– Niestety nie. Domyślaliśmy się wprawdzie paru rzeczy, ale żadnej z nich nie dało się udowodnić. Być może przełącznik obluzował się albo przepalił i obydwa systemy wymieszały się ze sobą, a energia, która wówczas powstała, przerwała pracę mózgu? Niewykluczone też, że w samym korzystaniu z jądra świadomości, nawet chwilowym, tkwi jakiś zasadniczy problem. Być może mózg ludzki po prostu tego nie wytrzymuje. – Po tych słowach profesor podciągnął koc pod samą brodę i zamilkł na chwilę. – To właśnie moja hipoteza. Może to niezbyt dokładne, ale myślałem nad tym długo i doszedłem do wniosku, że którąś z tych dwóch rzeczy, a może obydwie naraz, należy uznać za przyczynę śmierci.
– Analiza mózgów niczego nie wykazała?
– Drogi panie, mózg to nie toster ani pralka. Przewodów wcale nie widać. W mózgu zmienia się tylko przebieg niewidzialnych wyładowań prądu. Nie można po śmierci wyjąć i zbadać przełącznika. O ile w żywym mózgu można jeszcze odnaleźć defekt, o tyle po śmierci nie można już dowiedzieć się niczego. Oczywiście, gdyby tam były jakieś ubytki albo guzy, to inna sprawa, ale nie było.
Poprosiłem więc, żeby dziesięciu z osiemnastu żyjących jeszcze cyfrantów sprowadzono do laboratorium celem powtórnych badań. Sprawdziłem działanie przełącznika, wypytałem też wszystkich o omamy, przywidzenia i tym podobne dolegliwości. Niczego jednak, co zasługiwałoby na uwagę, nie odkryłem. Wszyscy byli zdrowi jak ryby i tasowali bez żadnych przeszkód. Pomyśleliśmy więc, że może tamtych ośmiu miało jakąś wadę i nie nadawało się do tasowania. Nie wiedzieliśmy wprawdzie, jaka to wada, ale postanowiliśmy przebadać tę sprawę gruntownie, żeby w przyszłości uniknąć podobnych wypadków.
Okazało się jednak, że byliśmy w błędzie. W ciągu następnego miesiąca zmarło pięciu ludzi, w tym trzech przebadanych przez nas ponownie. Jednym słowem – orzekliśmy, że nic im nie jest, a oni zmarli w kilka dni później. Z niewiadomej przyczyny zginęła już połowa naszych cyfrantów. Nie mogło być już mowy o wadzie u poszczególnych ludzi, zasadniczy błąd musiał tkwić w samym wynalazku. Po prostu posługiwanie się na przemian dwoma systemami okazało się niemożliwe. Zaproponowałem Systemowi zamrożenie całego przedsięwzięcia, usunięcie przełącznika z mózgów pozostałych cyfrantów i zaprzestanie tasowania. Tymczasem System stwierdził, że to niemożliwe. Odrzucili moją propozycję.
– Dlaczego?
– Powiedzieli, że system tasowania danych daje znakomite efekty i nie mogą wrócić do starych metod. To sparaliżowałoby pracę całej organizacji. Poza tym wcale nie jest powiedziane, że umrą wszyscy. A gdyby któremuś z was udało się przeżyć, będą mogli posłużyć się nim jako modelem do dalszych badań. W tym momencie wycofałem się z gry.
– W rezultacie przeżyłem tylko ja.
– Tak, właśnie.
Oparłem tył głowy o skałę i przejechałem dłonią po nieogolonych policzkach. Nie umiałem sobie przypomnieć, kiedy goliłem się po raz ostatni. Musiałem okropnie wyglądać.
– Dlaczego nie umarłem?
– To też tylko hipoteza – zaznaczył. – W dodatku wysunięta na podstawie domysłów. Ale coś mi mówi, że nie jestem daleki od prawdy. Pan posługiwał się już wcześniej dwoma systemami. Mówiąc przenośnie, od dawna nosił pan dwa zegarki. Był pan po prostu uodporniony. Taka jest moja hipoteza.
– Dlaczego pan tak myśli?
– Niedawno, jakieś dwa albo trzy miesiące temu przejrzałem jeszcze raz wizualne wersje wszystkich czarnych skrzynek. I odkryłem coś, na co wcześniej nie zwróciłem uwagi. Pański zapis jest wyjątkowo dobry, nie ma w nim sprzecznych wątków, jest jasny i zrozumiały. Słowem – doskonały. Nawet bez poprawek mógłby stanowić treść pasjonującej książki albo filmu. Pozostałe, jak już mówiłem, są niespójne, zagmatwane i nawet po moim montażu ledwo rysuje się w nich jakaś niezbyt udana fabuła. Pański jest zupełnie inny. To jakby porównać obraz zawodowego malarza z rysunkami małych dzieci.
