— To jest genialne! — zawołał znów Dean z takim przejęciem, że ogarnął mnie niepokój, czy ten entuzjazm nie pociągnie za sobą nieprzewidzianych konsekwencji.
— Wasza sztuka jest jednak uboższa niż w czasach miast podziemnych. Tak się nam przynajmniej zdaje — zauważył Andrzej.
— Odczucia estetyczne to zjawiska uboczne. Niezbędne w warunkach prymitywnych, ułatwiające kształtowanie postawy osobnika wobec otaczającego świata. Niepotrzebne na wyższym szczeblu rozwoju cywilizacyjnego. W naszym społeczeństwie, gdy dublomózg koordynuje pracę wszystkich ośrodków nerwowych osobnika i. na podstawie doświadczeń zawartych w Pamięci Wieczystej, jednocząc się w działaniu z innymi du-blomózgami, nakreśla planowo drogę życia każdej jednostki — różne stany emocjonalne poszczególnych osobników są przeszkodą, hamulcem rozwoju. Wiele już przeszkód przezwyciężyliśmy, ale i wiele jeszcze zostało. Pozostały jeszcze u nas takie stany emocjonalne, jak pragnienie spotęgowania własnej wartości czy najgroźniejsze — dążenie do odczuwania pewnych form przyjemności zmysłowej.
— Jednak taki świat bez uczuć i dążeń osobistych, bez radości dla samego tylko odczuwania radości, bez więzów wzajemnego przywiązania, miłości między poszczególnymi osobnikami, nawet bez niepewności przyszłych losów jest strasznie jałowy i nudny.
— Dla umysłu, który potrafi się całkowicie zespolić ze swym społeczeństwem, takie osobiste odczucia stracą sens. Pozostaną tylko te stany emocjonalne, które zespalają i ogarniają całe społeczeństwo.
— Ależ to będzie świat maszyna!
— Może i tak. Ale jak najdoskonalsza! Stokroćdoskonalsza od materii żywej.
— Istnieją jednak indywidualne różnice — rozpoczął Andrzej nową myśl, przechwyconą zresztą natychmiast przez Urpianina.
— Tak. Mimo najdokładniejszej kontroli towarzyszącej procesom rozrodczym, nie ma osobników o identycznym poziomie umysłowym. Kto jest zdolniejszy, musi dawać z siebie społeczeństwu więcej. Najzdolniejsi pełnią funkcję przewodników różnych stopni.
— Czy mają oni jakieś przywileje?
— Żadnych. Wyjątek stanowi pierwszeństwo w uzyskiwaniu połączeń z Pamięcią Wieczystą, gdyż obecnie zdarza się już, że obwody są przeciążone. Jest to jednak przywilej pracy.
— A ty? — zapytałam.
— Należę do średniego stopnia.
Już od dłuższego czasu zauważyłam, że Urpianin A-Cis (bo tak w transkrypcji słownej sformułowaliśmy później jego imię) przemawia do nas coraz pełniejszą, coraz bogatszą mową ludzką. Coraz rzadziej rzucał pojedyncze wyrazy czy fragmenty zdań, coraz lepiej dobierał słowa, tworząc prawidłowe, nieraz nawet dość długie zdania. Gdy na próżno głowiłam się, jakie mogą być tego przyczyny, niespodziewanie otrzymałam odpowiedź, która nie pochodziła jednak z głośnika konwernomu A-Cisa, lecz zabrzmiała mi nad uchem nie wiadomo skąd.
— Dziwi cię wzrost sprawności translatorów. Przecież płynie czas. Gromadzą się doświadczenia, materiały. Sięgnęliśmy do Pamięci Wieczystej.
Głos umilkł, a ja przez dłuższą chwilę nie mogłam skupić się, wstrząśnięta trudnym do uwierzenia faktem, że w ciągu kilkudziesięciu minut naszego pobytu w Mieście Zespolonej Myśli mógł dokonać się tak błyskawiczny proces doskonalenia translacji.
— Istota rozumna jest nieodłączną częścią swego społeczeństwa — mówił Urpianin. — Jedynym celem jej życia jest współdziałanie nie tylko w zachowaniu, ale i doskonaleniu gatunku. Zarówno poprzez kierunkowe zmiany genotypu w całych populacjach, jak wzbogacanie zasobów informacji, jakimi dysponuje całe społeczeństwo. Cóż każdy z nas znaczy bez wiedzy i twórczej pracy pokoleń?
