Выбрать главу

Jacomin Halefice był w budynku kwatery głównej Ruchu, kiedy Thastain wrócił odprowadziwszy Zmiennokształtnego. Chłopak ucieszył się na jego widok. Ostatnio pomiędzy Thastainem i adiutantem zawiązała się jakby nić przyjaźni, opartej w głównej mierze na fakcie, że Halefice obawiał się, iż Khaymak Barjazid powoli wygryza go z pozycji ulubieńca Mandraliski. Thastain wiedział, że Halefice był przy boku Mandraliski od dawna, od czasów, kiedy obaj służyli Dantiryi Sambailowi. Razem walczyli przeciwko Prestimionowi w rebelii prokuratora.

Ale to Barjazid, którego Mandralisca znał dopiero od niedawna, miał kontrolę nad hełmami. Obecnie hrabia często faworyzował Suvraelczyka, ignorując Halefice’a. Z tej przyczyny Halefice postanowił kultywować przyjaźń z młodym i szybko awansującym Thastainem, tworząc niepisany sojusz przeciwko dalszemu wzrostowi znaczenia Barjazida.

Choć Thastain był młody, wiedział, że Halefice zachowuje się głupio. Martwienie się „afektem”, jakim mógł kogoś obdarzać Mandralisca, nie miało żadnego sensu. Hrabia nie posiadał afektu, a jedynie plany, pragnienia i cele. Otaczał się ludźmi, którzy mogli mu pomóc je wykonać i osiągnąć, lecz widział w nich tylko narzędzia i pozbywał się ich, gdy tylko z nich skorzystał. Jeśli myślałeś, że jesteś przyjacielem Mandraliski albo on twoim, oszukiwałeś się tylko.

Pomimo tego Thastain przyjmował starania Halefice’a z przyjemnością. Praca dla hrabiego Mandraliski straszliwie szarpała nerwy. Nigdy nie wiadomo było, kiedy popełni się ten ostateczny błąd, czasem nawet drobny, który sprowadzi na ciebie potworny gniew pana. Gdy Thastain wstąpił na służbę Pięciu Lordów, nie spodziewał się, że znajdzie się tak blisko hrabiego. Jacomin Halefice sprawiał, że bliskość ta była bardziej znośna. Adiutant był sympatycznym człowiekiem, łatwo się z nim dogadywało i jego towarzystwo dawało miłą ulgę po godzinie czy dwóch w towarzystwie hrabiego. Prócz tego, Jacomin Halefice być może będzie w stanie ochronić Thastaina przed gniewem Mandraliski, jeśli kiedyś chłopak stałby się jego celem. Prędzej czy później spotykało to każdego.

— To jak, zabrałeś Zmiennokształtnego do domu? — zapytał Halefice. — Niezła niespodzianka, zobaczyć jednego z tych cudaków na audiencji u hrabiego, nie? Ale nasz hrabia sprzymierzy się z każdym, jeśli tylko pomoże mu to osiągnąć swoje cele.

— A uważasz, że włączanie Zmiennokształtnych do walki z Alhanroelem posłuży jego celom? Jak może ufać tym stworom?

— Tak, to banda śliskich węży — przyznał Halefice, uśmiechając się i kiwając głową. — Nie kocham ich bardziej, niż ty, chłopcze. Ale mimo to rozumiem, dlaczego Mandralisca może chcieć się z nimi sprzymierzyć. Mają jeszcze mocniejsze powody, by nienawidzić pontyfikatu, niż on. A nie zapominaj, że wróg naszego wroga jest naszym przyjacielem. Mandralisca wierzy, że kiedy przyjdzie co do czego, lud Piurifayne zrobi wszystko, by utrudnić życie Prestimionowi i Dekkeretowi.

— A więc teraz Metamorfowie są naszymi przyjaciółmi! — żachnął się Thastain. — Co dzień robi się dziwniej. Poza tym, Metamorf nie ufa zbytnio hrabiemu. Nie do końca wierzy, że dotrzyma obietnicy dotyczącej zrównania ich praw po wojnie.

— Powiedział ci to? To bardzo ufne z jego strony. Na twoim miejscu nie mówiłbym nic Mandralisce.

— Czemu?

— A co to da? Jeśli Mandralisca chce zdradzić Metamorfów, kiedy nie będą mu już potrzebni, to zrobi to niezależnie od ich podejrzeń. I tak nie sądzi, że ktokolwiek mu ufa. Jeśli mu powiesz, że Zmiennokształtny sączył ci w uszy to, co właśnie mi powiedziałeś, hrabia zacznie się martwić, czy aby nie za bardzo zakumplowałeś się z naszymi nowymi sojusznikami. Mówię ci, zachowaj to dla siebie. Nawet mi o tym nie mów. Nie powiedziałeś mi. Zrozumiano?

— Zrozumiano — przytaknął Thastain.

— A co powiesz na spacer na Prospekt, kiełbaski i piwo?

