Выбрать главу

— To nie beletrystyka — wyjaśnił bez emfazy Dawid. — Niemniej cel jej stworzenia pozostaje niejasny, a fakt publikacji poważnie nas zaalarmował.

— Nie beletrystyka? — powtórzyła Jesse. — Nie rozumiem.

— Nazwisko autora to pseudonim — kontynuował Dawid — a tantiemy pobiera młody człowiek, który nigdzie długo nie zagrzewa miejsca i unika wszelkiego kontaktu z nami. Jednakże był kiedyś reporterem, podobnie jak przeprowadzający wywiad bohater książki. Obecnie jest nieuchwytny. Twoim zadaniem będzie polecieć do Nowego Orleanu i zgromadzić dokumentację wydarzeń, które zaszły tam przed wojną secesyjną.

— Zaczekaj. Mówisz mi, że wampiry istnieją? Że te postaci: Louis, Lestat i mała Klaudia są prawdziwe?!…

— Właśnie — potwierdził Dawid. — I nie zapomnij o Armandzie, mentorze z Teatru Wampirów w Paryżu. Na pewno pamiętasz Armanda.

Jesse bez trudu przypomniała sobie Armanda oraz teatr. Armand, najstarszy nieśmiertelny w powieści, miał oblicze i postać młodzieńca. Natomiast teatr był ponurą instytucją, w której podczas spektaklu zabijano ludzi na oczach nieświadomych tego widzów.

Jesse przypominała sobie upiorną atmosferę książki, a zwłaszcza fragmenty dotyczące Klaudii, która zmarła właśnie w Teatrze Wampirów, zniszczona przez sabat pod przewodnictwem Armanda.

— Dawidzie, czy dobrze cię zrozumiałam? Twierdzisz, że te istoty żyją?

— Jak najbardziej — rzekł Dawid. — Obserwujemy je od czasu naszego powstania. W zasadzie można powiedzieć, że Talamaskę stworzono w celu obserwowania tych kreatur, ale to już inna historia. Wedle wszelkiego prawdopodobieństwa w tej powiastce nie ma żadnej zmyślonej postaci; twoim zadaniem będzie udokumentować istnienie opisanego tu domu sabatowego w Nowym Orleanie oraz Klaudii, Louisa i Lestata.

Jesse wybuchła śmiechem. Nie mogła się powstrzymać. Powaga Dawida śmieszyła ją dodatkowo. Jednak Dawid nie był zaskoczony; nie bardziej niż Aaron Lightner osiem lat temu, kiedy spotkała go po raz pierwszy.

— Znakomita postawa — rzekł Dawid z lekkim psotnym uśmieszkiem. — Nie chcielibyśmy, żebyś okazała nadmiar wyobraźni ani zaufania. Ten zakres badań wymaga ogromnej ostrożności, Jesse, i ścisłego trzymania się zasad. Wierz mi, kryje on wyjątkowe niebezpieczeństwa. Oczywiście, możesz w tej chwili odrzucić zadanie.

— Zaraz znowu będę się śmiać — powiedziała Jesse. Rzadko można było usłyszeć w Talamasce słowo „niebezpieczeństwo”. Widziała je tylko w aktach rodzin czarownic. Jednak Jesse bez trudu mogła uwierzyć w rodziny czarownic. Czarownice były ludźmi, a duchy mogły być podatne na manipulację. Ale wampiry?

— No cóż, podejdźmy do tego inaczej — rzekł Dawid. — Zanim się zdecydujesz, zajrzyjmy do skarbca i zbadajmy pewne artefakty mające związek z tymi stworami.

Ten pomysł miał nieodparty urok. W piwnicach Macierzystego Domu znajdowało się wiele pomieszczeń, do których Jesse nie była nigdy dopuszczona. Nie zamierzała zaprzepaścić takiej okazji.

Gdy razem z Dawidem zeszli po schodach, atmosfera domu w górach Sonoma powróciła nieoczekiwanie i bardzo plastycznie. Nawet długi korytarz z rzadko rozsianymi słabymi żarówkami przypominał piwnicę Maharet. Jesse czuła rosnące podniecenie.

Szła w milczeniu za Dawidem, mijając kolejne zamknięte na klucz magazyny. Ujrzała książki, czaszkę na półce, stare łachy rzucone na podłogę, meble, obrazy olejne, kufry i sejfy, kurz.

