W Diblat przez dwa dni święcono zwycięstwo. Potem wojsko ruszyło w powrotną drogę do Babilonu. Straty poniesione w bitwie z nawiązką uzupełnili nowi ochotnicy, wśród których znalazło się sporo byłych wojskowych.
Borsippa uroczyście powitała żołnierzy babilońskich. Pół miasta wyszło wojsku naprzeciw, a okrzykom radości nie było końca. Nic dziwnego – był to pierwszy sukces oręża babilońskiego bodaj od czasów, kiedy Nabuchodonozor rozbił pod Karkemisz wojska syryjskie i egipskie w 605 r. p.n.e. Wzrósł autorytet tartanu Belszimaniego, który okazał się nie tylko dobrym strategiem, lecz dał również przykład osobistego męstwa. A rekruci i ochotnicy przekonali się, że wróg nie jest tak straszny, jak go dotychczas malowano.
Arcykapłan uroczyście wprowadził zwycięskiego wodza do świątyni Ezida. Przed srebrnym posągiem Nabu odprawiono długie nabożeństwo, modląc się o dalszą pomyślność dla oręża babilońskiego. Belszimani złożył ofiarę, którą bóg przyjął, a główny arcykapłan Ezidy udzielił wojsku i jego dowódcy specjalnego błogosławieństwa. Cały ceremoniał odbył się ściśle z wymogami dawnej tradycji powitania przybywających do Borsippy królów Babilonu.
Po skończonych modłach Belszimani, w asyście arcykapłana i swojego sztabu, wyszedł na plac przed świątynią. Zebrały się tam tłumy. I znowu zgotowano wojsku burzliwą owacją. Przed świątynią czekali na swój los wzięci do niewoli jeńcy. Na widok Belszimaniego padali na twarz, a najwyższy rangą oficer zaczął błagać:
– Nie zabijaj nas, królu! Daruj życie! Nie z własnej woli przybyliśmy do waszego kraju. Okaż nam, królu, łaskę!
– Królu? – powtórzył zdziwiony Belszimani.
– Daruj, wielki królu, królu Babilonu, królu krajów – oficer mylnie zrozumiał zdziwienie wodza i szybko obdarzył Belszimaniego tytułem używanym przez Kserksesa.
– Za swoje wielkie zbrodnie – powiedział surowo Belszimani – powinniście zostać ścięci lub wbici na pal. Ale miłosierdzie poraziło moje serce. Daruję was bogu Nabu i świątyni Ezida.
– Niech żyje wielki król! Sława wielkiemu królowi, królowi Babilonu, królowi krajów! – wołali uradowani jeńcy.
– Niech żyje wielki król! – podchwyciło całe wojsko i tłumy zgromadzone przed świątynią Ezida.
Oficerowie podbiegli do zaskoczonego i zdumionego obrotem wypadków Belszimaniego i unosząc go wysoko, obnieśli po całym placu wśród nie milknących wiwatów. Również kapłani Nabu oddali hołd nowemu królowi, potem zaś wznieśli modły, aby miłosierny Nabu obdarzył łaską mądrości władcę Babilonii.
Główny kapłan Ezidy ogłosił postanowienie, że z dniem dzisiejszym wszystkie tabliczki sporządzane w Borsippie i Diblat, a także w całym państwie, mają być datowane: „W pierwszym roku Belszimaniego, króla Babilonu, króla krajów”.
Działo się to 10 sierpnia.
Kapłani Nabu, chociaż równie zaskoczeni przebiegiem wypadków jak sam Belszimani, byli jednak zadowoleni z takiego obrotu sprawy. Obwołanie nowego króla właśnie tu, w świątyni Ezida, stanowiło precedens; Dotychczas wszyscy królowie Babilonu, od najdawniejszych czasów poczynając, swoją władzę utwierdzali przez „ujęcie dłoni” Marduka w czasie uroczystości noworocznych. Wprawdzie jeśli Belszimani zdoła się utrzymać na tronie, ten ceremoniał na pewno będzie powtórzony i w przyszłym roku, ale pokazano tym zarozumiałym kapłanom z Esagili, że można się obyć i bez nich.
Dlatego też Ezida nie żałowała pieniędzy i żywności. Na plac przed świątynią wytoczono beczki z piwem i wyniesiono kosze pełne najrozmaitszego jadła. Zaś w zabudowaniach świątyni główny arcykapłan podejmował wspaniałą ucztą króla i jego oficerów.
