Leżąc w łóżku, wpatrywała się w sufit i słuchała chrapania śpiącego obok męża. Wrócił zaledwie przed godziną i mimo że duch, który w niej zamieszkał, osłabił jej węch, wyczuła zapach innej kobiety. Nawet się nie pofatygował, by wziąć prysznic.
W ostatnim czasie stał się wobec niej taki uważny, taki cierpliwy.
Taki… grzeczny. Dlaczego zawsze taki nie był?
Nie łudź się, staruszko. Tu nie chodzi o miłość, ale po prostu o spokojne sumienie. Nawet nie wziął prysznica: jakiego dowodu jeszcze potrzebujesz?
Chciała umrzeć w spokoju. Nagle zrozumiała, że „umrzeć w spokoju”
oznacza zemstę. Jej zemstę. Z porażającą jasnością – jakby jej własna matka wróciła z krainy umarłych, by powiedzieć „Musisz to zrobić” – zrozumiała, że nazajutrz zadzwoni do tego gliny i powie mu prawdę.
Interludium 3
KONFRONTACJA
Zastrzyk. Zanim straciła świadomość, kiedy igła wbiła jej się w ramię, przywołała całą swoją wolę.
Bądź silna. To teraz…
Otworzyła oczy w dużym pokoju jadalnym o wystroju z minionej epoki. Tak było zawsze. Siedziała w fotelu z wysokim oparciem, na końcu dużego stołu. W talii i w kostkach przypięta była do fotela szerokimi skórzanymi pasami.
Talerze, świeczniki, kieliszki, wino, muzyka. Oczywiście Mahler. Ten pierdolony, zasrany świr Mahler. Zastanawiała się, czy po tych wszystkich miesiącach, które spędziła zamurowana w milczeniu, zdoła mówić wystarczająco głośno. Czy zapalenie strun głosowych już minęło.
Nie miała innej broni. Tylko swój głos.
– Stuknijmy się! – zawołał wesoło.
Zazwyczaj się nie sprzeciwiała. Lubiła smak wina, jego zapach, uwalniający stan upojenia. Po dniach spędzonych w piwnicy, kiedy karmił
ją mdłą i bezbarwną zupą, lubiła świeżo wyprasowaną sukienkę, aromat wina, zapach mydła i czystości na swojej skórze, wykwintny smak serwowanych dań. Podobnie jak za każdym poprzednim razem, przez dwadzieścia cztery godziny nic nie jadła. Chciał, żeby była wygłodzona.
I była. Tylko Bóg wiedział, jak bardzo. Jej żołądek i mózg wołały, by rzucić się na dymiący talerz. Wpatrywała się w plastikowy kieliszek, woń wina mile drażniła jej nozdrza. Kusząco… Miała na nie ochotę. Ogromną ochotę. Prawie tak jak na początku chciało jej się narkotyków, których została pozbawiona. Myślała wtedy, że zwariuje.
Położyła dłonie płasko na stole. Mierzyła mężczyznę wzrokiem, z lekkim
ironicznym
uśmieszkiem
na
ustach.
Zobaczyła,
jak
zdezorientowany marszczy brwi.
– Nie stukniesz się? – zapytał, nie przestając się uśmiechać. – Co ci jest? Nie chce ci się pić?
Umierała z pragnienia. Jej gardło było wyschnięte na wiór.
– No już, przecież wiesz, że to nic nie da – powiedział trochę bardziej pieszczotliwie. – Napij się. Zobaczysz, to wino jest wyjątkowe.
Parsknęła dźwięcznym, szyderczym, pogardliwym śmiechem. Tym razem dostrzegła w jego oczach iskierkę zwątpienia. A potem przyjrzał jej się uważnie, jak naukowiec, który nagle zaobserwował u królika doświadczalnego nieoczekiwaną reakcję.
– Ach tak, rozumiem. Prowokacja – zażartował, ale uprzejmie. Bez wrogości.
– Kurwa twoja mać – powiedziała zimnym, chropowatym głosem.
To jeszcze bardziej zbiło go z tropu. Pogładził się po czarnej bródce.
