Выбрать главу

– Wielki Ahuramazda – poważnie powiedziała Meherbanu – na pewno będzie czuwał nad losami swojego wysłannika, twego syna.

Sillaja wciąż myślał, że śni. Syn zwykłego Babilończyka mieszkający w pałacu? Ale to jeszcze nie był koniec niespodzianek, bo po chwili Azardad zapytał:

– Czy wiesz, Sillajo, że Tirdach odchodzi z dowództwa Straży Miejskiej?

– Mówi się o tym od dawna. Ale ostatnio te pogłoski ucichły.

– A jednak odchodzi. Król Dariusz mianował gp dowódcą wojskowym w jednej z nadgranicznych satrapii na wschodzie. Już niedługo wyruszy w tamte strony.

– Pewnie zechce wziąć ze sobą swoich ludzi? – zaniepokoił się Sillaja. Kaprys tartanu Tirdacha mógł go wyrwać ze spokojnego Babilonu i uregulowanego trybu życia nad granicę wielkiego imperium, gdzie znowu trzeba będzie mieszkać w namiotach, walczyć z rozbójnikami i odpierać najazdy koczowniczych ludów., -

– Zapewne weźmie kilkunastu swoich ulubionych żołnierzy i kilku oficerów – zgodził się Azardad. – Kogo wybierze, nie moja sprawa. Zresztą to się tym ludziom opłaci. Zwykli żołnierze awansują na setników. Przecież to wszystko starzy weterani, którzy doskonale znają się na wojennym rzemiośle. Taki awans dawno się im należy.

– Na stare łata spokojny kąt cieszy żołnierza bardziej niż awans i nowe boje.

– Znajdą się tacy, którzy będą prosić Tirdacha, aby ich zabrał ze sobą.

– Znajdą się i tacy – zgodził się Sillaja – zwłaszcza młodsi.

– Czy ludzie będą żałowali Tir da cha?

– Sądzę, że tak – ostrożnie odpowiedział dziesiętnik. – Zaprowadził porządek i bezpieczeństwo w mieście. Nawet nocą samotny człowiek może spokojnie wracać do domu. Nie napadnie na niego żaden rabuś. Kradzieże na bazarze i na karum też coraz rzadziej się zdarzają.

– A żołnierze?

– Nie krzywdził nikogo. A że wymagał karności? Dlatego przecież był tartanu. – Sillaja nie wiedział, czy perski wódz życzliwy jest Tirdachowi, i bał się zbyt wiele powiedzieć o swoim dowódcy.

– Żaden żołnierz mi się nie skarżył – przyznał Azardad – by mu nie wypłacano należnego żołdu.

Dziesiętnik roześmiał się w duchu. Nigdy babiloński żołnierz nie złożyłby skargi na perskiego dowódcę. Nawet gdyby wyżej znalazł sprawiedliwość i wygrał w tym sporze, przegrany lub jego przyjaciele potrafiliby się w odpowiednim czasie na nim odegrać. Lepiej milczeć i nie upominać się zbytnio o należny żołd, a szukać dochodów i zarobków z innych źródeł. Tych, na szczęśćcie, w bogatym Babilonie nie brakowało. Kupcy bowiem chętnie wynajmowali wolnych chwilowo żołnierzy do pilnowania magazynów lub do konwojowania cennego ładunku. Na takie uboczne zarobki tartanu Tirdach patrzył przez palce. Żołnierze mieli swoje dochody, a on pobierał z kasy państwowej należny im żołd. Przez te pięć lat dowodzenia Strażą Miejską majątek osobisty Tirdacha poważnie się zaokrąglił.

O tym Azardad zapewne dobrze wiedział i z pewnością także miał podobne dochody. Ale to jeszcze nie dowód, aby zwykły dziesiętnik Sillaja, mimo że spotkał go niebywały, zaszczyt biesiadowania przy jednym stole z perskim księciem, miał mu zaraz o tym mówić. Więc przezornie milczał.

– Nie interesuje ciebie, kto będzie następcą Tirdacha?

– Jestem prostym dziesiętnikiem. Samego tartanu rzadko kiedy widuję. Dowódcą Straży Miejskiej zostanie ten, którego mianuje wielki król Dariusz lub jego syn.

– Mylisz się – spokojnie odpowiedział Azardad. – Dowódca Straży Miejskiej w Babilonie to zbyt małe stanowisko, aby sam

Dariusz czy Kserkses mieli o tym decydować. Taka sprawa leży właśnie w mojej kompetencji.

– Będzie więc nim ten, o panie, którego wyznaczysz.

– Tak – zgodził się książę – mam już chyba kandydata. Sądzę, że nie zawiedzie mojego zaufania i na nowym stanowisku będzie równie dobry jak Tirdach.

Sillaja milczał. Prawdę powiedziawszy, co go obchodziło, który Pers czy Med zostanie jego zwierzchnikiem. Dla dziesiętnika ważniejszą osobą był jego bezpośredni dowódca – setnik.

