Выбрать главу

Pierwszą rzeczą, jaką Nastia poleciła dostarczyć, nim salę utajniono, był żeliwny piecyk. Mnisi żyli tu bez ogrzewania. Ona też może, lecz o ile przyjemniej mieć pod bokiem łagodne płomyki, lekki zapach dymu, trzaskanie sosnowych żywicznych polan.

Poleciła sprowadzić długie, szerokie stoły. Przyniesiono je z refektarza. Rzeźbione nogi, potężne, dębowe poczerniałe ze starości blaty. Mają chyba z dwieście lat.

Wymarzone warunki pracy. Nastia nie narzeka.

W kącie, przy piecyku, postawiła rzeźbiony, dębowy fotel. Dwumetrowe oparcie całe w diabełkach i lwich paszczach. Istny tron. Rozpaliła w piecyku, przekręciła klucz w zamku, usadowiła się wygodnie na tronie i zamyśliła się. Od czego zacząć?

II

Towarzyszki koleżanki, dziś wystąpi przed wami nasz drogi profesor, towarzysz Pierziejew. Każdego dnia pracujemy u boku tego wyjątkowego człowieka i dlatego czasem zapominamy, że należy on do grona największych autorytetów w dziedzinie psychologii, a psychologii ludożerstwa w szczególności.

Oklaski. Pierziejew wstał z miejsca, przesłonił słońce w oknie:

— Towarzyszki koleżanki, ludożerstwo to najciekawsza gałąź wiedzy…

— A marksizm-leninizm?

— Hm. Naturalnie. To samo przez się… Słusznie. Powiedzmy w ten sposób: marksizm-leninizm jest poza konkurencją. Marksizm-leninizm jest, naturalnie, najciekawszą gałęzią wiedzy. A tuż za marksizmem-leninizmem lokuje się ludożerstwo.

Satysfakcjonująca odpowiedź. Niełatwo profesora zbić z tropu!

— A więc, któż to taki, ten ludożerca? Ludożerca to taki sam człowiek jak każdy inny, tyle że bardzo głodny. My też jesteśmy ludożercami, ale właśnie zjedliśmy obfite śniadanie i jesteśmy syci. Na razie. Słowem, ludożerstwo dlatego jest tak ciekawą gałęzią wiedzy, że zajmuje się badaniem psychologii człowieka, który stał się bydlakiem. Z punktu widzenia nauki szczególnie interesująca jest właśnie ta granica, która oddziela życie ludzkie od zwierzęcego.

Przemiana ludzi w bestie odbywa się zaskakująco szybko. Pamiętajmy, że tak zwana cywilizacja, to jedynie trwający sześć tysięcy lat epizod w życiu człowieka. Wystarczy lekko poskrobać i spod tej cienkiej naleciałości wyłazi sto milionów lat prawdziwego bestialstwa. Zwierzę drzemie w każdym z nas, choć nie wszyscy mamy tego świadomość. Inna sprawa, że zwierzęcość człowieka nie tylko jest kwestią psychiczną. Czasem czysto praktyczną, gdy na przykład mamy do wyboru: zdechnąć, lub pożreć bliźniego. A ściślej: pożreć bliźniego, nim bliźni zeżre nas.

Człowiek, stając się raz ludożercą, pozostaje nim zwykle do końca życia, choć stara się to ukryć przed otoczeniem. To jak morderstwo: zabijasz raz, drugi, a potem samo wciąga. Z jedną różnicą: ludożerstwo wciąga znacznie silniej niż zwyczajne zabójstwo, takie bez zżerania trupa. Wciąga od razu i na dobre. Jeśli po pierwszym razie człowiek nawet będzie miał żywności pod dostatkiem, to i tak pozostaje ludożercą, jawnym lub utajnionym. Może czynnie uprawiać ludożerstwo albo tylko o tym marzyć, ale nie zmienia to faktu, że jest ludożercą. Jak my wszyscy.

Nauka radziecka, jako przodująca w świecie, może się poszczycić zupełnie unikalnymi rezultatami badań przyczyn, okoliczności, samych aktów oraz skutków ludożerstwa. Naszym uczonym stworzono niepowtarzalne możliwości wszechstronnego, zbadania fenomenu masowego ludożerstwa, zwłaszcza w latach 1918 i 1920, oraz w okresie 1932-1933. Nauka radziecka w pełni wykorzystała tę szansę.

Nastia nie wytrzymała:

— I naprawdę mieliście okazję oglądać prawdziwych ludożerców?!

Wszyscy wybuchnęli śmiechem. Profesor również:

— Moja droga, w piwnicy pod dzwonnicą trzymam dla celów eksperymentalnych siedemdziesięciu sześciu ludożerców.

