Выбрать главу

Wreszcie zrozumiał.

— Kocham cię, Keltryn. Tylko dlatego czekałem. Myślałem, że jeszcze nie przyszła na to pora, nie chciałem zepsuć naszej przyjaźni zachowując się jak inni. Bardzo mi przykro, że tak opacznie wszystko zrozumiałem.

Keltryn uśmiechnęła się szeroko.

— Niech ci nie będzie przykro. Już po wszystkim. A teraz…

— Teraz…

Wyciągnął do niej rękę. Odsunęła się od niego, poturlała poza krawędź basenu, wpadła do niego z głośnym pluskiem. Skoczył za nią. Najszybciej jak umiała popłynęła na środek basenu, jak różowa smuga przecinająca różową wodę, a Dinitak płynął za nią. Po drugiej stronie znowu wyszła na brzeg i wyciągnęła do niego ręce.

Tak to się zaczęło. Później wszystko było dużo mniej skomplikowane. Keltryn zaczęła rozumieć, że jego dziwny, purytański styl bycia ma swoje granice, a surowy kodeks wartości, zgodnie z którym żył, nie dawał opisać się w prostych kategoriach czerni i bieli. Dinitak nie był ascetą, wręcz przeciwnie, nieobce były mu namiętności i pożądanie. Wszystko jednak musiało odbywać się zgodnie z jego poczuciem tego, co właściwe i Keltryn odkryła, że nie zawsze potrafiła przewidzieć, co przez to rozumiał.

W ciągu następnych tygodni spędzali noc po nocy razem, aż w końcu zapragnęli odrobiny wolnego czasu na sen. Dała im go wyprawa Dinitaka do Muldemar. Aż w nadmiarze, pomyślała Keltryn drugiego dnia jego nieobecności. Nie mogła się nim nacieszyć, ani, jak się okazało, on nią.

Wciąż dwa razy w tygodniu odbywała lekcje fechtunku z Audharim ze Stoienzaru. Po wyjeździe Septacha Melayna do Labiryntu grupa się rozpadła, ale oni spotykali się pomimo tego. Fulkari była przez pewien czas przekonana, że rozwijał się tu romans, ale nie miała racji. Dla Keltryn duży, poczciwy Audhari był tylko przyjacielem.

Od razu zgadł, że w jej życiu coś się zmieniło. Może zobaczył to w cieniach pod jej oczami, może w spowolnieniu jej reakcji, wynikającym z braku snu. Albo może istniała jakaś emanacja, bijąca od dziewczyn, które z kimś sypiały, aura braku cnoty, którą mężczyźni wyczuwali.

W końcu o tym wspomniał.

— Coś się w tobie zmieniło — powiedział, kiedy walczyli floretami.

— Tak? A co?

Roześmiał się.

— Nie potrafię powiedzieć.

Na tym zakończyli temat. Wyglądał, jakby żałował, że w ogóle go poruszył, a jej nie zależało na ciągnięciu tej rozmowy.

Zastanawiała się jednak nad dwuznacznością jego słów. Dlaczego nie potrafił powiedzieć? Czy dlatego, że naprawdę nie wiedział, co się w niej zmieniło? Czy może czuł się niezręcznie, poruszając ten temat? Choć więcej o tym nie wspominał, zdawało się jej, że w jego słowa wkradł się bardziej osobisty ton, wręcz z nią flirtował. Wspomniał, że wyglądała, jakby się nie wysypiała. Zauważył, że poruszała się bardziej zmysłowo. Nigdy wcześniej nie mówił jej takich rzeczy.

Zapytała o to Fulkari. Powiedziała, że mężczyźni często zmieniają sposób odnoszenia się do kobiet, kiedy odkryją, że jest bardziej dostępna niż była wcześniej.

— Ale ja nie jestem dostępnaodpowiedziała oburzona. — Przynajmniej nie dla niego.

— Nieważne. Zmieniłaś się. Pewnie to wyczuł.

Keltryn wcale nie podobało się, że wszyscy mężczyźni na Zamku potrafią na jeden rzut oka ocenić, że zaczęła z kimś sypiać. Wciąż była nowa w świecie dojrzałych kobiet i mężczyzn i nie czuła się w nim komfortowo. Chciała utrzymać związek z Dinitakiem blisko siebie, nie dzieląc się z nikim, może prócz siostry, informacją, że jest już dorosła. Myśl, że Audhari albo ktokolwiek inny, mógł na nią spojrzeć i wiedzieć, że Robiła To z kimś, więc że może będzie zainteresowana robieniem tego i z nim, była dla niej niesmaczna i niepokojąca.

