Выбрать главу

Takie osoby jak my były wielce szanowane przez nasz lud, proszono je o rady, cuda i przepowiadanie przyszłości, a czasem o uspokojenie duchów zmarłych.

Byłyśmy uważane za istoty dobre i miałyśmy swoje miejsce w porządku rzeczy.

Jak mi wiadomo, czarownice były zawsze. Teraz też są, chociaż większość z nich nie wie, jaką ma moc i jak jej używać. Ponadto są tak zwani jasnowidze czy media albo nawet detektywi zjawisk nadzmysłowych. Ci ludzie, z niepojętych powodów intrygują duchy, które lgną do nich jak muchy do miodu. A chcąc zwrócić ich uwagę, duchy sięgają po wszelkie możliwe sztuczki.

Co do samych duchów, to wiem, że ciekawi was ich natura i właściwości i że żadne z was nie wierzy w opowieść Lestata o tym, jak zostali stworzeni Matka i Ojciec. Nie jestem pewna, czy sam Mariusz w to wierzył, kiedy opowiadał tę starą historię lub kiedy przekazywał ją Lestatowi.

Mariusz skinął głową. Zawsze miał liczne wątpliwości. Maharet poprosiła jednak o cierpliwość.

— Bądźcie dla mnie wyrozumiali — powiedziała. — Opowiem wam wszystko, co wiedzieliśmy o duchach, a co pokrywa się z tym, co wiem o nich teraz. Oczywiście, to zrozumiałe, że inni mogą inaczej nazywać te jestestwa. Mogą określać je raczej w poetyce języka nauki, przeciwnie niż ja to czynię.

Duchy zwracały się do nas jedynie telepatycznie. Jak powiedziałam, były niewidzialne, ale wyczuwalne; miały wyraźnie określone osobowości i nasza rodzina czarownic przez wiele pokoleń nadawała im różne imiona.

Odwiecznym zwyczajem czarowników dzieliliśmy je na dobre i złe, ale nic nie wskazuje na to, by one same miały poczucie dobra i zła. Złe duchy były otwarcie wrogie wobec ludzi i lubiły płatać złośliwe figle, takie jak rzucanie kamieniami, sprowadzanie wiatru i uprzykrzanie życia na inne sposoby. Duchy, które nawiedzają ludzi, są często złe; a te które nawiedzają domy i są nazywane poltergeistami, również należą do tej kategorii.

Dobre duchy potrafiły kochać i zazwyczaj same chciały być kochane. Rzadko zdobywały się na złośliwości z własnej woli. Odpowiadały na pytania związane z przyszłością, opowiadały nam, co dzieje się w odległych miejscach, a dla bardzo potężnych czarownic, takich jak moja siostra i ja, były gotowe wykonać największą i najbardziej wyczerpującą sztuczkę: potrafiły Sprowadzać wiatr.

Jednak jak widzicie, takie określenia jak „dobry” i „zły” nie odnosiły się do istoty tych bytów. Dobre duchy były użyteczne, złe — niebezpieczne i szarpiące nerwy. Zwracanie uwagi na złe duchy — zachęcanie ich do pozostania — było dopraszaniem się nieszczęścia, jako że w istocie nie dawały się kontrolować.

Masa dowodów świadczyła o tym, że te tak zwane złe duchy zazdrościły nam jednoczesnego posiadania ciała i duszy, możliwości rozkoszowania się mocami fizycznymi z zachowaniem duchowej umysłowości. Jest bardzo prawdopodobne, że ta cielesno-duchowa mieszanka niezwykle intryguje duchy i jest dla nich magnesem; ale też drażni ona złe duchy, one bowiem chciałyby zaznać rozkoszy cielesnych, a nie mogą. Dobre duchy nie doznają takich przykrości.

Na pytania o ich pochodzenie duchy odpowiadały nam, że istnieją od zawsze. Chwaliły się, że obserwowały, jak ludzie przemieniali się ze zwierząt w to, czym są teraz. Nie wiedzieliśmy, co chcą osiągnąć takimi uwagami. Myśleliśmy, że żartują albo po prostu kłamią. Ale z drugiej strony badanie ludzkiej ewolucji prowadzi do wniosku, że duchy były świadkiem tego rozwoju. Pytane o swoją naturę — o to, jak zostały stworzone i przez kogo — no cóż… nigdy nie odpowiedziały. Nie sądzę, by rozumiały, o co chodzi. Wydawały się obrażone lub nawet lekko wystraszone, a czasem uznawały całą rzecz za zabawną.