III

Wszystko polega na właściwej organizacji.

W każdej sprawie trzeba wpierw znaleźć jakiś system, jakąś skalę wartości, jakieś punkty odniesienia, względem których można porządkować fakty i wskaźniki, by móc je ze sobą porównywać.

Nastia długo patrzyła na ścianę, wreszcie przystawiła drabinkę i na samej górze przypięła pinezką fotografię głównego obiektu zainteresowania. Nikołaj Iwanowicz Jeżow. Zdjęcie 30x24. Łatwo przyczepia się fotografię do korkowej ściany.

Nikołaj Iwanowicz Jeżow będzie najważniejszym punktem odniesienia. Środkiem układu współrzędnych. Nikołaj Iwanowicz Jeżow jest najbliższym przyjacielem towarzysza Stalina. A zatem — jego wrogiem numer jeden. Powierzono towarzyszowi Jeżowowi bezpieczeństwo narodu, państwa i towarzysza Stalina osobiście. Dlatego Nikołaj Iwanowicz Jeżow jest najbardziej niebezpiecznym człowiekiem w kraju.

Nastia cofnęła się o krok, przechyliła głowę na bok. Ocenia efekt pracy. Ściana ma siedem metrów wysokości i proporcjonalną szerokość. Jest miękka i aromatyczna. Korkowa wykładzina pachnie tak wspaniale, że aż kręci się w głowie.

Na ścianie — przypięta czterema pinezkami fotografia. Młody szef NKWD, na klapach munduru gwiazdy marszałkowskie. Pod spodem notka biograficzna:

Urodzony 1.V.1895. Pochodzenie proletariackie. Dobrze śpiewa. Znawca sztuki. Wykształcenia nie posiada. Leczony na pederastię, nieskutecznie…

IV

Do drzwi zapukał profesor Pierziejew. Wszedł, pochwalił: brawo, Nastiu. Należy mieć zdjęcia obiektów przed oczami, często zaglądać im w oczy. Starać się zgłębić ich świat wewnętrzny.

Tuż obok Nastia przymocowała fotografię żony, Żeni Chajutin-Jeżowej. Pod spodem:

Oddana partii. Przejawia czujność rewolucyjną. Z zapałem studiuje marksizm-leninizm. Lubi kawior z jesiotra. Bije gosposię. Ubiera się w Paryżu. Ma najbogatszą w Moskwie kolekcję kreacji. Ulubione perfumy: Laurigan Coty. Ulubione kamienie: szafiry z czarnym odcieniem, jasne cejlońskie szmaragdy z wewnętrzną poświatą, brylanty białe i różowe. Lato w Jałcie, zima w austriackich kurortach. Stosunki płciowe — patrz: akta wydzielone 29/815. Będąc żoną Chajutina, współżyła z Jeżowem.

I notka o Chajutinie:

Wróg. Trockista. Terrorysta. Sabotażysta. Zdemaskowany przez żonę jako współpracownik niemieckiego, polskiego i japońskiego wywiadu. Zlikwidowany.

Poniżej zdjęcie Jeżowa z żoną i jej byłym mężem. Fotografie zastępców Jeżowa: towarzyszy Frynowskiego, Żakowskiego, Bielskiego, Żukowskiego i Czernyszewa. Jeszcze niżej — portrety naczelników głównych zarządów, centralnych zarządów, republikańskich komisariatów ludowych, szefów zarządów obwodowych i lagrowych. Obok każdego z nich — małżonka.

O żonach trzeba wiedzieć jak najwięcej. Jeżeli któraś komenderuje mężem, to Nastia umieszcza jej fotografię nieco powyżej jego zdjęcia. Żeby rzucało się w oczy. Jeżeli mąż jest najważniejszy w rodzinie, jego fotografia wisi trochę wyżej niż żony. Ale to rzadki przypadek.

Co do Jeżowa, sprawa nie do końca jest jasna. Z zapisów rozmów wynika, że żona pomiata nim jak Bonaparte Europą. Ale kiedy Nikołaj Iwanowicz wypije (a wypija często), wtedy to on jest Bonaparte. Dlatego portrety Jeżowa i jego żony wiszą na tym samym poziomie.

Nastia przeprowadza między portretami cienkie nitki. Każdy musi znaleźć swoje miejsce w systemie. A nitki pomagają odkryć prawidłowości. Jeśli to swoi ludzie — wtedy nitka czerwona. Każdy naczelnik ma własną grupę, z którą trzyma sztamę. Łączą ich rozliczne więzy. Na przykład wspólnie przelana krew. Naczelnik ciągnie za sobą taką grupę po kolejnych szczeblach służbowych. A więc od każdego naczelnika do wszystkich pod nim — czerwone niteczki. Swoi chłopcy.