Выбрать главу

– Ludzie często nas pytają, dlaczego wybraliśmy studia prawnicze – powiedział w końcu. – Czy dlatego, że chcieliśmy pomagać społeczeństwu? Zarabiać pieniądze? Służyć sprawiedliwości? Tego właśnie zawsze chcą się dowiedzieć. Sprawiedliwość? Na tym świecie, w naszym życiu, jest jej bardzo mało. Może w sumie to się wyrównuje, może Bóg patrzy z góry i mówi: „No dobrze, jest całkiem nieźle, niech tak zostanie”. Ale ty znasz prawo równie dobrze jak ja. I ty też, Taylor. Niewinni ludzie odsiadują wyroki, a winni wychodzą na wolność. Wendall Clayton zabił Linde Davidoff i miał uniknąć kary. Nie mogłem na to pozwolić.

– Jak brzmiał ten pożegnalny list Claytona? – spytała Taylor. – „Ludzie znani z nieposzlakowanej prawości…”. Co było dalej?

– „…naruszali niekiedy prawo, by w istocie chronić jego ducha” – dokończył Reece.

– A więc myślałeś o sobie, nie o Claytonie, prawda?

– Owszem, to dotyczy mnie – odparł z powagą Reece.

– Mitchell – wyszeptał Burdick – odłóż ten rewolwer. Pójdziemy na policję. Jeśli z nimi porozmawiasz…

Ale Reece powoli podszedł do Taylor i zatrzymał się o krok od niej. Nie poruszyła się.

– Nie! – krzyknął Burdick. – Nie martw się o policję! Możemy zapomnieć o tym, co się stało. To nie musi wyjść z tego pokoju. Nie ma potrzeby…

Reece zerknął na niego przelotnie, ale nie odezwał się. Jego cała uwaga była skupiona na Taylor. Dotknął jej włosów… potem jej policzka. Dotknął wylotem lufy jej piersi.

– Żałuję… – Odbezpieczył rewolwer. – Żałuję…

Taylor otarła łzy.

– To ja, Mitchell – wymamrotała niewyraźnie. – To ja. Zastanów się nad tym, co zamierzasz zrobić.

– Mitchell, czy chcesz pieniędzy? – spytał Burdick. – A może chodzi ci o nowy start w jakiejś innej firmie? Może…

Taylor uniosła rękę, by go uciszyć.

– Nic z tego. On zaszedł już zbyt daleko. Nie mamy sobie nic więcej do powiedzenia.

Na twarzy Reece’a pojawiły się łzy. Drżącą dłonią uniósł rewolwer. Przez chwilę wydawał się niezdecydowany… jakby zamierzał przyłożyć wylot lufy do własnej skroni i nacisnąć spust.

Ale jego wola zwycięstwa przeważyła szalę. Ponownie skierował broń w stronę Taylor.

Alicja, przebywająca w okropnym świecie, znajdującym się po drugiej stronie lustra, zastygła w całkowitym bezruchu. Nie miała dokąd uciec. Mogła tylko zamknąć oczy. I to właśnie zrobiła.

Mitchell Reece, jak zawsze praktyczny, uniósł lewą rękę do twarzy, by osłonić się od wybuchu – oraz krwi – i nacisnął spust.

Rozdział czterdziesty

Metaliczny trzask zanika zabrzmiał w cichej sali konferencyjnej równie głośno, jak mógłby zabrzmieć strzał.

Reece nerwowo zamrugał oczami. Nacisnął spust jeszcze trzy razy.

W pokoju rozległy się trzy trzaski. Mitchell opuścił rękę.

– To podstęp… – wyszeptał tonem człowieka, który jest świadkiem jakiegoś niemożliwego zdarzenia. – To podstęp, prawda?

– Och, Mitchell… – wymamrotała Taylor, ocierając spływające jej po twarzy łzy.

Burdick zrobił krok do przodu i stanowczym ruchem wyrwał broń z ręki Reece’a.

– Rewolwer jest prawdziwy, ale kule są tylko rekwizytami – oznajmiła Taylor, potrząsając głową. – Dysponowałam tylko domysłami. Musiałam mieć dowód na to, że naprawdę to zrobiłeś.

– O Boże… – jęknął Reece, opierając się o ścianę i patrząc z osłupieniem na Taylor. – Jak…?

Nigdy nie widziała w niczyich oczach takiego zdumienia.

– Wiele domysłów, które dziś ułożyły mi się wreszcie w całość – odparta. – Moje wątpliwości wzbudził ten wiersz. Wiersz Lindy.

– Wiersz?