Któż by się nie cieszył, zostając królem? Belszimani rad był z ogromnego zaszczytu, który tak niespodziewanie osiągnął. Jednakże dobrze sobie zdawał sprawę z czekających go trudności. Tron jego był przecież niepewny. W dalekiej Ekbatanie król Kserkses na pewno zbiera wojska, aby wyruszyć na buntowników. Kapłani z Esagili będą mu odtąd jeszcze bardziej niechętni. Nie darują, że to nie oni obwołali nowego władcę i że nie jest nim ktoś z ich grona, a przynajmniej człowiek bez zastrzeżeń im posłuszny. Przeszłość często wykazywała, że król nie akceptowany przez kapłanów Marduka tracił tron i życie. Kto wie, czy i teraz kapłani nie zamkną bram Babilonu przed świeżo upieczonym monarchą i jego oddziałami, zbyt słabymi, aby zbrojnie wprowadzić go do miasta?
Pełen tych wszystkich obaw, Belszimani niespokojny wracał do Babilonu. Tam przecież już musiano wiedzieć o rozwoju wydarzeń w Borsippie. Zikkurat z Borsippy na pewno nadał znaki do Etemenanki. Także „oczy i uszy” kapłanów Marduka, a tych z całą pewnością nie brakło zarówno w Borsippie, jak i w armii,, już o wszystkim donieśli Szamaszeribowi.
Ale w miarę zbliżania się do miasta, samopoczucie Belszimaniego stale się poprawiało. Wieści o triumfie nad Persami zelektryzowały mieszkańców Babilonu. Fakt ogłoszenia zwycięskiego wodza królem był sam przez się zrozumiały. Tak przecież zawsze w historii bywało. Zaś samo zwycięstwo – nie mające przecież żadnego znaczenia strategicznego – w miarę jak wieść o nim wędrowała do stolicy, rosło w liczby zabitych i wziętych do niewoli wrogów.
Na wiadomość, że opromienione sławą wojsko wraca do Babilonu, tysiące ludzi wyszło na spotkanie armii i jej wodza. Całe miasto gorączkowo szykowało się do powitania nowego monarchy. Z dawien dawna Babilończycy kochali się w urządzaniu uroczystych procesji, jakże więc nie uczcić tak wspaniałej okazji!
W tej sytuacji ani kapłani Marduka, ani nawet sam Szamaszerib nie odważyli się na jakiekolwiek kroki przeciwko samozwań-czemu, jak uważali, władcy. Z Esagili wyruszył uroczysty pochód w barwnych strojach, z głównym arcykapłanem na czele. Powitał on Belszimaniego przed bramą Isztar i w uroczystej procesji, wśród wiwatów tłumu, powiódł go do świątyni. Tam Belszimani oddał hołd Mardukowi i wypowiedział uroczyste formuły stwierdzające, że jest koronnym sługą boga, oraz przyrzekł, że w czasie uroczystości noworocznych odbędzie spowiedź oraz „ujmie dłoń” Marduka. Następnie nowy król udał się do Pałacu Południowego, gdzie w wielkiej sali, siedząc na tronie, odebrał hołd najpierw od naczelnego kapłana Szamaszeriba, następnie od Rady Starszych, przedstawicieli wojska, kupców i znaczniejszych obywateli miasta. Świadkowie tej uroczystości mówili później, że głównego kapłana Esagili musiały w tym dniu boleć zęby, bo miał bardzo skrzywioną twarz.
Kolejna uczta zakończyła ten uroczysty dzień. Belszimani okazał się energicznym władcą. Już po kilku dniach jego panowania można było to ocenić. W mieście ustały wszelkie spory o władzę. Roboty przy naprawie umocnień ruszyły z niespotykaną energią, a szeregi wojska szybko rosły. Nowy król wydał także rozkaz, aby wszyscy kupcy otworzyli swoje magazyny. Zapowiedziano, że jeśli u kogokolwiek znalezione zostaną ukryte towary i żywność, połowa tego dobra zostanie skonfiskowana, zaś kupiec otrzyma publicznie pięćdziesiąt kijów. A gdyby takie przestępstwo się powtórzyło, będzie wbity na pal przed swoim domem, a jego majątek przejmie miasto.
Nie były to czcze pogróżki. Już w dwa dni później na karurri w czasie największego ruchu postawiono trzy masywne stołki i trzem bogatym kupcom dokładnie wyliczono na plecach należną im karę. Wielu ludziom, zwłaszcza biedakom, bardzo się to podobało i odniosło ten skutek, że w mieście pojawiło się. dużo od tygodni nie widzianych towarów. Ceny także od razu spadły.
Nowy władca usiłował prowadzić ostrożną politykę w stosunku do świątyni Esagila. Nie upominał się już o podporządkowanie mu oddziału stacjonujących tam rzekomych szahgu. Nie przypominał też Szamaszeribowi, że ani jedno z jego przewidywań nie sprawdziło się. Bowiem na całym wielkim obszarze imperium perskiego panował absolutny spokój, zaś król Kserkses bez przeszkód gromadził wojsko. Babilon wprawdzie był wolny, ale samotny. A przecież powstanie wywołano, opierając się przede wszystkim na zapewnieniach kapłanów, że spisek obejmie wszystkie podbite przez Persów ludy.