— Nie ma innego miejsca, w którym mogliby zejść na ląd — oświadczył Metamorf.
— Jest Gihorna.
W ton Vitheyspa Uuvitheyspa Aavitheyspa wkradło się, jak oceniał Thastain, zaskoczenie.
— Gihorna? Nigdzie wzdłuż jej brzegów nie ma porządnych portów.
— Ale są porty małe — odparł Mandralisca. — Prestimion nigdy nie wybierał ani prostego, ani przewidywalnego sposobu, by coś zrobić. Spodziewam się, że wyląduje naraz w pięciu lub sześciu punktach w Gihornie, a potem ruszy na Ni-moya. Będzie mógł wybrać dwie trasy. Jedna biegnie prosto wzdłuż wybrzeża, prowadzi przez Piliplok i wzdłuż Zimru do stolicy. To jednak zmusi ich do konfrontacji z armiami, które będą ustawione do obrony Piliploku. Druga trasa, jak na pewno wiesz, prowadzi wzdłuż rzeki Steiche i jej doliny. A to doprowadzi ich do granic prowincji Piurifayne.
Vitheysp Uuvitheysp Aavitheysp przyjął tę informację z niezmienną obojętnością. Wąskie oczy wyrażały coś, co mogło być wręcz znudzeniem.
— Pytam po raz kolejny, co to ma wspólnego z nami? — zapytał Zmiennokształtny. — Nawet Prestimion nie przejedzie przez Piurifayne, żeby zaatakować Ni-moya.
— Kto wie, co Prestimion zrobi, a czego nie? Wiem jedno: przeprawa przez dżunglę Piurifayne, i tak ogromnie trudna nawet dla najlepiej wyposażonej armii, stanie się pięćdziesiąt razy trudniejsza, jeśli Piurivarzy prowadzić będą wojnę partyzancką, by trzymać wojska imperialne z dala od swoich wiosek. Linia piurivarskich wojowników, ustawiona po obu strona Steiche, mogłaby całkowicie powstrzymać armię imperialną przed wkroczeniem do Piurifayne. To jak, przyjacielu? Co o tym myślisz?
Vitheysp Uuvitheysp Aavitheysp odpowiedział ciszą tak długą i intensywną, że Thastain, który z rosnącym zdumieniem słuchał słów hrabiego, teraz czuł, że dzwoni mu w uszach. Czy Mandralisca mówił poważnie? Czy naprawdę właśnie powiedział ambasadorowi Danipiur, że pragnie, by Metamorfowie ruszyli pod sztandarami Pięciu Lordów do walki przeciwko rządowi Alhanroelu? W głowie mu się kręciło. To przypominało bardzo dziwny sen.
Wreszcie Zmiennokształtny przemówił powoli.
— Jeśli Prestimion lub Dekkeret miałby wysłać armię przez naszą prowincję, przyznaję, bardzo by mnie to zaniepokoiło. Ale powtarzam, nie sądzę, żeby się tego podjęli. Zaś z naszej strony, umocnienie się na brzegach Steiche w celu uniemożliwienia im przeprawy byłoby wypowiedzeniem wojny rządowi imperialnemu i mogłoby mieć dla mojego ludu poważne konsekwencje. Czemu mielibyśmy to ryzykować? Jaki mamy interes w zajmowaniu stanowiska w obliczu wojny Pontifexa Alhanroelu z Pontifexem Zimroelu? Tak samo gardzimy obydwoma. Niech sobie walczą do upojenia. My będziemy żyć w Piurifayne, które dawno temu Lord Stiamot łaskawie uczynił naszym sanktuarium.
— Przyjacielu, Piurifayne jest w Zimroelu. Niezależny rząd Zimroelu, wdzięczny za pomoc Piurivarów w wojnie o wyzwolenie, mógłby w ciekawy sposób wyrazić podziękowania.
— Na przykład?
— Pełne obywatelstwo dla twojego ludu? Prawo podróżowania gdzie chcecie, nabywania nieruchomości poza Piurifayne, swobodnej działalności handlowej…? Koniec wszelkiej dyskryminacji twojej rasy, to właśnie proponuję. Pełna równość na całym kontynencie. Czy to cię interesuje, Vitheyspie Uuvitheyspie Aavitheyspie? Czy to warte ustawienia wojsk wzdłuż Steiche?
— Byłoby, gdybyśmy mogli wierzyć ci na słowo, hrabio Mandralisco. Ale czy możemy? Czy możemy, hrabio Mandralisco?
— Przysięgam wam — powiedział patetycznie Mandralisca. — Jak mogą potwierdzić moi przyjaciele tu zgromadzeni, moja przysięga jest święta. Czy nie tak, Jacominie? Khaymaku? Diuku Thastainie? Przemówcie za mną. Jestem człowiekiem honoru. Czy nie jest tak, przyjaciele?