Jego krótko obcięte blond włosy lśniły w blasku świec i żyrandola. Znowu się uśmiechnął,
– To słownictwo do ciebie nie pasuje – skwitował pobłażliwie.
Wpatrywała się w niego z szyderczym grymasem ust.
– To słownictwo do ciebie nie pasuje – powtórzyła, naśladując jego akcent i snobistyczny, nosowy sposób mówienia.
W jego oczach na chwilę pojawił się błysk gniewu, ale wkrótce uśmiech powrócił.
– Ty pieprzony zboku, skurwysynu, żałosny impotencie…
Nic nie odpowiedział, tylko na nią patrzył.
– Twoja matka była kurwą, prawda? Tym razem uśmiechnął się wesoło.
– Masz całkowitą rację.
Ta reakcja na chwilę wytrąciła ją z równowagi, ale kobieta szybko zebrała się w sobie. Zarechotała cicho.
– Co cię tak rozśmieszyło?
– Twój miniaturowy fiut. Jednego dnia wcale nie spałam. Widziałam go.
Zobaczyła, że spojrzenie siedzącego po drugiej stronie stołu mężczyzny znowu stało się posępne. Zadrżała. Wiedziała, do czego jest zdolny.
– Przestań.
– Przestań.
W jego oczach pojawiła się jakby atramentowa plama, która po chwili zniknęła. Odwrócił się i sięgnął ręką za siebie, by podkręcić muzykę dobywającą się z miniwieży stojącej na komodzie. Buchnęły dźwięki skrzypiec, rozległy się uderzenia perkusji, ryknęły instrumenty dęte.
Kobieta zaczęła naśladować ruchy dyrygenta: przymknęła powieki i kołysała głową, wymachując przy tym rękami. Uśmiechała się. Nie miała ani noża, ani widelca – musiała jeść palcami. A talerz był papierowy. Nie przestając udawać frenetycznego dyrygenta, chwyciła talerz na zupę i rzuciła nim przez pokój, po czym zaczęła śpiewać, fałszując, przekrzykując muzykę. Zupa ściekała ze ściany. A więc odzyskała głos.
Zaśpiewała jeszcze głośniej.
– DOŚĆ!
Wyłączył dźwięk. Wpatrywał się w nią surowym wzrokiem. Już się nie uśmiechał.
– Nie powinnaś się ze mną bawić w ten sposób.
Tym razem była to wyraźna groźba i na ułamek sekundy kobietę zmroził strach. Słyszała wściekłość w jego głosie. I podobnie jak dobrze wytresowany pies, na gniew pana reagowała przerażeniem. Pozbieraj się.
Jesteś na dobrej drodze. Po raz pierwszy miała nad nim przewagę i na krótko doświadczyła uczucia triumfu.
– Obyś się udławił własnym gównem i zdechł – powiedziała. Uderzył
pięścią w stół.
– Przestań! Nienawidzę takiego języka!
Zachichotała, wykrzywiając twarz.
– Ojejku, jejku! Ty naprawdę jesteś tylko małym, pieprzonym impotentem, nie mam racji, kotku? Któremu normalnie nie staje. Który nie potrafi powiedzieć fiut, pizda, jaja… Założę się, że jak byłeś mały, mama macała ci siusiaka. Masz problem z brzydkimi słowami i z kobietami, chłoptasiu? A może ty jesteś ciotą?
Zobaczyła, że wyprowadziła go z równowagi. Nigdy dotąd w swoim życiu nie używała takich słów ani nie mówiła tak wulgarnym tonem, nawet w chwilach największej wściekłości. Czuła, że robi jej się od tego niedobrze.
– Ty szmato – wycedził. – Ty pieprzona kurwo. Zapłacisz mi za to.
Odepchnął krzesło i wstał. Kobietę ogarnął lęk. A potem panika – gdy zobaczyła, co jej oprawca trzyma w ręku. Widelec… Zapadła się głębiej w fotel. Uśmiech stopniowo znikał z jej warg. Jeśli mężczyzna wyczyta teraz strach w jej oczach, jeśli zobaczy, że odpuściła, wygra.