Pers znowu klasnął w dłonie. Gdy w drzwiach stanęła niewolnica, rozkazał:

– Nalej nam wina!…

A kiedy dziewczyna spełniła polecenie, Azardad zaproponował:

– Wypijemy zdrowie nowego dowódcy Straży Miejskiej. Obaj mężczyźni podnieśli puchary. Sillaja musiał przyznać, że nigdy w życiu – ani w Syrii, ani w Sardes – nie pił tak znakomitego trunku. Jeden dzban tego wina na pewno kosztował więcej, niż wynosił wielomiesięczny żołd dziesiętnika.

– Mówiłeś – zaczął po chwili perski wódz – że nigdy jeszcze Babilończyk nie został wyższym oficerem. To prawda. Ale dzisiaj zrobię wyjątek. Piję zdrowie nowego dowódcy Straży Miejskiej, tartanu Sillai!.

Dziesiętnik z wrażenia wypuścił puchar z ręki. Trochę ciemnoczerwonego płynu splamiło nową, piękną szatę. Nie wierzył własnym uszom! Ten Pers chyba bezlitośnie1 kpi z biednego babilońskiego żołnierza, zabawiając się jego kosztem…

Ale Azardad nie żartował. Znowu klasnął w ręce i niewolnicy rozkazał, aby wezwała, głównego pisarza, który zjawił się, trzymając w ręce już uprzednio przygotowaną tabliczkę.

– Tak się stanie, jak rozkazałem – powiedział Azardad do pisarza.

– Przyłóż więc, panie, tutaj pieczęć – pisarz położył tabliczkę przed księciem. Ten odcisnął w glinie swój znak i polecił, aby tabliczkę zaraz wypalono.

– Oto twoja nominacja – dodał zwracając się do oniemiałego dziesiętnika.;

– Jakże to, panie?! Czemu to zawdzięczam? – Sillaja ciągle nie dowierzał szczęściu, jakie go przed momentem spotkało.

– Wielkiemu Ahuramazdzie i twojemu synowi, Zukatanowi, którego krokami kierował sam bóg – odpowiedziała poważnie księżna Meherbanu.

– Byłeś przez dwadzieścia dwa lata żołnierzem – rzekł Azardad. – Walczyłeś dzielnie, wiem o tym. Ten awans sprawiedliwie ci się należy. Wierzę, że będziesz dobrym dowódcą.

– Zrobię, panie, wszystko, co w mojej mocy! – zapewniał z przejęciem Sillaja.

Słudzy księcia już kilkakrotnie dyskretnie zaglądali do komnaty. Liczni interesanci długo dziś musieli czekać na posłuchanie u księcia Azardada.

– Jutro przyjdziesz do pałacu i odbierzesz swoją nominację. Tirdach już o niej wie. „Na razie, dopóki nie wyjedzie, zapozna cię z wszystkimi sprawami.- A gdy zwolni zajmowane pomieszczenia, przeprowadzisz się do pałacu. Będziesz podlegał bezpośrednio moim rozkazom.

– Tak jest – Sillaja poderwał się z miejsca: Skończyła się rozmowa, zaczęła się nowa służba. Znowu poczuł się żołnierzem stojącym przed swoim dowódcą. Azardad ponownie klasnął w dłonie:

– Konia dla tartanu Sillai!

– Nie trzeba – protestował świeżo mianowany tartanu.- Wrócimy piechotą.

– Konia! – powtórzył książę. – Tartanu nie chodzi piechotą.

– Jutro – dodała Meherbanu – przyślę dwóch służących, aby zaprowadzili Zukatana do ogrodów Semiranlidy.

Sillaja wychodził z pałacu na miękkich nogach. Czyżby stare syryjskie wino było aż tak mocne?

Zaproszenie do „świątyni z wysoką głową”

Kiedy następnego dnia świeżo upieczony dowódca Straży Miejskiej przybył do Pałacu Północnego, koledzy zgotowali mu serdeczną owację. Wśród wiwatujących na pewno byli także i zawistni („dlaczego to on, a nie ja?”). Jednakże wobec ogólnego entuzjazmu musieli robić dobrą minę do złej gry. Setnicy i inni wyżsi oficerowie uśmiechali się ironicznie, ale nie interesowała ich zbytnio ta nominacja. Persowie lub Medowie nie byli związani zbyt silnie z Babilonem. Dla nich to miasto było tylko jednym z kolejnych miejsc, postoju. Wiedzieli, że nie będą służyć pod Roz kazami nowego dowódcy, gdyż jego poprzednik, tartanu Tirdach, każdemu obiecał awans i zwiększone pobory, jeśli pojadą z nim do satrapii. Kilkudziesięciu żołnierzy i dziesiętników również zamierzało pociągnąć za Tirdachem w pogoni za awansem i przygodą. Sam Tirdach był zadowolony, że szybkie mianowanie jego następcy pozwoli mu natychmiast rozpocząć przygotowania do wyjazdu. Gdyby sprawa zależała od króla, Tirdach musiałby jeszcze co najmniej przez trzy miesiące tkwić w Babilonie. A przez ten czas ktoś bardziej uprzywilejowany mógłby mu sprzątnąć sprzed nosa nowe stanowisko.