— Wszystkie te parafernalia — rzekł z pogardliwym gestem Dawid — są w taki czy inny sposób związane z naszymi nieśmiertelnymi pijącymi krew przyjaciółmi. W istocie ten gatunek przejawia wyraźną skłonność do materializmu i pozostawia po sobie wszelkie możliwe odpadki. Nie jest wyjątkiem, że kiedy znużą się konkretną okolicą lub tożsamością, zostawiają całe domostwa z kompletnym umeblowaniem, ubrania, nawet trumny… bardzo ozdobne i interesujące trumny. Ale jest kilka wyjątkowych rzeczy, które muszę ci pokazać. Śmiem sądzić, że będą miały rozstrzygające znaczenie.

Rozstrzygające? W tej pracy było coś rozstrzygającego? Niewątpliwie to popołudnie obfitowało w niespodzianki.

Dawid zaprowadził ją do ostatniego pomieszczenia, bardzo dużego, obwieszonego ferrotypiami pokoju, w którym natychmiast zapaliły się szeregi górnych świateł.

Na ścianie w głębi ujrzała ogromne malowidło. Od razu uznała je za dzieło renesansu, prawdopodobnie weneckiego. Wykonano je półmatową farbą na desce. Miało cudowne lśnienie typowe dla tego rodzaju prac, połysk, którego nie mógłby stworzyć żaden syntetyczny środek. W prawym dolnym rogu widniał łaciński tytuł i nazwisko twórcy.

„Kuszenie Amadeo”
Mariusz

Cofnęła się, aby dokładnie widzieć całość.

Wspaniały chór czarnoskrzydłych aniołów unosił się wokół klęczącej postaci — młodego chłopca o kasztanowych włosach. Kobaltowe niebo w tle, widziane przez serię łuków, było oddane wspaniale, z masą złoconych chmur. Marmurową posadzkę na pierwszym planie namalowano z fotograficzną pieczołowitością. Czuło się bijący od niej chłód, widziało żyły w kamieniu.

Jednak to postaci były prawdziwą ozdobą dzieła. Wybornie wymodelowane twarze aniołów; ekstrawagancko szczegółowe linie pastelowych szat i czarnych pierzastych skrzydeł; a chłopiec… chłopiec po prostu żył! Ciemnopiwne oczy naprawdę błyszczały i patrzyły przed siebie. Skóra wydawała się wilgotna. Już miał poruszyć się lub przemówić.

W istocie wszystko to było zbyt realistyczne, jak na Odrodzenie. Postaci miały charakter raczej indywidualny niż typowy. Na twarzach aniołów malował się wyraz lekkiego rozbawienia, z nutką goryczy. A materiał tuniki i obcisłych spodni chłopca oddano zbyt dokładnie. Widziała nawet cery, łezkę, kurz na rękawie. Były też inne detale — suche liście rozrzucone na podłodze, dwa pędzle leżące z boku bez widocznej przyczyny.

— Kim jest ten Mariusz? — szepnęła. To imię z niczym się jej nie kojarzyło. Nigdy nie widziała włoskiego malowidła z tak wieloma niepokojącymi szczegółami. Czarnoskrzydłe anioły…

Dawid nie odpowiedział. Wskazał na chłopca.

— Chcę, żebyś mu się przyjrzała. To nie jest prawdziwy przedmiot twojego śledztwa, jedynie bardzo ważne ogniwo.

Przedmiot? Ogniwo?… Była zbyt zafrapowana obrazem.

— Spójrz na te kości w kącie, ludzkie kości pokryte kurzem; wygląda to tak, jakby ktoś tylko sprzątnął je z głównego planu. Cóż to, na Boga, znaczy?

— Tak — mruknął Dawid. — Słowo „kuszenie” zwykle kojarzy się z diabłami otaczającymi świętego.

— Właśnie — powiedziała. — I umiejętności malarza są wyjątkowe. — Im dłużej wpatrywała się w obraz, tym bardziej była niespokojna. — Skąd to macie?

— Zakon wszedł w jego posiadanie wieki temu. Nasz emisariusz w Wenecji odzyskał to ze spalonej willi nad Canale Grande. Tak przy okazji, tym wampirom stale towarzyszy ogień. To jedyny oręż, którego skutecznie używają przeciwko sobie nawzajem. Jak pamiętasz, w „Wywiadzie z wampirem” było kilka pożarów. Louis podłożył ogień pod miejską rezydencję w Nowym Orleanie, kiedy usiłował zniszczyć swojego stwórcę i mentora, Lestata. A później spalił Teatr Wampirów po śmierci Klaudii.