Выбрать главу

– Czy ta cegła coś nam mówi?

– Jest stara, wysokiej jakości. Droga, tanie cegły były bardziej porowate. W tym budynku mieściła się jakaś instytucja lub został zbudowany przez kogoś bardzo bogatego. Ma co najmniej sto lat.

– Jest coś jeszcze – odezwał się Cooper. – Prawdopodobnie kolejny kawałek rękawiczki.

Monitor komputera zamigotał i po chwili pojawiło się na nim coś, co Rhyme rozpoznał jako mikroskopijny fragment skóry.

– Dziwne – powiedział Cooper.

– Nie jest czerwony tak jak poprzednie kawałki, ale czarny. Zbadaj go w mikrospektrofotometrze – polecił Rhyme.

Cooper przeprowadził analizę. Wskazał palcem monitor.

– To skóra, ale barwnik jest inny. Może wypłowiał albo został wypłukany.

Rhyme wychylał się do przodu, usiłując lepiej przyjrzeć się fragmentom skóry na ekranie, gdy poczuł, że dzieje się z nim coś złego. Bardzo złego.

– Hej, wszystko w porządku? – usłyszał głos z oddali.

Rhyme nie odpowiedział. Jego szyja i szczęki zaczęły gwałtownie dygotać. Poczuł narastającą panikę, która zrodziła się w uszkodzonym rdzeniu kręgowym. Nagle zniknęły dreszcze. Zaczął się intensywnie pocić, jakby znalazł się w łaźni. Kropelki potu łaskotały go w twarz.

– Thom! – jęknął. – To ten atak.

Wstrzymał oddech, gdy piekący ból przebiegł po jego czaszce i twarzy. Zacisnął zęby i potrząsnął kilkakrotnie głową, ale nieznośny ból nie ustępował. Nic nie pomagało. Wydawało mu się, że światła w pokoju migoczą. Ból był tak okropny, że Rhyme, gdyby mógł, wstałby i rzucił się do ucieczki.

– Lincoln! – krzyknął Sellitto.

– Jaki on czerwony na twarzy – wysapała Sachs.

Natomiast jego ręce były białe jak kość słoniowa. Całe ciało poniżej magicznego czwartego kręgu było białe. Krew, która niby ożywiała ciało, napłynęła teraz do mózgu, grożąc rozerwaniem delikatnych naczyń krwionośnych.

Był jeszcze świadomy. Zdawał sobie sprawę, że Thom podszedł do niego i zdjął z łóżka koce. Zauważył też Sachs podchodzącą do łóżka – jej niebieskie, zaniepokojone oczy. Zanim otoczyła go ciemność, spostrzegł jeszcze, że sokół za oknem rozpostarł skrzydła i odleciał, przestraszony nagłym zamieszaniem w pokoju.

Rozdział dwudziesty czwarty

Sellitto pierwszy podbiegł do telefonu, gdy Rhyme zemdlał.

– Najpierw proszę zadzwonić po pogotowie – poinstruował go Thom. – A potem wybrać zakodowany numer. To szybkie połączenie z Pete’em Taylorem, specjalistą, który leczy Rhyme’a.

Sellitto zadzwonił.

– Niech ktoś mi pomoże! Ktokolwiek! – krzyknął Thom.

Sachs była najbliżej. Podeszła do Rhyme’a. Thom chwycił nieprzytomnego mężczyznę pod ramię i uniósł go na łóżku. Rozerwał koszulę. Uciskając bladą pierś Rhyme’a, zwrócił się do pozostałych mężczyzn:

– Czy moglibyście zostawić nas teraz samych?

Sellitto, Banks i Cooper zawahali się, ale po chwili wyszli z pokoju. Sellitto zamknął drzwi za nimi.

Thom wziął brązowe pudełko. Miało kilka przycisków, odchodził od niego przewód zakończony płaskim krążkiem, który Thom umieścił poniżej piersi Rhyme’a.

– To stymulator nerwów przepony. Będzie podtrzymywał oddychanie. – Włączył urządzenie.

Gdy Thom przygotowywał się do zmierzenia ciśnienia, Sachs zauważyła ze zdziwieniem, że na ciele Rhyme’a nie ma zmarszczek. Był po czterdziestce, ale miał ciało dwudziestopięciolatka.

– Dlaczego ma taką czerwoną twarz? Wygląda, jakby zamierzał eksplodować.

– Tak – powiedział trzeźwo Thom, wyciągając spod stolika przy łóżku ciśnieniomierz. – To wina wszystkich tych dzisiejszych stresów… Fizycznych i psychicznych. Nie jest przyzwyczajony.

