Выбрать главу

— Przecież tu tylko pagórki!

— Latem wezmę cię w Kaukaz. Tymczasem poćwiczysz na głównej dzwonnicy. Tyle o nauce. Co do pracy, będziesz w kontroli akustycznej. Twoje stanowisko pracy jest w sąsiednim pokoju. Chodź, zobacz. Zaczniemy od najważniejszego: od tego urządzenia. Dawniej takie urządzenia były strasznie ciężkie i zajmowały masę miejsca. Teraz nauka zrobiła postęp i skonstruowano nową generację. To waży zaledwie 530 kilogramów. Nazywa się magnetofon, dzieło geniuszu narodu radzieckiego.

Dziwi się Nastia: wszystkie napisy na metalowej obudowie we wrogim języku, a z boku tabliczka MADE IN USA.

— Błąd w sztuce — tłumaczy Chołowanow. — Nasi chłopcy budowali aparat i cały pokryli angielskimi napisami. Trzeba będzie usunąć. I tabliczkę doczepili z głupia frant. Powtarzam: aparat jest dziełem geniuszu radzieckiej myśli naukowo-technicznej. Powinno być napisane: ZDIEŁANO W SSSR. A najlepiej bez tabliczki. I tak każdy wie, że tylko u nas potrafią budować takie rzeczy.

To cud, nie maszyna. Może nagrywać ludzką mowę i potem ją odtworzyć. Słów nie nagrywa się na płytach woskowych, ale na stalowym drucie. Potem ten drut można rozmagnesować i na tej samej szpuli nagrać jakąś inną wypowiedź. I znowu rozmagnesować.

— Ale po co w ogóle nagrywać to, co ktoś mówi?

— Żeby później można było odsłuchiwać interesujące nas fragmenty. W Moskwie uruchomiliśmy już kilka takich aparatów. Przede wszystkim w ośrodkach zamkniętych, w pobliżu terenów letniskowych kierownictwa partii, członków rządu, kierownictwa NKWD i armii. W trakcie budowy ośrodków rządowych do każdego doprowadza się podziemny kabel. Wszystkie takie kable zbiegają się w centrach nagraniowych. Codziennie zwozi się szpule z nagraniami i wysyła pociągiem do naszego klasztoru, do analizy. Przesłuchujemy je i wyciągamy wnioski, kto jest prawdziwym marksistą, a kto niezupełnie…

— To bardzo ciekawe.

— Twój rozkład dnia wygląda następująco: pobudka w południe, potem dwie godziny treningu. Godzina na obiad w jadalni dziewiątego plutonu. Po obiedzie jedna godzina wolna. O szesnastej właściwe szkolenie, poznawanie tajników naszej specjalności. Od szesnastej do czwartej rano praca w analizie akustycznej. Od czwartej do ósmej rano trening. Potem sen, od ósmej do południa. Tu, w klasztorze, masz funkcjonować dokładnie według harmonogramu. Na wyjeździe masz nienormowany czas pracy. Poza tym przysługuje ci jeden dzień wolny w miesiącu i tydzień urlopu w roku. Wskazane, żebyś urlop spędzała na miejscu. I tak nie masz żadnej rodziny, bo tu tylko takie przyjmujemy. Czasami rozkład dnia będzie się zmieniał, ale więcej niż cztery godziny snu z tego nijak nie wyjdzie. Możesz wysypiać się w dni wolne i podczas urlopu. Nie mamy czasu na życie prywatne. Dlatego życie prywatne prowadzimy w miejscach pracy.

— Gryfie, chyba wszystko zrozumiałam. Powiedz tylko, skoro wykonujemy tę całą robotę, to czym zajmuje się NKWD?

