Выбрать главу

Wokół ochrona.

Inny przykład. W Magnitogorsku buduje się supernowoczesny kombinat metalurgiczny. Naród radziecki potrzebuje stali pancernej. W pobliżu, w uralskim lesie, za zielonym płotem — miasteczko dla amerykańskich inżynierów.

W Czelabińsku powstaje fabryka czołgów. W pobliżu małe amerykańskie miasteczko.

I tak w całym kraju.

A dla przywódców radzieckich, również amerykańskie miasteczka.

Według amerykańskich projektów. Zgodnie z amerykańską technologią. Z amerykańskich materiałów budowlanych.

Tak będą żyć ludzie w dwudziestym trzecim wieku. Wszyscy — pod warunkiem, że się nie namnożą ponad miarę. A tymczasem budujemy tak tylko dla towarzyszy na najbardziej odpowiedzialnych odcinkach. Dla tych, którzy prowadzą ludzkość ku Rewolucji Światowej, ku powszechnemu szczęściu i równości.

Kierowca otworzył drzwi wozu, wytoczyła się Nastia w futrze. Puszysta, jak polarnik. A Chołowanow! Ten dopiero jest puszysty!

Przed nimi pałacyk. Biały w syberyjskiej błękitnej tajdze. Amerykański projekt. Czytelne, proste linie. Żadnych ekstrawagancji. Jak mówią architekci: obiekt o orientacji horyzontalnej. Biały granit. Takiego nie znajdzie się u kapitalistów nawet ze świecą. No i dobrze. Trzeba budować na stulecia. Tak, żeby przyszłe pokolenia nie musiały się wstydzić swoich przodków.

XII

Pokojówka zaprowadziła Nastię do pokoi w północnym skrzydle, a Chołowanowa we wschodnim.

Nazywa się to hotel, więc każdy podświadomie spodziewa się szerokich korytarzy i czerwonych dywanów rozłożonych na lśniących posadzkach. No i drzwi po obu stronach korytarza.

Nic podobnego.

Rozkład pomieszczeń jest nieoczekiwany. Jak przystało na pałac albo futurystyczny statek kosmiczny. Główne założenie projektanta: nie pozwolić, by wzrok ogarnął wszystko od razu. Dlatego zatarte zostały granice między pokojami i salonami, dlatego korytarze płynnie przechodzą w schody, a pokoje w galeryjki i balkoniki. Dlatego za każdym zakrętem muru odkrywa się nowa perspektywa. Dlatego drzwi poszczególnych pokoi nie wychodzą na prosty jak aleja Gorkiego korytarz, ale do sal nieokreślonych kształtów z wielkimi kominkami, z szerokimi sofami i fotelami, ze strumykiem wijącym się między kamieniami pośród tropikalnych orchidei, ze szklaną ścianą wychodzącą na zalesione urwisko i huczący syberyjski wodospad.

Fantastycznie usytuowano ten pałacyk. Z prawdziwą znajomością rzeczy. Tak powinno się stawiać pałace, żeby pod balkonami i galeryjkami rwąca rzeka przewalała się z łoskotem przez skały do krzyształowego jeziora, żeby wodny pył wodospadu przesłaniał wąwóz, a w dzień niepogody kłębił się śnieżną mgłą, połyskującą tęczą w promieniach słońca. Trzeba wybrać jezioro, w którym woda jest przejrzysta aż do głębi, gdzie widać każdy kamyk na dnie, każdą rybkę. Trzeba wybrać jezioro, gdzie na drugim, niedostępnym brzegu, prosto z przezroczystej wody wznoszą się bloki bordowego granitu, a z każdej skalnej półki wyrywają ku niebu złociste syberyjskie cedry. Trzeba wybrać miejsce, gdzie zapach żywicznej tajgi na dobre nasączył niebo i ziemię.

Nastia zrzuciła futrzane buty, kurtkę na wilczej sierści, grubą wełnianą bieliznę i lekką jedwabną. Wanna jest na dobrą sprawę małym basenikiem z masażem wodnym. Tuż obok sypialni jest mała fińska sauna. Jak cudowne jest móc po tylu godzinach mdlącej wibracji silników zrzucić z siebie ciężką odzież i dać nura w spienioną wodę. Jak dobrze jest zanurkować potem w lodowatym basenie. Położyć się w saunie na rozgrzanych deskach.

