Kiedy zbliżali się do Numinoru, w ich stronę wiała słodka bryza. Na tej szerokości geograficznej panowało wieczne lato. Wyspa cały czas kwitła, nawet z daleka Prestimion dostrzegał kolory gajów eldironów i tanigali oraz fioletowe thwale, porastające kredowe tarasy.
Varaile stała u boku Prestimiona. W pobliżu byli też Septach Melayn i Gialaurys, towarzyszący Pontifexowi w podróży. Na pokładzie byli też książęta Taradath, Akbalik i Simbilon. Młoda lady Tuanelys nie lubiła morskich podróży i, podobnie jak przez większość tej wyprawy, znajdowała się w swojej kajucie.
Kapitan, potężny Skandar o szarofioletowym futrze, nakazał rzucić kotwicę.
— Dlaczego rzucamy kotwicę tutaj? — zapytał książę Simbilon.
Prestimion chciał odpowiedzieć, ale szybszy był Taradath, który już był na Wyspie z ojcem podczas ostatniej Procesji:
— Żaden statek dość szybki, by w przyzwoitym czasie przywieźć nas tutaj z Alaisor, nie zmieści się w porcie — powiedział, nieco zbyt protekcjonalnie jak na gust Prestimiona. — Port Numinor jest malutki, dlatego przypłyną po nas promem. Zobaczysz.
Kiedy Koronal lądował w Numinorze, obyczaj nakazywał mu najpierw zatrzymać się w domu zwanym Siedem Ścian, parterowym budynku z szarego kamienia, zbudowanym tuż nad portem. Tam musiał odbyć rytuały oczyszczenia przed podróżą na najwyższy taras, gdzie czekała na niego Pani. To Koronal wspinał się do Pani, ona rzadko witała go na dole.
Prestimion był teraz Pontifexem, nie Koronalem, i nie miał pojęcia, jak będzie wyglądało jego powitanie. Nie pytał o to. Być może Siedem Ścian było zarezerwowane dla Koronalów, a Pontifexów zabierano gdzie indziej. Niech to będzie niespodzianka, pomyślał.
Z początku wszystko odbywało się jak zwykle. Przeprawa poszła sprawnie, pilot promu zręcznie przeprowadził ich przez rafy i płycizny kanału do portu w Numinorze. Jak zawsze czekała na niego grupa hierarchiń Pani w złotych szatach z czerwoną lamówką. Wykonały przed nim spiralny gest Labiryntu, powitały lady Varaile, Wysokiego Rzecznika Septacha Melayna i Wielkiego Admirała Gialaurysa i zaprowadziły ich na brzeg. Prestimion z rodziną jak zawsze poprowadzony został do Siedmiu Ścian, pozostali do kwater w przeciwnym kierunku.
Potem pojawiły się odstępstwa od dotychczasowych zwyczajów.
— Pani oczekuje w domu gościnnym, wasza wysokość — powiedziała Prestimionowi jedna z hierarchiń, kiedy zbliżali się do budynku.
Jego pierwszą reakcją było zdumienie, że matka, która, jak zauważył podczas ostatniej wizyty, zaczęła w końcu ulegać nieuniknionym zmianom przychodzącym z wiekiem, podjęła wysiłek długiej podróży z sanktuarium na szczycie górzystej wyspy, skoro dużo łatwiej byłoby jemu pojechać do niej. Potem przypomniał sobie, że matka nie jest już Panią Wyspy. W Siedmiu Ścianach czekała na niego piastująca ten urząd od niedawna Lady Taliesme, matka Dekkereta.
Zastanawiał się, dlaczego lady Taliesme postanowiła go odwiedzić. Być może nie czuła się jeszcze pewnie w swojej nowej roli i kiedy stanęła w obliczu wizyty Pontifexa, poczuła się zobligowana majestatem jego urzędu do powitania go na dole, zamiast zmuszania go do podróży na górę. Potem jednak, gdy Prestimion zobaczył Taliesme, idącą do niego przez dziedziniec Siedmiu Ścian, inna, bardzo niepokojąca możliwość pojawiła się w jego umyśle.
Therissa zawsze była kobietą o olbrzymiej sile ducha. Jednak bez wątpienia upływ lat odcisnął na niej swe piętno. Śmierć Teotasa musiała być dla niej ciosem. Być może opuściło ją zdrowie. Być może, choć trudno było w to uwierzyć, przeszła załamanie nerwowe, a może i fizyczne. Mogła być poważnie chora, a nawet umierająca. Może już nie żyła, a Taliesme nie chciała, by wspinał się do Wewnętrznej Świątyni nieświadomy stanu lady Therissy, przybyła więc tutaj, by przekazać mu wiadomości.
