślał, że kuchnia wygląda tak samo jak w domu jego rodziców, chociaż Perssonowie nie mogli być od niego wiele starsi. Na pierwszy rzut oka kobieta wydawała się stara, ale kiedy przyjrzał się jej bliżej, stwierdził, że ma całkiem młode spojrzenie. Takie są skutki ciężkiej pracy na roli.

Wciąż gotowali na starej kuchni opalanej drewnem. Na podłodze leżało linoleum, zapewne przykrywające fantastyczne deski. Młode pokolenie lubi odsłaniać stare podłogi z desek, ale pokoleniu Gösty i małżonków Perssonów deski przypominają biedne dzieciństwo. Linoleum było oznaką wyjścia z nędzy, w której żyli rodzice.

Podniszczona boazeria również budziła sentyment. Gösta nie mógł się powstrzymać i przesunął palcem po szparze między listwami. Tak samo robił w dzieciństwie w kuchni rodziców.

Było cicho. Słychać było jedynie tykanie kuchennego zegara. Z sąsiedniego pokoju dobiegła ich cicha rozmowa. Słyszeli tylko, że jeden głos jest wzburzony, a drugi błagalny. Po kilku minutach kobieta wróciła do kuchni w towarzystwie męża. On również wyglądał na więcej niż swoje siedemdziesiąt lat, a nagła pobudka go nie odmłodziła. Rozczochrany, na policzkach głębokie bruzdy. Kobieta stanęła przy kuchni i mieszała kaszę.

– Co takiego sprowadza do mnie policję?

Mówił władczym tonem. Kobieta drgnęła. Gösta już się domyślał, dlaczego wygląda starzej niż na swój wiek. Niechcący stuknęła garnkiem. Rolf Persson krzyknął:

– Przestań! Później skończysz to śniadanie. Zostaw nas w spokoju.

Pochyliła głowę, zdjęła garnek z kuchni i wyszła bez słowa. Gösta miał ochotę pójść za nią i powiedzieć jej coś miłego, ale dał spokój.

Rolf nalał sobie kielicha i usiadł. Nie poczęstował ani Ernsta, ani Gösty, zresztą nie odważyliby się pić. Wypił wódkę jednym haustem, grzbietem dłoni wytarł usta i spojrzał wyczekująco.

– Więc? Czego chcecie?

Gösta zaczął mówić, a Ernst patrzył tęsknie na pusty kieliszek.

– Stosował pan kiedyś nawóz… – sprawdził w notesie – FZ-302?

Persson zaśmiał się.

– Dlatego mnie obudziliście? Żeby zapytać, jakiego nawozu używam? Jezu, policja chyba nie ma co robić.

Gösta się nie uśmiechnął.

– Mamy swoje powody, żeby o to pytać. Proszę odpowiedzieć. – Jego niechęć do tego człowieka rosła z każdą minutą.

– Nie ma się co podniecać. Nie mam nic do ukrycia. – Znów się roześmiał i nalał sobie jeszcze jednego.

Ernst oblizał wargi i zawisł wzrokiem na kieliszku. Sądząc po oddechu, Rolf Persson zdążył już trochę wypić. Miał krowy do wydojenia, czyli musiał być na nogach od kilku godzin. Można by powiedzieć, że była to dla niego prawie pora obiadu. Mimo to Gösta był zdania, że trochę za wcześnie na wódkę. Ernst raczej by się z tym nie zgodził.

– Używałem tego nawozu gdzieś do 1984, 85 roku. Potem jakiś pieprzony urząd do spraw środowiska doszedł do wniosku, że mógłby mieć „negatywny wpływ na równowagę w środowisku” – Persson mówił głośno, palcami nakreślił w powietrzu cudzysłowy. – Trzeba było przejść na dziesięciokrotnie gorszy nawóz, w dodatku dziesięciokrotnie droższy. Idioci cholerni.

– Ile lat stosował pan ten nawóz?

– Może z dziesięć. Mam to dokładnie zapisane w księgach. Wydaje mi się, że zacząłem w połowie lat siedemdziesiątych. Dlaczego was to interesuje? – Podejrzliwie popatrzył na Ernsta i Göstę.

– Ma to związek z aktualnie prowadzonym śledztwem.