Myślała, że może źle interpretuje fakty. Taką miała nadzieję. Ostatnią rzeczą, której pragnęła, było, by jej dobry, uczciwy przyjaciel Audhari zaczął czynić jej romantyczne awanse.

Za radą służącej poszła w pewien dzień gwiazdy na niższy poziom Zamku, na targowisko i od handlarza magicznym sprzętem kupiła amulet z plecionego drutu, zwany fokalo, który miał chronić przed niechcianym zainteresowaniem ze strony mężczyzn. Przy następnym spotkaniu z Audharim przypięła go do kołnierza kurtki szermierczej.

Dostrzegł go natychmiast i roześmiał się.

— Do czego to służy, Keltryn?

Zarumieniła się płomiennym szkarłatem.

— To po prostu coś, co zaczęłam nosić.

— Czy ktoś ci się naprzykrza? Po to przecież dziewczyny zazwyczaj noszą fokalo. Wysyłają nim wiadomość, by trzymać się od nich z daleka.

— Cóż…

— Daj spokój. Nie może ci przecież chodzić o mnie!

— Właściwie — powiedziała, czując się potwornie głupio, ale nie miała wyboru, musiała mu powiedzieć. — Pomyślałam, że między nami zrobiło się ostatnio jakoś dziwnie. Przynajmniej tak mi się zdaje. Mówisz mi, że bardziej zmysłowo się poruszam i takie tam… Może całkiem się mylę, ale… Oj, Audhari, nie wiem, co chcę powiedzieć…

Był bardziej rozbawiony niż zły.

— Ja chyba też nie wiem. Jestem pewien jednej rzeczy: przy mnie nie potrzebujesz fokalo. Od początku wiedziałem, że nie jesteś mną zainteresowana.

— Jestem, jako przyjacielem. I jako partnerem do fechtunku.

— Tak. Ale nic poza tym. Łatwo to było zauważyć. Poza tym, masz teraz kochanka, prawda? Dlaczego więc miałabyś chcieć mieć coś wspólnego ze mną?

— To też widać?

— Masz to wypisane na twarzy, Keltryn. Zobaczyłby to nawet dziesięciolatek. Cóż, gratuluję! Kimkolwiek jest, szczęściarz z niego — Audhari zsunął na twarz maskę szermierczą. — Teraz powinniśmy zająć się naszymi sprawami. Pozycja, Keltryn! Raz! Dwa! Trzy!

Dekkeret powiedział:

— Nie chcę wtrącać się w twoje życie, Dinitaku, ale Fulkari twierdzi, że ostatnio spędzasz dużo czasu z jej siostrą.

— To prawda. Spędzamy razem z Keltryn mnóstwo czasu. Naprawdę mnóstwo czasu.

— To wspaniała dziewczyna.

— Tak. Przyznaję, że jestem nią zafascynowany.

Jedli razem kolację na zaproszenie Dekkereta, tylko we dwóch, w prywatnych komnatach Koronala. Służba Dekkereta podała wspaniały posiłek, ostro przyprawione ryby, słodkie, pastelowe grzyby z Kajith Kabulon, pieczoną nogę bilantoona z jagodami thokka z dalekiego Narabalu i bogate, ciężkie wino z regionu Sandaraina. Dekkeret nie żałował sobie jedzenia, Dinitak zaś był niespokojny i wcale nie głodny. Skubał jedzenie i w ogóle nie tknął wina.

Dekkeret przyglądał mu się uważnie. Wiedział, że przez lata Dinitak miał niezobowiązujące romanse z paroma kobietami, ale nigdy nic z nich nie wychodziło. Miał wrażenie, że Dinitak wcale do tego nie dążył, nie był mężczyzną, potrzebującym ciągłego towarzystwa kobiet. Jednak z tego, co mówiła Fulkari, teraz działo się coś zupełnie innego.

— Właściwie — powiedział Dinitak — zamierzam się z nią spotkać dziś wieczorem, kiedy stąd wyjdę. Jeśli więc chcesz coś ze mną omówić, Dekkerecie…

— Tak. Ale obiecuję, że nie zatrzymam cię do późna. Nie chciałbym, żeby interesy wchodziły w paradę prawdziwej miłości.