Prestimion jednak nie wyczuwał surowej atmosfery nieszczęścia wokół Taliesme, która zbliżała się, aby go powitać. Poruszała się szybkimi kroczkami, jak ptak; była niedużą, energiczną, ubraną na biało kobietą. Na skroni miała srebrny diadem, symbol urzędu. Jej oczy lśniły jasno, wyciągnęła ramiona do powitalnego uścisku.
— Wasza wysokość — powiedziała. — Serdecznie witam ciebie i twoją rodzinę na naszej wyspie.
— Dzięki, o Pani.
— Szczerze współczuję ci twojej wielkiej straty.
Prestimion nie mógł już wytrzymać.
— Mam nadzieję, że moja matka ma się dobrze?
— Tak dobrze, jak tylko to możliwe w tej sytuacji. Nie może doczekać się waszego spotkania.
— Zastanę ją w dobrym zdrowiu?
Zawahała się przez króciutką chwilę.
— Wasza wysokość, nie będzie tak silna, jak ją zapamiętałeś. Śmierć księcia Teotasa bardzo się na niej odbiła, nie będę udawać, że jest inaczej. Były też inne problemy, o których opowiem ci, zanim wyruszysz do Wewnętrznej Świątyni. Najpierw jednak sądzę, że przydałaby się wam chwila wypoczynku. Wejdziesz, wasza wysokość?
W Siedmiu Ścianach przygotowano dla nich lekki posiłek: złote wino, tace pełne ostryg i wędzonych ryb, misy owoców. Prestimionowi zdawało się, że Taliesme pełni przy nim rolę gospodyni tak łatwo, jakby był jej starym sąsiadem odwiedzającym dom w Normork. Dinitak powiedział mu kiedyś, że było to bardzo skromne miejsce.
Fascynowało go jak bardzo zmieniła się odkąd została Panią Wyspy, a zarazem nie zmieniła się wcale.
Zachowaniem nie mogła się bardziej różnić od poprzedniej Pani Wyspy. Pomiędzy prostotą i skromnością Taliesme a arystokratycznym stylem bycia lady Therissy istniał olbrzymi kontrast, lecz nowa Pani Wyspy niezaprzeczalnie wyszlachetniała, odkąd objęła obowiązki.
Od czasu pierwszej wizyty Taliesme na Zamku, kiedy Dekkeret był zaledwie kandydatem na Koronala, Prestimion pozostawał pod wrażeniem jej wiary w siebie, opanowania i spokoju. Teraz, kiedy była Panią Wyspy, do tych cech doszła aura łaski i pewności siebie, z rodzaju tych, które charakteryzowały niemal wszystkie kobiety na tym stanowisku. Nie zmieniła się jednak istota jej osobowości, wielkość, która przypadła jej w udziale po objęciu przez Dekkereta tronu zdawała się wcale jej nie przerastać.
Prestimion poczuł, że jego ocena Dekkereta potwierdza się na nowo w osobie jego matki. Po raz kolejny, tak jak wiele razy wcześniej, okazało się, że matka człowieka, który wydał się godny zostania Koronalem Majipooru jest doskonałą kandydatką do roli Pani Wyspy.
Rozmowa, w której Prestimion pozwolił jej dominować, objęła wiele tematów. Najpierw mówili o tragicznej śmierci Teotasa, o tym, jak przerażające i niezrozumiałe było, że człowiek o jego umiejętnościach i charakterze doznał takiego załamania.
— Wasza wysokość, cały świat opłakuje śmierć twojego brata i łączy się w smutku z tobą i twoją rodziną — zapewniła go Taliesme. — Nieustannie czuję ich rozpacz i ból.
Dotknęła diademu, który nieustannie utrzymywał ją w kontakcie z miliardami śpiących mieszkańców Majipooru.
Później, kiedy wypadało zmienić temat, zręcznie zapytała o swego syna, Dekkereta i wieści o jego panowaniu.
— Będzie jednym z naszych największych królów — powiedział Prestimion i opowiedział jej pokrótce o planach Dekkereta, które podczas swoich krótkich rządów zdążył już podać do publicznej wiadomości. Delikatnie, bardzo delikatnie wspomniał też o sprawie Dekkereta i lady Fulkari; powiedział tylko, że ich złożony i często burzliwy związek zdawał się wchodzić w nowy, radośniejszy etap.
W końcu, po tym, jak Taliesme skomplementowała urodę trzech synów Prestimiona i rozkwitające piękno jego młodej córki, Pontifex uznał, że pora wrócić do tematu, który interesował go najbardziej.