Выбрать главу
IX

No więc, Serojadka, masz tu zdjęcie. To mister Stenton, właściciel firmy “Faraon i synowie”. Werbuje amerykańskich inżynierów do Związku Radzieckiego. Za jego pośrednictwem zamówiliśmy też pewną bardzo ważną rzecz w firmie RVB w Baltimore. Podejrzewamy, że mu tę rzecz, mówiąc oględnie, rąbnięto. Trzeba pomówić z mister Stentonem. Ale tak, by się nikt nie domyślił, że z nim rozmawialiśmy.

Masz go omotać, zawrócić mu w głowie, sprowadzić go do nas. Musimy z nim pogadać. Jasne?

— Jasne, tylko że ja nie mówię po amerykańsku.

— To co? Najważniejsze, żebyś nie chlapnęła czego po rosyjsku. Rób miny, gesty i tak dalej. Graj ciałem.

— A jak on coś zagada?

— To słuchaj i się uśmiechaj. Pysk sobie pomaluj. Załóż coś sexy, zrób się na bóstwo. A teraz już idź. I wezwij Szyrmanowa!

X

Witajcie, towarzyszu Jeżow. Tu Stalin.

— Dzień dobry, towarzyszu Stalin.

— Naradziliśmy się tutaj z towarzyszami i uznaliśmy, że rozstrzelać towarzysza Berię to rzeczywiście za mało.

— Za mało, towarzyszu Stalin.

— Więc nie będziemy go rozstrzeliwać. Trzeba towarzysza Berię poprawić. Reedukować. Mam nadzieję, że na Łubiance potraficie reedukować?

— Przestawimy go na właściwy tor, towarzyszu Stalin.

— Jest właśnie u mnie. Zawołam eskortę i skieruję go prosto do was, na Łubiankę.

— Łubianka nie może się go doczekać.

— Nie zrozumieliście mnie, towarzyszu Jeżow. Postanowiliśmy towarzysza Berię posłać do was na Łubiankę nie do celi, tylko do gabinetu. Towarzysz Beria został mianowany waszym zastępcą. Postarajcie się poprawić i zreedukować waszego nowego podwładnego.

XI

Luśka-Serojadka idzie pod rękę z mister Stentonem. Mister Stenton szepce jej nieprzyzwoitości. Luśka chichocze.

Od muru odkleja się osobnik w szarym prochowcu i zatyka mister Stentonowi usta. Tuż obok Szyrmanow. Pchają mister Stentona do bramy. W Waszyngtonie większość bram zamykana jest na klucz. Ale Szyrmanow nie wypadł kozie spod ogona. W jego przepastnych kieszeniach, jak dobrze pogrzebać, znajdzie się klucz do każdej bramy.

Zwinęli mister Stentona tak sprawnie, jakby taki mister w ogóle nigdy nie przechadzał się po Waszyngtonie.

Chołowanow świeci latarką prosto w oczy:

— Dobry wieczór, mister Stenton. Jak się sprawy mają? Co słychać z wiadomym wyrobem?

— Wszystko w najlepszym porządku, mister Chołowanow.

— To znaczy? Skończone?

— Naturalnie, tydzień temu.

Chołowanow poczuł, jak mu spada kamień z serca. Uśmiechnął się:

— A mówił pan, że na koniec roku.

— Ale pan obiecał dodatkową gratyfikację za ekspresowe tempo. Dlatego dołożyliśmy starań i skończyliśmy przed czasem.

— Gdzie jest urządzenie w tej chwili?

— Jak to gdzie? Jak to gdzie???

— Co się rzucasz? Gdzie urządzenie, pytam?!

— Przecież wam oddałem.

— Kiedy?

— Wczoraj. Była dziewczyna od was. Taka chudzina. Ale sympatyczna.

— A laskę miała?

— Laski nie miała. Kobiety nie chodzą z laską. Ale w torebce miała gałkę.

— Taką jak trzeba?

— Dokładnie taką.

— A dokumenty jej sprawdziłeś?

— Jakże bez dokumentów, mister Chołowanow? Wszystkie bez zarzutu. I pokwitowanie mam w sejfie. Na pańskim papierze firmowym.

