“Proletariusze wszystkich krajów łączcie się! Komitet Centralny WKP(b).”
Od razu rzucił okiem na dół: czy przypadkiem Dupalin osobiście nie podpisał. Ale nie. Nie on. Malenkow. Też nieźle.
“Ściśle tajne. Specjalnego znaczenia. Do rąk własnych starszego majora bezpieczeństwa państwowego Boczarowa. Po zapoznaniu się z treścią dokument zwrócić okazicielowi celem niezwłocznego zniszczenia.”
— Dowód tożsamości macie?
— Mam. — Nastia podaje jedwabną chustkę z pieczęcią KC i niezmywalnym podpisem towarzysza Stalina.
Boczarow nie zdążył jeszcze nacieszyć się brakiem stalinowskiego podpisu — a tu masz babo placek. No dobra, ale o co chodzi w tym dokumencie?
“Do Zarządu NKWD w Kujbyszewie udaje się speckurier KC WKP(b) Anastazja Strzelecka. Ceclass="underline" szkolenie według programu indywidualnego. Główne kierunki: język hiszpański, skoki spadochronowe, orientacja w terenie i kursy przetrwania, strzelanie, walka wręcz. Zapewnić jej wszystko co niezbędne do życia i realizacji programu. Na żądanie udostępnić samolot i spadochrony celem wykonywania skoków ćwiczebnych w dowolnie wybranym punkcie obszaru ZSRR. Nie kontrolować. Nie ingerować. Na każde żądanie umożliwić kontakt z Moskwą rządowymi liniami łączności. Jesteście bezpośrednio odpowiedzialni za bezpieczeństwo Strzeleckiej i utrzymanie w tajemnicy faktu jej pobytu w podległym wam Zarządzie NKWD. Należy opracować wiarygodną legendę i ściśle trzymać się przyjętej wersji. Nikt poza wami nie ma prawa znać prawdziwego celu jej pobytu. Przypominam: speckurier Anastazja Strzelecka podlega bezpośrednio Komitetowi Centralnemu Partii. Nie zadawać żadnych pytań. Odpowiedzi na wszelkie pytania udzielam ja. Malenkow. Moskwa. Kreml, 1 września 1938.”
Starszy major bezpieczeństwa państwowego przeczytał urzędowe pismo i przeniósł wzrok na Nastię. Cóż to za jedną podesłali? I po co? Twarz znajoma z gazet. Wręczała kwiaty samemu Stalinowi. Byle kogo do takiej roboty się nie daje. Z drugiej strony — twarzyczka głupawa. Czyżby Dupalin coś wywęszył? Gdyby wywęszył, nie przysłałby takiego przygłupa. Na twarzy wypisane jak wół: głąb, ale honorna.
Papier został tak sprytnie napisany, żeby nie można było wywnioskować, co dokładnie ją interesuje.
A może to po prostu zwykła kontrolerka? Nasłali, żeby przesłuchała. Też chyba nie… Na kontrolę nie przysłaliby takiego ladaco…
Uśmiechnął się starszy major bezpieczeństwa państwowego.
— Witamy w Kujbyszewskim Zarządzie NKWD, towarzyszko Strzelecka.
Zarząd NKWD mieści się w samym centrum miasta. Do specjalnego sektora trzeba liczyć ze trzy godziny jazdy.
Wyjechali za miasto. Cały czas lasem, wzdłuż linii kolejowej. Wreszcie drogę przegradza zielona brama.
Z prawej i z lewej potężne płoty oplecione drutem kolczastym. Z przodu fosa. W razie gdyby ktoś próbował taranować. Na dnie fosy palisada przepleciona zasiekami z drutu kolczastego. Przed bramą groźne napisy ostrzegawcze. Obok tory i druga brama. Kolejowa.
Uchyliły się wrota, wpuściły emkę do środka i natychmiast się bezszelestnie zamknęły. Automatyka. Zupełnie jak u towarzysza Stalina na sekretnej stacji metra.
Znowu las, nagrzany wrześniowym słońcem. W powietrzu zapach żywicy.
Zza pagórka wypłynął kawałek zakola Wołgi. Wspaniały widok aż po horyzont. Rzeką płynie biały parowiec, słychać odgłos syreny. Za Wołgą łagodne, zalesione zbocza Gór Żygulowskich.
Samochód pokonał zakręt. Na szczycie wzgórza wznosi się monumentalna cerkiew. Widać, że dawno porzucona. Dzwonnica podziurawiona pociskami jeszcze w czasach wojny domowej. Wszystko zarośnięte chaszczami. Ale majestat pozostał. Potrafili kiedyś budować! I miejsca dobierać odpowiednie.
