Выбрать главу

– O psiakrew, młody Martin czy mam zwidy?

– Już nie taki młody, staruszku.

Włosy i broda Irlandczyka były już raczej siwe niż brązowe, ale niezmiennie wyglądał jak skrzyżowanie komandosa i didżeja z pirackiego radia z lat sześćdziesiątych. Wyszedł zza lady i uściskał Servaza, klepiąc go po plecach.

– I co teraz robisz?

Servaz mu powiedział. Aodhágán zmarszczył brwi.

– A ja myślałem, że pójdziesz w ślady Keatsa.

Servaz wyczuł rozczarowanie w jego głosie i na chwilę się zawstydził.

Aodhágán znowu klepnął go w plecy.

– Ja stawiam! Czego się napijesz?

– Masz jeszcze twój słynny porter?

Aodhágán w odpowiedzi puścił do niego oko, a cała jego twarz zmarszczyła się z radości.

Kiedy wrócił z piwem, Servaz wskazał mu krzesło naprzeciwko.

– Siadaj.

Irlandczyk rzucił mu zaskoczone spojrzenie. I ostrożne. Mimo upływu lat rozpoznał ten ton – a francuskiej policji wcale nie lubił bardziej niż angielskiej.

– Zmieniłeś się – powiedział, odsuwając krzesło.

– Tak. Zostałem gliną. Aodhágán spuścił głowę.

– Jeśli jest taki zawód, w którym nie mógłbym sobie ciebie wyobrazić… – powiedział cicho.

– Ludzie się zmieniają – zauważył Servaz.

– Nie wszyscy… – W głosie Irlandczyka dało się wyczuć ból.

Jakby odczuwał ciężar wyciągania na powierzchnię wszystkich zdrad, zaprzeczeń, odmów. Własnych czy cudzych? – pomyślał Servaz.

– Chciałbym ci zadać kilka pytań. Popatrzył na Aodhágána.

Irlandczyk wytrzymał jego spojrzenie. Servaz poczuł, że atmosfera się zmienia. Nie byli już Martinem i Aodhágánem z dawnych czasów. Byli gliną i facetem, który nie cierpi spotkań oko w oko z glinami.

– Hugo Bokhanowsky, mówi ci to coś?

– Hugo? Oczywiście. Kto by go nie znał. Bystrzak… Trochę jak ty kiedyś. Nie, raczej jak Francis. Ty byłeś bardziej dyskretny, bardziej wycofany, mimo że nie miałeś im czego zazdrościć.

– Wiesz, że został zatrzymany? Skinął głową w milczeniu.

– Był w twoim pubie tego wieczoru, kiedy została zabita Claire Diemar. Wyszedł stąd, według niektórych świadków, kilkanaście minut przed zabójstwem. Zauważyłeś coś?

Irlandczyk się zamyślił. Następnie spojrzał na Servaza wzrokiem, jakim apostołowie patrzyli na Judasza.

– Byłem za barem, obsługiwałem, daleko od drzwi. Pub pękał

w szwach tamtego wieczoru. I tak jak wszyscy, patrzyłem, co się dzieje w telewizji. Nie, niczego nie zauważyłem.

– Pamiętasz, gdzie siedział Hugo z przyjaciółmi?

– Tam. Przyszli wcześniej, żeby sobie zająć najlepsze miejsca.

– Kto siedział z nim przy stoliku? Irlandczyk znowu się zamyślił.

– Nie jestem pewien. Ale sądzę, że byli tam Sarah i David. Sarah to piękność, najładniejsza dziewczyna, jaka przychodzi do mojego lokalu. Ale nie pozuje na księżniczkę. Fajna. Trochę zamknięta w sobie. Ona, Virginie, David i Hugo są prawie nierozłączni. Przypominają mi Francisa, Marianne i ciebie, gdy byliście w ich wieku…

Servaz poczuł ucisk w żołądku.

– Pamiętasz? Jak przychodziliście tutaj naprawiać świat, dyskutować o polityce? Mówiliście o buncie, o rewolucji, o zmianie systemu. Ha, ha!

Młodość jest wszędzie taka sama! Marianne… To był ktoś, pamiętasz?

