Выбрать главу

Nie, nie…

Carole zaczęła odczołgiwać się od stołu tak szybko, jak to tylko możliwe. Szlochała zrozpaczona. Przy ścianie znajdowała się półka na książki. Powinna zapewnić jej częściową osłonę. Podciągnęła nogi. Poczuła dreszcz paniki i wyprostowała je. Gwałtowny ruch wytrącił ją z równowagi. Spostrzegła ku swojemu przerażeniu, że znów leży na plecach. Och, przestań. Nie… Uniosła się i przez chwilę pozostała nieruchomo. Drżała, gdy usiłowała przenieść środek ciężkości. Odwróciła się i całym ciężarem ciała przygniotła zgruchotany nadgarstek. Moment niewiarygodnego bólu, ale na szczęście zemdlała.

Rozdział dwudziesty piąty

– Nie ma mowy, Rhyme. Nie możesz tego zrobić.

Berger patrzył niepewnym wzrokiem. Rhyme przypuszczał, że doktor znał wiele scenariuszy wypadków w takich histerycznych momentach jak ten. Największym problemem dla Bergera nie było to, że ktoś chce umrzeć, ale to, że samobójca się waha i znajdują się osoby, które chcą go ratować.

Thom dobijał się do drzwi.

– Thom! – zawołał Rhyme. – Wszystko w porządku. Możesz nas zostawić w spokoju. Następnie zwrócił się do Sachs: – Pożegnaliśmy się. Ty i ja. Chcesz zakłócić idealne odejście.

– Nie możesz tego zrobić.

Kto się wygadał? Pewnie Pete Taylor. Musiał się domyślić, że Thom kłamie.

Rhyme zauważył, że Sachs patrzy na przedmioty na stoliku, podarunki od Trzech Króli: brandy, tabletki, plastikową torbę, oraz na gumową taśmę, podobną do tej, którą miała oklejone buty. (Ile to razy Blaine patrzyła z przerażeniem na taśmę na jego butach, gdy wracał do domu po skończonym badaniu miejsca przestępstwa. „Wszyscy myślą, że mojego męża nie stać na nowe buty. Podeszwy zakleja taśmą. Zlituj się, Lincoln!”).

– Sachs, zdejmij poczciwemu doktorowi kajdanki. Po raz ostatni proszę cię, żebyś wyszła z pokoju.

Wybuchła śmiechem.

– Prokurator może oskarżyć pana o morderstwo.

– Ja tylko rozmawiam z pacjentem.

– Dlatego oskarżam pana o próbę. Jak dotąd. Może powinnam sprawdzić pana nazwisko i odciski palców w policyjnej bazie danych. Być może jest pan poszukiwany. Ciekawe, co tam znajdą.

– Lincoln – powiedział szybko przestraszony Berger. – Nie mogę…

– Musimy opracować projekt z doktorem – przerwał mu Rhyme. – Sachs, proszę.

Stała na rozstawionych nogach, ręce trzymała na zgrabnych biodrach. Jej piękna twarz wyrażała nakaz.

– Wychodzimy – warknęła do doktora.

– Sachs, nie masz pojęcia, jakie to dla mnie ważne.

– Nie pozwolę ci popełnić samobójstwa.

– Nie pozwolę? – mruknął Rhyme. – Nie pozwolę? A czy ja potrzebuję twojej zgody?

– Pani… Funkcjonariuszko Sachs, to jest jego decyzja – oderwał się Berger. – Podjął ją naprawdę po długim namyśle. Lincoln jest bardziej poinformowany niż większość moich pacjentów…

– Pacjentów? Chciał pan powiedzieć: ofiar.

– Sachs! – syknął Rhyme. Usiłował mówić spokojnie. – Zajęło mi cały rok poszukiwanie kogoś, kto zgodziłby się mi pomóc.

– Może dlatego, że twoja decyzja jest zła. Nie pomyślałeś o tym? Dlaczego teraz, Rhyme? W trakcie śledztwa?

– W wyniku kolejnego ataku mogę stracić możliwość kontaktowania się z otoczeniem. Przez czterdzieści lat zachowam świadomość i nie dam rady wykonać żadnego ruchu. Nie znajdzie się nikt, kto wyciągnie wtyczkę. Teraz przynajmniej mogę poinformować o swojej decyzji.

– Ale dlaczego? – spytała.

– A dlaczego nie? – odparł pytaniem. – Powiedz mi. Dlaczego nie?

– No… – Argumenty przeciw samobójstwu były dla niej tak oczywiste, że miała kłopoty z ich wyartykułowaniem. – Ponieważ…

– Ponieważ co, Sachs?

– Podam ci jeden powód. To jest tchórzostwo.

Rhyme roześmiał się.

