Выбрать главу

Oczywiście, upiory są też duchami. Są to niewątpliwie duchy tych, którzy byli ludźmi; podczas gdy duchy, o których mówię, są czymś zupełnie innym. Jednakże niczego nie można być w tej sprawie zbyt pewnym. Bardzo stary ziemski upiór może zapomnieć, że kiedykolwiek był żywą istotą. Niewykluczone, iż bardzo złośliwe duchy to upiory i dlatego są tak głodne rozkoszy ciała; a kiedy opętają jakąś biedną ludzką istotę, rzygają sprośnościami. Dla nich ciało jest plugastwem i chcą zmusić ludzi, by wierzyli, że erotyczne rozkosze są złem równie jak ono niebezpiecznym i niedobrym.

Tak naprawdę jednak, biorąc pod uwagę skłonność duchów do kłamstwa, nie ma sposobu, by dowiedzieć się, dlaczego postępują tak, a nie inaczej, oczywiście zwłaszcza wtedy, kiedy nie chcą nic powiedzieć. Być może ich obsesja na punkcie erotyki jest zaczerpnięta z umysłów ludzi, którzy zawsze mieli poczucie winy na tym tle.

Wracając do najważniejszej sprawy, w naszej rodzinie to przeważnie kobiety były czarownicami. W innych rodzinach ujawniają się także u mężczyzn czarodziejskie zdolności. Mogą też z jakiegoś niepojętego powodu ujawnić się u kogoś w dojrzałej postaci.

Tak się złożyło, że nasza rodzina była prastarą gałęzią czarownic. Mogliśmy doszukać się czarownic pięćdziesiąt pokoleń wstecz, do, jak go nazywaliśmy, Czasu Przed Księżycem. Oznacza to, że wedle naszego przekonania żyłyśmy w bardzo wczesnym okresie historii ziemi, zanim księżyc pojawił się na nocnym niebie.

Legendy naszego ludu opowiadają o pojawieniu się księżyca i towarzyszących temu powodziach, burzach i trzęsieniach ziemi. Czy tak było naprawdę — nie wiem. Wierzyliśmy, że naszymi świętymi gwiazdami były Plejady czy też Siedem Sióstr, że wszystkie błogosławieństwa pochodzą z tej konstelacji, ale nigdy nie udało mi się dowiedzieć, dlaczego tak było.

Mówię teraz o starych mitach, wierzeniach ludzi żyjących przed moim urodzeniem. A ci, którzy kontaktują się z duchami, są z oczywistych powodów raczej sceptyczni w tych sprawach.

A jednak nauka nawet teraz nie potrafi zaprzeczyć opowieściom o Czasie Przed Księżycem ani ich potwierdzić. Pojawienie się księżyca — i wynikłe stąd siły grawitacji — zostało teoretycznie wykorzystane do wyjaśnienia przesunięcia się czap polarnych i przebiegu ostatnich epok lodowcowych. Może jest jakaś prawda w tych starych opowieściach, które pewnego dnia zostaną potwierdzone.

Cokolwiek by się stało, ta gałąź naszej rodziny była stara. Nasza matka była potężną czarownicą, której duchy opowiadały rozliczne tajemnice wyczytane w ludzkich umysłach. Miała wielki wpływ na niespokojne duchy zmarłych.

W Mekare i we mnie jej moc podwoiła się, jak to często bywa z bliźniaczkami. Każda z nas była dwa razy potężniejsza od matki. Jeśli zaś chodzi o moc, którą dysponowałyśmy, to była ona niezmierzona. Już leżąc w kołyskach, rozmawiałyśmy z duchami. Kiedy się bawiłyśmy, one nas otaczały. Jako bliźniaczki stworzyłyśmy nasz tajny język, którego nie rozumiała nawet matka. Duchy jednak rozumiały wszystko, co im powiedziałyśmy; potrafiły nawet odpowiadać nam w tym tajnym języku.

Zrozumcie, nie opowiadam tego, żeby się pysznić. To byłoby absurdalne. Opowiadam wam o tym, żebyście pojęli, kim byłyśmy dla siebie nawzajem i dla naszego ludu, zanim żołnierze Akaszy i Enkila wkroczyli na nasze ziemie. Chcę, żebyście zrozumieli, dlaczego doszło do tego zła — stworzenia krwiopijców!

Byliśmy wielką rodziną. Zamieszkiwaliśmy jaskinie na Górze Karmel od niepamiętnych czasów. Nasz lud zawsze budował sadyby w dolinie u stóp góry. Utrzymywał się z wypasu kóz i owiec, czasem polował, uprawiał nieco roślin, z których sporządzało się środki halucynogenne, potrzebne do osiągnięcia transu — to była część naszej religii — i z których wyrabiało się piwo. Ścinaliśmy też dziką pszenicę rosnącą wtedy w obfitości.