10
Kesmakuran, niewielkie, schludne miasto z może pół milionem mieszkańców, położone pięćset mil dalej na zachód, składające się z rzędów budynków o kwadratowych dachach, zbudowanych z ładnego, różowo-złotego kamienia, stało się miejscem, w którym Dekkeret zatrzymał się, by oddać hołd przy grobie Dvorna, pierwszego Pontifexa. To był pomysł Zeldora Luudwida.
— W tej okolicy darzą Dvorna najwyższym szacunkiem — powiedział szambelan. — Jeśli nie położysz wieńca na jego grobie, mogą uznać to za świętokradztwo, a w najlepszym razie za poważną obrazę.
— Grób Dvorna — powtórzył zadziwiony Dekkeret. — Czy to naprawdę możliwe? Zawsze myślałem, że Dvorn był postacią czysto mitologiczną.
— Ktoś musiał być pierwszym Pontifexem — zauważyła Fulkari.
— To prawda. Może nawet miał na imię Dvorn. To wciąż nie znaczy, że cokolwiek, co sądzimy, że o nim wiemy, ma jakikolwiek związek z rzeczywistością. Minęło trzynaście tysięcy lat. Mówimy o kimś, kogo od czasów Stiamota dzieli prawie tyle samo, co Stiamota od nas.
Zeldor Luudwid potrafił być bardzo przekonujący na swój własny, cichy, niepozorny sposób, a Dekkeret nauczył się nie ignorować jego rad. Szambelan służył jeszcze Prestimionowi i lepiej niż ktokolwiek z otoczenia Koronala znał sprawy królestwa.
Z tego, co mówił, w tym rejonie, będącym rzekomym miejscem jego narodzin, Pontifex Dvorn był czczony niemal jak bóg. Kult Dvorna sięgał na tysiąc mil w każdą stronę. Mówiono, że to tutaj, w Kesmakuran, Dvorn rozpoczął swoje powstanie przeciwko chaotycznemu, przedpontyfikalnemu rządowi, który istniał w najwcześniejszych latach kolonizacji Majipooru przez ludzi i to tutaj został pochowany po prawie stu latach wspaniałych rządów. Zeldor Luudwid twierdził, że do jego grobu nieustannie przybywają pielgrzymi i klękają przed świętymi pojemnikami, w których znajduje się odrobina jego włosów i nawet jeden ząb. Błagają wielkiego Pontifexa o wstawiennictwo u Bogini, by mieszkańcy Majipooru cieszyli się ciągłym dobrobytem i bezpieczeństwem.
Dekkeret nigdy o tym nie słyszał, ale żaden Koronal nie mógł poznać niezliczonych kultów, które pojawiły się od czasu, gdy Prankipin rozpoczął swoją politykę poparcia dla wszelkich przesądów.
Dekkeret znał legendy. Wiedział o trudnym czasie pięćset czy sześćset lat po przybyciu na Majipoor pierwszych kolonistów, o prowincjonalnym przywódcy, Dvornie, który zebrał armię gdzieś na zachodzie i przemaszerował przez prowincje, opowiadając o zjednoczonym i stabilnym świecie. Zdobywał wsparcie tych, którzy zmęczyli się sporami pomiędzy okręgami i wreszcie został panem całego Alhanroelu. Nadał sobie tytuł Pontifexa, używając słowa, które w jednym z języków Starej Ziemi oznaczało „budowniczy mostów”. Wybrał Barholda, młodego oficera, by z nim współrządził i nadał mu tytuł Lorda Koronala. To Dvorn wydał dekret, mówiący, że po śmierci Pontifexa tytuł ten przejmuje Koronal, który wybiera sobie następcę. W ten sposób zadbał o to, by monarchia nie była dziedziczna: Pontifex miał wybierać swoim następcą najbardziej wykwalifikowanego członka swojej świty, sprawiając, że świat przez pokolenia pozostawał w najlepszych rękach.
Wszystko to opisane było w trzeciej pieśni wielkiego poematu epickiego, koszmaru każdego ucznia, „Księgi Zmian” Aithina Furvaina. Ważne jednak było, że i dla Furvaina Dvorn był tylko imieniem. Nigdzie w trzeciej pieśni ani w całym dziele poeta nawet nie spróbował opisać go jako osoby. Nie ma nigdzie wzmianki o tym, jak Dvorn wyglądał, nie ma anegdotek na jego temat, nie ma wspomnienia o jego charakterze. Dvorn istnieje w poemacie tylko jako założyciel rządu i twórca pierwszych praw.
Z punktu widzenia Dekkereta Dvorn był mitem, uznanym przez tradycję herosem, postacią symboliczną, wymyśloną, by wyjaśnić pochodzenie systemu pontyfikalnego. Dekkeret podejrzewał, że średniowieczni historycy czuli potrzebę nadania imienia wojownikowi, który pomógł powołać ten system do życia, a którego życie i uczynki już dawno zaginęły w mgłach historii — i postanowili nadać mu imię Dvorn.