Oczy Omara błyszczały z podniecenia. Rozkoszował się upragnioną chwilą zniszczenia relikwii. Wypił łyk wody, po czym ciągnął:
– Przed wiekami zdziesiątkowali nas, walcząc pod znakiem krzyża, teraz my zniszczymy ich krzyż. Gdy tego dokonamy, Europa będzie należeć do nas, to tylko kwestia czasu.Tak, musi się udać. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, zadadzą śmiertelny cios całemu zachodniemu światu, który upadnie im pod nogi jak przegniły owoc.
Mohamed uśmiechał się w duchu dumny z tego, że zastąpi uwielbianego kuzyna Jusufa na czele oddziału, który dokona tak zbożnego dzieła.
– Ty będziesz dowodzić akcją, ale to Salim al-Bashir dopracuje szczegóły, zadba o organizuję, infrastrukturę, drogi ewakuacji… Zgłosisz się do niego po potrzebne środki. Będziecie stanowili jeden organizm, Salim będzie głową, wy jego członkami. Mamy przewagę nad wrogiem, bo wiemy o kilku rzeczach, które chrześcijanie mogą odkryć na nasz temat.
– Jak to? – spytał zaciekawiony Ali.
– Tego, przyjacielu, nie mogę ci powiedzieć, a i ty nie powinieneś o to pytać.
– Ten sam oddział dokona wszystkich trzech zamachów… Czy to nie jest zbyt ryzykowne?
– To już zmartwienie Salima al-Bashira.
– Kiedy go poznamy? – dopytywał się Mohamed.
– Niebawem. Wkrótce Salim przyjedzie do Hiszpanii, na razie dopracowuje szczegóły akcji. To on się z wami skontaktuje, musicie być w każdej chwili gotowi do wyjazdu. A jeśli chodzi o waszych bliskich… dobrze wiecie, że wasze rodziny są również naszymi rodzinami, zaopiekujemy się nimi, jeśli przydarzy wam się coś złego. A propos, Mohamedzie, doszły mnie słuchy, że nie możesz sobie poradzić z siostrą…
Wystraszony Mohamed spuścił głowę. Podniecony myślą o powierzonej mu misji na śmierć zapomniał o Laili. Teraz, chcąc nie chcąc, musiał spojrzeć prawdzie w oczy i zmierzyć się z problemem.
– Laila jest jeszcze bardzo młoda. Ma dobre chęci… Nie martw się, zajmę się nią.
– Wiem, że ciężko przeżyłeś fakt, iż podczas twojej nieobecności twoja siostra zeszła na złą drogę, ale musisz zrozumieć, że nie możemy robić wyjątków. Albo zacznie się zachowywać przyzwoicie, albo zajmiemy się nią ku przestrodze innym kobietom.
– Laila jest obywatelką hiszpańską… – bąknął Mohamed.
– I co z tego? Ja również jestem Hiszpanem – odparł oschle Omar. – Obowiązuje nas tylko i wyłącznie prawo Szlachetnego Koranu. Nie mogę cię zmusić do ukarania siostry, najwyraźniej to zadanie ponad twoje siły… Ale w takim razie… cóż, może pomyliłem się co do ciebie, może nie nadajesz się do najważniejszej misji, jaką planuje Stowarzyszenie. Do tego zadania potrzebuję ludzi, którzy winni są lojalność tylko i wyłącznie nam, nikomu więcej.
– Nie zaprzątaj sobie głowy moją siostrą, sam się nią zajmę – zapewnił Mohamed.
– Oby tak się stało. A teraz do roboty. Poznam was z Hakimem, który również wejdzie w skład oddziału. Podobnie jak Salim ma doświadczenie w tego typu akcjach. Walczył w Bośni, spędził też kilka miesięcy w Iraku. Wcześniej wziął udział w zamachu na paryski autobus, był również członkiem grupy, która podłożyła bombę w duńskim konsulacie w Wiedniu. Jest specem od materiałów wybuchowych, świetnie go wyszkolono w Afganistanie. To dobry chłop z zimną krwią i o stalowych nerwach. Jego jedyną wadą jest to, że nie zna dobrze angielskiego. Pod tym względem masz nad wszystkimi przewagę, Mohamedzie. Wiem, że twój niemiecki jest prawie doskonały i że mówisz świetnie po angielsku. Ali mówi tylko po arabsku i po hiszpańsku, ale to wystarczy.