– Wielokrotnie mówił, że jest zmęczony.

– Słyszałem, ale nie przywiązywałem do tego dostatecznej wagi. Sza. Muszę posłuchać. – Napompował powietrze i zaczął je powoli wypuszczać. – Cholera, rozkurczowe sto dwadzieścia pięć.

Jezus Maria, będzie miał wylew, przebiegło Sach przez myśl.

Thom wskazał ruchem głowy czarną torbę.

– Znajdź butelkę z nifedipiną. Wyciągnij też strzykawkę.

Podczas gdy Sachs przeszukiwała torbę, Thom ściągnął Rhyme’owi piżamę i rozpakował cewnik. Posmarował jego końcówkę. Uniósł bladego penisa i delikatnym, ale szybkim ruchem umieścił w nim cewnik.

– To jest część problemu. Ciśnienie w jelitach i drogach moczowych mogło przyspieszyć atak. Wypił dziś stanowczo za dużo.

Otworzyła opakowanie ze strzykawką.

– Nie wiem, jak zamocować igłę.

– Zrobię to. – Spojrzał na nią. – Czy mogę cię… Możesz to zrobić? Nie chcę, żeby wężyk się skręcił.

– Okay. Oczywiście.

– Chcesz rękawiczki?

Włożyła je i ostrożnie chwyciła penisa Rhyme’a lewą ręką, w prawej trzymała wężyk. Od bardzo dawna nie trzymała penisa w ręku. Skóra była miękka. Wydawało się jej dziwne, że to centrum męskości większość czasu jest delikatne jak jedwab.

Thom fachowo wstrzyknął lek.

– Rusz się, Lincoln…

W oddali rozległ się odgłos syreny.

– Już dojeżdżają – powiedziała, wyglądając przez okno.

– Gdybyśmy odpowiednio szybko nie zareagowali, nie mieliby tu czego szukać.

– Kiedy lek zacznie działać?

Thom spojrzał na nieruchomego Rhyme’a.

– Już działa, ale nie mogłem od razu zaaplikować zbyt dużej dawki. Doznałby szoku.

Pochylił się i uniósł powiekę. Szklisty, nieprzytomny wzrok.

– Niedobrze. – Po raz drugi zmierzył ciśnienie. – Sto pięćdziesiąt. Boże.

– Zabije go – powiedziała.

– Och. To nie jest problem.

– A co? – wyszeptała zszokowana Amelia Sachs.

– On nie ma nic przeciwko śmierci. – Spojrzał na nią zdziwiony, że nie domyśliła się tego. – On tylko nie chce być bardziej sparaliżowany niż do tej pory. – Przygotował kolejny zastrzyk. – Już miał taki atak. To go przeraża.

Thom zrobił drugi zastrzyk.

Syrena była coraz bliżej. Słychać było odgłosy klaksonu. Samochody pewnie blokują drogę ambulansowi. To jedna z rzeczy, która w mieście doprowadzała Sachs do wściekłości.

– Możesz wyciągnąć cewnik.

Zrobiła to bardzo ostrożnie.

– Czy mam… – Wskazała na worek z moczem.

Thom uśmiechnął się lekko.

– To moja robota.

Upłynęło kilka minut. Wydawało się, że ambulans się zatrzymał. W końcu odgłos syreny zaczął się przybliżać.

Nagle Rhyme się poruszył. Potrząsnął lekko głową. Pochylił ją, a potem wcisnął w poduszkę. Twarz nie była już taka czerwona.

– Lincoln, słyszysz mnie?

– Thom… – jęknął.

Zaczął gwałtownie dygotać. Thom przykrył go kocem.

Sachs spostrzegła, że gładzi jego rozczochrane włosy. Wyjęła chusteczkę i wytarła mu czoło.

Rozległy się kroki na schodach. Dwóch tęgich pielęgniarzy wbiegło do pokoju. Zmierzyli ciśnienie i sprawdzili stymulator nerwów. Po chwili zjawił się doktor Peter Taylor.

– Peter – powiedział Thom. – Atak.

– Ciśnienie?

– Już spadło, ale było bardzo wysokie: sto pięćdziesiąt.

Na twarzy doktora pojawił się grymas.

Thom przedstawił Taylora pielęgniarzom. Wydawali się zadowoleni, że pojawił się specjalista. Odsunęli się, gdy Taylor podszedł do łóżka.

– Doktorze – wykrztusił Rhyme.

– Popatrzmy w oczy. – Taylor włączył małą latarkę.