Выбрать главу

Spojrzał jej w oczy i dostrzegł ich blask.

Wiedział, że to nie jest dobry moment, że to ostatnia rzecz, jaką powinien zrobić w tej chwili. Przeszłość to przeszłość. Już nie wróci. Już nie będzie tak jak dawniej. Nie taka przeszłość jak ich. To niemożliwe.

Zyskaliby na tym tylko tyle, że musieliby spakować najpiękniejsze wspomnienia do walizki, pozbawić je tego wielkiego ładunku magii, jaki zachowały aż dotąd. Jeszcze był czas, by wcisnąć „pauzę”: i milion dobrych powodów, żeby to zrobić.

W głębi jego wnętrzności wezbrała jednak nagła fala. Palce Marianne wśliznęły się w jego włosy jak woda i przez kilka sekund widział tylko jej twarz i szeroko otwarte oczy, lśniące jak jezioro w blasku księżyca.

Pocałowała go w kącik ust i poczuł, jak oplata go ramionami. Nagle cisza wydała mu się gęstsza. Pocałowali się. Spojrzeli na siebie. Znowu się pocałowali. Jakby musieli się upewnić, że to wszystko dzieje się naprawdę i że właśnie tego pragną. Instynktownie wrócili do dawnych gestów, które były ich sposobem na wzajemne oddanie: głębokie pocałunki, całkowite zawierzenie, w którym bez reszty się zatracali, zamknięte oczy: w przeciwieństwie do Alexandry, która jakby zatrzymywała się na progu, z na wpół otwartymi ustami, z tą rezerwą, która zdradzała potrzebę kontroli nawet podczas uprawiania seksu. Nawet gdyby był niewidomy, rozpoznałby ten język, te usta, te pocałunki. Mieli rację, gdy mówili, że ich usta się odnalazły. Był z innymi kobietami – po Marianne i nawet po Alexandrze

– ale

z

żadną nie

zaznał

takiej

jedności,

takiej

komplementarności. Tylko ona całowała go w ten sposób.

Rozebrał ją pośpiesznie i rozpoznał włosy między jej udami. Długą szyję, szerokie plecy, brodawki piersi, znamię. Te same były także smukłe kształty i szczupłe ramiona, a także solidniej zbudowana dolna część ciała: obfite, rozszerzające się biodra, atletyczne nogi i taki sam brzuch, zadziwiająco – bardziej niż u jej braci – umięśniony, który musiała zawdzięczać genom. Rozpoznał też charakterystycznie wyginającą się i powracającą miednicę i obfitą wilgoć, którą wyczul palcami. Wszystko to było mu tak dobrze znane, że uświadomił sobie, iż wspomnienie tych wszystkich doznań drzemało gdzieś zapisane w zwojach gadziej części jego mózgu i tylko czekało na obudzenie. Miał wrażenie, jakby znowu znalazł

się u siebie.

Irène nie chciało się spać. Wróciła do swojego nocnego rytuału, który nie pozwalał jej spać. Do swojej pasji, swojego polowania. Uaktualnianie informacji. Przeglądanie zapisków w laptopie MacBook Air po miesiącu wakacji, w trakcie których na życzenie Zuzki była odłączona od sieci.

O tej obsesji świadczyły zdjęcia i wycinki z prasy przypięte szpilkami do ścian jej biurowego kącika. Gdyby członkowie paryskiej komórki, z którą kontaktował się Servaz, włamali się do komputera Irène Ziegler, z pewnością byliby zdumieni ilością informacji, jakie zdołała zgromadzić w ciągu kilku miesięcy na jeden, jedyny temat: Juliana Aloisa Hirtmanna.

I być może uznaliby, że mogłaby należeć do ich zespołu, ponieważ najwyraźniej Ziegler przeczytała wiele o Szwajcarze. W rzeczywistości przeczytała wszystko.