Gösta nie powiedział nic więcej, ale Perssona olśniło.

– To ma związek z tymi dziewczynami, prawda? Dziewczynami z Wąwozu Królewskiego? I z zaginięciem tej dziewczyny? Podejrzewacie, że ja mam z tym coś wspólnego? Skąd wam to przyszło do głowy? No nie, cholera jasna!

Wstał od stołu na chwiejących się nogach. Był potężnym mężczyzną. Wiek nie pozbawił go sił, ramiona miał żylaste, mocne. Ernst podniósł ręce w poddańczym geście i również wstał. Gösta pomyślał z ulgą, że prawdziwy pożytek jest z niego w takich sytuacjach. W takich sytuacjach się spełnia.

– Tylko spokojnie. Sprawdzamy pewien trop i odwiedzamy kolejne osoby. Nie ma się o co obrażać. Niemniej chcielibyśmy się trochę rozejrzeć. Tylko po to, żeby pana skreślić z listy.

Mężczyzna patrzył podejrzliwie. W końcu skinął głową. Gösta wtrącił:

– Mogę skorzystać z toalety?

Pęcherz już nie ten co dawniej, a potrzeba stawała się coraz bardziej nagląca. Rolf kiwnął głową i wskazał palcem w kierunku drzwi z literami „WC”.

– Ludziska kradną jak kruki. I co na to poradzą uczciwi ludzie jak my.

Na widok powracającego Gösty Ernst zrobił minę winowajcy. Pusty kieliszek zdradzał, że został poczęstowany upragnioną wódką. Wyglądało na to, że zakolegowali się z Perssonem.

Dopiero po półgodzinie Gösta zdobył się na odwagę i zbeształ kolegę.

– Śmierdzisz wódką. Jak ty sobie wyobrażasz, że przejdziesz koło Anniki z takim chuchem?

– Nie zgrywaj dziewicy. Wypiliśmy po maluchu, co w tym złego? Poza tym niegrzecznie jest odmawiać, kiedy częstują.

Gösta prychnął. Był przybity. Pół godziny chodził po gospodarstwie Perssona i nic nie znalazł. Ani śladu dziewczyny, ani świeżo wykopanego grobu. Cały ranek na nic. Za to Ernst i Persson zdążyli się zaprzyjaźnić, gdy poszedł sikać. Chodząc po gospodarstwie, cały czas gawędzili. Gösta uważał, że ewentualnego podejrzanego o morderstwo należy traktować z większym dystansem, ale Lundgren jak zwykle kierował się własnymi zasadami.

– Powiedział coś ciekawego ten Persson?

Ernst zrobił wydech, przytrzymując usta ręką, i spróbował powąchać. Zignorował pytanie.

– Gösta, stań na chwilę. Kupię sobie tabletki na gardło.

Gösta bez słowa skręcił na stację benzynową OKQ8 i poczekał na Ernsta w samochodzie. Ernst pobiegł kupić coś, co zneutralizuje woń gorzały. Dopiero po powrocie do samochodu odpowiedział na pytanie.

– A skąd, to był strzał kulą w płot. Bardzo przyjemny facet. Mógłbym przysiąc, że nie ma z tym nic wspólnego. Można go skreślić, to ślepy zaułek. Ci spece od kryminalistyki cały dzień siedzą na dupach w laboratorium i tylko robią te swoje analizy, a my działamy w praktyce i widzimy, do czego nadają się te ich teorie. DNA i włosy, nawozy, odciski opon i te rzeczy. Nie ma jak porządne lanie. Sprawa od razu staje się czytelna jak otwarta księga.

Zacisnął pięść, by zilustrować swój pogląd. Bardzo był z siebie zadowolony. Pokazał, kto się zna na prawdziwej policyjnej robocie. Oparł głowę o zagłówek i na chwilę zamknął oczy.

Gösta w milczeniu jechał do Tanumshede. Wcale nie był taki pewien.

Wiadomość o ekshumacji dotarła do Gabriela poprzedniego wieczoru. Siedzieli we troje przy śniadaniu, w milczeniu, pogrążeni w myślach. Ku ich wielkiemu zdziwieniu Linda przyszła wieczorem do domu i bez słowa poszła spać do swojego pokoju.