Thastain z przyjemnością wyszedł znów na słońce. Kręciło mu się w głowie. Nie spodziewał się poważnej rozmowy ze Zmiennokształtnym i myśl, że Vitheysp Uuvitheysp Aavitheysp uczynił go swoim powiernikiem mocno go niepokoiła. Jeśli Metamorfowie nie wierzyli obietnicom Mandraliski, niech sami mu to powiedzą, a nie szepczą o tym do ucha jego najmłodszemu i najmniej pewnemu siebie człowiekowi.

Pomimo że krótki kontakt ze Zmiennokształtnym wcale nie okazał się tak przerażający i obrzydliwy, jak Thastain się spodziewał — właściwie po tej krótkiej rozmowie zaczął postrzegać Zmiennokształtnych jak normalne istoty ze zwyczajnymi problemami, a nie mityczne potwory — wciąż czuł się źle, Mandralisca tak beztrosko zmusił go do tego kontaktu. Nie powinien był tego wymagać. Stare warunkowanie było wciąż silne. Thastain nie pragnął towarzystwa Metamorfów. I wcale nie był pewien, czy tak wspaniale jest służyć człowiekowi, który uznał za słuszne się z nimi sprzymierzać.

W rzeczywistości Thastain był zmęczony Mandraliską i jego lodowatymi metodami. Hrabia traktował go stosunkowo dobrze, zdawał się nawet uważać jego towarzystwo za zabawne, ale chłopak wiedział, ile to naprawdę znaczyło. Nawet Metamorf dostrzegł pogardę, skrytą za kpiącym tytułem diuka.

— Zauważyłeś — zapytał Jacomin Halefice, kiedy stali nad rzeką i jedli kiełbaski — jak spięty jest ostatnio hrabia? Nigdy nie był otwarty i pogodny, ale teraz jest już jak za mocno napięta struna harfy.

— To prawda — powiedział Thastain obojętnie. Już dawno temu nauczył się, że kiedy tematem rozmowy był hrabia Mandralisca, najlepiej było słuchać, potakiwać i milczeć.

— Khaymak uważa, że zbyt intensywnie używa hełmu — ciągnął Halefice. — Co noc przemierza za jego pomocą świat, wchodzi ludziom w umysły i robi z nimi to, co robi. Barjazid twierdzi, że korzystanie z hełmu bardzo wyczerpuje. A któż zna się na tym lepiej?

— Właśnie, kto?

— Ale ja myślę, że chodzi o coś więcej, niż sam hełm. Pomysł wypowiedzenia wojny Koronalowi to nie błahostka. Sądzę, że hrabia czasem boi się, że przecenił swoje możliwości. Wiesz, planuje wszystko sam. Pięciu Lordów to bezużyteczne stworzenia. Teraz jeszcze ten pomysł z przeciągnięciem na naszą stronę Metamorfów… każdy kontakt z nimi jest niebezpieczny. Trzeba ciągle uważać. Hrabia o tym wie. I zapewne ambasador Danipiur zdaje sobie sprawę, że tak samo musi patrzeć na hrabiego. Cóż za doskonała para! No, Thastainie, może jeszcze po kiełbasce?

— Świetny pomysł.

— Oczywiście — perorował Halefice — nie jest ważne, czy hrabia zamierza zdradzić Zmiennokształtnych, tylko czy oni nie zdradzą nas. Jeśli hrabia nie przekonał Metamorfa, że jego obietnice są szczere, to jaka jest szansa, że pomogą nam w chwili próby? Co będzie, jeśli uznają, że obietnica równości praw nie zasługuje na większą uwagę, niż wszystko, co przez lata mówili im Niezmienni i zostawią nas samych z naszą walką?

— Niezmienni?

— Tak nas nazywają. Jeżeli hrabia zbytnio zawierzy dobrej woli naszych Zmiennokształtnych przyjaciół, może popełnić wielki błąd. Ale, rzecz jasna, Thastainie, w ogóle o tym nie rozmawiamy. Po prostu stoimy sobie i jemy kiełbaski.

— Oczywiście — powiedział Thastain.

I pomyślał, że Halefice też uważa, że Mandralisca i Vitheysp Uuvitheysp Aavitheysp sobie nie ufają. Na pewno ma rację. W pewnym sensie są do siebie podobni, bo obaj są śliskimi, zdradliwymi wężami, tak jak mówi Halefice. Cóż, zasługują na siebie nawzajem.

Ale, pomyślał, czy ja naprawdę zasłużyłem na któregokolwiek z nich?

14

— Chce spotkania przy śniadaniu — powiedział Prestimion. — Twierdzi, że będzie to rozmowa najwyższej wagi tylko pomiędzy nami dwoma, Pontifexem i Koronalem. Bez Septacha Melayna, bez Gialaurysa, nawet bez ciebie, Varaile. Ledwo wczoraj wieczorem prosił o czas, by móc przygotować plan inwazji, bo działa bez Wysokiego Doradcy. Jak myślisz, co mogło go opętać w nocy?