Выбрать главу

– Jak to?

– Popełnił samobójstwo. Jechał autostradą pod prąd, jego samochód zderzył się z ciężarówką. Zginął na miejscu. – Servaz świdrował chłopaka wzrokiem. Widać było, że Hugo naprawdę czuje ból, walczy, żeby się nie rozpłakać, wykrzywiając wargi, jakby połknął pudełko gwoździ.

– Wiedziałeś, że ma myśli samobójcze?

Hugo podniósł głowę. Spojrzał na komendanta błyszczącymi oczami i skinął głową.

– Tak.

– Od dawna?

Młody człowiek wzruszył ramionami, jakby chciał powiedzieć: „A jakie to ma teraz znaczenie?”

– Odkąd znałem Davida, zawsze miał skłonność do depresji – wycedził mechanicznym, bezbarwnym głosem. – Nawet kiedy byliśmy gówniarzami, zawsze był… dziwny. Miał takie czarne poczucie humoru…

i ten smutny uśmiech. Nawet kiedy miał dwanaście lat, już się tak uśmiechał.

Servaz zauważył, że chłopak bierze wdech, jakby miał zamiar zanurkować.

– Czasami jego reakcje były nie do przewidzenia, potrafił w ciągu sekundy przejść od radości do rozpaczy. Raz widziałem, jak chciał rzucić wielkim kamieniem w głowę kolegi tylko dlatego, że miał inne zdanie.

Kiedy się tak zachowywał, kumple go unikali, ale nie ja. Jego matka przez lata wysyłała go do psychiatrów, aż im powiedział, żeby się odwalili. To wszystko wina tego drania, jego ojca. – Głos Hugona płynął jak lawa. – I jego brata, dupka. To oni go zniszczyli. Ci dwaj dranie powinni być ścigani za przemoc psychiczną, jeśli chce pan znać moje zdanie. Przypominam sobie, jak David w wieku czternastu lat przyprowadził do domu dziewczynę, grzeczną dziewczynkę. Jego brat z taką lubością go przed nią upokarzał i zachowywał się wobec niej tak chamsko, że nigdy już nie chciała do niego przyjść i przestała się odzywać. Jego ojciec lubił mówić do matki, że mają „chłopca i dziewczynkę”. Zabraniał mu czytać i w ogóle mieć książki w pokoju. Mówił, że od czytania się babieje. Ojciec szczycił

się tym, że osiągnął tyle w swoim życiu bez przeczytania ani jednej książki, nawet w szkole.

– W takim razie jak to się stało, że David trafił do Marsac?

– Ojciec i brat już dawno całkowicie przestali się interesować tym, kim David będzie i co będzie robił. Ustalili, że jest niereformowalny, koniec, kropka. Myślę, że to go bolało jeszcze bardziej niż ich znęcanie się.

Jego naukę finansowała matka z własnych pieniędzy. Zawsze starała się chronić Davida przed ojcem i bratem, ale była słaba, zresztą ją też dręczyli.

– Miał już za sobą próby samobójcze?

– Tak, kilka. Raz nawet próbował sobie rozciąć brzuch nożem. Jak samuraje, rozumie pan? To było po zdarzeniu z tamtą dziewczyną.

Servaz przypomniał sobie bliznę, której dotknął. Ścisnęło mu się gardło i przełknął ślinę. Hugo patrzył kolejno na każde z nich.

– To dlatego obudził mnie pan w środku nocy? I przyprowadził pan posiłki? Żeby mnie poinformować o śmierci Davida?

– Nie całkiem.

– Przecież jutro rano wychodzę, nie?

Servaz wyczuł niepokój w jego głosie. Nie odpowiedział.

– Kurwa, David, mój kumplu, mój bracie… – jęknął nagle Hugo. – Ale miałeś przesrane życie, przyjacielu.

– On to zrobił dla ciebie – powiedział Servaz cicho, ale wyraźnie.

– Co?

– Byłem z nim w samochodzie. David wziął na siebie zabójstwo Claire i Elvisa Elmaza. Także Bertranda Christiaensa i Joachima Camposa.

– A kim oni byli?

Ładnie zagrane, pomyślał Servaz. Nie dałeś się złapać.

– Te dwa nazwiska nic ci nie mówią? Hugo pokręcił głową.

– A powinny?

– To nazwiska dowódcy strażaków, którzy przyjechali was ratować nad jezioro Néouvielle, i kierowcy autokaru.