XII

Z przodu — Wołga. Z przodu — most kolejowy. Jednym końcem wsparty o brzeg, drugim — o horyzont. Trzynaście przęseł. Kiedyś nazywał się Mostem Aleksandrowskim. Mało kto pamięta, że zaczęto go budować w 1876 roku, a już w cztery lata później jechały po nim pierwsze pociągi. Wtedy to był największy most w Europie. Symbol rosyjskiego kapitalizmu.

Jeszcze dzisiaj wygląda imponująco. I strasznie. Bo straszna jest szara Wołga. A wokoło step. Chłód. I gwiżdżący wiatr w przewodach. Mijanka. Potrójny tor kolejowy. Na nasypie napis z białych kamyków: CHWAŁA STALINOWI! Na bocznicy — NACZSPECREMBUD-12. Poza tym pustka.

Przeleciał czerwony ekspres “Kujbyszew-Moskwa”. Ludzie spoglądają na skład remontowy. Nic ciekawego.

Bo wszystko co ciekawe, znajduje się w środku, a nie na zewnątrz ni to pocztowego, ni to bagażowego wagonu.

Ciech Ciechowicz sprawdza Nastię. Po raz ostatni przed jej odpowiedzialnym zadaniem wagi państwowej.

— Dalej idziesz sama. Do Kujbyszewa masz dwa kroki. Najważniejsze, żeby nie zorientowali się, skąd się wzięłaś. Nie możemy utrzymywać z tobą żadnej łączności. Telefony i telegraf są w rękach NKWD. Ruszaj. Jeżeli się czegoś dowiesz, albo coś zdziałasz, wracaj tutaj. Jesteśmy tu w każdą sobotę, od północy do południa.

— Ciech Ciechowiczu, 913 kilometr jest pod samymi Górami Żygulowskimi. Sądzicie, że NKWD nie domyśla się, że tu jest nasz stały postój?

— Miejmy nadzieję, że nie.

XIII

Upalny wrzesień w Waszyngtonie. Gorący wiatr przegania opadłe liście na Ulicy K.

Chołowanow zapalił, zaciągnął się, splunął. Długo i siarczyście przeklinał, chcąc ulżyć duszy.

— Podpierdolili. Podpierdolili moduł kontroli. Jak te cwele mnie namierzyły? Dobrze, że choć Nastia się połapała. Bałem się takiego wariantu. Ale wiesz, Szyrmanow, jest mi teraz nawet lżej. Tak chyba czują się skazani na śmierć. Ogłoszono wyrok i wszystko od razu obojętnieje. Mamy przechlapane, Szyrmanow. Całą władzę, całą kontrolę ma teraz Nikołaj Iwanowicz Jeżow. Nie zastosuje wobec mnie taryfy ulgowej. Wobec ciebie zresztą też nie. Zawiśniemy w jednej sali tortur.

— Cenię dobre towarzystwo.

— No nic. Nie ma co skamleć. Do roboty. Jeszcze w Moskwie przygotowywałem się na ten wariant. Nie możemy dać po sobie poznać, że się połapaliśmy. Dlatego nie możemy zabić Stentona, Ani spowodować jego zniknięcia. Dla Jeżowa byłby to sygnał, że coś podejrzewamy, że wkroczyliśmy do akcji. Ale nie możemy pozwolić, żeby mister Stenton pozostał przy życiu. W każdej chwili koledzy mogą zgłosić się do niego z pytaniem: czy mister Chołowanow przypadkiem nie interesował się modułem? I co im wtedy odpowie? Że tak, naturalnie. Wtedy Jeżow natychmiast zacznie działać, a na razie dysponuje zdecydowaną przewagą. No więc, co mamy zrobić, skoro Stentona nie można ani zlikwidować, ani pozostawić przy życiu?

— Trudno coś wymyślić…

— Przeciwnie, towarzyszu Szyrmanow, przeciwnie. Mister Stenton musi sam umrzeć. Natychmiast. Śmiercią naturalną. Na oczach dziesiątków ludzi. Niestety, w Waszyngtonie po godzinach pracy ulice pustoszeją błyskawicznie…

— Towarzyszu Chołowanow, już wieczór. Umrzeć dziś naturalną śmiercią na oczach wielu świadków? Chyba tylko na dworcu. Niemożliwa sprawa…

— Szyrmanow!

— Tak jest.

— Zajmijcie się tym.

ROZDZIAŁ 14

I

Starszy major bezpieczeństwa państwowego Boczarow uważnie obejrzał papier. Poważny kwit, nie ma co.