– Ten, który Wendall zostawił jako jej list pożegnalny. Przeczytałam go w szpitalu i… Wszyscy myśleli, że jest to ostatnie przesłanie samobójcy. Ale nikt nie rozumiał, o co w nim chodzi. To był wiersz miłosny. Nie napisała w nim, że chce się zabić. Napisała, że chce pożegnać samotność i zacząć nowe życie z kimś, kogo kocha. Człowiek, który zamierza odebrać sobie życie, nie zostawiłby takiego wiersza jako listu pożegnalnego. Danny Stuart, chłopak, z którym mieszkała, powiedział, że napisała go kilka dni przed śmiercią.

– To niemożliwe. – Reece potrząsnął głową. – Na podstawie tego wiersza nie mogłaś się domyślić, że mam z tym coś wspólnego.

– Oczywiście, że nie. On tylko podsunął mi myśl, że być może Linda wcale się nie zabiła. Potem zaczęłam rozważać wszystko, co się wydarzyło od chwili, gdy poprosiłeś mnie o pomoc w poszukiwaniu tego dokumentu. Wszystko, czego się dowiedziałam. Doszłam do wniosku, że odwracasz moją uwagę od innych podejrzanych i kierujesz ją w stronę Claytona. Wiedziałam, że jesteś znakomitym strategiem. Wiedziałam, że Clayton był kobieciarzem. Wiedziałam, jak łatwo mogłeś dostać broń od jednego z twoich klientów, których bronisz w ramach programu dobrej woli. O twoich wyjazdach na grób Lindy… Poprosiłam znajomego prywatnego detektywa, by sprawdził informacje o twojej matce. Owszem, ona była paranoidalną schizofreniczką. Ale umarła cztery lata temu. Och, Mitchell, kłamałeś mi w żywe oczy. Kiedy opowiedziałeś o swojej matce, miałam ochotę się rozpłakać.

W jego oczach nadal nie było ani odrobiny skruchy.

– A potem – ciągnęła dalej – zadzwoniłam do prokuratury federalnej w Bostonie. Twój przyjaciel Sam nie pracuje tam już od czterech lat… Udawałeś, że dzwonisz do niego z ulicznego automatu, prawda? Jesteś cholernie dobrym aktorem, Mitchell!

Przerwała na chwilę, by ochłonąć z gniewu, a później zaczęła mówić dalej.

– Niezbite dowody? Sam mi pomogłeś je zdobyć już pierwszego dnia, gdy tylko się poznaliśmy. Powiedziałeś wtedy, że w archiwach każdej firmy prawniczej można zdobyć wiele informacji o jej pracownikach – o ich służbowych wyjazdach i o tym, jak spędzają czas. Przeglądnęłam wszystkie wykazy za ubiegły rok i dowiedziałam się, jaki był przebieg wydarzeń. To wszystko zostało tam zapisane. Ty i Linda pracowaliście w tym samym czasie, równocześnie braliście dni wolne, wspólnie jeździliście do klientów, o identycznych porach jadaliście posiłki. Później Linda zaczęła pracować mniej wydajnie, częściej brać dni wolne i korzystać z ubezpieczenia, ponieważ była w ciąży. A wkrótce potem zginęła.

W końcu natrafiłam na dokumenty dotyczące negocjacji w sprawie instalacji systemu zabezpieczającego magazyny firmy Genneco. Owszem, zaglądał do nich wcześniej Donald. Ale gdyby wypożyczył je po to, by zdobyć dostęp do jadu kiełbasianego to z pewnością nie posłużyłby się własnym nazwiskiem. Spytałam więc panią Bendix, czy Donald zaglądał ostatnio do innych akt. Znalazła tylko jedną adnotację. Chodziło o odszkodowanie z firmy ubezpieczeniowej. Jakiś samochód zjechał z szosy w Westchester i o mało nie wpadł do zbiornika wodnego, ale zatrzymał się na skalnym występie. Tego samego wieczora my wpadliśmy do tego samego zbiornika. Chciałeś stworzyć pozory świadczące o tym, że Clayton jest na tyle zdesperowany, by nas zabić. Po to, żeby przekonać wszystkich, iż był na tyle zdesperowany, by zabić siebie samego, prawda?

Reece niechętnie kiwnął głową.

– Oczywiście wielu ludzi miało motywy, żeby zabić Claytona. Thom Sebastian, Dudley, Sean Lillick… także obecny tu Donald. A nawet jego żona. I zapewne z dziesięć innych osób. Ale ja doszłam do wniosku, że nie miałeś racji, tłumacząc mi, iż ustalenie motywu jest najważniejszym elementem poszukiwania mordercy. Nie, najważniejszym krokiem jest znalezienie człowieka, który ma dość woli, by kogoś zabić. Pamiętasz swoje hasło, Mitchell? Przygotowanie i wola? Wśród wszystkich pracowników firmy byłeś moim zdaniem jedynym człowiekiem, który naprawdę mógł kogoś zabić. Widziałam, jak zniszczyłeś tego lekarza podczas przesłuchania… wykazałeś wtedy instynkt zabójcy. A ja to dostrzegłam.