– Ach tak, teraz, kiedy pan to mówi…

– Claire Diemar również z wami była tamtego wieczoru w autokarze, prawda?

Hugo rzucił Servazowi dziwne spojrzenie. Za oknem zagrzmiało.

– To prawda. Była tam. Sądzi pan, że jej śmierć ma jakiś związek z tym wypadkiem, tak? Mówi pan, że David powiedział, że to on ją zamordował? Zanim się zabił?

Servaz zmierzył go wzrokiem. Hugo wyglądał na szczerze zdezorientowanego. Gnojek był cholernie dobrym aktorem.

– Jeżeli zabił się, wjeżdżając pod ciężarówkę, a pan był w samochodzie, to jak to się stało, że jest pan teraz tutaj?

Patrzył na Servaza podejrzliwie. Policjant powstrzymywał się, by nie rzucić się na niego przez stół.

– To już koniec – oświadczyła Ziegler spokojnie.

Młody człowiek przesunął wzrok na nią.

– Ten trik z zeszytem, to było dobrze rozegrane. Ryzykowne, ale chytre. Najpierw wskazywał na ciebie, a potem odwrócił od ciebie podejrzenia.

Hugo nic nie odpowiedział.

– Podejrzewam, że gdyby policjanci zajmujący się sprawą nie posunęli się w śledztwie tak daleko, gdyby nie wykazali się, że tak powiem, wystarczającą

dociekliwością

i

świadomością

zawodową,

sam

zasugerowałbyś swojemu adwokatowi, żeby poprosił o ekspertyzę grafologiczną.

Na maleńki ułamek sekundy się pojawił – błysk w jego oku, sygnał, którego wypatrywali. Ale natychmiast zniknął.

– Nie rozumiem, o czym chcecie rozmawiać, cholera! Pismo w tym zeszycie nie jest moje.

– Oczywiście, że nie – powiedział Servaz. – Bo to pismo Davida.

– A więc to prawda? To on ją zabił?

– Ty mały, pieprzony zasrańcu – wycedziła Ziegler.

– Hugo, ty go poprosiłeś, żeby napisał to zdanie w zeszycie? Czy zrobił to z własnej inicjatywy?

– Co? Nic nie rozumiem!

Kolejny grzmot. Tym razem bliżej, W więzieniu ktoś krzyczał.

Przeciągły, zbolały krzyk. Ucichł równie nagle, jak się pojawił. Kroki strażnika na korytarzu. A potem znowu cisza. Ale cisza w więzieniu nigdy nie trwa długo.

– Claire sypiała z niejednym, prawda? – rzucił Servaz.

– Byłeś zazdrosny? – zapytała Ziegler.

– Ile osób zabiliście, ty i twoi kolesie? – naciskał Espérandieu.

– Dowódcę strażaków zabiliście wy – stwierdził Servaz. – Sarah, Virginie, David i ty. Został wrzucony do wody przez cztery osoby.

– W samochodzie Joachima Camposa świadek widział oprócz niego dwie osoby: ciebie i Davida? – podpowiedziała Irène.

– A u Claire Diemar byliście tamtego wieczoru we dwóch? — włączył

się Vincent. – Na nagraniu z kamery są dwie osoby wychodzące z pubu. To też David i ty? Czy David tylko pilnował?

– Nie rozumiem tylko, dlaczego zostałeś na miejscu – dodał Servaz. – Po co tak ryzykowałeś? Dlaczego nie postąpiliście tak jak poprzednio?

Dlaczego nie upozorowaliście wypadku albo zaginięcia? Dlaczego siedziałeś na brzegu basenu? Dlaczego?

W świetle jarzeniówki Hugo patrzył kolejno na każde z nich. Servaz widział w jego oczach zwątpienie, gniew, strach. W kieszeni policjanta rozległ się podwójny sygnał telefonu. Esemes. Nie teraz. Nie odrywał

wzroku od chłopaka.

– Kurwa, przestańcie! – rzucił w końcu Hugo. – Wezwijcie dyrektora!

Chcę z nim rozmawiać! Nie mam wam już nic do powiedzenia! Spadajcie stąd!

– Hugo, sam ją zabiłeś? Czy było was więcej? David brał w tym udział?

Cisza.

– NIE, BYŁEM SAM.

Hugo podniósł na nich wzrok: dwie wąskie, błyszczące szparki. Nic nie powiedzieli. Servaz czuł, jak wali mu serce. Był pewny, że pozostali czują podobnie.