Выбрать главу

– Przede wszystkim muszę wiedzieć, jak on wygląda – oznajmiła rzeczowym tonem. – To znaczy ten dokument.

– Nie odznacza się niczym szczególnym. Jedna kartka papieru maszynowego. – Pokazał jej plastikową teczkę zawierającą kopię umowy, a ona obejrzała ją dokładnie.

– Powiedz mi, co i kiedy się wydarzyło.

– Bank przysłał mi ten dokument przez posłańca o piątej po południu w sobotę. Oni nie pracują w niedzielę, a ponieważ rozprawa miała się zacząć w poniedziałek o dziewiątej rano, chciałem go otrzymać jak najwcześniej, by sporządzić jego kopie i dołączyć je do pozwu. Gdy tylko znalazł się w moich rękach, umieściłem go w sejfie. O dziesiątej lub jedenastej wieczorem osobiście go skopiowałem, odłożyłem do sejfu i zamknąłem sejf na klucz. Wyszedłem z biura o trzeciej nad ranem z soboty na niedzielę. Przespałem się w domu i wróciłem około dziewiątej trzydzieści. Zauważyłem zadrapania na zamku sejfu, więc go otworzyłem. Dokument zniknął. Spędziłem na poszukiwaniach całą niedzielę. Dziś pojawiłem się w sądzie i uzyskałem odroczenie na osiem dni. Potem wróciłem do biura, żeby znaleźć kogoś, kto mi pomoże.

– Czy tamtej nocy był w firmie ktoś oprócz ciebie?

– Od piątej albo szóstej po południu nie widziałem żywej duszy. Ale prawie cały czas siedziałem przy biurku.

– No dobrze. – Taylor usiadła wygodniej i zaczęła się zastanawiać. – Wspomniałeś o motywie? Kto miał motyw, żeby go ukraść? Powiedziałeś, że to był skrypt dłużny. Czy ktokolwiek mógłby zamienić go na gotówkę?

– Nie, nikt na świecie nie zainkasowałby ani centa na podstawie takiego dokumentu. Suma jest za duża, a poza tym zbyt łatwo byłoby odnaleźć sprawcę. Jestem pewien, że chodzi o opóźnienie postępowania – żeby Lloyd Hanover mógł ukryć swoje aktywa.

– Kto wiedział o tym, że go masz?

– Posłaniec nie miał pojęcia, co jest w torbie, ale to była uzbrojona firma kurierska, toteż mogli się domyślać, że chodzi o coś cennego. Jeśli idzie o pracowników banku, to jeśli się dobrze orientuję, jedynym wtajemniczonym był wiceprezes zajmujący się tą sprawą.

– Czy nie mógł zostać przekupiony przez firmę Hanover?

– Wszystko możliwe – odparł Reece – ale pracuje w tym banku od dwudziestu lat. Znam go osobiście. Mieszka z żoną w Locust Valley i ma mnóstwo pieniędzy. Tak czy inaczej jest odpowiedzialny za ten kredyt. Jeśli bank nie odzyska długu z powodu braku tego dokumentu, zostanie zwolniony.

– Kto w naszej firmie wie o tym, że zajmujesz się tą sprawą?

Reece zaśmiał się i podsunął jej kartkę papieru.

Od: M. A. Reece’a

Do: Wszystkich prawników zatrudnionych w firmie Hubbard, White and Willis

Dotyczy: Konfliktu interesów

Reprezentuję naszego klienta, New Amsterdam Bank and Trust w procesie przeciwko firmie Hanover and Stiver, Inc. Proszę o informację, czy ktokolwiek z Was reprezentował kiedykolwiek firmę Hanover and Stiver lub czy nie istnieje jakikolwiek konflikt interesów między tymi podmiotami prawnymi, o którym nasza firma powinna widzieć.

– To jest rutynowa notatka, dotycząca konfliktu interesów. Chodzi o to, żeby wszyscy wiedzieli, kto jest pozwanym. Gdyby którykolwiek z naszych prawników kiedykolwiek reprezentował firmę Hanover, musielibyśmy zrezygnować ze sprawy lub zbudować wokół niej Mur Chiński, aby nie zachodziło podejrzenie, że narażamy na szwank interesy któregoś z klientów… Toteż odpowiedź na twoje pytanie brzmi: wszyscy nasi koledzy wiedzą, czym się zajmuję. A przeglądając w archiwum kopie mojej korespondencji, mogli się dowiedzieć, kiedy otrzymam ten dokument.

Taylor dotknęła dwoma palcami notatki, wręczonej jej przez Reece’a.

– A co wiesz o członkach zarządu firmy Hanover?

