Выбрать главу

Ale na Nastię takie rzeczy nie działają. Wie, że religia to opium dla mas. Wie, ale na wszelki wypadek nie patrzy w górę. Na to oblicze o ogromnych oczach.

VI

Obwiązała kamienną kolumnę linką spadochronową i jak jedwabnik po nitce spuściła się na dół.

Rozejrzała się. Ogromna cerkiew. Gdzie tu jest najbardziej widoczne miejsce? Tutaj był ołtarz. Ale nic nie widać. Może obok? Jakieś niewielkie pomieszczenie, całe zawalone gruzem. Musiał tu walnąć pocisk. Ściany nie przebił, ale wewnątrz się posypało. Nikt tego nie uprzątnął. Spod rumowiska wystaje róg ogromnej, zardzewiałej kasy pancernej.

Pewnie przechowywano w niej najcenniejsze rzeczy.

Nastia zaświeciła latarkę. Zardzewiała metalowa skrzynia leży na boku. Od czasu rewolucji. Zamknięta.

A dlaczego zamknięta? Ano dlatego, że zamknęli ją właściciele, zabrali klucze i uciekli. Mogło tak być? Mogło. Tyle tylko, że gdyby towarzysze komuniści znaleźli zamknięty sejf, z pewnością by go otworzyli siłą. I leżałby tu podziurawiony, z wyłamanym zamkiem.

Gdyby nawet założyć, że przez te wszystkie lata towarzysze nie próbowali dobrać się do skarbca, to już na pewno Boczarow by czegoś takiego nie zaniedbał. A więc jeśli skarbiec zachował się w całości, to znaczy, że umieścił go tu Boczarow. Skoro jest zamknięty, to znaczy, że zamknął go Boczarow.

Znaleźć staroświecki, wyprodukowany w Putiłowce sejf i przysypać go malowniczo zwałami gruzu — to w stylu Boczarowa. Trudno o lepszy schowrek. Do cerkwi mają dostęp tylko Boczarow i przyjaciele Boczarowa za jego zgodą. Nikt inny nie może tu wejść. A gdyby nawet wszedł, czy zwróciłby uwagę na zdezelowany sejf, który leży przewrócony na bok i rdzewieje?

Jeśliby nawet zauważył i tak nie mógłby go otworzyć.

Sejf rzeczywiście jest dziwaczny. Nastia nigdy takiego nie widziała.

VII

Obejrzała go dokładnie.

Był cały zardzewiały, ale zamek miał czysty. Lekko przetarty smarem karabinowym. Nawet zapach dało się wyczuć.

Nastia zapamiętała z dzieciństwa takie zdarzenie: chodzili sobie z ojcem po lesie, znaleźli polankę przy bocznicy kolejowej, postanowili nigdzie dalej nie iść, nie szukać grzybów, tylko po prostu posiedzieć na słońcu i połapać motyle. Dopiero wieczorem ruszyli do domu. Nastia powiedziała wtedy ojcu:

— Muszą tu być w pobliżu jakieś zakłady wojskowe. Fabryka. Tajna.

— To prawda, są. Ale skąd ci to przyszło do głowy?

— To proste — wyjaśniła Nastia. — Cały dzień spędziliśmy w pobliżu bocznicy i nie widzieliśmy ani jednego pociągu.

— I co z tego?

— A szyny aż się błyszczą, takie wyślizgane. Muszą tędy przejeżdżać pociągi, ale wyłącznie nocą…

— A może to cywilne zakłady?

— To czemu nie puszczają pociągów w dzień, po co czekają do nocy?

— A jeśli to jednostka wojskowa?

— To co by tak przewozili latami noc w noc. Byliśmy tu przecież w zeszłym roku i szyny tak samo błyszczały.

— Dobrze — nie ustępował ojciec — może i jest tajna fabryka, ale dlaczego sądzisz, że niedaleko?

— Dlatego, że to nie magistrala, ale bocznica. Ślepy tor. A jak daleko może prowadzić ślepy tor?

Wtedy to właśnie ojciec pierwszy raz jej powiedział: zostaniesz szpiegiem, Anastazjo. Wielkim szpiegiem.

Tutaj podobnie: sejf niby porzucony, ale ktoś go regularnie zamyka i otwiera. Dziurka od klucza błyszczy na brzegach. Jak tamte szyny w lesie. Klucz musi się często obracać w tym zamku. Masywne stalowe zawiasy też widać nasmarowane. W szczelinach kurz. Przylgnął tam, gdzie zebrało się trochę smaru. Jasna sprawa — Boczarow trzyma coś w sejfie. I to coś, co nie ma związku z oficjalną działalnością. Oficjalne tajemnice przechowuje się w oficjalnych sejfach oficjalnych gabinetów.

Siedzi Nastia przy swoim znalezisku i jakoś nie czuje się wielkim szpiegiem. No dobrze, tylko jak otworzyć ten sejf?

