Przerwała, jakby czekając na efekt swych słów. Ze spokojem przyjrzała się zgromadzeniu.
— Gdzieś, daleko, mogą być inni… starsi, którzy postanowili trzymać się z boku. Ona nadal ich ściga, więc ich los jest przesądzony. Spośród tych, którzy mogli wpływać na przeznaczenie, których decyzje czy zamiary się liczyły, pozostaliśmy tylko my.
— A mój syn? — powiedziała Gabriela. Jej ostry, pełen emocji głos zdradzał lekceważenie obecnych. — Czy nikt z was nie powie mi, co z nim zrobiła i gdzie on jest? — Patrzyła to na kobietę, to na Mariusza, bez lęku i z desperacją. — Z pewnością macie taką moc, że możecie się dowiedzieć, gdzie on jest.
Jej podobieństwo do Lestata wzruszyło Mariusza. Niewątpliwie to z niej łobuzerski książę czerpał siłę. Był w niej jednak chłód, zupełnie obcy Lestatowi.
— Jest z nią, już ci powiedziałem — rzekł Khayman niskim, spokojnym głosem. — A ona nic więcej nie chce wyjawić.
Gabriela wyraźnie mu nie wierzyła. Zapragnęła uchylić się od dalszej obecności na spotkaniu, opuścić to miejsce, odejść samotnie. Pozostałych nic nie oderwałoby od stołu. Było jasne, że nie czuła się z nimi związana.
— Pozwól, że coś ci wyjaśnię — powiedziała Maharet — jako że jest to sprawa najwyższej wagi. Oczywiście, Matka potrafi się sprawnie maskować. Jednak my od pierwszych wieków nigdy nie potrafiliśmy porozumiewać się myślowo z Matką i Ojcem czy też między sobą. Jesteśmy po prostu zbyt blisko źródła mocy, która decyduje o naszej kondycji. Jesteśmy równie głusi i ślepi na siebie nawzajem, jak mistrz i pisklę w waszym przypadku. Dopiero z czasem, tworząc następnych krwiopijców, zdobywali oni moc bezsłownego porozumiewania się między sobą, którą my zawsze dysponowaliśmy wobec śmiertelnych.
— W takim razie Akasza nie może cię znaleźć — rzekł Mariusz. — Ani ciebie, ani Khaymana… jeśli nie jesteście z nami.
— Zgadza się. Jeśli nie zobaczy nas w waszych myślach, będzie bezradna. Podobnie my możemy zobaczyć ją tylko za pośrednictwem innych umysłów. Oczywiście z wyjątkiem pewnego dźwięku, który słyszymy czasem, gdy zbliża się jakiś gigant, dźwięku związanego z wielkim natężeniem mocy, oddechu i krwi.
— Tak, to wyjątkowy dźwięk — zamruczał cicho Daniel. — Straszny i nieustający.
— Czy nie ma takiego miejsca, gdzie my moglibyśmy się przed nią ukryć? — zapytał Eryk. — My, których ona może usłyszeć i zobaczyć? — Mówił głosem młodego człowieka, z nieokreślonym akcentem, pięknie wymawiając każde słowo.
— Wiesz, że nie ma — powiedziała Maharet z wyraźną nutą wyrozumiałości. — Ale szkoda czasu na rozmowy o ukrywaniu się. Jesteśmy tu albo dlatego, że ona nie może nas zabić, albo dlatego, że podjęła taką decyzję. Trudno. Nie mamy wyjścia.
— A może ona jeszcze nie skończyła — rzekł z obrzydzeniem Eryk. — Może w jej piekielnym umyśle nie zapadła jeszcze decyzja, kto ma umrzeć, a kto żyć!
— Myślę, że jesteście tu bezpieczni — stwierdził Khayman. — Każdy z obecnych był wydany na jej łaskę i niełaskę, czy nie tak?
Właśnie że nie tak, pomyślał Mariusz. Wcale nie wydawało mu się jasne, czy Eryk był wydany na łaskę i niełaskę Matki; podróżował przecież, jak się wydawało, w towarzystwie Maharet. Spojrzenia tych dwojga właśnie się spotkały i nastąpiło między nimi jakieś krótkie, bezsłowne, ale nie telepatyczne porozumienie. Mariusz pojął, że to Maharet stworzyła Eryka i nikt nie wiedział na pewno, czy nie stał się dla Matki zbyt potężny. Maharet poprosiła o spokój.
— Potrafisz czytać w umyśle Lestata, prawda? — zapytała Gabriela. — Czy nie możesz ich w ten sposób zlokalizować?