– Uczestnicząc w programie dobrej woli, spotykałem morderców, którzy byli bardziej uczciwi niż ich dyrektor naczelny – Lloyd Hanover. To skończony łajdak. Uważa się za sprytnego manipulatora. Znasz ten gatunek ludzi – pięćdziesiąt kilka lat, ostrzyżony na jeża, zawsze opalony. Ma trzy kochanki. Nosi tyle złotej biżuterii, że nie przeszedłby przez wykrywacz metali.

– To nie jest przestępstwo – oświadczyła Taylor.

– Nie, ale ma na sumieniu trzy wykroczenia przeciwko przepisom dotyczącym funkcjonowania przedsiębiorstw i był w przeszłości skazany za przestępstwo podatkowe.

– Aha.

Taylor ponownie wyjrzała przez okno. Po drugiej stronie ulicy stały biurowce. Widziała ścianę świecącą setkami okien. Przez chwilę zwątpiła, czy przezwycięży stojące przed nią trudności. Zdała sobie sprawę, że jej zadanie przypomina szukanie igły w stogu siana…

– Czy jesteś pewien, że szukamy czegoś, co nadal istnieje? – spytała.

– Co masz na myśli?

– Skoro nie można zamienić tego dokumentu na gotówkę, to dlaczego nie mieliby go po prostu spalić?

– Dobre pytanie. Myślałem o tym. Kiedy byłem asystentem prokuratora, nauczyłem się wczuwać w sposób myślenia sprawcy czynu. Stosuję ten system nadal, kiedy występuję jako obrońca w sprawach kryminalnych. Jeśli ten dokument zginie na zawsze, mamy do czynienia z przestępstwem. Jeśli zaginie na jakiś czas, dopóki Hanover nie ukryje swych aktywów, a potem się odnajdzie, nikt nie będzie miał wątpliwości, że nasza firma dopuściła się po prostu zaniedbania obowiązków. Cała wina spadnie na nas. Dlatego uważam, że ten dokument nadal znajduje się na terenie naszego biura. Może leży w archiwum, może jest wetknięty między kartki jakiegoś kolorowego czasopisma, znajdującego się w gabinecie któregoś z prawników, może wrzucono go za kopiarkę. Tak czy inaczej złodziej go ukrył.

Złodziej… Taylor po raz pierwszy poczuła niepokój. Zdała sobie sprawę, że jej zadanie jest nie tylko niewykonalne, lecz w dodatku może być niebezpieczne.

W krainie czarów ulubionym sloganem Królowej Kier było zawołanie: „Uciąć im głowy”.

– Sama nie wiem, Mitchell. To wydaje się beznadziejne. Istnieje milion miejsc, w których może się znajdować ten dokument.

– Nie znamy jeszcze faktów. Mamy do dyspozycji mnóstwo źródeł, z których możemy się dowiedzieć, gdzie poszczególni pracownicy firmy przebywali w określonym czasie i co tam robili. Mam na myśli sprawozdania, na podstawie których obciąża się klientów za określoną liczbę godzin pracy, listy płac i tak dalej. Myślę, że należy przede wszystkim przejrzeć wykaz osób pobierających klucze i przekonać się, kto przebywał w sobotę na terenie biura.

Taylor kiwnęła głową w kierunku zamka od sejfu.

– Przecież zakładamy, że zrobił to zawodowiec, prawda? Nie któryś z prawników ani pracowników pomocniczych?

– Owszem, ale ktoś musiał go wpuścić. Albo pożyczyć mu kartę otwierającą drzwi. Swoją lub ukradzioną.

Reece wyjął portfel i podał jej tysiąc dolarów w studolarowych banknotach. Spojrzała na gotówkę z ciekawością i zażenowaniem.

– To na koszty. – Czy miał na myśli łapówki? Nie zamierzała go o to pytać. Przez chwilę trzymała banknoty w ręce, jakby nie wiedziała, co z nimi zrobić. Potem wsunęła je do torebki.

Dostrzegła na biurku Reece’a kartkę papieru. Była bladozielona – jak korytarze w starych szpitalach i budynkach rządowych. Zorientowała się, że jest to rozkład zajęć wszystkich adwokatów firmy, codziennie rozprowadzany przez dyrektora zarządzającego działem prawnym. Obejmował on wszystkie wystąpienia sądowe w ciągu najbliższych trzydziestu dni. W rubryce odległej o tydzień od bieżącego dnia znajdowała się adnotacja:

New Amsterdam Bank and Trust przeciwko Hanover and Stiver. Rozprawa z udziałem ławy przysięgłych. Bez odroczenia.