Выбрать главу

Wrogość, animozje — czarna nitka między zdjęciami. Skrywana niechęć — szara nitka. Szara pajęczyna z miejsca oplotła wszystkie portrety. Pozamałżeńskie stosunki seksualne — żółta nitka (cała szpulka nie wystarczyła). Kontakty homoseksualne — niebieska.

Wszedł Chołowanow. No, ładnie. Niezły obraz! Spryciula z tej Nasti, nie ma co. Szkoda, że nie można zabrać tego na Kreml i zademonstrować towarzyszowi Stalinowi. Chociaż nic straconego. Towarzysz Stalin często tu bywa. Pokażemy przy okazji. Co innego grzebać się w teczkach osobowych, przekładać papierki z kupki na kupkę, kichać od kurzu, a co innego pierdyknąć obraz na całą ścianę. Sto głównych figur z kierownictwa NKWD, razem z żonami i kochankami. Cała ściana jak mozaika. Nie na darmo leciał samolot do Londynu. Nie na darmo sprowadzono korkową wykładzinę ERCOL. Poza tym, jak łatwo wprowadzać zmiany! Towarzysz Prokofiew był zastępcą ludowego komisarza spraw wewnętrznych, ale został przeniesiony na szefa Komisariatu Łączności, a na jego miejsce przyszedł towarzysz Berman. Potem towarzysza Bermana wyznaczono na komisarza łączności, a na jego miejsce wskoczył towarzysz Ryżew. Następnie Ryżewa rozstrzelano, a fotel zastępcy szefa NKWD zajął towarzysz Żukowski. Mało kto, tak jak towarzysz Berman, utrzymuje się przez dziewięć miesięcy. Jak tak dalej pójdzie, to co trzy, cztery miesiące trzeba będzie zmieniać fotkę: w miejsce towarzysza Żukowskiego przypiąć towarzysza Fiłaretowa, który utrzyma się nie dłużej niż trzy miesiące…

Jak łatwo się wiesza nowe zdjęcia! I nitkami wiąże je z pozostałymi. Czerwony kłębek, szary, czarny, żółty, niebieski…

Na drugiej ścianie od podłogi po sufit — mapa Związku. Chorągiewkami zaznaczono wszystkie zarządy republikańskie i obwodowe, zarządy lagrowe, więzienia, łagry, zamknięte zony, sanatoria NKWD, domy wypoczynkowe, obozy wczasowe dla dzieci kierownictwa NKWD, obozy pracy przymusowej dla dzieci wysokich funkcjonariuszy NKWD. Też imponujący obraz.

Pomiędzy oknami Nastia rozmieściła struktury wszystkich organizacji pokrewnych. System taki sam: piramida fotografii naczelników i ich żon, to obraz oficjalny. Wystarczy powiązać to wszystko kolorowymi nitkami i wyłania się obraz ukryty.

Nastia rozwiesza zdjęcia tych, którzy poprzednio pracowali w NKWD. Powstają zaskakujące melanże i kombinacje. Jest Ludowy Komisariat Przemysłu Drzewnego. Przyjrzysz się dokładniej i wychodzi, że to filia NKWD. Ludowy Komisariat Łączności: całe kierownictwo z NKWD. Przedsiębiorstwo Rozbudowy Kolei Żelaznej — filia NKWD. Zagospodarowanie Północy — też NKWD. Zagospodarowanie Dalekiego Wschodu — znowu filia. I wszystkie wielkie budowy komunizmu. Tyle filii, że zaczyna brakować miejsca na ścianach.

Trzeba zamówić nowe stojaki.

V

Moskwa znowu gada o Robespierze. Lud stołeczny wykazuje dziwny pociąg do Wielkiej Rewolucji Francuskiej. Analogie narzucają się same.

Tam burzyli kościoły i u nas burzyli. Tam był terror i u nas był. Tam Robespierre'a uznano za Istotę Najwyższą i u nas… hmm, no w tym wypadku trudno dopatrzeć się analogii… Robespierre kazał ścinać przywódców, a u nas nie ścinają, tylko strzelają… Tam samego Robespierre'a… teges. I to swoi.

VI

Nastia rozwiesiła plansze z dystynkcjami i szarżami czekistów. Tu są ciekawe niuanse. We wszystkich głównych zarządach NKWD dystynkcje są takie, jak w wojsku, ale wewnątrz NKWD funkcjonuje wydzielony Główny Zarząd Bezpieczeństwa Państwowego, GUGB. GUGB ma niezwykłe prerogatywy i przywileje. Sierżant bezpieczeństwa państwowego nosi dystynkcje młodszego lejtnanta armii. Lejtnant bezpieczeństwa państwowego ma na naramiennikach belkę, jak kapitan. Major bezpieczeństwa nosi trzy belki, jak pułkownik. Szarże w GUGB też niezwyczajne, na przykład: starszy major bezpieczeństwa państwowego. Oznacza to — starszy o dwie rangi. W klapach munduru ma romby. W innych głównych zarządach NKWD i w armii romb oznacza dowódcę brygady. Towarzysz Stalin nie żałował szarż Głównemu Zarządowi Bezpieczeństwa Państwowego. Szkoda, że czekiści w zamian za stalinowską troskę nie okazują wdzięczności, tylko knują. W sąsiednim pokoju — trzynaście tysięcy teczek akt osobowych czekistów-zdrajców. To tylko ci, którzy przez ostatnie półtora roku zostali zlikwidowani. Jakie można mieć gwarancje, że pozostali również nie spiskują?

