Выбрать главу

– Rozmawiałem z dyrektorem i wydziałem behawioralnym – odezwał się Perkins. – Uznaliśmy, że detektyw Rhyme i Sellitto powinni dalej prowadzić śledztwo.

– Mój informator był pewny, że coś wydarzy się na lotnisku. To nie miała być zwykła sprawa kryminalna.

– Do tego się na razie sprowadza – powiedział oschle prokurator. – Niezależnie od tego, co ten pojeb wymyśli, to właśnie zespół Rhyme’a uratował ofiary.

Dellray rozwinął zaciśniętą pięść.

– Zdaję sobie z tego sprawę, ale…

– Agencie Dellray, ta decyzja została już podjęta.

Lśniąca, czarna twarz Dellraya – na której tyle się malowało, gdy wydawał polecenia w budynku FBI – była teraz posępna.

– Tak jest.

– Ostatni porwany by zginął, gdyby detektyw Sachs nie interweniowała – powiedział prokurator.

– Nie jestem detektywem – poprawiła go Sachs. – Przede wszystkim to zasługa Rhyme’a. Ja byłam tylko gońcem, że tak powiem.

– Sprawa wraca do nowojorskiej policji – oznajmił prokurator. – Wydział antyterrorystyczny FBI nadal będzie penetrował organizacje terrorystyczne, ale ograniczonymi siłami. Wszystkie informacje, które zdobędą, przekażą detektywom Sellitcie i Rhyme’owi. Dellray, będziesz ze swoimi ludźmi do ich dyspozycji. Przyjąłeś do wiadomości?

– Tak jest.

– Dobrze. Czy zechcesz zdjąć teraz kajdanki z rąk policjantów?

Dellray delikatnym ruchem rozpiął kajdanki i wsunął je do kieszeni. Podszedł do dużego pojazdu zaparkowanego w pobliżu.

Gdy Sachs podnosiła torbę z dowodami, spostrzegła, że Dellray stoi sam, poza światłem latarni i wskazującym palcem pociera papierosa umieszczonego za uchem. Przez chwilę zrobiło się jej żal agenta. Odwróciła się i wbiegła na schody, przeskakując po dwa stopnie. Podążyła za Jerrym Banksem, który niósł grzechotnika.

– Zrozumiałem, co oznaczają te ślady. No, prawie.

Sachs właśnie wchodziła do pokoju, gdy usłyszała to oświadczenie Rhyme’a. Wydawał się zadowolony z siebie.

– Wszystko z wyjątkiem grzechotnika i substancji na zapałkach.

Wręczyła nowe ślady Melowi Cooperowi. Pokój znów zmienił wygląd. Stoły zostały zastawione nowymi buteleczkami, zlewkami, słoikami, sprzętem laboratoryjnym, pudełkami. Nie można było tego porównać z laboratorium FBI, ale Amelia Sachs czuła się dziwnie.

– No to mów – odezwała się.

– Jutro, w niedzielę… przepraszam, dzisiaj zamierza podpalić kościół.

– Jak na to wpadłeś?

– Data.

– Na kartce papieru? Co ona oznacza?

– Słyszeliście kiedykolwiek o anarchistach?

– Mali Rosjanie w płaszczach, rzucający bomby, które przypominają kule do gry w kręgle – powiedział Banks.

– Oto ktoś czytający książeczki z obrazkami – skomentował oschle Rhyme. – Widać, że oglądasz kreskówki w sobotę rano. Anarchizm to stary ruch społeczny postulujący zniesienie rządów. Anarchista Enrico Malatesta głosił „propagandę czynu”. Oznaczało to morderstwa, zamachy. Jeden z amerykańskich zwolenników jego koncepcji – Eugene Lackworthy – mieszkał w Nowym Jorku. Pewnego niedzielnego ranka zaryglował drzwi kościoła na East Side zaraz po rozpoczęciu mszy i podłożył ogień. W płomieniach zginęło osiemnaście osób.

– Wydarzyło się to 20 maja 1906 roku? – zapytała Sachs.

– Tak.

– Nie mam zamiaru pytać, jak na to wpadłeś.

Rhyme zmarszczył brwi.

– To oczywiste. Przestępca lubi historię, prawda? Podrzucił zapałki, aby powiedzieć nam, że planuje podpalenie. Przypomniałem sobie najsłynniejsze pożary w mieście: pożar szwalni w 1911 roku, Crystal Palace, statek wycieczkowy „General Slocum”… Sprawdziłem daty – 20 maja spalił się kościół metodystów.

– Ale gdzie podłoży ten ogień? W pobliżu miejsca, w którym stał kościół? – dociekała Sachs.

– Wątpię – odezwał się Sellitto. – Tam teraz stoją drapacze chmur. 823 nie lubi takich miejsc. Wysłałem tam kilku ludzi, ale jesteśmy pewni, że podpali kościół.