Długo się nad tym zastanawiałem i doszedłem do wniosku, że pan sam uporządkował tę historię. Dlatego to, co zwykle jest zbiorem luźnych wyobrażeń, w pańskim przypadku ma tak wyraźną strukturę. Inaczej mówiąc, że znów posłużę się metaforą, pan sam wielokrotnie schodził do tej fabryki i własnymi rękami produkował myśli.
– Nie do wiary! Dlaczego?
– Przyczyn może być wiele – odparł profesor. – Doświadczenia z dzieciństwa, sytuacja w rodzinie, nadmierne uprzedmiotowienie ego, poczucie winy… a przede wszystkim pańska skłonność do obrony własnego „ja", do otaczania się skorupą. Chyba się nie mylę?
– Chyba nie – odparłem. – I co się teraz ze mną stanie?
– No cóż… nic by się stało, dożyłby pan w ten sposób późnej starości, gdyby, czy to się panu podoba czy nie, nie został pan czymś w rodzaju klucza rozstrzygającego tę głupawą wojnę. System już wkrótce przystąpi do pracy nad nową, ulepszoną wersją cyfranta zdolnego do tasowania z panem w charakterze modela. Dokładnie przeanalizują pański mózg i nie sądzę, by na tym się skończyło. Spotka pana wiele nieprzyjemności. Nie jestem w tych sprawach zorientowany, ale żywy pan z tego nie wyjdzie. Osobiście chciałbym panu jakoś pomóc, ale sam pan rozumie…
– Jak to! Więc pan nie weźmie udziału w tych badaniach?
– Mówiłem panu już kilka razy, że nie lubię sprzedawać moich odkryć. Poza tym nie chcę przykładać ręki do badań, w wyniku których znów zginie wielu ludzi. Ja też miewam czasami wyrzuty sumienia. Dlatego aby uniknąć kłopotów, wybudowałem sobie laboratorium pod ziemią i zacząłem stronić od ludzi. Zresztą nie tylko System, symbolanci również chcą mnie wykorzystać. Ale ja nie przepadam za większymi organizacjami. Dbają wyłącznie o własne interesy.
– Więc dlaczego mnie pan sprowadził? Zwabił podstępnie i zlecił fałszywy rachunek?
– Chciałem sprawdzić moją teorię, zanim dobierze się do pana System albo symbolanci. I jeśli się nie pomyliłem, pan również uniknie w ten sposób przykrości. W danych przekazanych panu przeze mnie ukryty był sygnał, na który powinien włączyć się pański trzeci obwód. Najpierw zadziałał pierwszy przełącznik, a potem, już w drugim obwodzie, następny. Oznacza to, że rachunek przeprowadził pan w trzecim systemie.
– Czyli w systemie, który powstał z poprawionej przez pana wizualnej wersji jądra świadomości?
– Tak, dokładnie tak – profesor skinął głową.
– Nie rozumiem, w jaki sposób miało to udowodnić pańską teorię.
– Chodziło mi o różnicę – odparł. – Pan podświadomie kontrolował jądro swojej świadomości. Dlatego na poziomie korzystania z drugiego systemu nie było żadnych problemów. Tymczasem trzeci obwód, którego ostateczny kształt jest moim dziełem, różni się nieco od drugiego. Przypuszczałem więc, że różnica ta będzie miała na pana wpływ. Zamierzałem ją zbadać. Sądziłem, że dowiem się w ten sposób czegoś więcej o sile, charakterze i przyczynach powstania tego, co kryje się na dnie pańskiej świadomości.
– „Sądził" pan?
– Tak. Teraz nie dowiem się już niczego. Symbolanci zniszczyli moje laboratorium. Zabrali wszystkie materiały. Zajrzałem tam po ich odejściu. Brakuje wszystkich najważniejszych danych. Już nigdy nie uda mi się zbadać tej różnicy. Ukradli nawet wizualne wersje czarnych skrzynek.
– Czy to ma związek z końcem świata? – zapytałem.
– Prawdę mówiąc, nie chodzi o koniec świata, w którym żyjemy. Chodzi o koniec świata w ludzkim sercu.
– Nie rozumiem.
– W jądrze pańskiej świadomości świat się skończył. Albo inaczej, pańska świadomość żyje w miejscu, które jest końcem świata. Brakuje tam wszystkiego, co istnieje w naszym świecie. Nie ma czasu ani rozwijającej się przestrzeni, nie ma życia ani śmierci, nie ma też pojęcia wartości, a ludzie pozbawieni są serca. Kontrolę nad ludzkimi sercami sprawują jednorożce.