— NKWD kontroluje cały kraj i wiele spraw za granicą. A my kontrolujemy NKWD. Musisz wiedzieć, że są dwa rodzaje spisków. Pierwszy to taki, kiedy jest człowiek do rozstrzelania, ale nie ma dowodów. Wtedy doczepia mu się spisek, jak zdechłego szczura. Taki spisek byle głupiec potrafi wymyślić. Takie spiski są jak złoto, tyle że fałszywe. NKWD ma pozwolenie i rozkaz fabrykowania takich spisków. My nie wytapiamy fałszywego złota. Nie mamy prawa niczego fabrykować. My szukamy prawdziwych konspiratorów. Przede wszystkim w samym sercu NKWD. Wiemy, że spiskowcy nie zasypiają gruszek w popiele. Nie wiemy, gdzie knują w danej chwili. Wykryć taki spisek, to jak znaleźć żyłę złota. Nie wyznaczam ci żadnego zadania, nie każę ci szukać konspiratorów w takim czy innym urzędzie, w takiej czy innej grupie ludzi. Gdybym wiedział, gdzie jest spisek, sam bym go zdemaskował. Pracujemy jak poszukiwacze złota w Klondike. Nie wskazujemy, gdzie kto ma kopać. Na parterze masz do dyspozycji bibliotekę z najtajniejszymi dokumentami radzieckich instytucji oraz archiwum akt dziesiątków tysięcy ludzi. Możesz wybrać sobie pole działania. Bylebyś trafiła na złoto. Szukaj konspiratorów. A jeśli ich nie znajdziesz, pracuj nad nowymi metodami kontroli najwyższego kierownictwa.

VI

Aby w pełni opanować technikę korzystania z aparatu zwanego magnetofonem, potrzeba wieloletniej praktyki. Ma on więcej przycisków, dźwigni i potencjometrów, niż kabina bombowca. Ich zastosowanie może zrozumieć tylko ktoś, kto ma za sobą specjalistyczne przygotowanie politechniczne. Dlatego nie ma sensu zawracać dziewczynom głowy przyswajaniem tych wszystkich mądrości. Przechodzą tylko podstawowy kurs obsługi magnetofonu i otrzymują wyraźne polecenie: tych guzików nie dotykać, tamtych pokręteł nie ruszać!

Regulacja magnetofonu należy do najbardziej skomplikowanych czynności. Powierza się ją wyspecjalizowanemu inżynierowi. Rosja jest ojczyzną magnetofonu. Skonstruował go geniusz narodu radzieckiego, ale zadanie dostrojenia i obsługi zlecono amerykańskiemu inżynierowi.

Mister Humphrey to dobry człowiek. Postawny. Zna swój fach. Przypadł mu niełatwy kawałek chleba. Magnetofon to bardzo kapryśne ustrojstwo. W klasztorze jest ich bez liku. Każdy musi być sprawny, wyregulowany, przetestowany. Mister Humphrey błyskawicznie opanował radzieckie urządzenia. Może to właśnie z myślą o nim wszystkie napisy na magnetofonach zrobiono po angielsku?

Postęp technologiczny galopuje szaleńczo, ale Mister Humphrey też nie próżnuje. Posiedzi dzień, drugi — i najnowocześniejszy system nie ma już przed nim tajemnic. Do niedawna budowano tylko magnetofony stacjonarne. W dużym pomieszczeniu montowano konstrukcję nośną z teowników, na niej umieszczano lampy chłodzone wodą, stawiano kołowrót o napędzie pedałowym, który wprawiał w ruch bęben z drutem magnetycznym… To już należy do przeszłości. Teraz szpulę z drutem napędza silnik elektryczny. Dzięki miniaturyzacji zmniejszono magnetofon do wielkości fortepianu. Możesz go postawić w dowolnym pokoju, a jak będzie trzeba, przesunąć do sąsiedniego. Wstawia się taki magnetofon do klasztornej celi — i stanowisko kontroli akustycznej gotowe!

Dniami i nocami krąży Mister Humphrey po klasztorze z lutownicą w ręku i odprawia tajemnicze misteria, których sens on jeden rozumie.

To prawda, Chołowanow nie skąpi grosza. Szczodrze wydziela Mister Humphrey'owi pokaźne pliki dolarów. Na terenie klasztoru wybudowano dla niego typowy amerykański domek. Każdego dnia samolotem sprowadza się amerykańskie tygodniki i prasę codzienną. Ciocia Masza, kucharka, przygotowuje specjalnie dla Mister Humphrey'a jajecznicę po amerykańsku. Wolno mu nawet słuchać amerykańskich stacji radiowych. O, jakie anteny wznoszą się nad klasztorem! Kto ma zgodę, może złapać dowolną stację na świecie.

A mimo wszystko życie ma Mister Humphrey nie do pozazdroszczenia. Tak jak pozostali mężczyźni, których złośliwy los cisnął do dziewczęcego klasztoru. Kobiety są z natury kapryśne, bardziej niż magnetofony. Dlatego Mister Humphrey ani dniem, ani nocą nie wie, co to spokój. Dzwonią bez przerwy: