Выбрать главу

euro. Szczęśliwie Irène nie musiała pokrywać kosztów pobytu ze swojej pensji funkcjonariuszki żandarmerii.

Odmachała facetowi i wstała. Miała na sobie podkoszulek w kolorze czerwonej papryki i białą spódniczkę z ultracienkiej tkaniny. Lekka morska bryza łagodziła narastający upał, ale kobieta i tak czuła, jak po plecach płynie jej strumyczek potu. Weszła do pokoju.

– Nie ruszaj się – powiedział jakiś głos wprost do jej ucha.

Ziegler zadrżała. Ktoś jej groził.

– Rusz się tylko, a pożałujesz.

Poczuła, że wokół jej nadgarstków wykręconych na plecy zaciska się pętla. Pomimo gorąca jej przedramiona pokryły się gęsią skórką. Potem ktoś zawiązał jej oczy i przestała cokolwiek widzieć.

– Idź prosto do łóżka. Żadnych sztuczek.

Posłuchała. Jakaś ręka brutalnie pchnęła ją na łóżko. Ktoś zdjął jej spódnicę i majtki od kostiumu.

– Nie za wcześnie na takie zabawy? – zapytała, leżąc z twarzą w pościeli.

– Zamknij się! – zarządził głos za jej plecami. Jej uszu dobiegł

zduszony chichot. – Nigdy nie jest za wcześnie. – Właściciel głosu posługiwał się językiem francuskim z lekkim słowiańskim akcentem.

Została przewrócona na plecy. Zerwano z niej koszulkę. Poczuła na sobie nagie, rozgrzane ciało. Czyjeś wargi zaczęły całować jej powieki, nos, usta, następnie jej ciało zaczął pieścić mokry język. Uwolniła związane za plecami nadgarstki, zerwała z oczu opaskę i zobaczyła czarne włosy Zuzki, której głowa wędrowała coraz niżej w kierunku jej brzucha. Spojrzała na jej opalone plecy i jędrne pośladki. Jej lędźwie przebiegła fala pożądania.

Zanurzyła palce w jej czarnych, jedwabistych włosach, wygięła ciało, otar-

ła się o nią i jęknęła. Po czym twarz Zuzki wróciła na wysokość jej twarzy, twarde i gładkie łono przywarło do jej łona i kobiety zaczęły się całować.

– A to co za dziwne upodobania? – zapytała nagle Irène między jednym pocałunkiem a drugim.

Yaourti me meli – odpowiedział głos. – Jogurt z miodem. Ciii…

Irène wpatrywała się w ciało leżącej obok Zuzki. Słowaczka była naga, poza słomkowym kapeluszem, którym zasłoniła twarz, i sandałami ze skórzanych rzemyków na nogach. Była równo opalona i pachniała słońcem, morską solą i kremem ochronnym. Miała pełniejsze piersi niż Irène, większe sutki, dłuższe nogi i ciemniejszą karnację. Brakowało tylko tego tatuażu – pomyślała Irène, z uśmiechem przyglądając się wytatuowanemu na jej wzgórku łonowym delfinowi. Jeszcze dzień wcześniej go tam nie było. Zuzka zafundowała go sobie w salonie w Firze – „stolicy” wyspy – na pamiątkę tych wyjątkowych wakacji. Delfin był jednym z motywów najczęściej spotykanych w greckiej ikonografii, a ich miłosne gniazdko nazywało się hotel Delfini. Dziewczyna czekała z tym do ostatniego dnia wakacji, ponieważ nie należy kąpać się ze świeżym tatuażem, i zaaplikowała na to miejsce krem z filtrem o wskaźniku 60.

Od trzech tygodni na pokładach kolejnych statków przemieszczały się z jednej wyspy na drugą i zwiedzały Cyklady na skuterze: Andros, Mykonos, Paros, Naksos, Amorgos, Serifos, Sifnos, Milos, Folegandros, los – i na zakończenie Santoryn, gdzie od czterech dni spędzały czas, kąpiąc się, nurkując i opalając na czarnych plażach, spacerując malowniczymi biało-niebieskimi uliczkami, na których było prawie tyle sklepów co w Tuluzie, i przeżywając chwile miłosnych uniesień w swoim hotelowym pokoju. Z początku odwiedzały jeszcze lokale typu Enigma, Koo Club albo Lava Internet Café, aie szybko się zniechęciły do tych nocnych klubów ze spoconymi facetami i kobietami, które piły aż do momentu, gdy ich oczy stawały się przezroczyste, a mowa jeszcze bardziej niezrozumiała niż zazwyczaj. Od czasu do czasu zachodziły na jednego do Marvin Gaye czy Tropical Bar. Opuszczały te miejsca w chwili, gdy zalewała je fala rozwrzeszczanych imprezowiczów, po czym snuły się po bardziej zacisznych uliczkach, trzymając się za ręce i całując w bramach i ciemnych zaułkach, albo wsiadały na skuter, by pospacerować po plaży w świetle księżyca, ale nawet tam trudno było się opędzić od pijaków i natrętów i uciec od pulsujących odgłosów techno.

