Выбрать главу

Może właśnie dlatego mamy system podwójnej monarchii. Kiedy Koronal starzeje się i staje bardziej surowy, przenosi się na wyższy tron, a na Zamku zastępuje go ktoś młodszy. W ten sposób mądrość i doświadczenie przychodzące z wiekiem są sprzęgnięte z elastycznością i energią młodości.

Kiedy Dekkeret po rozstaniu z Dinitakiem wrócił do pokojów, które zajmował, Fulkari powitała go ciepłym uściskiem. Dopiero co brała kąpiel, ubrana była tylko w puchaty szlafrok i złoty naszyjnik. Z jej piersi i ramion unosił się słodki zapach kąpielowych perfum. Poczuł, że powoli wyzwala się spod napięcia, w którym tkwił podczas spotkania z Prestimionem.

Ona jednak na pierwszy rzut oka zobaczyła, że coś jest nie tak.

— Wyglądasz bardzo dziwnie — powiedziała. — Czy między tobą a Prestimionem coś jest nie tak?

— Na zebraniu zajmowaliśmy się wieloma trudnymi sprawami — Dekkeret rzucił się na aksamitną otomanę. Zaskrzypiała, kiedy opadło na nią jego potężne ciało. — Prestimion zrobił się dość trudny.

— W jakim sensie? — zapytała Fulkari, siadając na podłodze tuż obok.

— Na tuzin sposobów. Zmęczenie wywołane pełnieniem najwyższych urzędów państwowych wreszcie odcisnęło na nim piętno. Śmieje się dużo rzadziej niż kiedy był młodszy. Rzeczy, które dawniej zdawały mu się śmieszne, już go nie bawią. Bardzo łatwo wpada w gniew. Pokłócił się z Abrigantem, nic wielkiego, ale nie powinni tego robić w mojej obecności. Albo i wcale — Dekkeret potrząsnął głową. — Nie chcę mówić o nim, zbyt ostro. Wciąż jest wspaniałym człowiekiem. No i nie można zapominać, że jego najmłodszy brat dopiero co poniósł straszną śmierć.

— Nic więc dziwnego, że tak się zachowuje.

— Ale przykro to oglądać. Współczuję mu, Fulkari.

Uśmiechnęła się łobuzersko. Wzięła w dłonie jego stopę i zaczęła ją masować.

— A czy ty, Dekkerecie, też staniesz się drażliwy i nerwowy, kiedy zostaniesz Pontifexem?

Mrugnął do niej.

— Oczywiście. Jeśli tak się nie stanie, znaczy, że coś jest ze mną nie tak.

Przez moment wydawało się, że pomimo mrugnięcia, wzięła jego słowa na poważnie. Potem jednak zaczęła się śmiać.

— To dobrze. Bardzo pociągają mnie marudni, nerwowi mężczyźni. Właściwie zupełnie nie mogę się im oprzeć. Podnieca mnie sama myśl o nich.

Wsunęła się na otomanę i ułożyła w jego ramionach. Dekkeret przycisnął twarz do jej jasnomiedzianych włosów, wdychał ich zapach, delikatnie pocałował kark. Wsunął rękę pod jej szlafrok, przesunął palcami po jej obojczykach, dotknął piersi. Przez jakiś czas pozostali w tej pozycji, żadne z nich nie chciało za szybko przejść dalej.

— Jutro wracamy na Zamek — powiedział Dekkeret po chwili.

— Na Zamek? — zapytała Fulkari, rozmarzona. — To miło. Chociaż tutaj też bardzo mi się podoba. Mogłabym tu zostać jeszcze tydzień lub dwa… — zaczęła się wiercić, by lepiej dopasować do niego swoje ciało.

— W domu czeka na mnie mnóstwo pracy — powiedział Dekkeret, zastanawiając się, czemu odczuwa tak perwersyjną potrzebę zepsucia miłego nastroju. — A kiedy się z nią uporam, czeka nas trochę podróżowania.

— Wyprawa? Ooo, to też miło — jej głos brzmiał, jakby prawie zasypiała. Tuliła się do niego, całkowicie odprężona, jak senny kociak. — A gdzie pojedziemy? Do Stee? Morpin Wysokiego?

— Dalej. Dużo dalej. Do Alaisor.

To szybko ją obudziło. Obróciła głowę i patrzyła na niego, zdumiona.

— Alaisor? To tysiące mil stąd! Nigdy w życiu nie byłam tak daleko od Góry! Dlaczego Alaisor, Dekkerecie?

— Bo tak — uciął, żałując, że nie odłożył tej rozmowy na później.

— Bo tak? Wyprawa na drugi koniec Alhanroelu bo tak?

— To na prośbę Pontifexa. Sprawy państwowe.

