Выбрать главу

Wystarczyło szybkie, wymowne spojrzenie na Taradatha, by przekonać go, że to doskonała chwila, by wraz z rodzeństwem udał się na spacer wzdłuż falochronu Numinoru. Kiedy dzieci już poszły, Prestimion powiedział:

— Kiedy przyjechaliśmy, wspomniałaś o drobnych trudnościach, które ma moja matka. Jeśli to możliwe, chciałbym o tym teraz pomówić.

— Tak, wasza wysokość, sądzę, że powinniśmy o tym porozmawiać — Taliesme wyprostowała się na krześle, jakby zbierała siły przed powiedzeniem tego, co musiała. — Z przykrością muszę cię poinformować, że twoja matka od jakiegoś czasu jest dręczona przez sny. Bardzo złe sny, można je określić mianem koszmarów. Miały one bardzo poważny wpływ na jej ogólne samopoczucie.

Prestimion, zszokowany, gwałtownie nabrał powietrza. Jego matka? Bezczelność Mandraliski nie znała granic. Pokazał już, że skłonny był uderzyć w każdego niemal członka rodziny królewskiej.

Ale żeby w jego matkę? Matkę?Kobietę, która przez dwadzieścia lat była ukochaną Panią świata, a teraz chciała żyć na spokojnej emeryturze? Tego było za wiele.

Zanim zdążył odpowiedzieć, Varaile przerwała przedłużającą się ciszę.

— Moja córka Tuanelys także miała niepokojące sny, o Pani — choć mówiła do lady Taliesme, nie patrzyła na nikogo. W oczach miała pustkę, była znękana, sama zeszłej nocy spała źle. — Krzyczy, trzęsie się ze strachu, poci się. Podobne, powtarzające się co noc sny doprowadziły księcia Teotasa do odebrania sobie życia. Nawet ja… ja także…

Varaile drżała. Taliesme patrzyła na nią zdumiona.

— Och… moja droga… moja droga…

Prestimion podszedł do żony i delikatnie położył jej ręce na ramionach, chcąc ją uspokoić. Spokojnym głosem, jakby rozmyślając nad ironią tych wydarzeń, powiedział:

— Pani otrzymuje sny, zamiast je zsyłać? To znaczy, była Pani. Ale pomimo to… to takie dziwne. Czy moja matka opisywała te sny?

— Niezbyt szczegółowo, wasza wysokość. Albo nie potrafi, albo nie chce o nich mówić. Opowiada tylko ogólnikowo o demonach, potworach, mrocznych obrazach i o czymś innym, głębszym, subtelniejszym i bardziej niepokojącym, ale tego zupełnie nie chce opisywać — Taliesme dotknęła srebrnego diademu czubkami palców. — Zaproponowałam, że wejdę do jej umysłu i poszukam źródła problemu, albo że zrobi to któraś z bardziej doświadczonych hierarchiń, ale na to nie pozwoliła. Powiedziała, że kobieta, która kiedyś była Panią Wyspy nie może otwierać się na moc diademu. Czy to prawda, wasza wysokość? Czy to naprawdę zabronione?

— Nic mi o tym nie wiadomo — powiedział Prestimion. — Wyspa rządzi się własnymi prawami, o których wie niewiele osób z zewnątrz. Porozmawiam o tym z matką, kiedy ją spotkam.

— Powinieneś to zrobić — oświadczyła Taliesme. — Nie będę ukrywać, wasza wysokość, ona strasznie cierpi. Powinna przyjąć każdą pomoc, jakiej można jej udzielić i musi być świadoma, że jesteśmy gotowi jej pomagać.

— Tak. Bezdyskusyjnie.

— Jeszcze jedna sprawa, wasza wysokość. Sny, które nawiedzają twoją rodzinę, są powszechne na całym świecie. Moi akolici, którzy monitorują umysły śpiących, nieustannie opowiadają mi o bólu, szoku i cierpieniu. Niemal cały nasz czas poświęcamy na pomaganie tym ludziom, wyszukujemy ich i próbujemy uleczyć ich poprzez przesłania.

Było nawet gorzej, niż Prestimion przypuszczał. Zamknął oczy i przez chwilę siedział w ciszy.

Kiedy odezwał się znowu, przemawiał bardzo cicho.

— To prawie jak epidemia szaleństwa, prawda, o Pani?

— Tak, jak epidemia — odpowiedziała Taliesme.

