— Skąd wiecie, jakie są te potrzeby? — wtrąciła się do rozmowy Kora.
— Pamięć Wieczysta wie, czego trzeba każdemu Urpianinowi.
— Każdemu trzeba tego samego? Urpianin nie wyczul ironii w pytaniu Kory.
— Każdy ma inny zakres zadań, obowiązków, uprawnień. Są też różnice w dyspozycyjności umysłowej, fizycznej, skłonność do powstawania nawyków. To wszystko wiadome Pamięci Wieczystej za pośrednictwem dublomózgu. Ale osobnicze zróżnicowanie potrzeb nieznaczne w porównaniu z potrzebami społeczeństwa jako całości.
— No dobrze — powiedział Andrzej. — Ale w ten sposób, ujednolicając potrzeby i kierunkując z góry inicjatywę poznawczą i twórczą, ograniczacie możliwość wielkich przewrotów nowatorskich. To co dziś wydaje się niezgodne z potrzebami społecznymi, jutro może okazać się niezwykle cenne dla dalszego postępu. Przecież nie sposób rozwijać wiedzę, dokonując tylko nieznacznych zmian i ulepszeń.
Konwernom Urpianina milczał przez dłuższą chwilę, w przeciwieństwie do niemal natychmiastowych reakcji tak charakterystycznych dla dotychczasowego przebiegu dialogu.
— Wielkie, gwałtowne zmiany prowadzą do chaosu i skłócenia myśli. Tylko przewroty kontrolowane przez Pamięć Wieczystą, poprzedzone próbami na modelach myślowych, można uznać za zgodne z potrzebami naszej społeczności.
— W jaki sposób mierzycie postęp? — znowu wtrąciła się Kora. — Co jest jego miernikiem?
— Zasoby wiedzy zawarte w Pamięci Wieczystej. Ich nieustanny wzrost.
— Czy wzrost ten przebiega liniowo czy może wykładniczo? — zapytał nieśmiało Dean. Wydało mi się, że w ten sposób próbuje zwrócić na siebie uwagę Urpianina i już chciałam mu po cichu przygadać, gdy, ku memu zaskoczeniu, Andrzej i Kora uznali widać pytanie za bardzo ważne, rozwinęli bowiem temat, próbując przyprzeć gospodarza do muru.
— Chcielibyśmy zapoznać się nie tylko z ogólną tendencją wzrostu wiedzy, ale również dowiedzieć się, jak przebiegał ten wzrost, nasilał się lub słabnął w różnych okresach od czasu waszego przybycia do Układu Tolimana i budowy Pamięci Wieczystej — powiedział Andrzej wyjaśniającym tonem. Kora zaś uzupełniła:
— Chodzi nam o dane dotyczące nie tylko ilościowych wskaźników tempa gromadzenia informacji, ale przede wszystkim jakościowych. Jakie stosujecie kryteria wartości wiedzy? Mam na myśli konkretne wskaźniki, a nie ogólnikowe stwierdzenia na temat społecznej użyteczności danej informacji. A może nie wolno ci udzielać nam informacji na ten temat?
Urpianin stał nadal nieruchomo jak posąg, tylko wzrok przeniósł na Korę.
— Dlaczego nie zapytacie wprost: czy tempo wzrostu naszej wiedzy nie słabnie? — zapytał po krótkim milczeniu translator. — Odpowiadam: nie słabnie, ale nie jest tak szybkie jak w okresach maksymalnej dynamiki. Dlatego budujemy nową Pamięć Wieczystą.
Urpianin, chyba po raz pierwszy, nie kwapił się z odpowiedzią na nasze pytania. Kora nie miała jednak zamiaru rezygnować.
— Czy kłopoty, jakie macie z Pamięcią Wieczystą, wynikają tylko z przyczyn technicznych? A może i na to pytanie nie wolno ci odpowiedzieć? — wyraźnie próbowała sprowokować gospodarza do ostrzejszej reakcji.
Okazało się jednak, że metoda ta, tak skuteczna w dyskusjach z Lu, w grze słownej z Urpianinem całkowicie zawodzi, a prowokacyjne pytania łatwo potrafi odwrócić ostrzem przeciw nam.
— Wiedza niekompletna prowadzi do mylnych wniosków — stwierdził sentencjonalnie konwernom. — Chcecie wiele wiedzieć i będziecie wiedzieć, jeśli zechcecie skorzystać z wiedzy zawartej w Pamięci Wieczystej. Ale nie oczekujcie od razu odpowiedzi: tak, nie na każde pytanie. Musicie poznać mnogość uwarunkowań, pojąć związki przyczynowe. Wasz umysł działa zbyt wolno, a wy boicie się przyspieszenia.