– Chcesz o tym rozmawiać, Sachs? Chcesz? „Tchórzostwo” – powiedziałaś. To nas prowadzi do sir Thomasa Browne’a: „Kiedy życie jest bardziej okrutne od śmierci, wtedy wykazujemy prawdziwe męstwo”. Odwaga stawiania czoła nieprzezwyciężonym przeciwnościom losu… Klasyczny argument przeciw samobójstwom. Jeżeli jest prawdziwy, to dlaczego usypiają pacjentów przed operacją? Dlaczego sprzedają aspirynę? Dlaczego zestawiają złamane kości? Dlaczego prozac jest najczęściej przepisywanym lekarstwem w Ameryce? Ubolewam, ale nie widzę żadnej wartości w bólu.

– Ale przecież ciebie nie boli.

– Jak definiujesz ból, Sachs? Może brak czucia też jest bólem.

– Mógłbyś jeszcze wiele zrobić w życiu. Pomyśl o swojej ogromnej wiedzy z kryminalistyki, historii.

– Argument o użyteczności społecznej. Bardzo popularny.

Spojrzał na Bergera, ale ten się nie odezwał. Zainteresował się kością leżącą na stole: kręgiem szyjnym. Uniósł go, ściskając w rękach zakutych w kajdanki. Był kiedyś ortopedą, przypomniał sobie Rhyme.

– Kto powiedział, że powinniśmy służyć społeczeństwu? Poza tym mogę przyczynić się do szerzenia zła. Mogę wyrządzić wiele krzywdy. Sobie lub komuś innemu.

– Na tym polega życie.

Rhyme się uśmiechnął.

– Ale ja wybrałem śmierć, nie życie.

Sachs patrzyła niepewnie.

– To nie śmierć jest czymś naturalnym, ale życie – powiedziała twardo.

– Nie? Freud by się z tobą nie zgodził. Istnieją w nas popędy, które starają się zniszczyć wszystko, co osiągnęliśmy w życiu. Autodestrukcja tkwiąca w nas jest ze wszech miar naturalną siłą. Wszystko umiera. Co może być bardziej naturalnego niż śmierć, rozpad?

Sachs podrapała się po głowie.

– Dobrze. Życie postawiło ci większe wyzwania niż większości ludzi. Ale myślę… Wszystko, co o tobie wiem, każe mi sądzić, że lubisz wyzwania.

– Wyzwania? Pozwól mi powiedzieć coś o wyzwaniach. Byłem podłączony przez rok do urządzenia podtrzymującego oddychanie. Czy widziałaś bliznę po tracheotomii? Dzięki wysiłkowi lekarzy i mojemu uporowi można było mnie odłączyć od urządzenia. Teraz mam płuca jak nikt podobnie jak ja sparaliżowany. Są tak samo sprawne jak twoje. To jedyny przypadek wśród paralityków z uszkodzonym czwartym kręgiem szyjnym. Poświęciłem temu osiem miesięcy życia. Czy rozumiesz, co ja mówię? Osiem miesięcy, żeby podtrzymać jedną z podstawowych funkcji organizmu. Nie mówię o stworzeniu fresków w Kaplicy Sykstyńskiej ani o nauce gry na skrzypcach. Mówię o pieprzonym oddychaniu.

– Ale twój stan może się poprawić. W przyszłym roku może opracują metodę leczenia takich urazów.

– Nie. Ani w przyszłym roku, ani za dziesięć lat.

– Nie wiesz tego. Chyba prowadzone są jakieś badania.

– Oczywiście, że są. Chcesz o nich wiedzieć? Znam się na tym. Transplantacja tkanki nerwowej do uszkodzonych tkanek w celu regeneracji. – Te słowa gładko spłynęły z jego kształtnych ust. – Brak widocznych efektów. Niektórzy specjaliści pracują nad stworzeniem odpowiednich warunków, w których komórki nerwowe mogłyby się regenerować. Brak efektów – przynajmniej u wyższych organizmów. Osiągnięto sukcesy, jeżeli chodzi o mniej zaawansowane formy życia. Gdybym był żabą, już bym chodził. Albo miałbym taką nadzieję.

– Jednak specjaliści chyba nad tym pracują? – dociekała Sachs.

– Pewnie, lecz nie mają nadziei na przełom w badaniach w ciągu najbliższych dwudziestu-trzydziestu lat.

– Gdyby nie mieli nadziei, nie prowadziliby tych badań – odparła.

Rhyme się roześmiał. Jest bystra, myśli logicznie.

Sachs odrzuciła kosmyk rudych włosów z oczu i powiedziała:

– Pracowałeś w wymiarze sprawiedliwości. Wiesz, że samobójstwo jest bezprawne…