— Oczywiście, że tak jest — podchwycił Andrzej. — Ale my, ludzie, jednocześnie uważamy, że każdy z nas, każdy pojedynczy osobnik naszego gatunku jest jak gdyby zamkniętym w sobie światem, indywidualnością, której nie traci bynajmniej jako składnik społeczeństwa. Nie przez ujednolicenie, lecz przez różnorodność i odrębność form wzbogaca się społeczeństwo. Kiedyś, przed wiekami i ludzie też tego nie rozumieli. Ale te czasy prymitywnej socjotechniki mamy już poza sobą. Dziś w cywilizacji ludzkiej wszystko nastawione jest na stworzenie warunków jak najpełniejszego rozwoju indywidualności każdego osobnika. Psychika ludzka wtedy właśnie najpełniej może nawinąć zdolności twórcze, gdy rozwija się swobodnie.
— Co znaczy ”swobodnie”? — zapytał Urpianin, wpatrując się z uwagą w twarz Andrzeja.
— To znaczy, gdy jej poznawcze i twórcze dążenia nie są sztucznie ograniczane.
— Co znaczy „sztucznie”?
— Ograniczone środkami fizycznymi, ekonomicznymi lub psychologicznymi dla osiągnięcia doraźnych korzyści przez jednostki lub grupy społeczne dysponujące tymi środkami. Często działania takie bywały sprzeczne z naturalnymi, wytworzonymi w czasie ewolucji biologicznej, właściwościami psychiki ludzkiej. Oczywiście podział na środki naturalne i sztuczne jest w wielu przypadkach dyskusyjny, ale przecież chodzi tu nie o precyzję terminologiczną, lecz o bardzo istotne wskazanie praktyczne. Poparte zresztą w pełni odczuciami społecznymi.
— Ufacie odczuciom, a nie rozumowi i wiedzy? W tonie pytania przekazanego przez konwernom nie wyczuwało się ani zdziwienia, ani też wyższości. Raczej jakby nutę żalu czy współczucia, ale chyba było to złudzenie.
— Historia nasza nauczyła nas — podjął wolno, dobierając słów Andrzej — że nie należy ufać wyłącznie ani rozumowi i nauce, ani też odczuciom i instynktownym reakcjom społeczności. Nie znaczy to, że wolno lekceważyć któreś z nich. Cenimy wysoko rozum, ale z pozoru instynktowne reakcje obronne zbiorowisk ludzkich, zwłaszcza wyrażające się w nastrojach i dążeniach społecznych, bywały zadziwiająco trafne i wyprzedzały diagnozy i prognozy naukowe. Nie jest też przypadkiem, że człowiek od tysiącleci przywiązuje tak wielką wagę do swobody w podejmowaniu decyzji.
— Swobody? — zareagował natychmiast Urpianin. — To omam. To regresywne złudzenie — poprawił się czy może próbował wyrazić myśl precyzyjniej. — Nie ma swobody w podejmowaniu decyzji. Zawsze działają czynniki determinujące decyzję. Żaden osobnik i żadna społeczność nie ma swobody działania. Każda decyzja, świadoma czy nieświadoma, instynktowna, jest uwarunkowana mnogością czynników, które ją determinują. Nawet kiedy najbardziej świadomi alternatywności dokonujecie wyboru drogi postępowania, to też nie jest to akt całkowicie swobodny, lecz uświadomienie sobie wagi czynników wpływających na waszą decyzję.
Spojrzałam na Andrzeja — widać było, że z coraz większym trudem zachowuje spokój.
— Wybacz, ale to, co mówisz, ma dla nas tylko wartość banalnych stwierdzeń — powiedział, patrząc hardo w oczy gospodarzowi. — Nawet jeśli ten deterministyczny opis jest teoretycznie prawidłowy, wyciąganie z niego wniosku, że wolność jest iluzją, to praktycznie bardzo niebezpieczna teza, której negatywne społecznie skutki znamy dobrze z historii ziemskich ruchów politycznych i religijnych. Wiara w przeznaczenie, świadomość fatum, niezależnie od tego, czy odwołuje się do powszechnego determinizmu czy też boskich wyroków, praktycznie prowadzi donikąd!
Urpianin również nie spuszczał wzroku z Andrzeja.
— Używasz pojęć, których nie rozumiem — popłynął melodyjny głos z translatora. — Muszę poznać waszą historię. Lu też powinien ją poznać. Wybacz banalne stwierdzenia. Ważna jest konkluzja: decyduje wiedza. Rozwój psychiki nie kierowany świadomie przez wiedzę społeczności kierunkują różne czynniki przypadkowe i nieprzypadkowe. Poznanie i tworzenie niezgodne z potrzebami społecznymi to marnotrawstwo.