– Poza tym sądzimy, że poczeka do rozpoczęcia mszy.

– Dlaczego?

– Powód jest tylko jeden: tak postąpił Lockworthy – kontynuował Sellitto. – Braliśmy pod uwagę też to, co mówił Terry Dobyns: przestępca będzie szukał wielu ofiar.

– Zatem mamy trochę więcej czasu, aż do rozpoczęcia mszy.

Rhyme spojrzał na sufit.

– Ile jest kościołów w mieście?

– Setki.

– Banks, to było pytanie retoryczne. Chciałem powiedzieć, że powinniśmy zająć się wskazówkami. Ograniczyć liczbę kościołów, które mogą stać się celem ataku.

Rozległy się kroki na schodach.

– Na zewnątrz mijaliśmy Freda Dellraya.

– Nie był serdeczny.

– Ani szczęśliwy.

– Co ja widzę!

To powiedział Saul, nagle wskazując głową na węża.

Rhyme sądził, że Saul, chociaż zapomniał, który z nich miał piegi.

– Widziałem ich dziś więcej, niż chciałbym kiedykolwiek zobaczyć.

– Węży? – zapytał Rhyme.

– Byliśmy w Metamorphosis. To…

– …niesamowite miejsce. Spotkaliśmy właściciela. Dziwaczny facet. Zresztą tego można było oczekiwać.

– Długa, długa broda. Był niezadowolony, że przyszliśmy w nocy – kontynuował Bedding.

– Tam sprzedają wypchane nietoperze i owady. Czy uwierzycie, że niektóre owady miały…

– …piętnaście centymetrów długości.

– …i gady takie jak ten. – Saul wskazał znowu na węża.

– Skorpiony, dużo skorpionów.

– Tak czy owak, miesiąc temu włamano się do sklepu. Zgadnijcie, co skradziono? Szkielet grzechotnika.

– Zgłoszono włamanie? – zapytał Rhyme.

– Tak.

– Ale straty wyniosły nieco ponad sto dolarów. Jak wiecie, w wypadku takich kradzieży policja nie angażuje wszystkich sił i środków…

– Powiedz im resztę…

Saul skinął głową.

– Szkielet węża nie był jedyną rzeczą, która zginęła. Włamywacz ukradł też kilkadziesiąt kości.

– Ludzkich? – zapytał Rhyme.

– Tak. To bardzo zdziwiło właściciela. Niektóre owady…

– …zapomnij o piętnastu centymetrach. Niektóre miały dwadzieścia. Co najmniej.

– …są warte trzysta-czterysta dolarów. Jednak złodziej ukradł tylko szkielet węża i kości.

– Jakieś szczególne?

– Cały asortyment.

– Ale głównie małe. Kości ręki i stopy oraz żebro lub dwa.

– Facet nie był pewien.

– Czy sporządzono jakiś raport przedstawiający wyniki badania miejsca przestępstwa?

– Nieee.

Chłopcy Twardziele wyszli. Pojechali na miejsce ostatniego przestępstwa, by przesłuchać okolicznych mieszkańców.

Rhyme zastanawiał się nad sprawą z wężem. Czy chce nam przekazać informacje o miejscu podpalenia? Czy wąż ma jakiś związek z pożarem kościoła metodystycznego? Jeżeli węże były kiedyś pospolite na Manhattanie, to rozwijające się miasto odegrało rolę świętego Patryka i oczyściło z nich wyspę. Może słowa wąż lub grzechotnik coś oznaczają.

Nagle Rhyme’owi wydało się, że zrozumiał.

– Ten wąż przeznaczony jest dla nas.

– Dla nas? – Banks się roześmiał.

– To policzek.

– Dla kogo?

– Dla wszystkich, którzy go śledzą. To taki figiel.

– Nie rozbawił mnie – powiedziała Sachs.

– Sądzę, że doszedł do wniosku, iż jesteśmy lepsi, niż się spodziewał, i nie jest z tego zadowolony. Jest wściekły na nas. Thom, dodaj do charakterystyki, że przestępca kpi z nas.

Zadzwonił telefon Sellitta. Otworzył go i odpowiedział:

– Emmo, kochanie. Co masz dla nas? – Skinął głową i zaczął robić notatki. Po chwili uniósł wzrok. Oznajmił: – Kradzieże samochodów z wypożyczalni. Dwa samochody firmy Avises zniknęły w ubiegłym tygodniu w Bronksie; jeden w Śródmieściu. Trzeba je wykluczyć ze względu na kolory: czerwony, zielony i biały. Nationals nic nie zginęło. Ukradziono cztery samochody firmy Hertz. Trzy z nich na Manhattanie: na East Side, w śródmieściu oraz w północnej części West Side. Dwa z nich były zielone, a jeden – to mógłby być ten – jasnobrązowy. Poza tym skradziono im srebrzystego forda w White Plains. Uważam, że ta kradzież jest dziełem 823.