Выбрать главу

Chołowanow pochylił się nad Nastią.

Śpi. Niespokojnym, męczącym snem.

Ściągnął ze swego byczego karku biały szalik. I usłyszał miękki głos z ciemnego kąta:

— Nie budźcie jej, towarzyszu Chołowanow. Dopiero co usnęła, bidula.

V

Wejdźcie, towarzyszu Berman. Siadajcie. Podoba mi się, że wciąż chodzicie w mundurze czekisty. Nie straciliście czekistowskiej czujności, prawda?

— Staram się nie tracić, towarzyszu Stalin.

— Mam nadzieję, że w waszym Komisariacie Łączności wszystkich bezpośrednich podwładnych zwerbowaliście do czekistowskiej siatki.

— Tak jest, towarzyszu Stalin, wszystkich.

— W czasie, kiedy na was czekałem, kazałem sobie przynieść teczki tych osób. Odwaliliście kawał dobrej roboty. Ale… Nie znalazłem teczki majora Terentija Pieresypkina. Pieresypkin w zeszłym roku ukończył Wydział Elektrotechniczny Akademii Wojskowej i został skierowany do waszego komisariatu. Jak mam to rozumieć?

Berman zbladł.

— Towarzyszu Stalin, Pieresypkin to płotka. I ma zaledwie trzydzieści lat.

— Trzydzieści cztery.

— Jest dopiero majorem… Tak… Nie zdążyłem go zwerbować do swojej siatki.

— Poleciłem go tutaj wezwać. Proszę wejść, majorze.

VI

Chołowanow drgnął zaskoczony.

— A, to ty, Ciech Ciechowicz.

— Pewno, że ja. Jak zajedziemy, to się nie będę krępował i poproszę towarzysza Stalina o dzień urlopu. Namordował się człowiek tutaj. Ani na chwilę oka nie można zmrużyć. W ustach też nic nie miałem. Ciągle tylko tą chudziną się zajmuję.

— A czemu choć wódki się nie napijesz? Zaraz przyniosę.

— Nie, na służbie nie piję. A wy lepiej idźcie spać, towarzyszu Chołowanow. Ja tu wszystko zrobię, co trzeba.

Ujął Chołowanowa lekko za ramiona i prawie wypchnął z przedziału. Chołowanow to kawał chłopa, ale i Ciech Ciechowicz nie ułomek. Za oknem rozbłysnął właśnie jakiś peron. Chołowanow, jak na pilota przystało, ma refleks. W tej minimalnej poświacie błysnął u pasa Ciech Ciechowicza oksydowany metal. Lahti. Nigdy wcześniej go u niego nie widział. W KONTROLI każdy sam wybiera sobie broń. Chołowanow nie przypuszczał, że Ciech Ciechowiczowi może przypaść do gustu akurat Lahti. Widać zna się facet na rzeczy.

VII

Towarzyszu Stalin, major Pieresypkin melduje się…

— Towarzyszu Pieresypkin, nadchodzący 1939 rok będzie rokiem wojny. Chcę, żeby zostało sprawdzone zabezpieczenie węzłów, linii i systemów łączności rządowej, państwowej, administracyjnej, dyplomatycznej i wojskowej. W związku z tym postanowiłem, nikogo nie uprzedzając, rozpocząć grę wojenną. Wyobraźcie sobie taką sytuację: ludowy komisarz łączności towarzysz Berman i jego bezpośredni podwładni przebywają na dłuższym urlopie wypoczynkowym. I oto otrzymujecie informację, że w Komisariacie Łączności zawiązał się spisek. Jacyś zdrajcy planują przejęcie węzłów, czy też całych systemów łączności Moskwy. Musicie natychmiast podjąć kroki w celu zabezpieczenia zagrożonych odcinków. Jak byście postąpili?

— Zastosowałbym transfuzję krwi.

— To znaczy?

— Zatelefonowałbym do ludowego komisarza obrony, towarzysza Woroszyłowa i zażądał oddelegowania do mojej dyspozycji siedmiu batalionów łączności ze składu Moskiewskiego Okręgu Wojskowego, Piątej Brygady Czołgów Ciężkich oraz dwóch pułków piechoty z Pierwszej Moskiewskiej Proletariackiej Dywizji Strzelców. Dysponując tymi siłami, wymieniłbym personel podstawowych węzłów łączności i całą ochronę, a także zabezpieczyłbym najważniejsze obiekty. Wszystkie systemy łączności można w parę godzin zmilitaryzować. Wojsko popełni trochę błędów na początku, ale łączność zostanie utrzymana, a spiskowcy całkowicie stracą oparcie w ludziach. Pojawią się nowi, nieznani, czujni i zdecydowani wypełniać tylko te rozkazy, które wy osobiście wydacie, towarzyszu Stalin.

