Выбрать главу

– No to pa, idę się bawić.

I wyłączyła telefon. Erika poczuła ucisk w sercu.

Patrik mocno, zdecydowanie zapukał do drzwi Västergärden. Otworzyła Marita.

– Dzień dobry. Mamy nakaz przeszukania domu.

– Ale przecież już tu byliście – odparła zdziwiona.

– Otrzymaliśmy nowe informacje. Ekipa czeka niedaleko, żeby pani miała czas zabrać dzieci. Nie chciałem, żeby się przestraszyły na widok tylu policjantów.

Bez słowa kiwnęła głową. Nie miała siły protestować. Niepokój o Jacoba pozbawił ją resztek energii. Odwróciła się, żeby pójść po dzieci. Patrik zatrzymał ją pytaniem:

– Czy są tu jeszcze jakieś budynki poza tymi, które stąd widać?

Potrząsnęła głową.

– Nie, jest dom, stodoła, szopa na narzędzia i domek do zabawy. To wszystko.

Patrik skinął głową i pozwolił jej odejść.

Kwadrans później dom był pusty. Przystąpili do przeszukiwania. Patrik wszedł do salonu i wydał kilka krótkich poleceń:

– Już raz tu byliśmy i nic nie znaleźliśmy. Teraz musimy to zrobić jeszcze dokładniej. Szukajcie wszędzie, absolutnie wszędzie. Jeśli trzeba będzie zerwać podłogę albo rozbić ścianę, zróbcie to. Tak samo, jeśli trzeba będzie rozkręcać meble. Zrozumiano?

Skinęli głowami. Patrik zwięźle przedstawił im stan śledztwa. Wszyscy mieli świadomość powagi sytuacji i byli gotowi dać z siebie wszystko. Chcieli jak najprędzej zabrać się do roboty.

Po godzinie dom wyglądał, jakby przeszedł przez niego tajfun. Prawie wszystko zostało wyjęte albo rozprute. Nie znaleźli jednak niczego, co wyglądałoby na jakikolwiek ślad. Patrik pomagał przeszukiwać salon, gdy weszli Gösta i Ernst. Rozglądali się szeroko otwartymi oczami.

– Co wy właściwie robicie? – spytał Ernst.

Patrik puścił to pytanie mimo uszu.

– Dobrze wam poszło z Kennedym?

– Od razu się przyznał. Przymknęliśmy go. Gnojek.

Patrik kiwnął głową. Był bardzo zdenerwowany.

– A tu co się dzieje? Mam wrażenie, że jedynie my nic nie wiemy. Annika powiedziała tylko, że mamy tu przyjechać i dowiemy się od ciebie.

– Nie mam czasu na wyjaśnienia – powiedział z niecierpliwością Patrik. – Powiem tylko, że wszystko wskazuje na to, że Jenny Möller jest przetrzymywana przez Jacoba. Musimy znaleźć cokolwiek, co wskazywałoby gdzie.

– Ale to nie on zamordował tę Niemkę – wtrącił Gösta. – Przecież badanie DNA go wykluczyło. – Wyraźnie się pogubił.

Patrik powiedział z rosnącym zniecierpliwieniem:

– Owszem, prawdopodobnie to Jacob zamordował Tanję.

– W takim razie zamordował i tamte dziewczyny? Przecież był wtedy za mały.

– Oczywiście, że nie. Później wam wyjaśnię. Lepiej nam pomóżcie.

– Czego mamy szukać? – zapytał Ernst.

– Nakaz przeszukania leży na stole w kuchni. Jest tam lista tego, co nas interesuje – powiedział Patrik. Odwrócił się i zaczął przeszukiwać półki na książki.

Upłynęła kolejna godzina. Wciąż niczego nie znaleźli. Patrik zaczynał tracić nadzieję. Co będzie, jeśli nic nie znajdą? Z salonu przeszedł do gabinetu. Tam też nic. Stanął na środku, wziął się pod boki, odetchnął głęboko i rozejrzał się po pokoju. Był niewielki i schludny. Na półkach stały starannie oznakowane segregatory i skoroszyty. Na wielkiej starej sekreterze nie było żadnych luźnych papierów. W szufladach też panował wzorowy porządek. Patrik co chwila spoglądał w zamyśleniu na sekreterę. Zmarszczył się. Nie opuścił ani jednego odcinka „Spaceru po antykwariatach”, więc od razu zwrócił uwagę na skrytkę. Że też wcześniej o tym nie pomyślał! Zaczął od nadstawy. Było w niej mnóstwo szufladek. Wyciągał je po kolei i obmacywał palcami każdy otwór. W ostatniej coś wreszcie wymacał: metalową wypustkę, którą dało się nacisnąć. Stuk – i odsunęła się ścianka, odsłaniając skrytkę. Poczuł, że serce zaczyna mu bić coraz szybciej. W środku znalazł stary, oprawiony w skórę notes. Włożył gumowe rękawiczki, które miał w kieszeni, i wyjął go ostrożnie. Czytał z rosnącym przerażeniem. Trzeba szybko znaleźć Jenny.

