Выбрать главу

Carol spojrzała na Ramireza. Siedział jak na szpilkach.

— Tymczasem — kontynuowała — możecie zacząć składać nam na piśmie oficjalne wyrazy ubolewania, zwrócić nam całą naszą własność i odpowiednio zapłacić za wszystkie wyrządzone szkody. Ponadto, chcę od tego momentu wyłącznego dostępu do materiałów „Złamanej Strzały”.

Jeśli nie zgodzicie się na wszystkie te warunki, to już teraz możecie być przygotowani na to, że w następnym wydaniu Miami Herold przeczytacie o gestapowskich praktykach Amerykańskiej Marynarki Wojennej.

Oho, pomyślał Winters, nie pójdzie łatwo. Ta dziennikarka zamierza bawić się w blefy i pogróżki. Namyślając się wyciągnął papierosa. — Czy mógłby pan tutaj nie palić?

— Carol przerwała mu tok myśli. — To nam szkodzi.

Szlag by trafił tych agresywnych niepalących, pomyślał.

Włożył pali maiła do paczki w kieszeni. W pierwszej chwili gwałtowny atak Carol wytrącił go z równowagi, ale w końcu odzyskał zimną krew. — Otóż, proszę pani — zaczął chwilę później odwracając wzrok od nich trojga i kierując spojrzenie na drzwi. — Jestem w stanie zrozumieć, dlaczego pani może być zdenerwowana tym, co się zdarzyło.

Mógłbym przyznać, że nasi ludzie działali w sposób nieuzasadniony przeszukując wasze pokoje aby znaleźć dowody. Jednakże… — Winters przerwał w pół zdania, odwrócił się i znów spojrzał w stronę Carol, Troya i Nicka. — Jednakże — powtórzył — my mówimy tutaj o zdradzie.

— Ponownie odczekał chwilę, by jego groźba utrwaliła się w ich pamięci. — A nie trzeba pani mówić, że zdrada to poważna sprawa. Poważniejsza nawet od dziennikarstwa.

— Jeśli któreś z was wie, gdzie jest ta rakieta i przekazuje tę informację członkowi jakiegoś obcego rządu, zwłaszcza jednego, który jest postrzegany jako wróg naszych narodowych interesów, znaczy to, że popełnia zdradę.

— Jakiego skręta pan wypalił, komandorze? — odparowała Carol. — Dobrowolnie przyznajemy, że szukaliśmy pańskiej rakiety. Ale to jeszcze nie czyni z nas szpiegów.

Nie macie przeciwko nam dowodów. — Zerknęła na Nicka. Był zachwycony jej wystąpieniem. — Jestem po prostu dziennikarką zbierającą materiały. Wymyślona przez was zdrada to sfabrykowana bzdura.

— Ach tak — wtrącił porucznik Todd nie mogąc się powstrzymać. — A te zdjęcia, gdzie były zrobione? — Pokazał fotografie Troya w pełnym ekwipunku do nurkowania. Zdjęcie zrobione zostało w podwodnym pomieszczeniu o czerwononiebieskich ścianach. Następnie odwrócił się I wskazał plecaki leżące w przeciwległym kącie pokoju.

— I co pani przyjaciele mieli zamiar zrobić z pięćdziesięcioma funtami złota, po wieczornym nurkowaniu?

— W porządku koleś — wyrwał się Troy. Zrobił krok w kierunku porucznika Todda. — Tak to sobie wykombinowałeś, co? Znaleźliśmy rakietę i sprzedaliśmy Rosjanom za pięćdziesiąt funtów złota. A teraz rakieta jest na pokładzie łodzi podwodnej i płynie do Moskwy czy gdzieś tam.

Daj spokój, koleś bądź poważny. Nie jesteśmy aż tacy głupi.

Porucznik Todd wybuchnął gniewem. — Ty czarny bękarcie… — wrzasnął zanim komandor Winters wkroczył między nich. Winters potrzebował trochę czasu do zastanowienia. Pytania Todda nadal pozostawały, mimo wszystko, bez odpowiedzi. Nawet jeśli były jakieś dobre odpowiedzi, nietrudno było zrozumieć, że ktoś opierając się na fotografiach mógł dojść do wniosku, iż w grę może tu wchodzić spisek.

Był jeszcze jeden powód, który dodatkowo uzasadniał działania młodszych oficerów i ekipy śledczej. Jeśli ich teraz wypuszczę, myślał Winters, będzie to znaczyło, że faktycznie przyznajemy się do popełnienia pomyłki na samym wstępie… Ramirez usiłował ściągnąć na siebie uwagę Wintersa. Ten w pierwszej chwili nie zrozumiał, ale Ramirez powtórzył swój gest.

