Выбрать главу

Zwolnił w pobliżu starego portu. Minęli go i dojechali do dzielnicy willowej. Domy blisko plaży były przepiękne.

– Wydaje mi się, że to jest to spokojne miejsce – powiedział Taylor zatrzymując samochód w alejce wysypanej granitem i okolonej krzewami górskiego wawrzynu, która prowadziła do drzwi nowoczesnej willi tonącej w krzewach azalii i białego derenia.

– Chyba zbyt spokojne – zauważyła Nancy. – Czy to dom siedmiu krasnoludków? – zapytała, podczas gdy Taylor skierował się do drewnianych, pomalowanych na zielono drzwi. Nie bała się, ale nie chciała, żeby chłopak robił sobie jakieś nadzieje.

– Po prostu mój dom – powiedział, ceremonialnym gestem zapraszając ją do przekroczenia progu. – Mówią, że zaprojektował go Le Corbusier.

– Wchodzimy do historii sztuki – uśmiechnęła się. – Jesteś pewien, że to twój dom? – powątpiewała.

– Rodzice mi go podarowali, kiedy uzyskałem dyplom z ekonomii.

– Zobowiązujący prezent.

– Nareszcie ten dom ma sens.

– Wytłumacz mi to.

– Może gościć w swych progach najbardziej fascynującą i najbardziej nieuchwytną dziewczynę jaką znam.

– Pochlebia mi to bardzo – dygnęła wdzięcznie.

Nancy weszła do holu, którego jedna ściana była kryształowym oknem ukazującym zachwycającą panoramę: kwitnące krzewy, tryskającą fontannę i wszędzie, dokąd wzrok sięga, ocean. Odwróciła się gwałtownie, a spódnica w biało-niebieską kratkę zawirowała ukazując piękne, opalone nogi. Torebka, którą miała przewieszoną przez ramię, zsunęła się na ziemię i otworzyła. Taylor pochylił się, aby ją podnieść i wtedy zobaczył ciemny, ciężki przedmiot, który z niej wypadł: mały rewolwer z rękojeścią z masy perłowej.

– Co to jest? – zapytał Taylor, jeszcze na kolanach ważąc broń w dłoni.

– Nie poznajesz rewolweru? – zażartowała Nancy.

Podeszła do niego, wzięła broń i włożyła do torebki. Włożył ją jej do ręki Sean po powrocie z Sycylii.

– Na wszelki wypadek – powiedział.

Wówczas kontakt z bronią przeraził ją, przypomniał w ciągu ułamka sekundy wstrząsającą scenę, której nie chciała wspominać.

– Sądzę, że nigdy nie będę umiała się nią posłużyć – powiedziała mu, wsuwając do torebki ten ostateczny środek obrony.

– Jestem bardzo ciekaw, dlaczego osiemnastoletnia dziewczyna, studentka Uniwersytetu w Yale, chodzi uzbrojona? – powiedział Taylor nagle rozgniewany.

– Czy chcesz usłyszeć odpowiedź ogólnikową? Czy ma to być historia mojego życia, czy też pogłębiony portret psychologiczny? – próbowała obrócić pytanie w żart.

– Uwielbiam osoby, które odpowiadają pytaniem – skrytykował ją. – Znikasz z Uniwersytetu na całe miesiące. Znika również twoja rodzina. Nagle pojawiasz się z rewolwerem. Lubię tajemnice, ale ty przesadzasz.

– Zostałam porwana – zmyślała nie wysilając się zbytnio. – Chcesz, żebym opowiedziała ci ze szczegółami? Chcesz znać wysokość okupu? I sposób uwolnienia?

– Nieważne – uciął krótko Taylor. Otworzył drzwi na jasno oświetlony korytarz, który prowadził do krytego basenu. Światło z zewnątrz przenikało przez przesuwany sufit i ściany z grubego kryształu.

– Pewnego dnia opowiem ci o mnie wszystko: moje życie, moje miłości, moje podłości – przyrzekła.

Chłopak otworzył szafę w ścianie, w której leżały ułożone w idealnym porządku szlafroki, ręczniki i kostiumy.

– Coraz bardziej się przekonuję, że jesteś dziewczyną o niebezpiecznych przyzwyczajeniach.

– Niebezpieczeństwo to mój zawód.

– Oczywiście – przyznał. Zmienił ton, wyraz twarzy i uśmiechnął się wyrozumiale. – Chcesz się wykąpać razem ze mną? – zapytał podając jej kostium.