Przypomniał sobie papier, na który trafił, przeszukując szufladki sekretery. Wyciągnął właściwą i wydobył go z pliku innych papierów. Logo okręgowego wydziału zdrowia powiedziało mu, kto był nadawcą.

Przebiegł dokument wzrokiem i przeczytał nazwisko na dole strony. Następnie chwycił telefon i zadzwonił na komisariat.

– Anniko, tu Patrik. Sprawdź jedną rzecz. – Wyjaśnił, o co mu chodzi. – Zwróć się do doktora Zoltana Czaby… Na onkologii, tak… Oddzwoń, jak tylko się czegoś dowiesz.

Dni ciągnęły się w nieskończoność. Codziennie kilka razy dzwonili na komisariat w nadziei, że tym razem czegoś się dowiedzą, ale nadaremnie. Po ukazaniu się w gazetach zdjęcia Jenny telefon dzwonił niemal bez przerwy. Przyjaciele, krewni i znajomi, choć sami przerażeni, starali się dodać im otuchy. Kilka osób chciało nawet przyjechać do Grebbestad, żeby być z nimi, ale bardzo uprzejmie podziękowali. Nienormalność sytuacji byłaby wtedy zbyt oczywista. Woleli siedzieć razem przy stole w przyczepie i czekać. Jenny wcześniej czy później musi stanąć w drzwiach i wszystko będzie jak dawniej.

Czekali dzień za dniem, zżerani niepokojem. Ten był szczególnie trudny. W nocy Kerstin dręczyły złe sny. Zlana potem rzucała się po łóżku, przed oczami migotały jej niewyraźne obrazy. Widziała Jenny, przeważnie jako małą dziewczynkę. Na trawniku przed domem. Nad wodą na kempingu. Potem pojawiły się inne obrazy, ciemne i dziwne. Nie umiała ich odczytać. Było ciemno i zimno. Gdzieś z boku rósł cień czegoś, czego nie potrafiła nazwać, chociaż raz po raz próbowała tego dosięgnąć.

Obudziła się ze ściśniętym sercem. Mijały godziny. W małej przyczepie robiło się coraz cieplej. Kerstin siedziała naprzeciw męża i rozpaczliwie przywoływała wspomnienie Jenny w swoich ramionach. I podobnie jak we śnie nie udawało jej się go przywołać. Było takie wyraźne przez cały czas, odkąd zniknęła, a teraz uleciało. Wreszcie zrozumiała. Podniosła wzrok na męża i powiedziała:

– Już jej nie ma.

Nie protestował. Wiedział, że to prawda.

12

Lato 2003

Dni mijały jeden za drugim, jak we mgle. Znosiła wprost niewyobrażalne cierpienia i jednocześnie miała żal do siebie. Gdyby nie była taka głupia, nie jechała stopem, nigdy by do tego nie doszło. Rodzice tyle razy jej mówili, żeby nie wsiadała do obcych samochodów, ale była przekonana, że nic nie może jej się stać.

Teraz wydawało jej się, że to było tak dawno. Próbowała przypomnieć sobie to uczucie. Chciała przez chwilę czuć, że nic jej się nie może stać, że wypadki zdarzają się innym, nie jej. Cokolwiek się stanie, już nigdy nie odzyska tej pewności.

Leżała na boku i wyciągniętą ręką grzebała w ziemi. Zmuszała się do tego, żeby utrzymać krążenie krwi, skoro druga ręka była bezwładna. Śniła, że gdy znów do niej przyjdzie, jak na filmie rzuci się na niego i obezwładni, zostawi nieprzytomnego na ziemi i ucieknie do szukających jej ludzi. Sen nierealny, choć wspaniały. Przecież nie mogła nawet stanąć na nogach.

Powoli uchodziło z niej życie. Wyobraziła sobie, jak spływa do ziemi, żywiąc sobą to, co tam żyje, robaki i larwy, a one chciwie ssą jej energię.

W chwili gdy opuszczały ją ostatnie siły, pomyślała, że nawet nie będzie mogła przeprosić rodziców, że ostatnio była taka nieznośna. Miała nadzieję, że zrozumieją.