Ziegler wstała bezgłośnie, żeby nie zbudzić towarzyszki i wyjęła z lodówki butelkę soku pomarańczowego. Napełniła dużą szklankę, wypiła, po czym weszła do łazienki i stanęła pod prysznicem. To był ich ostatni dzień. Następnego dnia wylecą do Francji i każda wróci do swojego poprzedniego życia: Zuzka do dyskoteki, w której była zarazem menedżerką i pierwszą striptizerką i gdzie dwa lata wcześniej poznała się z Irène, a Ziegler na nowe miejsce przydziału, do brygady śledczej w Auch.

Nieszczególny awans w porównaniu z poprzednim stanowiskiem w wydziale śledczym w Pau.

Śledztwo z 2008 roku pozostawiło po sobie ślady. Paradoksalnie wziął ją w obronę komendant Servaz i policja kryminalna z Tuluzy, podczas gdy własna hierarchia ją ukarała. Na to wspomnienie na chwilę przymknęła oczy: ponury spektakl, podczas którego jej przełożeni ubrani w galowe mundury analizowali akt oskarżenia. Wbrew wszelkim zasadom chciała działać w pojedynkę i ukryła przed partnerami ze swojego zespołu informacje, które pomogłyby im szybciej ująć ostatniego z członków gangu przestępców seksualnych. Ukryła też pewne aspekty z własnej przeszłości mające związek ze śledztwem i wykradła ważny dowód, na którym widniało jej nazwisko. Nie została ukarana poważniej tylko dzięki interwencji Martina i prokurator Cathy d’Humières, którzy podkreślali, że Irène uratowała policjantowi życie i ryzykowała własne podczas ujęcia mordercy.

Rezultat: po powrocie z wakacji miała kontynuować służbę w brygadzie śledczej w głównej miejscowości departamentu liczącego dwadzieścia trzy tysiące mieszkańców. Nowe życie, nowy początek.

Teoretycznie. Wiedziała już, że sprawy, którymi będzie się zajmować w nowym miejscu, nie będą mieć wiele wspólnego z tymi, które powierzano jej wcześniej. Auch nie było siedzibą sądu apelacyjnego, jak Pau, ale okręgowego. Podczas pierwszych tygodni nowej służby zdążyła się już zorientować, że poważniejsze sprawy konsekwentnie powierzano policji kryminalnej, policji departamentalnej albo wydziałowi śledczemu żandarmerii w Tuluzie. Ziegler westchnęła, wyszła spod prysznica, owinęła się ręcznikiem i wróciła na taras, podniosła okulary słoneczne i wychyliła się przez kamienny murek z pomalowanymi na biało fugami.

Pogrążyła się w kontemplacji statków pływających po kalderze.

Przeciągnęła się jak kot w słońcu. Wymarzony moment na magazynowanie wspomnień.

Zastanawiała się, gdzie jest Martin, co teraz robi. Bardzo go lubiła.

Nie wiedział o tym, ale Irène na swój sposób nad nim czuwała. Zasięgnie informacji po powrocie. Potem jej myśli znowu zmieniły tor. Gdzie jest Hirtmann? Co teraz robi? Na dnie jej serca obudziły się instynkt łowcy i niecierpliwość. Jakiś głos w środku mówił jej, że Szwajcar znowu zaczął

i nigdy nie przestanie. Nagle zdała sobie sprawę, że chce, aby te wakacje już się skończyły. Spieszyła się, by wrócić do Francji – i znowu zacząć polowanie.

Przez resztę niedzieli Servaz trochę sprzątał, słuchał Mahlera i myślał.

Około piątej po południu zadzwonił Espérandieu. Jego zastępca był na dyżurze. Sartet, sędzia śledczy oraz sędzia do spraw wolności i zatrzymań postanowili oskarżyć Hugona i umieścić go w areszcie tymczasowym.