Nancy poczuła się wytrącona z równowagi tą nagłą zmianą nastroju. Surowy moralista zmienił się w uważnego i czułego uwodziciela, uprzejmego pana domu. Taylor zniknął za jakimiś drzwiami, aby pojawić się już w kostiumie. Był proporcjonalnie zbudowany, silny, szczupły, dobrze umięśniony. Skoczył w doskonałym stylu i popłynął crawlem, mocno uderzając rękami, później ociekając wodą usiadł na brzegu basenu. Nancy stała nieruchomo, z kostiumem w ręku, przyglądając mu się i nie wiedząc, co robić. Było w tym chłopaku coś zaskakującego, nieuchwytnego.

– Niewiele jest tu do rozumienia – zdumiał ją podejmując przerwaną rozmowę.

– Strzelasz w ciemno? – odrzekła, udając obojętność.

– Nie, czytam w myślach.

– Jednak byłbyś gotowy zapłacić grosik za moje myśli.

– W każdej chwili – skapitulował. – Jesteś najpiękniejszą tajemnicą w moim życiu. Mam wiele wątpliwości i tylko jedną pewność.

– Jaką? – zaciekawiła się.

– Że pewnego dnia zostaniesz moją żoną. I tego dnia będę chciał dowiedzieć się wszystkiego o tobie.

Nancy chciała mu odpowiedzieć, ale on kontynuował:

– Odraczamy przesłuchanie świadków na termin późniejszy, po pokrzepiającym przepłynięciu basenu. Dlaczego nie przebierzesz się i nie dasz nurka ze mną do wody?

Pływali obok siebie do chwili, gdy wyczerpani poszukali jednocześnie oparcia na brzegu basenu.

Ciemnoskóra pokojówka, która wyłoniła się nagle znikąd, zbliżyła się podając im białe szlafroki z aksamitnego frotte.

– Czy można podać obiad za pół godziny, proszę pana? – zapytała rozkosznym nowojorskim akcentem. Naprawdę ładna dziewczyna. Te dwa szczegóły nie umknęły uwadze Nancy.

Stół nakryto na osłoniętym od wiatru tarasie. Delikatna pergola z dzikich białych róż chroniła ich przed słońcem. Służąca, cicha i dyskretna, podała im kurczaka w sosie grzybowym z jarzynami gotowanymi na parze i wspaniałe chianti z Badia Coltibuono.

– Co to za pomysł z tym małżeństwem? Żartowałeś? – zapytała.

– Nigdy bym nie żartował z tak poważnej sprawy – odpowiedział.

– Muszę cię więc poinformować, że jestem zakochana w innym – wyznała.

– Doceniam twoją lojalność – powiedział kosztując wina i przyglądając się pod światło kieliszkowi z cienkiego kryształu. – Fakt, że kochasz innego, nie ma żadnego znaczenia – zignorował. – Widziałem was razem, stanowicie ładną parę. Ale on jest tylko chwilą. Ja ci mówię o naszym życiu.

– Taylor, ja z tym mężczyzną się kochałam.

– Wiem.

– Wiesz?

– I jest mi przykro. Ponieważ pewnego dnia niechybnie dokonasz porównań i zrozumiesz, co utraciłaś.

– Kocham go i chcę za niego wyjść, Taylor – powtórzyła, aby pozbawić go złudzeń.

– Poczekam, aż się rozwiedziesz. Ponieważ na pewno się rozwiedziesz, jeśli za niego wyjdziesz.

Nancy była zirytowana zachowaniem Taylora.

– Skąd ta pewność? – zapytała.

– Z siły twojego charakteru. I mojej miłości do ciebie.

– Porozmawiajmy o czymś innym – sposępniała.

– Gdzie byłaś przez te kilka miesięcy? – zadowolił ją.

– Na Sycylii.

– Sama?

– Z rodziną Latella – w gruncie rzeczy nie było to dla nikogo tajemnicą i mogła o tym rozmawiać z kim chciała.

– Wyglądało to raczej na ucieczkę niż na podróż. Zniknęliście z dnia na dzień. Wy, mafiosi, dziwnie się zachowujecie – odrzekł twardo.

Nancy spojrzała mu prosto w oczy, próbując wedrzeć mu się do duszy. Przez chwilę myślała, że żartuje, potem zdała sobie sprawę, że nigdy jeszcze nie był tak poważny.

– Nie spodziewałam się po osobie tak inteligentnej, jak ty, oklepanych frazesów. Mafia, bardziej niż ogólnikowym oskarżeniem, jest oszczerczym wymysłem, który ma zdyskredytować pewną grupę osób robiących karierę w tym kraju. Mafia to etykietka.

– Mafia to rzeczywistość. I byłoby dobrze, gdybyś nauczyła się ją rozpoznawać i nazywać po imieniu. – wyjaśnił próbując ją przekonać.