VIII

Dłubie w zamku drutem. Gwoździami. Szpilkami. Ale zamek się nie poddaje.

W październiku późno wstaje świt. W cerkwi zamurowane otwory okienne. Tylko wąska smuga światła pada na podłogę. To jakiś promień wdarł się przez dziurę w dachu. Jest południe.

Nastia uświadomiła sobie, że już długo męczy się z sejfem. I że nie zdoła go otworzyć. Niestety. Kobieca intuicja podpowiada jej, że właśnie ten sejf kryje to, czego szuka ona, Chołowanow, Stalin.

Sejf. Wielki jak niedźwiedź. Straszny i niedostępny. Nastia objęła ogromną zardzewiałą szafę.

— Niedźwiadku mój. Kocham cię. Moje życie zależy od ciebie. Zatrzymaj sobie zawartość. I tak cię kochać nie przestanę. A jak przeżyję, przyjadę i zabiorę cię do siebie. Oczyszczę i pomaluję. I będę cię kochać. Tak jak kocham Stalina. Jak kocham…

Już-już miała Nastia powiedzieć, kogo kocha, ale zamilkła.

Przed oczami miała wielkiego człowieka. Mężczyznę w purpurowej jedwabnej koszuli. Ogromnego jak sejf z zakładów putiłowskich. Mocnego jak sejf. I tak samo niedostępnego.

Nastia odwróciła się od sejfu. Usiadła i zaczęła rozczulać się nad sobą. Rozmazuje łzy po policzkach brudną ręką. Nikt jej nie potrzebuje, nikt jej nie kocha.

Wielki człowiek nie to, że wszedł wtedy na pomost, ale wzleciał. A ona stała z boku i czekała, kiedy powie do niej: No, Nastiucha, pokaż się ludziom! Był wtedy taki piękny. Tak go wszyscy kochali. A ona najbardziej ze wszystkich. Nastia znów objęła sejf jak miłość swojego życia.

— Niedźwiadku mój! Niczego od ciebie nie chcę. Na nic nie liczę. Mój ty siłaczu stalowy.

Zdecydowała, że pora już iść. Pociągnęła wytrych do siebie. I nic. Pokręciła jeszcze raz w prawo, w lewo. I wewnątrz sejfu coś szczęknęło.

ROZDZIAŁ 16

I

Dziewczyna nie wierzyła własnym uszom.

Pogodziła się z tym, że się nie otworzy. Nawet nie chciała, żeby się otworzył.

A tymczasem w środku coś szczęknęło.

Wystarczy teraz przekręcić uchwyt.

Dotknęła go i zaraz cofnęła rękę. Jakby był z rozpalonego żelaza. No bo sejf leży na boku. Jeśli przekręci uchwyt, drzwi gwałtownie opadną. A ważą z pół tony, lekko licząc. Zgniotą ją jak muchę. I narobią łomotu na całą okolicę. Jak tu otworzyć bez hałasu? Ten, kto go otwiera, musi mieć jakiś sposób.

Zauważyła wśród zwałów gruzu podkłady kolejowe. Skąd się wziął gruz — wiadomo. Pocisk trafił w dzwonnicę, ściana się osypała. Ale skąd podkłady? I po co?

Nastia podłożyła dwa z nich pod drzwi sejfu. Przekręciła uchwyt. Drzwi uchyliły się z głuchym jękiem i oparły o drewno.

Żeby otworzyć je szerzej, wystarczy powoli wysuwać podkłady.

II

Tak hrabia Monte Christo otwierał swoją skrzynię.

Blask poraził Nastię. W oczach jej zamigotało.

Sejf był wypełniony po brzegi. Monetami, orderami, sztabkami złota.

Nie mogła patrzeć obojętnie. Oficerski Krzyż Świętego Jerzego. Drugiej klasy. A to? Także Święty Jerzy, tylko że nie przebija włócznią smoka, a z orzełkiem. Wersja dla innowierców, bardzo rzadka. Bezcenna. A to znów Włodzimierz z mieczami. I to na górnym promieniu. I znów Włodzimierz, tym razem bez mieczy — po prostu złoty krzyż z czerwoną emalią. Stanisław z koroną, Stanisław bez korony, za to z mieczami. Stanisław bez korony i bez mieczy. I jeszcze jeden. Na większości Świętych Stanisławów orzełki mają skrzydła uniesione w górę, ale są i z opuszczonymi. No i Ordery Świętej Anny. Anna na szyję. Z mieczami. Anna na szyję bez mieczy. Anna pierwszej klasy ze wstęgą, Anna na pierś, Anna czwartej klasy — noszona na broni. Ilu oficerów trzeba było rozstrzelać, żeby zgromadzić taką kolekcję! Chyba cały pułk. Jak nie więcej. A oto Aleksander Newski z brylantami. Umieli kiedyś robić ordery! Order Lenina jest piękny, ale oficerski Święty Jerzy piękniejszy. O, są i krzyże żołnierskie. Srebrne i złote. Ale złota!