— Przepraszamy na chwilę — powiedział komandor.

Obaj oficerowie wyszli na przedsionek schodów zostawiając Todda z Nickiem, Carol i Troyem. — Co jest poruczniku? — spytał komandor.

— Panie komandorze — odpowiedział Ramirez — moja kariera związana jest z marynarką wojenną. Jeśli wypuścimy tych troje bez formalnego przesłuchania…

— Dokładnie tak samo uważam — przerwał mu gwałtownie Winters. — Wolałbym, żeby tutaj nic się nie zdarzyło. Ale zdarzyło się. Teraz musimy to odpowiednio doprowadzić do końca albo nie wybronimy się z tego, co zrobiliśmy. — Pomyślał przez chwilę. — Ile czasu zabrałoby wam przygotowanie video i aparatury rejestracji dźwięku, żebyśmy mogli przeprowadzić formalne przesłuchanie?

— Jakieś pół godziny — odparł Ramirez. — No, najwyżej trzy kwadranse.

— Zróbmy to. Zanim się przygotujecie, ja ułożę listę pytań. Cholera, zaklął Winters w duchu obserwując, jak Ramirez ruszył energicznie do swojego biura w innej części bazy. Wygląda na to, że faktycznie spędzę tutaj całą noc.

Pomyślał o zmarnowanej okazji z Tiffani. Lepiej zadzwonię do niej i wytłumaczę się, zanim ułożę te pytania. Poczuł nagły przypływ gniewu na porucznika Todda. Co do ciebie, postanowił, jeśli wybrniemy z tego bez szwanku, osobiście dopilnuję żeby cię przenieśli do jakiejś odległej dziury.

Było po jedenastej. Porucznik Todd stał obok drzwi wejściowych. W dłoni trzymał pałkę. Użył jej już wcześniej, wieczorem na parkingu Pelican Resort, chcąc zmusić Nicka do wejścia do samochodu. Nick jeszcze czuł piekący ból na plecach.

— Jak długo to potrwa? — spytał Troy. Stał obok biurka. — Nie moglibyśmy pójść do domu, przespać się i wrócić w poniedziałek rano?

— Słyszałeś, co powiedział tamten człowiek — odparł Todd. Był z siebie wyraźnie zadowolony. — Wyszli, żeby się przygotować do formalnego przesłuchania. Powinniście wykorzystać ten czas i starannie ułożyć swoją wersję.

Todd pałką pocierał wierzch dłoni.

Troy odwrócił się do Carol i Nicka. — W porządku — powiedział i mrugnął okiem. — No, rozwalmy tę melinę Pokonajmy tego głupka i wiejmy stąd. „

— Spróbujcie tylko, gnojki — odezwał się Todd. Trzasnął pałką w puste składane krzesło. — O niczym innym nie marze, jak tylko donieść, że próbowaliście ucieczki.

Nick nie odzywał się po wyjściu Wintersa i Ramireza.

Obserwował pokój i Todda. — Wiesz, poruczniku, co mnie najbardziej w tym martwi? — zwrócił się do swego prześladowcy. — To, że ludziom takim jak ty — kontynuował nie czekając na odpowiedź — wydaje się, że mają władzę nad całym światem. Spójrz na siebie. Myślisz, że jesteś kimś, bo masz nas w ręku. Wiesz, co ci powiem, jesteś gorszy od gówna.

Todd nie starał się kryć niechęci do Nicka. — Przynajmniej dobieram sobie białych na przyjaciół — odparł drwiąco.

— Ogłaszam niniejszym — dorzucił szybko Troy — że nasz kolega, porucznik Toddjest fanatykiem. Z nim moglibyśmy porozmawiać o prawdziwym życiu białych. Przekonajmy się, czy czarnuch nie będzie jego następnym…

— Chłopaki, chłopaki — mitygowała Carol kiedy Todd; zaczął zbliżać się do Troya — chyba wystarczy. W pokoju zapanowała cisza. Troy odwrócił się i usiadł na krześle.

Po chwili pochylił się do Nicka i Carol. Szeptał do nich; niemal przytykając bransoletę do ust. — Wiecie, ludziska — powiedział. — Jeśli zaraz się stąd nie wyniesiemy, możemy tu spędzić całą noc. To przesłuchanie może równie dobrze trwać ze trzy, cztery godziny. To by znaczyło, że Marynarka trafi na nasze miejsce rano, przed nami.