— Nie o to chodzi — zaprzeczyła Kora.
— Czego więc się boicie? Przecież nie udoskonalenia waszych umysłów.
— Boimy się utraty wolności!
— Nie rozumiem.
— Boimy się, że przestaniemy decydować o swych losach. Że będziecie o nich decydować wy, pośrednio lub bezpośrednio.
— Nie rozumiem. Przecież wasza społeczność, przyjmując nasza pomoc, właśnie de cyduje o swych losach. O osiągnięciu wyższego stopnia doskonałości, sprawności, bezpieczeństwa zbiorowego i indywidualnego, zdolności do obrony przed ślepymi siłami natury. Społeczność nie zespolona wiedzą staje się bezwolnym przedmiotem działania tych sił.
— Jeśli wzrost niezależności wobec sił natury trzeba opłacić utratą własnej osobowości, jest to cena nie do przyjęcia dla człowieka. Ludzie chcą być sobą, chcą być istotami podobnymi psychicznie i fizycznie do swych przodków. Chcą samodzielnie podejmować decyzje i to zarówno dotyczące ich spraw osobistych, jak i zbiorowości, do której należą.
— Czego więc się boicie? Dublomózgi i Pamięć Wieczysta właśnie pomagać będą ludziom w podejmowaniu decyzji.
— To nie byłyby decyzje samodzielne.
— Znów nie rozumiem. Bez dublomózgów i Pamięci Wieczystej też wasze decyzje zależą od wielu czynników: od waszej wiedzy, inteligencji, zdolności myślowego modelowania… Nie rozumiem obaw.
— Obawiam się, że bardzo trudno będzie wam to zrozumieć, jeśli nie zapoznacie się bliżej z dziejami ludzkości oraz istotnymi różnicami między obecną budową waszego i naszego organizmu społecznego.
Andrzej pojął w lot, do czego zmierza Kora, i natychmiast skonkretyzował propozycję:
— Mamy w naszym statku bazie bogaty zbiór opracowań i dokumentów historycznych, które gotowi jesteśmy ci udostępnić. Pod warunkiem, że i wy ułatwicie nam poznanie waszej historii i zasad działania systemu, którego jesteś przedstawicielem. A chodzi tu chyba o odmienności o bardzo istotnym znaczeniu dla wzajemnego zrozumienia. Wasz organizm społeczny, jak mogę wnioskować z tego, co już widziałem oraz z tego, co usłyszałem od ciebie i Lu, sterowany jest centralnie przez pewnego rodzaju mózg złożony z najlepiej przygotowanych do tych zadań Urpian przewodników, ich dublomózgów i Pamięci Wieczystej. Czy tak?
— Tak, w bardzo uproszczonym, prymitywnym ujęciu — potwierdził gospodarz.
— Nasz obecny organizm społeczny może nie jest tak doskonały, tak sprawny i zasobny w wiedzę jak wasz, ale jest rezultatem naszych doświadczeń historycznych i jak na razie w pełni odpowiada naszym potrzebom. Ludzkość, i to zarówno pojedynczy człowiek, jak i całe społeczeństwa, przez wiele wieków byli zbyt często nie podmiotem, a przedmiotem sterowania. Człowiek chce czuć, że współdecyduje o swym życiu, o warunkach, o sposobie rozwiązywania problemów, przed jakimi staje. To właśnie nazywamy wolnością. Przez wieki człowiek o nią walczył, nie zawsze najrozsądniej, ale z uporem i ogromnym poświęceniem. Teraz, gdy ją wreszcie osiągnął w skali powszechnej, w całym Układzie Słonecznym, nie pozwoli jej sobie odebrać.
— Wolność prowadzi do chaosu i marnotrawstwa.
Andrzej uśmiechnął się, a w oczach jego dostrzegłam jakby wyraz dumy.
— Niekoniecznie — odparł z naciskiem. — Dezorganizacja bywa często następstwem oscylacji wywołanych przesterowaniem systemu. Można stworzyć strukturę społeczną, w której ludzie nie tylko poczują się wolni, ale rzeczywiście potrafią korzystać z wolności. Jedną z głównych, choć nie jedyną przyczyną niewolenia ludzi przez ludzi by! niedostatek dóbr i chęć władania siłą, jaką daje ich posiadanie. To ludzkość ma już poza sobą. Produkcja, dystrybucja, konsumpcja dóbr, zarówno materialnych, jak kulturalnych regulowana jest samoczynnie na podstawie lokalnych informacji dostarczanych przez system komputerów. Prawidłowość jego działania gwarantuje wzajemna kontrola dublujących się układów.