Выбрать главу

Nette popłakała się w kościele, ale to nie zwróciło niczyjej uwagi, bo inne panie też roniły łzy.

Uspokój się nareszcie, moje głupie serce, strofowała się. Andre zostanie twoim przyjacielem na całe życie. A czyż podróż tutaj w towarzystwie Alfreda nie była wielką przyjemnością?

Była. Tak naprawdę to Nette nie czuła się równie dobrze od czasu owego obiadu z Andre. Kiedy więc Mali, po ceremonii w kościele, uściskała ją serdecznie, Nette mogła odpowiedzieć tym samym i z całego serca życzyć jej szczęścia. Płynące z oczu łzy nie miały już najmniejszego znaczenia.

Rok 1913 był przełomowy w życiu Mali.

Kobiety norweskie otrzymały wtedy prawo głosu, tym samym Norwegia stała się pierwszym niepodległym państwem, które to prawo kobietom przyznało. Mali świętowała sukces w gronie najwybitniejszych uczestniczek ruchu kobiecego. Niezapomniany dzień dla młodej działaczki społecznej!

Z Trondheim przyszło zaproszenie na skromny ślub Nette i Alfreda. Andre oczywiście pojechał, lecz Mali nie mogła. Była właśnie w siódmym miesiącu ciąży i nie powinna była opuszczać domu. Pojechała natomiast Benedikte, która bardzo się zaprzyjaźniła z Nette w czasie ślubu Mali i Andre. Uważała zresztą, że powinna się trochę rozerwać, a Nette jej obecność sprawiła ogromną radość. Panna Sylvestersen, choć zaproszona, jak wszyscy pracownicy magistratu, nie przyszła na ślub. Miała podobno powiedzieć, że małżeństwo „na starość” jest czymś bezwstydnym. Nette bardzo to sobie wzięła do serca, ale wszyscy inni byli dla niej bardzo mili, ślub wypadł naprawdę okazale i uroczyście.

A potem… Trudno wprost opisać, jak Nette troszczyła się o Alfreda! Przygotowywała mu najwymyślniejsze jedzenie, zajmowała jego ubraniem, zaprowadziła go nawet na koncert, gdzie biedaczyna zasnął, była najwspanialszą i najczulszą żoną. Zaprzyjaźniła się też z jego dziećmi i była z nich niebywale dumna; nie przestawała dziękować Bogu w wieczornych pacierzach, że ją tak szczodrze obdarował na stare lata. I tylko czasem przychodziło jej do głowy, że może to Imre z Ludzi Lodu…

O miłości – jeśli widzieć ją jako uniesienia, radosne wzloty i bolesne upadki – może nie należałoby tu mówić. Nette miała już swoje bolesne doświadczenie i nie chciała tego powtarzać. Natomiast w swoim późnym małżeństwie znalazła wszystko, za czym w życiu tęskniła: czułość, oddanie, przyjaźń i wzajemne zrozumienie, a to nie są złe podstawy dla budowy szczęścia. Ona i Alfred mieli sobie mnóstwo do ofiarowania.

Andre i Benedikte wrócili na czas do domu, zanim Mali musiała się udać do nowej kliniki dla kobiet, do której powstania sama się przyczyniła.

Urodziła tam Rikarda, wspaniałego chłopca, w którego żyłach płynęła krew Ludzi Lodu zarówno ze strony ojca, jak i ze strony matki.

Wspaniały rok, myślała Mali, a wraz z nią cała rodzina.

Ale, niestety, nadszedł rok 1914 i na świecie zapanował chaos.

Groźba katastrofy zawisła nie tylko nad Ludźmi Lodu, lecz także nad całą ludzkością.

Wkrótce jeden z potomków Ludzi Lodu będzie musiał przejść prawdziwą próbę ogniową.

Margit Sandemo

***