Выбрать главу

Sandra podniosła głowę znad zlewozmywaka i spojrzała surowo.

– Zechcesz mi powiedzieć, co się z tobą dzieje? Najpierw nic nie jadłaś pod pretekstem greckiej restauracji. Teraz demolujesz mi dom. Co cię dręczy? – ton był zdecydowany, nie dopuszczający sprzeciwu, ale była również pewna troska o tę dziewczynę, zazwyczaj tak pogodną i zrównoważoną.

Nancy ze złością odłożyła ścierkę, którą wycierała kieliszki. Oczy wypełniły jej się łzami. Szybko odwróciła się, wybiegła z kuchni i uciekła po schodach na mansardę. Gdy weszła do pokoju, rzuciła się na łóżko i rozpaczliwie rozszlochała. Zadzwonił telefon na nocnym stoliku. Nancy podniosła słuchawkę.

– Słucham – powiedziała pociągając nosem jak mała dziewczynka.

– Coś nie tak? – zainteresował się troskliwy głos z drugiej strony.

– Sean? – powiedziała pełna nadziei.

– Przykro mi, Nancy – przeprosił głos – ale to tylko ja, Taylor. Jestem w Greenwich. Miałem zamiar zapytać cię, czy zechciałabyś spotkać się ze mną.

13

Brenda Farrel wróciła do domu obładowana paczkami i paczuszkami. Napiwki i uśmiech zapewniły jej pomoc – najpierw kierowcy taksówki, a później portiera – w zebraniu i bezpiecznym dotransportowaniu całości zakupów. Wiązały się one z zaplanowanym na ten wieczór wyjściem. Ta perspektywa bardzo ją podniecała: nareszcie zje kolację razem z Nearco, jak prawdziwa dama, w Waldorf Astorii.

Przewróciła do góry nogami cały dział konfekcji damskiej w domach towarowych Saksa w poszukiwaniu sukni odpowiedniej na tę wielką okazję. Dzięki pomocy kilku miłych sprzedawczyń udało jej się dokonać doskonałego wyboru: obcisła dżersejowa suknia w kolorze truskawki, a na to lekki, płócienny płaszczyk tej samej barwy.

Przeszła do sypialni, szybko się rozebrała, włożyła sukienkę i czarne, lakierowane pantofle na niebotycznym obcasie. Następnie zgarnęła gęste platynowe włosy, aby zapiąć długi złoty łańcuszek. Lustro odbiło wizerunek młodej i pięknej kobiety, która z powodzeniem mogłaby się znaleźć na okładce pisma z modą: talia osy, smukła linia, w najważniejszych miejscach przyjemne zaokrąglenia. Czarne oczy o długich rzęsach przyglądały się z zadowoleniem tej naprawdę ładnej kobiecie i przesłały jej promienny uśmiech. Miękkie wargi rozchyliły się, ukazując błyszczące białe zęby. W Waldorf wzbudzi powszechne zainteresowanie.

– Dzielna Brenda – pogratulowała sobie. – Przeszłaś długą drogę.

Miała dwadzieścia pięć lat i wydawało jej się, że całe wieki upłynęły od czasów, kiedy występowała w trzeciorzędnych, pełnych dymu, sprośności i biedy lokalach na zachodnim wybrzeżu. Wtenczas miała szesnaście lat, a za sobą dzielnicę baraków na peryferiach Phoenix w Arizonie, gdzie urodziła się i mieszkała.

Popychała ją naprzód ambicja i szalona chęć dojścia dokądkolwiek, bo nie wiedziała nawet dokąd. Brenda uważała występy w trykocie za obowiązkowy etap na drodze do realizacji ambitnych celów. Mierzyła w każdym bądź razie wysoko i grała ostro, angażując cały swój talent i wdzięk, aby osiągnąć ten jedyny ceclass="underline" wystawny ślub z bogatym mężczyzną. I w realizację tego swojego marzenia wkładała całą duszę, tak jak inne dziewczyny, które żyły w podobnych warunkach, oddałyby wszystko za błyskotliwą karierę artystyczną.