— Po prawej macie dom wypoczynkowy NKWD i dacze kierownictwa resortu. Dalej przystań. Te domki po lewej to kolonia dziecięca. Kiedyś poprawczak, teraz obóz dla dzieci hiszpańskich. Jeszcze dalej nasza stacja kolejowa, ośrodek treningowy wojsk NKWD, strzelnica, no i sektor, gdzie likwidujemy wrogów narodu. Z atrakcji to chyba wszystko.
Nastia słucha uważnie starszego majora bezpieczeństwa państwowego, choć na razie nie powiedział nic nowego. W monasterze miała do dyspozycji grubą teczkę materiałów o kujbyszewskim sektorze specjalnym. Było tam dosłownie wszystko. Nieźle się tu urządzili! Wołga pod bokiem. Nikt niepożądany się nie zbliży. Brama kolejowa, brama samochodowa, furtka na plażę i przystań. I dwadzieścia siedem kilometrów solidnych podwójnych ogrodzeń pod stałą ochroną i obserwacją.
Starszy major bezpieczeństwa państwowego nie wchodzi w detale, ale Nastia skądinąd wie, że w fosach pod zasiekami są miny przeciwpiechotne, a między ogrodzeniami psy.
Wieczorem przed domem wypoczynkowym NKWD jest wesoło. Przystojny, rosły młodzieniec znęca się nad akordeonem. Tańce. Śmiechy.
— To nasza nowa towarzyszka. Nastia. Przysłana z centrali.
Wcześnie rano Nastia zakłada czarny skafander i znika w lesie. Lasów w sektorze nie brak. Czekiści zachapali terenu od groma. Wszystko tu mają na miejscu.
Istnieje taka zasada: w centrum miasta, na widoku, stawia się wielkie gmaszysko NKWD. Żeby wszyscy się bali. A za miastem — dom wypoczynkowy, magazyny, ośrodek szkoleniowy, miejsca egzekucji. Gdyby w mieście coś się zdarzyło — jakaś klęska żywiołowa, zamieszki, rewolta — to NKWD nie utraci kontroli. Będzie kierować z jakiegoś malowniczego, podmiejskiego zakątka.
Sektor specjalny jest tajną, rezerwową stolicą obwodu. W myśl tej samej zasady towarzysz Stalin buduje tajną stolicę dla całego Związku Radzieckiego. A przy okazji dla całej Europy i Azji. O, tam, w Górach Żygulowskich. Po drugiej stronie Wołgi.
Trudno odmówić mu sprytu. Tuż obok rozkręcił budowę największej na świecie Wołżańskiej Elektrowni Wodnej. Stolica Europy będzie potrzebować sporo energii. Z drugiej strony gigantyczna budowa hydroelektrowni to doskonały kamuflaż. Pozwala ukryć budowę gigantycznego podziemnego miasta.
A noce w Kujbyszewie białe, jak w Leningradzie. O północy można czytać pod gołym niebem. Tyle prądu pali się w tych wszystkich strefach zamkniętych, obozach i zonach.
Do Kujbyszewa suną transporty zeków, ciężkiego sprzętu i urządzeń, tysięcy ton stali i cementu. Wszystko na budowę hydroelektrowni. Wszędzie mówi się tylko o hydroelektrowni. Mało kto słyszał o podziemnym mieście. Na zboczach Gór Żygulowskich nie widać nic podejrzanego. Wszystko skrzętnie poukrywane. Tak samo wygląda sektor specjalny NKWD. Możesz przechadzać się latami po tej okolicy. I widzisz tylko zielony płot, druty, no i uganiające się psiaki. Co w tym dziwnego, skoro w Rosji pierwsza lepsza bzdura jest ściśle tajna.
Nastia ubrana na czarno. Zagraniczny plecak. Buty na grubych podeszwach. Luger przy pasie. Czekiści zerkają z szacunkiem. Boczarow zabronił z nią rozmawiać, zabronił o cokolwiek pytać. Ale widać i bez pytania, że dywersantka. W obozie dzieci hiszpańskich trajluje po ichniemu, ćwiczy język. Jasne jak słońce — przysłali ją na szkolenie. Ma sprzątnąć generała Franco. No, nareszcie!
Nastia obeszła cały sektor wzdłuż i wszerz. Nic ciekawego. Nic podejrzanego. Las, stacja kolejowa, masowe groby, strzelnica, opuszczona świątynia, dom wypoczynkowy, hiszpańskie dzieci, magazyny.
Dzisiaj natknęła się na dróżkę między stacją i grobami. Prowadzącą do zagrody. Pustej. Trzymetrowy płot, trzy warstwy desek, wzmocnionych. Brania otwarta na oścież. Wzdłuż płotu dziesięć żelaznych szafek. Każda przedzielona pionowo na pięć części. Zagroda najwyraźniej nie leży odłogiem. Trawa wydeptana, jakby co noc szło tędy stado słoni do wodopoju.