Nawet śliczna Sarah nie dorasta jej do pięt. Wszyscy szaleliście na jej punkcie, to było widać. O, widziałem tu wiele studentek… Ale Marianne była wyjątkowa.

Servaz rzucił mu przenikliwe spojrzenie. Wtedy nie zdawał sobie z tego sprawy, ale Aodhágán miał w tamtych czasach czterdzieści lat.

Nawet on nie mógł być całkowicie nieczuły na wdzięki Marianne. Na tę aurę tajemniczości i wyższości, którą rozsiewała. I na to zbiorowe szaleństwo wokół niej.

– David to najlepszy kolega Hugona.

– Wiem, kim jest David. A Virginie?

– Mała brunetka, trochę pulchna, w okularkach. Bardzo żywa, bardzo inteligentna. Z dużym autorytetem. To dziewczyna stworzona do zarządzania, wierz mi. Zresztą inni też. Do tego was szkolili, co? Do bycia dyrektorami haeru, ministrami i Bóg wie kim jeszcze.

Nagle Servaz coś sobie przypomniał.

– W piątek wieczorem, kiedy przyjechaliśmy do Marsac, była awaria prądu.

– Tak, na szczęście mam agregat na wszelki wypadek. To się stało jakieś dziesięć minut przed końcem meczu… Boże, nie mogę w to uwierzyć – powiedział Aodhágán pod nosem.

– W co?

– W to, że zostałeś gliną. – Westchnął przeciągle. – Wiesz, w latach siedemdziesiątych byłem więźniem w Long Kesh. To najbardziej syfiasty kryminał w Irlandii Północnej. H-Block, mówi ci to coś? To były strefy pod specjalnym nadzorem. Nazywano je tak, bo z lotu ptaka miały kształt litery H. Long Kesh było dawną bazą wojskową, w której brytyjska armia przetrzymywała republikanów i irlandzkich lojalistów, którzy się sprzeciwiali angielskiej okupacji. Zdezelowane instalacje, brud, wilgoć, powybijane okna, brak higieny… A ci pieprzeni klawisze to byli prawdziwi faszyści. Zimą był mróz i nie mogliśmy spać. Brałem udział w słynnym strajku głodowym w 1981 roku, w czasie którego Bobby Sands umarł po siedemdziesięciu dniach głodówki, na miesiąc przed śmiercią wybrany przez irlandzki naród na posła. Margaret Thatcher była bezwzględna.

Brałem też udział w „strajku kocowym” w 1978, kiedy odmówiliśmy noszenia więziennych ciuchów i chodziliśmy nago, zawinięci w zapchlone koce mimo panującego zimna, a także w „brudnym strajku” w tym samym roku, kiedy odmówiliśmy mycia się i smarowaliśmy ściany w celach odchodami i sikaliśmy na podłogę, żeby zaprotestować przeciwko torturom i znęcaniu się nad więźniami. Dawali nam zepsute jedzenie, pozbawili nas tytoniu, torturowali, upokarzali… Nie pękłem, nie ustąpiłem ani na krok.

Nienawidzę mundurów, młody Martinie, nawet niewidzialnych.

– A więc to prawda.

– Co?

– Że byłeś członkiem IRA.

Aodhágán nie odpowiedział. Patrzył na Servaza niezmąconym wzrokiem.

– A podobno w tamtych czasach IRA zachowywała się jak prawdziwa policja w gettach – zasugerował Servaz.

W oczach rozmówcy pojawił się błysk wściekłości. Ten człowiek nigdy nie zapomniał.

– Hugo to dobry chłopak – powiedział Aodhágán, zmieniając temat. – Uważasz, że jest winny?

Servaz się zawahał.

– Nie wiem. Dlatego musisz mi pomóc, nieważne, czy jestem gliną czy nie.

– Przykro mi, niczego nie widziałem.

– Może jest jakiś inny sposób.

Aodhágán spojrzał na niego pytająco.

– Pogadaj z ludźmi dookoła, popytaj, spróbuj się dowiedzieć, czy ktoś coś widział albo słyszał.

Irlandczyk popatrzył na Servaza z niedowierzaniem.

– Chcesz, żebym ja szpiegował dla policji?

Servaz przegnał obiekcje.