Stalin zwrócił się do Bermana:

— Chyba nieźle to major wymyślił?

— Mhm — przytaknął Berman i wsunął palec za kołnierz, jakby ten go dusił. Jak stryczek.

Stalin cicho, beznamiętnie:

— A więc dobrze, towarzyszu Pieresypkin. Zaraz zadzwonię do towarzysza Woroszyłowa, żeby przydzielił wam wymienione oddziały. Gra się właśnie rozpoczyna. Ogłoście w Ludowym Komisariacie Łączności stan wyjątkowy i działajcie zdecydowanie. Towarzysz Berman pojedzie tymczasem do mojej daczy i odegra rolę wstrętnego spiskowca. Ja pozostawiam sobie prawo oceny waszych działań. Z mojej daczy towarzysz Berman będzie kierował próbą przejęcia węzłów i systemów łączności lub ich całkowitym wyłączeniem. Waszym zadaniem, majorze Pieresypkin, jest zabezpieczenie nieprzerwanego i prawidłowego funkcjonowania systemów łączności. Zobaczymy, co się uda zdziałać towarzyszowi Bermanowi.

— Towarzyszu Stalin, a jeżeli ktoś rzeczywiście zajmie węzły…

— Jak gramy, to gramy, towarzyszu majorze. Jeżeli je ktoś zajmie, strzelajcie, nacierajcie czołgami i róbcie, co uważacie za stosowne. Czegoś was chyba nauczyli w tej akademii?

Pieresypkin wyszczerzył zęby.

— Czemu się śmiejecie?

— Wreszcie jakaś konkretna robota, towarzyszu Stalin.

— Ja też, towarzyszu majorze, wolę konkrety… Nie zawiedziecie?

— Nie zawiodę.

— A skoro o konkretach mowa, to trzeba załatwić jeszcze jedną sprawę. Towarzysz Berman mówił tu o was w samych superlatywach, że jesteście zdolni i że macie przed sobą wielkie perspektywy. Towarzysz Berman zna wasze personalia w najdrobniejszych szczegółach. Prawda, towarzyszu Berman?

— Mhm… — Berman wepchnął za kołnierzyk całą dłoń.

— A więc naradziliśmy się tutaj z towarzyszem Bermanem i postanowiliśmy na początek awansować was na pułkownika. Tak, żeby grę trochę urealnić. Oto wasze dystynkcje. — Stalin wyjął z wewnętrznej kieszeni bluzy szeleszczącą, nie zaklejoną kopertę. Wysypał z niej naszywki pułkownika wojsk łączności i wręczył Pieresypkinowi.

— Ku chwale Związku Radzieckiego, towarzyszu Stalin!

— Możecie iść, pułkowniku. Działajcie. Całemu kierownictwu Komisariatu Łączności na czas trwania gry operacyjnej udzielcie bezterminowego urlopu i nie wpuszczajcie do gmachu. Jesteście podporządkowani bezpośrednio mnie osobiście i wypełniacie tylko moje rozkazy. A jeśli jakiś drań będzie chciał was zwerbować do swojej siatki, strzelajcie bez ostrzeżenia.

Svm talin wziął do ręki słuchawkę.

— Co z towarzyszem Jeżowem?

— Towarzyszu Stalin, towarzysz Jeżow… Jak by to powiedzieć… jednym słowem, jest trochę pijany.

— Budziliście go?

— Od półtorej godziny nie możemy się go dobudzić…

— W porządku. Nie budźcie, niech śpi.

— Tak jest.

— A jak się obudzi, powiedzcie mu, że niejaki towarzysz Dupalin przekazuje pozdrowienia i chce z nim mówić. W pilnej sprawie…

IX

Budzik tak hałasuje nad uchem, że starszy major bezpieczeństwa państwowego Boczarow miałby ochotę go rozstrzelać. Nie czyni tego z tej prostej przyczyny, że nie jest w stanie się przebudzić. Dyżurny szarpie go za ramię.

— Towarzyszu starszy majorze… towarzyszu starszy majorze…

Boczarow słyszy pierwsze trzy słowa i zasypia. Znowu słyszy trzy słowa. I znowu zasypia…

Dyżurny zmoczył ręcznik zimną wodą i przyłożył mu do twarzy.

— Towarzyszu starszy majorze bezpieczeństwa państwowego, Moskwa na linii!