Funkcjonariuszka żandarmerii znalazła w archiwach szwajcarskiej prasy

niemal

niewyczerpaną

kopalnię

informacji

o

dzieciństwie

Hirtmanna, o jego studiach na Uniwersytecie Genewskim, karierze prokuratora, trzyletnim pobycie w Międzynarodowym Trybunale Karnym w Hadze. Pewna helwecka reporterka długo rozmawiała z bliższymi i dalszymi krewnymi, sąsiadami i mieszkańcami Hermance, miasteczka nad brzegiem Jeziora Genewskiego, gdzie Hirtmann dorastał. Dzieciństwo seryjnego mordercy zawsze zawiera pewne zapowiedzi przyszłości, wiedzą o tym wszyscy specjaliści: nieśmiałość, samotność, niski stopień socja-lizacji, patologiczne upodobania, zniknięcia zwierząt w sąsiedztwie…

Klasyka gatunku. Dziennikarka dotarła w ten sposób do pewnego zdarzenia, które zwróciło uwagę śledczych. W wieku dziesięciu lat Hirtmann stracił młodszego o dwa lata brata Abla w nie całkiem wyjaśnionych okolicznościach. Rzecz zdarzyła się w środku lata podczas wakacji, które Hirtmann i jego braciszek spędzali u dziadków. Rodzice chłopców właśnie się rozwiedli.

Dziadkowie mieli farmę z typowym dla Szwajcarii dużym budynkiem, z gołębnikiem, krowami i gęśmi. Rozległa panorama była piękna – błękit na górze i błękit na dole, gdyż posiadłość leżała nad jeziorem Thun w Oberlandzie Berneńskim. Za domem pasmo lodowców, stojących „niczym talerze na suszarce”, jak pisał Charles Ferdinand Ramuz. Widok jak z obrazka. Według dziennikarki liczni świadkowie mówili o samotnym chłopcu trzymającym się na dystans od innych dzieci, który bawił się jedynie ze swoim braciszkiem. Będąc u dziadków, Julian i Abel mieli w zwyczaju jeździć na długie rowerowe wycieczki – czasem na całe popołudnie – w okolice jeziora. Siadali w bujnej trawie i obserwowali, jak w dole, poniżej łagodnej i harmonijnej wypukłości pagórka, suną po jeziorze białe statki; słuchali, jak dzwony w dolinie wybijają wolno płynące godziny – ich wesołe melodie frunęły w niebo jak latawce unoszone prądami powietrza.

Tamtego wieczoru Julian wrócił sam. Zalewając się łzami, wyjaśnił, że on i brat poznali mężczyznę o imieniu Sebald. Jak twierdził, spotkali go na początku wakacji, a potem codziennie widywali się z nim po kryjomu.

Sebald – dorosły mężczyzna w wieku około czterdziestu lat – uczył ich „wielu rzeczy”. Jednak tego dnia był dziwny i rozdrażniony. Kiedy Julian mu powiedział, że Abel ma w kieszeni dwa pierniczki Basler Lackerli, Sebald chciał skosztować. „Wydaje mi się, że Abel to ukochany synek mamusi, nie mam racji, Julianie? I że ty jesteś mniej kochany?” – powiedział. Młodszy brat jednak uparcie odmawiał podzielenia się z Sebaldem ciasteczkami. „No i co zrobimy?” – zapytał mężczyzna słodkim głosem, od którego obaj chłopcy zadrżeli. I kiedy Abel, który zaczynał się już bać, okazał chęć powrotu, Sebald nakazał Julianowi przywiązać go do drzewa. Chłopak, chcąc się przypodobać dorosłemu, którego również się bał, posłuchał pomimo błagań braciszka. Następnie mężczyzna kazał mu napchać ziemi i liści do ust Abla, aby go ukarać, podczas gdy on wraz z Julianem mieli jeść ciastka na oczach małego. Właśnie w tej chwili Julian uciekł, zostawiając braciszka w rękach dorosłego.

Natychmiast po usłyszeniu relacji Juliana dziadkowie i sąsiedzi popędzili w tamto miejsce, ale po Ablu i Sebaldzie nie było śladu. W końcu tydzień później wody jeziora wyrzuciły ciało chłopca na brzeg. Sekcja zwłok wykazała, że przytrzymywano mu głowę pod wodą. Co do tajemniczego Sebalda, liczne dochodzenia prowadzone przez szwajcarską policję nie naprowadziły na żaden jego ślad ani nawet nie pozwoliły na potwierdzenie jego istnienia.

Podczas studiów na uniwersytecie – jak donosiło kilka czasopism kryminalnych – Hirtmann spotykał się z kilkunastoma studentkami, ale miał tylko jeden poważny związek: z kobietą, która później miała zostać jego żoną. Jego byłe dziewczyny i koledzy z wydziału prawa byli nagabywani przez prasę, a ich zeznania różniły się w wielu punktach.