– A Salim?
– Salim jest stworzony do tego zadania. Wykłada na jednej z renomowanych angielskich uczelni, ma brytyjskie obywatelstwo. Z pochodzenia jest Syryjczykiem, ale urodził się w Londynie. Znajduje się poza wszelkim podejrzeniem. W swoich artykułach nawołuje do tolerancji i przekonuje, że porozumienie między narodami i religiami jest możliwe. Zamydlił oczy wszystkim: profesorom uniwersyteckim, dziennikarzom, europejskim rządom. To człowiek o nieskazitelnej przeszłości, jego życie to praca badawcza.
– A więc nigdy nie brał udziału w żadnej akcji? – zapytał Mohamed.
– Przeciwnie! Brał udział we wszystkich udanych akcjach, bo to właśnie on zaplanował je co do ostatniego szczególiku. Już wam mówiłem, że Salim jest głową całej operacji, pamiętajcie o tym. Wy nawykliście do działania, on do myślenia.
– Nie za mało nas, jak na tak szeroko zakrojoną operację? – odważył się zapytać Ali.
– Nie będziecie sami. Członkowie Stowarzyszenia będą was wspierali w miarę potrzeby, ale nie zapomnijcie, że gwarancją powodzenia akcji jest dyskrecja, nie można dopuścić do przecieków. Dlatego lepiej, by jak najmniej osób wiedziało o całej sprawie. Tak naprawdę jest was nawet za dużo. Tak właśnie uważa Salim al-Bashir, który wszystko przemyślał i dopracował. To on ma tak nam przydatne kontakty.
– Znam Hakima – pochwalił się Ali.
– Tak, wiem, pomógł wam w akcji w Tangerze.
– To porządny chłop.
– Jest skuteczny – powiedział Omar – a to najważniejsze.
– Wiem, że jest dobrym synem, troszczy się o ojca i braci. Jego żona zmarła przy porodzie, Hakim nigdy nie ożenił się ponownie – mówił dalej Ali mimo zmarszczonych brwi Omara.
– Jego życie osobiste nie powinno was obchodzić. Hakim ma moje pełne poparcie i zaufanie. Wiem, że nadaje się idealnie do tej misji, i tylko to się liczy. Ach, byłbym zapomniał! Mohamedzie, dopiero co rozmawialiśmy o twojej siostrze, a nie wspomniałem ci o Jalilu. Wiem, że Laila ci go przedstawiła, że wziąłeś udział w jednej z jego pogawędek. Ostrzegam cię, trzymaj się od niego z daleka. Jalil nie jest jednym z naszych, to naiwny staruch, który myśli, że świat można naprawić dobrymi chęciami i modlitwą.
Mohamed czuł się zdemaskowany. Jakim cudem ten człowiek wie o jego wizycie w domu Jalila? Nagle przypomniał sobie młodego Marokańczyka wystającego naprzeciwko kancelarii Laili. To pewnie szpieg nasłany przez Omara, pomyślał Mohamed i poczuł nagły atak paniki – najwyraźniej przed tym mężczyzną nic się nie ukryje! Zrozumiał, że nad Lailą zawisło prawdziwe niebezpieczeństwo.
– Jalil to poczciwy człek. Nie sadzę, by mógł komukolwiek zaszkodzić – bąknął wystraszony.
– Przeszkadza naszej misji. Z uporem maniaka głosi pokój, zapominając, że nieprzyjaciel jest silny i że dopiero pokonawszy go, będziemy mogli mówić o pokoju i okazywać wspaniałomyślność.
– Nie sądzę, by Jalil nam zagrażał – odważył się zauważyć Mohamed.