— To się już kiedyś wydarzyło na Majipoorze. We wczesnych latach mojego panowania jako Koronal. Odkryłem, co było jej przyczyną i podjąłem kroki, by ją zakończyć. Wydaje mi się, że to jest epidemia nieco innego rodzaju, ale chyba wiem, co ją powoduje i z największą powagą oświadczam, że i tę epidemię zakończę. Mój stary wróg swobodnie porusza się po świecie. Rozwiążę tę kwestię. Pani, kiedy będę mógł zobaczyć się z matką?

— Dzisiaj jest już za późno na podróż na Trzeci Próg — odparła Taliesme. Twarz miała skupioną i poważną, cień uśmiechu zniknął jej z oczu. Odeszli daleko od zdawkowych grzeczności sprzed godziny. Oboje rozumieli, jak poważne wyzwanie przed nimi leży. Obecna w tonie Prestimiona żelazna determinacja także zrobiła na niej wrażenie. W kilku zaledwie słowach nakreślił rozmiary obecnego kryzysu i nadchodzące zadania, które będą wymagały jej udziału, choć dopiero niedawno objęła władzę na Wyspie. — Rano was do niej zabiorę.

5

Tej nocy Prestimion też miał sny.

Nie były to koszmary, był pewien, że intrygancki praegustator z Zimroelu nie ośmieli się zbliżyć do umysłu Prestimiona Pontifexa. Te sny były wytworem jego własnego mózgu, ale nie były wcale mniej męczące. Śniło mu się, że wspina się na zbocza Wyspy Snu, wyżej i wyżej, lecz nigdy nie dociera na samą górę. Nieustanna, frustrująca, trwająca cały dzień podróż przez kolejne tarasy nieustannie kończyła się tym, że znajdował się w tym samym miejscu, z którego wyruszył. Rano Prestimion miał wrażenie, że całe życie wspinał się na ściany Wyspy. Nie przyznał się przed Varaile do ciężkiej nocy. Była wystarczająco zaniepokojona Tuanelys, nieraz chodziła do jej sypialni, choć za każdym razem okazywało się, że tylko wyobrażała sobie krzyki dziewczynki, a mała spała spokojnie.

Przyszła pora, by rozpoczęli podróż w górę. Prestimion modlił się, aby Bogini uczyniła ją lżejszą od tych, które przeżywał przez całą noc.

Na pokładzie małego latacza, który miał przewieźć ich na szczyt pionowego zbocza Pierwszego Progu trzymał Tuanelys na kolanach. Varaile usiadła u jego boku, Lady Taliesme drugiej strony, a chłopcy z tyłu. Kiedy latacz rozpoczął swoją zawrotną wspinaczkę przestraszona Tuanelys odwróciła się i ukryła główkę na piersi ojca. Prestimion usłyszał, jak książę Akbalik gwiżdże z podziwem, kiedy cicho i sprawnie wystrzelili w górę, wbrew sile grawitacji. Uśmiechnął się, bo Akbalik zazwyczaj był powściągliwy i poważny. Być może zmieniał się wraz z wkroczeniem w wiek nastoletni.

Na lądowisku na szczycie Prestimion pokazał im leżący daleko w dole port Numinoru i wystające ramiona falochronu, gdzie poprzedniego dnia wylądował ich prom. Tuanelys nie chciała patrzeć, za to dwaj młodsi chłopcy byli oszołomieni wysokością, na którą wjechali.

— To nic — powiedział z pogardą Taradath. — Dopiero zaczęliśmy podróż pod górę.

Prestimion odkrył, że w tej długiej podróży dzieci były miłym rozproszeniem. Martwiło go, że Taliesme mogła przed nim ukryć bardziej niepokojące szczegóły dotyczące zdrowia lady Therissy i nie chciał myśleć o tym, co czekało na niego na górze. Z tego powodu czerpał wielką przyjemność z obserwowania Taradatha, który był już kiedyś na Wyspie i teraz grał przed braćmi i siostrą rolę przewodnika. Nieważne, czy chcieli go słuchać, czy nie — przez cały dzień wyniośle opowiadał im, że znajdują się na Tarasie Rozrachunku, gdzie najpierw przybywają pielgrzymi, że to był Taras Początku, a to Taras Zwierciadeł i tak dalej i tak dalej. Zabawnie też było patrzeć, jak mało młodszą trójkę obchodziły mądrości ich wszystkowiedzącego brata.

— Zawsze zatrzymujemy się na noc na Tarasie Zwierciadeł — powiedział patetycznie Taradath, jakby odbywał tę podróż co pół roku. — Z rana ruszamy na Drugi Próg. Jedzie się tak szybko, że kręci się w głowie. Ale widok z góry jest fantastyczny. Zobaczycie.

Kątem oka Prestimion dostrzegł, że Simbilon robi miny za plecami brata i uśmiechnął się.