— Nawet ja nie zawsze potrafię pokonywać ogromne odległości samym umysłem — odpowiedziała Maharet. — Gdyby przetrwali inni krwiopijcy, którzy przechwyciliby myśli Lestata i przekazali je mnie, no cóż, wtedy oczywiście odnalazłabym go w mgnieniu oka. Jednak nikt z nich się nie zachował. A Lestat zawsze potrafił się maskować; to jego wrodzona umiejętność, normalna u osobników silnych, samowystarczalnych i agresywnych. Bez względu na to, gdzie jest, instynktownie odcina nam dostęp do swoich myśli.
— Ona go zabrała — powiedział Khayman. Wyciągnął dłoń i przykrył nią dłoń Gabrieli. — Odkryje nam wszystko, kiedy będzie gotowa. A jeśli wcześniej zdecyduje się skrzywdzić Lestata, nikt z nas nie zdoła temu zapobiec.
Mariusz mało się nie roześmiał. Ci przedwieczni chyba uważali, że absolutne prawdy są pocieszeniem. Co za dziwaczne połączenie żywotności i pasywności. Czy tak było u brzasku historii? Ludzie, wyczuwając coś nieuchronnego, stali jak posągi i godzili się na to? Trudno mu było zrozumieć taką postawę.
— Matka nie skrzywdzi Lestata — uświadomił Gabrieli i wszystkim. — Kocha go. Jest to w istocie miłość taka jak każda inna. Nie skrzywdzi go, bo nie chce skrzywdzić sama siebie. Założę się, że zna wszystkie jego sztuczki tak jak my je znamy. Lestat nie zdoła jej sprowokować, chociaż zapewne jest tak głupi, że spróbuje.
Gabriela lekko skinęła głową, uśmiechając się nieznacznie i smutno. Była głęboko przekonana, że Lestat potrafi sprowokować każdego, mając odpowiednio dużo czasu i możliwości; ale nie powiedziała tego na głos.
Nie była ani pocieszona, ani zrezygnowana. Odchyliła się w fotelu i patrzyła ponad głowami wszystkich, jakby przestali dla niej istnieć. Nie czuła żadnych zobowiązań wobec tej grupy; była związana jedynie z Lestatem.
— W takim razie — rzekła chłodno — odpowiedzcie mi na zasadnicze pytanie: jeśli zniszczę tego potwora, który porwał mojego syna, czy wszyscy zginiemy?
— Jak, u diabła, zamierzasz ją zniszczyć? — spytał zdumiony Daniel.
Eryk parsknął szyderczo.
Gabriela spojrzała lekceważąco na Daniela, a Eryka zignorowała.
— No cóż, czy stary mit mówi prawdę? — zwróciła się do Maharet. — Jeśli sprzątnę tę sukę, jak się to mówi dzisiejszym slangiem, to czy sprzątnę też nas wszystkich?
Lekki śmiech rozległ się wśród zebranych, a Maharet skinęła głową, uśmiechając się przy tym na znak potwierdzenia.
— Tak. Próbowano tego za dawnych czasów. Próbowało tego wielu głupców-niedowiarków. Duch, który w niej zamieszkuje, ożywia nas wszystkich. Zniszcz gospodarza, zniszczysz moc. Młodziki umrą najpierw, starsi zmarnieją powoli, najstarsi być może przetrwają. Jednak ona jest królową potępionych i potępieni bez niej nie przeżyją. Enkil był tylko jej małżonkiem, więc to jest bez znaczenia, że go zamordowała i wypiła jego krew do ostatniej kropli.
— Królowa potępionych — szepnął Mariusz. W głosie Maharet zabrzmiało coś dziwnego, jakby ożyły w niej wspomnienia, bolesne i straszne, nie zatarte przez czas, niezmącone jak owe sny. Znów zdał sobie sprawę z prostoty i surowości tych prawiecznych jestestw, które być może uważały, że język i wszelkie myśli są zbyt skomplikowane.
— Gabrielo — odezwał się Khayman — nie możemy pomóc Lestatowi. Musimy spożytkować ten czas na ułożenie planu. — Po czym zwrócił się do Maharet. — Co z tymi snami? Chcielibyśmy wiedzieć, dlaczego wciąż nas nawiedzają?
Zapadła cisza. Sny dotknęły wszystkich, chociaż Gabriela do tego wieczoru nie zastanawiała się nad nimi, a Louis, wystraszony przez Lestata, całą siłą woli starał się o nich nie myśleć. Nawet Pandora, która twierdziła, że nie przeżyła ich osobiście, opowiedziała Mariuszowi o ostrzeżeniach Azima. Santino nazwał je straszliwymi transami, przed którymi nie było ucieczki.
Mariusz zrozumiał, że na najmłodszych — Jesse i Daniela — rzucały trujący czar, prawie tak bolesny jak dla niego.