Chołowanow mógłby bez trudu pruć bez postoju w Nowosybirsku. Zdarzało mu się lecieć i czterdzieści osiem godzin bez odpoczynku. Specjalnie wymyślił ten nocleg, żeby oderwać Nastię od biurka. Przewietrzyć ją w przestworzach, napoić mroźnym powietrzem.

W leśnym pałacyku króluje cisza. Rzadko kiedy ktoś się tu zatrzymuje. Obsługa bardzo dyskretna. Tylko w pierwszej chwili zadali kilka pytań: Co na kolację? Czy będą oglądać filmy? Jakie? Czy trzeba tłumacza? O której budzenie? O której śniadanie? Co podać?

Potem obsługa zniknęła.

Cisza, jak w pustym statku kosmicznym. Tylko żywiczne polana trzaskają w kominku. Tylko zapach dymu powoduje lekki niepokój. Tylko odległy szum tajgi budzi niejasne wspomnienia.

Gryf i Nastia są sami. Mają w wyłącznym posiadaniu cały pałac. Całą Syberię. Całą noc.

ROZDZIAŁ 9

I

W Chabarowsku wylądowali bladym świtem.

Chołowanow celowo wystartował z Irkucka nocą, by dotrzeć na miejsce wczesnym rankiem. Z karty lotu wynikało, że udają się tranzytem do Władywostoku. Taki fortel, żeby nie wywoływać paniki. Nie podrywać, jak nie trzeba, lokalnych władz. Samochód też wezwał Chołowanow nie z komitetu partii, tylko z pobliskiej jednostki. Po co zbędne zamieszanie?

Nastia przebrała się w kabinie, zrzuciła skafander polarny. Latem w Chabarowsku nie byłby to najbardziej odpowiedni strój. Teraz ma na sobie spódniczkę i bluzę mundurową ze szkarłatnymi wyłogami, w klapach emblematy: złoty sierp i młot, próby 575.

Zapięła pas, poprawiła kaburę na biodrze, sprawdziła zatrzask łańcuszka przy teczce. Teczka do lewej ręki, na przegubie stalowa bransoleta. Nikt nie wyrwie dokumentów, chyba że razem z ręką.

Podjechał samochód dowódcy pobliskiego pułku myśliwców: kierowca i dwóch uzbrojonych wartowników.

Nie wiedzą jeszcze, dokąd się udają, ani po co. Zwyczajnie, Chołowanow szepnął do słuchawki kilka odpowiednich słów i wóz podstawiono pod sam trap.

Jest też i dowódca pułku we własnej osobie.

— Co jeszcze mogę dla was zrobić? — Nie wzywali dowódcy pułku. Przygnał sam, żeby osobiście dopilnować, czy wszystko jest jak należy.

— Wszystko w jak najlepszym porządku. Możecie się odmeldować. Wracajcie do zajęć. Podwyższajcie gotowość bojową powierzonej wam przez władzę radziecką jednostki.

Nastia zajęła miejsce na tylnym siedzeniu:

— Do Dużego Domu.

II

Salutują wartownicy strzegący wejścia do Dużego Domu. Nastia trzyma w ręku taki papier, że nikt jej nie zatrzymuje dłużej niż na chwilę.

Schodami do góry, mija po drodze granitowy monolit: Lenin i Stalin na ławeczce.

Nastia zawczasu zapoznała się z rozkładem budynku, wszystkich schodów, korytarzy i pomieszczeń. Idzie wprost do gabinetu naczalstwa, nikogo nie pyta o drogę. Leciwa sekretarka zrywa się z miejsca, próbuje własnym ciałem zagrodzić wstęp do gabinetu. Nastia usuwa ją z drogi miękkim ruchem: kantem dłoni pod brodę, lekko do góry, łagodnie do tyłu. Leciwa dama bezwładnie ląduje na fotelu, Nastia mija ją — i do drzwi. Puka i, nie czekając na pozwolenie, naciska klamkę.

Zza biurka unosi się odpowiedzialny towarzysz. Oburzony. Nalany krwią: tak się tutaj nie wchodzi.

Uprzedzając wybuch gniewu, Nastia przedstawia się:

— Speckurier KC Strzelecka.

Odpowiedzialny towarzysz łagodnieje w oka mgnieniu. Nastia wręcza mu kopertę z pięcioma pieczęciami:

— Proszę pokwitować odbiór.

Koniec długopisu lekko drży. Odpowiedzialny towarzysz podpisuje się niepewnie. Zdenerwowany rozrywa kopertę.