VII

Nastia siedzi sama. Noc miesza jej się z dniem. Ma przekrwione oczy. Co jakiś czas rozlega się pukanie do drzwi: obiad. Przynoszą pyszne jedzenie. I odnoszą. Nietknięte.

Czasem zajrzy Chołowanow:

— No i co, księżniczko, wydedukowałaś?

— Jeszcze nie.

— Może byś się przeszła, pobiegała…

— Zobaczysz, Gryfie, jeszcze się nabiegamy. Popamiętasz moje słowa.

— Poszłabyś do łaźni, posiedziała w parze…

— Przyjdzie czas i na parę…

VIII

Minął miesiąc. Schudła. Pobladła.

Rozmowy czekistów są niezrozumiałe. Mówiąc o osobach trzecich nie używają imion, tylko ksyw. Porozumiewają się kodami. Stosują klucze.

Czekiści przychodzą i odchodzą całymi grupami. Zanim Instytut Rewolucji Światowej ustali, kto się krył za tym, bądź innym pseudonimem — już nowa zmiana rozsiada się w fotelach i wprowadza własne kryptonimy…

— Nastiucha, tkwisz tu jak nałożnica w haremie.

To nic. Przyjdzie czas zabawy. Na razie trzeba pracować. Trzeba zbierać okruchy informacji i składać w całość. Wszystko łączy się w system. Trzeba tylko umieć dostrzec powiązania. To ciężka praca.

Nastia haruje tak, że odczuwa mdłości z braku snu. Oczy ma podbite, policzki zapadnięte.

Możliwości ludzkiego mózgu są nieprawdopodobnie niedoceniane. Nastia przegląda akta, czyta, zapamiętuje. Sama nie może się nadziwić: ile jest rzeczy do zapamiętania!

IX

Dość! — oznajmił Chołowanow. — Tak dalej być nie może. Lecisz ze mną. Skoro nie można z tobą po dobroci, rozkazuję: wskakuj w skafander. Lecimy do Chabarowska.

Do Chabarowska leci się długo. Lądowanie w Kujbyszewie, tankowanie. Lądowanie w Nowosybirsku, tankowanie, nocleg. Potem Irkuck. I dopiero Chabarowsk.

Z karty lotu wynika, że niby lecą tranzytem dalej, do Władywostoku. Ma to swoje uzasadnienie.

Tymczasem są w powietrzu. W kabinie — Chołowanow, radiotelegrafista i mechanik pokładowy. W salonie tylko Nastia. Speckurier Strzelecka. Opatulona polarnym futrem kombinezonu.

X

Drugie międzylądowanie. W Nowosybirsku.

Wojskowe lotnisko ukryte w lesie.

Chołowanow odkołował samolot na specjalne stanowisko postojowe. Za trzema zasiekami drutów kolczastych. Ciągnik podholował cysternę paliwa. “Stalinowski Szlak” otoczyła ekipa wartowników. Inżynierowie i technicy ze śrubokrętami w rękach obiegli silnik.

Podjechał samochód emka, po mechanika i telegrafistę. To nie zwyczajny mechanik i telegrafista, lecz załoga samolotu stalinowskiego. Dlatego są zakwaterowani w hotelu dla pułkowników.

A dla Chołowanowa (osobisty pilot Stalina) i dla Nasti (speckurier KC) — inny samochód i inny hotel. Rządowy.

W drugą stronę. W lesie. Otoczony zielonym płotem i drutem kolczastym. W pobliżu lotniska, ale w zupełnie innym świecie.

XI

Kraj się buduje, powstają fabryki-giganty. Na przykład największe na świecie zakłady lotnicze. Wokół zakładów powstaje miasto Komsomolsk. Siłami amerykańskich inżynierów. Ale żeby nie trzeba było się wstydzić radzieckich ziemianek i baraków, w malowniczym lasku w pobliżu przyszłego Komsomolska, za drutami i zielonym płotem buduje się amerykańskie miasteczko. Projekty amerykańskie, technologia amerykańska, amerykańskie materiały budowlane. Małe, przytulne, jednopiętrowe domki. Żeby można było przyjemnie mieszkać i pracować: siedem, osiem pokoi, salon, kuchnia z jadalnią, pokój stołowy, bawialnia, kryty basenik, drugi większy w ogrodzie, garaż na trzy samochody. W sam raz na dwu, trzyosobową rodzinę. Uliczka niedużych, ślicznych domków, kino, amerykański sklepik, mała restauracja, przychodnia — ot i całe miasteczko.