— To ta sprawa, o której dyskutowaliście dzisiaj, tak?

— Mniej więcej.

— A co to właściwie za sprawa? — Fulkari uwolniła się z jego objęć i usiadła przodem do niego ze skrzyżowanymi nogami.

Dekkeret zrozumiał, że musi być ostrożny. Nie mógł opowiedzieć jej całej historii, nie mógł wspomnieć o buncie w Zimroelu, o ponownym pojawieniu się Mandraliski, o możliwości, że hełm Barjazidów spowodował śmierć Teotasa. Nie były to sprawy, o których mógł z nią rozmawiać. Fulkari wciąż była tylko zwykłym obywatelem. Koronal mógłby rozmawiać o tym z żoną, ale Fulkari jego żoną nie była.

W końcu odezwał się, ostrożnie dobierając słowa:

— Za morzem wydarzyło się ostatnio kilka dziwacznych rzeczy. Nieważne, co dokładnie. W każdym razie Prestimion chce, bym udał się na zachód i chwilowo pozostał gdzieś na wybrzeżu, żebym był gotów do podróży, jeśli będę nagle musiał udać się do Zimroelu.

— Zimroel! — zawołała, jakby mówił o wyprawie na Wielki Księżyc.

— Tak, możliwe, że do Zimroelu. Zrozum, że to może się wcale nie wydarzyć. Pontifex jednak pragnie, żebyśmy się przygotowali. Dlatego poprosił mnie i Dinitaka, żebyśmy udali się do Alaisor, i…

— Dinitak też? — zapytała Fulkari unosząc brwi.

— Tak, Dinitak wyruszy z nami. Będzie przeprowadzał szczególne, rządowe śledztwo z użyciem specjalnego sprzętu, który… — nie, o tym też nie mógł jej powiedzieć. — Z użyciem specjalnego sprzętu — dokończył niezręcznie. — Będzie mi składał codzienne raporty. Lubisz Dinitaka, prawda? Nie będziesz chyba przeciwna jego towarzystwu.

— Oczywiście, że nie. A Keltryn? — zapytała. — Co z nią?

— Nie rozumiem — odpowiedział Dekkeret. — Co dokładnie masz na myśli?

— Czy ona też pojedzie z nami?

Czuł się zagubiony.

— Nie rozumiem, Fulkari. Próbujesz powiedzieć, że chcesz, aby Keltryn zawsze jeździła z nami?

— Bynajmniej. Ale nie będzie nas przez kilka miesięcy, prawda?

— Co najmniej kilka miesięcy.

— Nie obawiasz się, że będą za sobą tęsknić podczas tak długiej rozłąki?

Nie rozumiał ani słowa.

— Dinitak i Keltryn? Tęsknić? Nie wiem, o czym mówisz. Czy oni w ogóle poznali się lepiej, niż tylko przelotnie?

— To nie wiesz? — Fulkari roześmiała się. — Nic ci nie powiedział? A ty nic nie zauważyłeś? Dinitak i Keltryn? Doprawdy, Dekkerecie, doprawdy…

3

Keltryn siedziała w małym pokoju swojego apartamentu w Arkadzie Setiphona i stawiała chyba tysięcznego pasjansa odkąd Dinitak został wezwany do Domu Muldemar na pogrzeb Teotasa.

Czwórka komet. Szóstka rozbłysku gwiazd. Dziesiątka księżyców.

Czemu Dinitak musiał być na pogrzebie Teotasa? Nie piastował żadnego stanowiska w rządzie i nie należał do arystokracji Góry Zamkowej. Był tylko przyjacielem Dekkereta i czasem jego towarzyszem podróży. Poza tym, o ile było jej wiadomo, Dinitak i Teotas do niedawna znali się tylko z widzenia. Nie miał powodu, by jechać na pogrzeb. Podczas pierwszych ustaleń nikt nie mówił, że Dinitak ma jechać do Domu Muldemar.

A potem, w przeddzień pogrzebu, nagle pojawia się kurier w stroju Pontyfikatu i mówi, że Prestimion natychmiast chce widzieć Dinitaka w Muldemar. Dlaczego? Rozkaz przybył tak późno, że Keltryn nie sądziła, aby Dinitak zdążył na same uroczystości pogrzebowe. Musiało więc chodzić o coś innego. I czemu posłaniec z wezwaniem przybył od Pontifexa, a nie od dobrego przyjaciela Dinitaka, Lorda Dekkereta? W końcu on też tam był. Wszystko to było bardzo tajemnicze. Chciała, żeby teraz, kiedy pogrzeb się skończył, a Teotas spoczął bezpiecznie w grobie, Dinitak wrócił jak najszybciej.