Выбрать главу

Keltryn wiedziała, że ktoś taki może łatwo wydawać się pruderyjny, przemądrzały i zadufany. Co dziwne, Dinitak wcale nie zrobił na niej takiego wrażenia. Był dobrym towarzyszem, żywym, zabawnym, na swój sposób pełnym wdzięku, obdarzonym inteligentnym poczuciem humoru. Nic dziwnego, że Lord Dekkeret tak go lubił. Co się tyczyło jego potężnego poczucia, co jest dobre, a co złe, trzeba było przyznać, że żył w zgodzie z własnymi zasadami, traktował siebie nie mniej surowo niż innych i nie domagał się za to pochwał. Zdawał się być w naturalny sposób prawy i niezepsuty. Po prostu taki już był. Trzeba go było brać z dobrodziejstwem inwentarza.

Zastanawiała się, czy ktoś taki nie jest za szlachetny, by cieszyć się rozkoszami ciała, gdyż ona sama postanowiła, że pora wreszcie zacząć z nich korzystać i znalazła kogoś, z kim pragnęła to robić, on zaś zdawał się całkowicie nieświadomy jej uczuć.

W końcu, zdesperowana, zdała sobie sprawę, że we własnej rodzinie miała eksperta od tych spraw. Tak oto przyszła po radę do Fulkari.

— Możesz spróbować postawić go w sytuacji, kiedy będzie miał bardzo niewielki wybór i zobaczyć, co zrobi — zasugerowała jej siostra.

Oczywiście Fulkari wiedziała, jak to zrobić! Tak więc pewnego popołudnia Keltryn zaprosiła Dinitaka, by tego wieczora dołączył do niej na basenie w Arkadzie Setiphona. Mało kto korzystał ostatnio z tego basenu, a Keltryn upewniła się, że zupełnie nikt nie bywał tam wieczorami. Żeby mieć całkowitą pewność, zamknęła wejście na basen, kiedy przyszedł Dinitak.

Rzecz jasna, przyniósł ze sobą strój kąpielowy.

Teraz albo nigdy, pomyślała Keltryn. Kiedy on ruszył w kierunku jednej z przebieralni, powiedziała:

— Och, chyba nie musimy zakładać strojów. Ja tego nigdy nie robię. Dzisiaj też go nie wzięłam.

Szybko zdjęła ubranie, przeszła koło niego z sercem walącym tak, że myślała, iż połamie jej żebra i wykonała doskonały skok do basenu z różowego porfiru. Dinitak zawahał się tylko przez chwilę, potem także się rozebrał — patrzyła na niego z basenu, podziwiając jego piękne, szczupłe ciało i smukłą talię — i skoczył za nią.

Przez jakiś czas chlapali się w ciepłej, pachnącej cynamonem wodzie. Zaproponowała mu wyścigi i popłynęli bok w bok z jednego końca basenu na drugi, kończąc remisem. Potem wyszła z wody, znalazła ręczniki, rozłożyła je na kafelkach przy brzegu i gestem zaprosiła go, by do niej dołączył.

— A co jeśli ktoś przyjdzie? — zapytał.

Nie starała się ukryć łobuzerskiego nastroju.

— Nie przyjdzie. Zamknęłam drzwi.

Leżała naga na miękkich ręcznikach w ciepłym, wilgotnym pokoju, który mieli tylko dla siebie. Nie mogła jaśniej pokazać, że przyprowadziła go tu po to, by mu się oddać. Jeśliby nią pogardził, znaczyłoby to, że nie jest w najmniejszym stopniu zainteresowany byciem jej kochankiem — że nie była dla niego atrakcyjna, albo że nie był mężczyzną lubiącym kobiety, albo może jego nadmiernie rozwinięta wrażliwość moralna nie pozwala mu korzystać z cielesnych przyjemności swobodnie i bez trudności.

Nic z tego nie było prawdą. Dinitak położył się przy niej, objął ją, pocałował i sięgnął dłonią do jej piersi, a potem w dół, między uda. Keltryn zrozumiała, że to się wreszcie stanie, że przekroczy tę wielką granicę, która oddziela dziewczynki od kobiet, a Dinitak tego wieczoru wprowadzi ją w świat tajemnic, którego nigdy wcześniej nie doznała.

Zastanawiała się, czy będzie bolało. Zastanawiała się, czy zrobi wszystko jak należy.

Okazało się, że nie warto było myśleć o robieniu rzeczy dobrze lub źle. Dinitak wiedział, co robi, a ona z łatwością dawała się prowadzić, a po pewnym czasie pozwoliła wziąć górę swoim instynktom. Co do bólu, czuła go tylko przez chwilkę, dużo mniejszy, niż się obawiała, choć wystraszyła się i z ust wyrwało się jej ciche westchnienie. Potem nie było już problemów. To, co się stało, było dość dziwne. Ale wspaniałe. Fantastyczne. Niezapomniane. Czuła, że przeszła przez drzwi do nowego, nieznanego świata, gdzie wszystko jaśniało aurą zachwytu.