Uważam, że któregoś dnia pojawi się naukowe wytłumaczenie tych zjawisk. Jest to, moim zdaniem, wyrafinowana równowaga materii i energii, tak samo czarodziejska jak elektryczność lub fale radiowe, kwarki lub atomy, czy też głos w słuchawce telefonicznej — zjawiska, które wydawałyby się nadprzyrodzone zaledwie dwieście lat temu. Co prawda, poetyka języka nowoczesnej nauki pomogła mi lepiej je zrozumieć niż jakiekolwiek filozoficzne narzędzie. Niemniej jednak instynkt sprawia, że trzymam się mojego starego języka.

Mekare utrzymywała, że czasem je widzi i że są to maleńkie materialne rdzenie i wielka ilość wirującej energii, co porównywała do burzy z piorunami i wiatrem. Mówiła, że w morzu pływają stwory ukształtowane równie egzotycznie, a owady też przypominają duchy. Zawsze widziała je nocą i nigdy dłużej niż sekundę, a i to jedynie wtedy, kiedy były rozwścieczone.

Powiadała, że są gigantycznych rozmiarów, ale to samo mówiły i one. Mówiły, że nie potrafimy sobie wyobrazić, jakie są wielkie, ale też uwielbiały się przechwalać. Kiedy się ich słuchało, trzeba było odsiewać ziarno od plew.

Nie ulega żadnej wątpliwości, że potrafią oddziaływać na świat fizyczny z wielką mocą. Jak inaczej poltergeisty przesuwałyby przedmioty? I jak inne duchy ściągałyby chmury, by sprowadzić deszcz? Jednakże mimo wielkiej energii, którą dysponują, ich dokonania są bardzo skąpe. Kiedy się to zrozumiało, miało się nad nimi kontrolę. Potrafią zrobić tylko tyle i nic więcej i dobra czarownica zawsze doskonale to wiedziała.

Bez względu na to, jaki jest materialny zarys tych jestestw, nie mają wyraźnych biologicznych potrzeb. Nie starzeją się, nie zmieniają. A klucz pozwalający zrozumieć ich dziecięce i kapryśne usposobienie jest następujący: nie potrzebują niczego robić; poruszają się bez celu, nieświadome czasu, bo nie mają potrzeby o niego dbać, i robią, na co tylko im przyjdzie ochota. Niewątpliwie widzą nasz świat, będąc jego częścią, ale nie potrafię zgadnąć, jak go widzą.

Nie mam pojęcia, dlaczego czarownice ich fascynują bądź interesują. Ale tak właśnie jest: gdy widzą czarownicę, biegną do niej, ujawniają się, a kiedy ta zwróci na nie uwagę, czują się niebywale zaszczycone. Są na rozkazy, aby zdobyć więcej uwagi, a w niektórych przypadkach — miłość.

W miarę zacieśniania się kontaktów są gotowe z miłości do czarownic skupić się na różnych zadaniach. To je wyczerpuje, ale zarazem są wniebowzięte, gdy mogą zrobić na ludziach wrażenie.

Wyobraźcie sobie, ile mają uciechy, słuchając modlitw i próbując na nie odpowiedzieć, kręcąc się przy ołtarzach i wywołując gromy po złożeniu ofiary. Kiedy jasnowidz wywołuje ducha zmarłego przodka, by porozmawiał ze swoimi potomkami, są w siódmym niebie, plotą, podszywając się pod zmarłego, chociaż oczywiście nim nie są; telepatycznie czerpią informacje z głowy potomków, aby tym bardziej ich zwodzić.

Z pewnością wszyscy znacie wzorzec ich zachowania. Wciąż wygląda tak samo, jak w tamtych czasach. Inna jest jednak postawa ludzi wobec tego, co one robią, i ta różnica ma podstawowe znaczenie.

Kiedy obecnie duch nawiedza dom i wygłasza przepowiednie, korzystając ze strun głosowych pięcioletniego dziecka, nikt w to nie wierzy oprócz naocznych świadków. Nie staje się to podstawą wielkiej religii.

Wygląda na to, że człowiek z czasem uodpornił się na takie zjawiska; być może znalazł się na wyższym szczeblu ewolucji i wygłupy duchów już nie mieszają mu w głowie. A chociaż religie wciąż trwają — stare religie, wyrosłe z bardziej mrocznych epok — szybko tracą wpływ wśród warstw oświeconych.

O tym jednak później. Pozwólcie, że teraz będę nadal opisywać cechy czarownicy, jako że wiąże się to ze mną i moją siostrą oraz z tym, co się nam przytrafiło.

W naszej rodzinie cechy te przechodziły z pokolenia na pokolenie. Może to coś fizycznego, jako że przejawiało się w linii żeńskiej i niezmiennie objawiało takimi fizycznymi atrybutami jak zielone oczy i rude włosy. Jak wszyscy wiecie — dowiedziawszy się w taki czy inny sposób od chwili przybycia do tego domu — moje dziecko, Jesse, było czarownicą. Podczas pracy w Talamasce dzięki swym talentom przynosiła spokój ludziom prześladowanym przez duchy i upiory.