Naszą wieś tworzyły małe okrągłe chaty z suszonej cegły kryte strzechami, ale inne osady przekształciły się w niewielkie miasta, a do niektórych domów wchodziło się przez dachy.

Nasz lud wyrabiał niezwykle oryginalne garnki, które noszono na targ do Jerycha. Z kolei stamtąd przynoszono lapis-lazuli, kość słoniową, kadzidła i zwierciadła z obsydianu oraz podobne wspaniałości. Oczywiście wiedzieliśmy, że jest wiele innych miast, dużych i pięknych jak Jerycho, teraz już pogrzebanych pod ziemią i być może skazanych na wieczną niepamięć.

Byliśmy prostym ludem. Wiedzieliśmy, czym jest pismo, to znaczy znaliśmy to pojęcie. Nie używaliśmy go jednak, jako że słowa miały wielką moc i nie odważaliśmy się zapisywać naszych imion, klątw ani prawd. Jeśli ktoś znał twoje imię, mógł wezwać duchy, by rzuciły na ciebie klątwę; mógł opuścić swoje ciało podczas transu i udać się tam, gdzie ty. Kto mógł wiedzieć, jaką moc wkładał w czyjeś ręce, zapisując swoje imię na kamieniu lub papirusie? Nawet dla tych, którzy się nie bali, było to w najwyższym stopniu obrzydliwe.

W wielkich miastach pisma używano powszechnie do utrwalania rozliczeń finansowych, które my oczywiście przechowywaliśmy w pamięci.

Prawdę mówiąc, cała wiedza naszego ludu była przechowywana w pamięci; kapłani ofiarowujący byka bogowi naszego ludu — w którego naprawdę nie wierzyłyśmy — przechowywali w pamięci zwyczaje i wiarę i uczyli tego młodych kapłanów, słowo w słowo. Oczywiście, także historie rodzin były opowiadane z pamięci.

Malowaliśmy jednakże obrazki; zakrywały one ściany świątyń byka w wiosce.

Moja rodzina, mieszkająca od wieków w jaskiniach na Górze Karmel, pokryła nasze tajne groty rysunkami, których nie widział nikt oprócz nas. W ten oto sposób stworzyliśmy rodzaj archiwów. Zachowywaliśmy przy tym ostrożność, na przykład nigdy nie namalowałam ani nie wyryłam własnego wizerunku. Jednak nastąpiła katastrofa i razem z siostrą stałyśmy się takimi stworzeniami, jakimi jesteśmy dzisiaj.

Wróćmy do dziejów naszego ludu — byliśmy nastawionym pokojowo plemieniem pasterzy, rzemieślników i handlarzy. Kiedy armie Jerycha szły na wojnę, nasi młodzieńcy czasem dołączali do nich, ale robili to z własnej woli, chcąc w młodym wieku posmakować przygody, być żołnierzami i poznać związaną z tym sławę. Inni udawali się do miast, żeby obejrzeć wielkie targowiska, przepych dworów, chwałę świątyń. Jeszcze inni wędrowali do portów Morza Śródziemnego, aby zobaczyć wielkie statki handlowe. Jednak życie w naszych wioskach toczyło się bez większych zmian, tak jak przez wieki. Jerycho chroniło nas bezwiednie, ponieważ to ono było magnesem przyciągającym siły wroga.

Nigdy, nigdy nie polowaliśmy na ludzi, żeby jeść ich ciała! To nie był nasz zwyczaj! Nie potrafię wyrazić, jakim obrzydlistwem była dla nas odmiana kanibalizmu polegająca na zjadaniu ciał nieprzyjaciela; a zarazem byliśmy kanibalami i jedzenie ludzi miało dla nas wyjątkowe znaczenie — spożywaliśmy naszych zmarłych.

Maharet przerwała na chwilę, jakby chciała, żeby znaczenie tych słów dotarło do wszystkich.

Mariusz znów ujrzał wizję dwóch rudych kobiet klęczących przed uroczystą stypą. Poczuł ciepły bezruch południa i powagę chwili. Oczyścił umysł i skupił się na obliczu Maharet.

— Zrozumcie — powiedziała. — Wierzyliśmy, że dusza po śmierci opuszcza ciało; ale wierzyliśmy też, że pozostałości po każdej żywej istocie zawierają drobną ilość mocy, nawet gdy samo życie już zamarło, na przykład że rzeczy osobiste człowieka i oczywiście ciało zachowują odrobinę jego witalności. A kiedy zjadamy ciało naszego zmarłego, zjadamy również ową pozostałość.