To jedno westchnienie spowodowało jednak późniejsze trudności. Kiedy było po wszystkim, Keltryn leżała na plecach, oszołomiona przyjemnością i zdumieniem i dopiero stopniowo zdała sobie sprawę, że Dinitak patrzy na nią ogłupiały, niemal przerażony.

— Czy coś jest nie tak? — wyszeptała niemal ze łzami. — Nie spodobałam ci się?

— O nie, nie, nie! Byłaś cudowna! Bardziej niż cudowna. Ale dlaczego nie powiedziałaś mi, że to twój pierwszy raz? — czoło miał boleśnie zmarszczone.

Więc to o to chodziło! Znowu ta przeklęta moralność!

— Nie przyszło mi to do głowy. Jeśli ty się nad tym zastanawiałeś, mogłeś zapytać.

— O takie rzeczy się nie pyta — powiedział poważnie. Pomyślała, że zachowuje się, jakby zrobił coś potwornie niewłaściwego. Czemu to ma byćjej wina?

— Poza tym — kontynuował — nie miałem powodów, by to podejrzewać. Nie po tym, jak zwabiłaś mnie tu, na basen, jak bez wstydu zrzuciłaś ubranie i… — walczył ze słowami, nie mógł znaleźć właściwych, wreszcie wypalił:

— Mogłaś coś powiedzieć, Keltryn! Powinnaś była mi powiedzieć!

To było zdumiewające. Poczuła, że rośnie w niej gniew.

— Czemu? Jaką to by zrobiło różnicę?

— Bo teraz czuję się winny z powodu tego, co się stało. Świadomie czy nie, zrobiłem coś, czego sobie nie wybaczę. Odebrać kobiecie dziewictwo… to jak złodziejstwo…

To miało coraz mniej sensu.

— Nic nie odebrałeś. Ja dałam.

— Mimo wszystko… Tego się nie robi.

— Nie robi? Chcesz chyba powiedzieć, że ty tego nie robisz. Dinitaku, brzmisz prehistorycznie. Czy tobie się wydaje, że Zamek jest jakimś sanktuarium czystości? Spędziłam miesiące w grupie głupich chłopców, którzy dosłownie ślinili się, żeby móc zrobić to, co właśnie zrobiliśmy i odmawiałam im wszystkim. A kiedy po raz pierwszy postanawiam, że chcę powiedzieć „tak”, masz do mnie pretensje, że z wyprzedzeniem nie poinformowałam cię, że… że…

Poczuła wzbierające łzy i tym razem były to łzy wściekłości, nie strachu. Co za idiota! Jak mógł czuć się winnym w tak wspaniałej chwili? Jakie prawo miał sądzić, że zrelacjonuje mu ze szczegółami historię swoich seksualnych podbojów?

Wiedziała, że musi opanować gniew i jakoś to naprawić, albo ich przyjaźń tego nie przetrwa.

— Nie chcę, żebyś uważał, że zrobiłeś coś nie tak, Dinitaku — powiedziała najłagodniejszym tonem, na jaki było ją stać. — Z mojego punktu widzenia byłeś w stu procentach taki, jak trzeba. Tak, byłam dziewicą i wierz mi, byłam tym już bardzo zmęczona, i sądzę, że oszalałabym, gdybym miała nią pozostać jeszcze choć godzinę.

Ale to tylko pogorszyło sprawy. Teraz to on był zły.

— Rozumiem. Chciałaś się pozbyć swojej męczącej niewinności, znalazłaś więc wygodne narzędzie, żeby ci w tym pomogło. Cóż, cieszę się, że mogłem się przydać.

— Narzędzie’? Nie! Nie! To ohydne, że tak mówisz! Niczego nie rozumiesz, prawda?

— Nie?

— Proszę. Wszystko psujesz tym swoim świętym oburzeniem. Wiem, że nic na to nie możesz poradzić, że bardzo poważnie traktujesz sprawy moralności. Ale zobacz, jak komplikujesz wszystko między nami! To potwornie głupie i niepotrzebne.

Chciał odpowiedzieć, ale położyła mu dłoń na ustach.

— Nie rozumiesz, że cię kocham, Dinitaku? Że to dlatego jestem tu teraz z tobą, nie z Polliexem, albo Toramanem Kanną, albo innym uczniem fechtunku Septacha Melayna? Przez wszystkie tygodnie, które spędziliśmy razem, ani razu nie wykonałeś żadnego gestu w moją stronę, choć modliłam się, żebyś to zrobił, ale byłeś zbyt nieśmiały, zbyt czysty albo zbyt jeszcze jakiś. I wreszcie… wreszcie dzisiaj, my dwoje na basenie, pomyślałam, że postawię cię w sytuacji, kiedy nie będziesz mógł mi się oprzeć i zobaczę, co się stanie…