Jej pierwszym kochankiem był księgowy z małego banku z Ohio, który był za bardzo żonaty i za mało bogaty, aby mógł stanowić prawdziwą próbę sił w tej wspinaczce po szczeblach drabiny społecznej. Brenda uczepiła się go, aby wyrwać się z kręgu trzeciorzędnych lokali. I udało jej się. Księgowy uchylił jej drzwi do świata reklamy; pozbyła się wszystkich szmatek i wstydu, aby dostać się do tej kolorowej jarmarcznej budy. Pozowała nago do kalendarza, który zrobił furorę wśród kierowców ciężarówek i dzięki któremu zdobyła właściciela małej, ale dobrze prosperującej fabryczki konfekcji damskiej. Był to miły, grzeczny i bardzo dobrze wychowany mężczyzna. Był wesoły, bez zahamowań i sympatyczny, ale bał się straszliwie żony, która z pewnością zniszczyłaby go, gdyby odkryła jego związek z Brenda.

To wtedy Brenda stwierdziła, że normy społeczne dzielą kobiety na dwie główne kategorie: żony i te inne. Przywileje, poza rzadkimi wyjątkami, były zarezerwowane dla żon, zwłaszcza jeśli dochody i pozycja społeczna były wysokie. Nastawiła się więc na ten kierunek, zawężając obszar poszukiwań i stając się bardzo wybredna. Pozostawało natomiast dużo miejsca na intensywne i burzliwe historie, które owocowały liczącymi się korzyściami materialnymi, ale również były przyczyną frustracji.

Ostatnim mężczyzną jej życia był Nearco Latella, syn wielkiego Franka, który zalatywał mafią, jak niektórzy insynuowali, ale za to posiadał znaczną fortunę.

Również Nearco, tak jak inni bogaci mężczyźni, których miała przed nim, był bardzo żonaty, lecz tym razem pewne przesłanki utwierdzały Brendę w przekonaniu, że istnieją szansę awansu poprzez doprowadzenie ognistego, wulgarnego, ale naiwnego i zakochanego mężczyznę do rozwodu.

Nearco kupił jej małe, urocze mieszkanko na ostatnim piętrze eleganckiego budynku przy Park Avenue, nie skąpił jej oczywiście pieniędzy, obsypywał ją prezentami i zabierał ze sobą w niektóre służbowe podróże. Przedstawił ją paru zaufanym przyjaciołom. Traktował ją więc z szacunkiem i poważaniem zarezerwowanym zazwyczaj dla żon, chociaż kochał ją wciąż jak namiętną kochankę. Była pewna, że nadejdzie dzień, kiedy wygra decydujący zakład swojego życia. I ten dzień był blisko. Dotąd wspinała się po szczeblach drabiny stopniowo. Brenda okresy przygnębienia i ich intensywność dopasowywała do świąt i przyjęć, które Nearco spędzał nieuchronnie na łonie rodziny. Podczas kłótni, w których umiejętnie odgrywała rolę ofiary, popisywała się swoją samotnością zwłaszcza wtedy, gdy najbardziej była potrzebna miłość i solidarność. Mówiła o ewentualnej rezygnacji z tej wspaniałej miłości, która prawdopodobnie nigdy nie zakończy się małżeństwem, na rzecz stylu życia uwzględniającego ten podstawowy cel. Szantaż uczuciowy, zręcznie zastosowany, służył do wyegzekwowania dodatkowych przywilejów. Takich jak zaplanowana kolacja w Waldorf.

Nearco przybył w chwili, gdy Brenda pochłonięta była tymi rozmyślaniami. Brenda uściskała go i obdarzyła tkliwym uśmiechem. Patrzył na nią z jawnym pożądaniem, ujawniając swoje prawdziwe intencje. Pragnął ją posiąść natychmiast, tu i teraz. Po to przyszedł, a jeszcze ta suknia, przylegająca niczym druga skóra, dodatkowo go podniecała.

– Jesteś wcześniej – powiedziała Brenda.

– Wcześniej, co wcześniej? – zareplikował przyciskając ją w niedwuznacznych zamiarach.

Brenda broniła się, jakby chodziło o jej honor. W rzeczywistości starała się uchronić suknię przed tym wulgarnym obmacywaniem, które mogłoby spowodować szkody, których nie umiałaby naprawić.

– Nie pamiętasz już o kolacji w Waldorf? – krzyknęła próbując ratować sytuację.

– Nie pamiętam – powtórzył za nią, ogarnięty żądzą.

Chwycił ją za pośladki, podniósł do góry i rzucił na łóżko.

– To daj mi spokój! – rozkazała.

– Ale dlaczego? – zapytał prosząco Nearco.

Brenda sprytnie zrezygnowała z obrony swojej pięknej sukni zalewając się gorącymi łzami. Dotknęła jedynych strun, które mogły wzbudzić w nim poczucie winy. Musiała go ustawić, zanim będzie za późno, musiała wykorzystać sytuację.